"Nigdy nie miałam dobrego mniemania o mężu mojej przyjaciółki. I nie pomyliłam się! Najpierw ją zdradził, a potem podstępem wyrzucił z dzieckiem z domu, który wcześniej wyremontowali za jej pieniądze. Danusia jest delikatna, dlatego myślał, że łatwo się jej pozbędzie. Na szczęście miała mnie, a ja uważam, że z brutalami trzeba postępować brutalnie..." Mariola, 30 lat
Z Danusią przyjaźnię się od liceum. Zawsze mogłyśmy na siebie liczyć. Zadzwoniła do mnie w pewien sobotni wieczór.
– Wyobraź sobie, że mój kochany mąż zrobił mi niespodziankę – trajkotała. – Wykupił dla nas wczasy w Szczyrku, jedziemy z Oliwią na dwa tygodnie. Niestety, Zbysiu nie może z nami tam zostać, bo ma ważne sprawy w firmie, zawiezie nas tylko i wraca.
– Cieszę się, że się wam układa – powiedziałam szczerze. Czułam, że Danka tą wiadomością chce mi pokazać, jaki jej mąż jest wspaniały i jak bardzo ją kocha. Niedawno widziałam go na mieście, jak całował się z młodą blondynką. Powiedziałam o tym Danusi.
– To niemożliwe. Na pewno ci się wydawało. A może to była jakaś jego koleżanka z pracy? – śmiała się z moich podejrzeń. Zastanawiałam się, czy Danka jest tak naiwna, czy może jej mąż rzeczywiście coś zrozumiał i postanowił wrócić na łono rodziny.
Drugi raz zadzwoniła dwa dni po wyjeździe do Szczyrku.
– Mariola, ratuj nas! – szlochała. – On nas tu zawiózł, wniósł bagaże, a potem powiedział, że się zakochał i zaczyna nowe życie i że przywiózł mnie tu, żebym mu w domu nie robiła scen! Zatrzęsłam się z wściekłości. Danka była w kompletnej rozsypce, sama z trzyletnim dzieckiem, na drugim końcu Polski!
– Trzymaj się, biorę samochód i jadę do was, za kilka godzin będę – powiedziałam. Odpaliłam auto najszybciej, jak mogłam i pomknęłam do Szczyrku.
Danka leżała na podłodze i płakała. Obok siedziała usmarkana, brudna i głodna Oliwia i też płakała. Nakarmiłam małą, wzięłam walizki i wsadziłam obie pokrzywdzone do samochodu.
– Co za cham, jak on mógł! – łkała Danusia podczas podróży. – Powiedział, że dom kupili jego rodzice, a samochód jemu jest bardziej potrzebny niż mnie, że moje są tylko szmaty w szafie, bo meble i wszystko inne też on kupował. A przecież ja opłacałam rachunki i kupowałam jedzenie, zapłaciłam za remont tego domu, bo to była ruina, to się nie liczy? – łkała. – Teraz on tam zamieszka ze swoją zdzirą, a rzeczy moje i Oliwki ma spakować, żebym nie musiała już tam wchodzić i denerwować się obecnością nowej pani domu!
Zatrzęsłam się ze złości, słysząc te słowa.
– Jaki wspaniałomyślny, bezczelny typ! – oburzyłam się. – Spróbuj się uspokoić, załatwimy go, uwierz, on nie zasługiwał na ciebie, zawsze czułam, że to śmieć!
Kilka dni później, upewniwszy się, że ten palant jest w pracy, pojechałyśmy do domu Zbyszka i Danki. Poprosiłam sąsiada, żeby pojechał tam z nami swoją ciężarówką. Weszłyśmy bez problemu, bo Zbyszek jeszcze nie wymienił zamków w drzwiach.
– Bierz wszystko, co ci się przyda, ty też zaczynasz nowe życie! – powiedziałam. Załadowaliśmy na ciężarówkę telewizor, cały sprzęt z kuchni, trochę mebli, biżuterię, ubrania. Chciałam przeszukać biurko Zbyszka, ale było zamknięte na klucz. Postanowiłam wyłamać szufladę. To był dobry pomysł, bo znalazłam jego nagie zdjęcia z kochanką, zrobione w łóżku! Danka widząc je, rozpłakała się.
– Spal to obrzydlistwo! – łkała.
– Zwariowałaś?! Przecież to znakomity dowód w sądzie. Bierzemy je! – schowałam wszystkie zdjęcia do torebki. Objęłam Dankę i podałam jej chusteczkę.
– Nie płacz, dasz sobie radę, jeszcze będziesz szczęśliwa – pocieszałam. – Teraz musimy ci znaleźć mieszkanie i dobrego adwokata, specjalistę od spraw rozwodowych.
Miałam znajomą właścicielkę agencji nieruchomości i z jej pomocą udało się znaleźć niedrogą kawalerkę dla Danki.
– Na razie można ją wynająć na pół roku, ten burak będzie cię musiał spłacić z waszego domu, po rozwodzie wykupisz to mieszkanie albo kupisz sobie inne, jeśli to ci nie będzie odpowiadało – powiedziałam. Moja kuzynka pracująca w sądzie znalazła adwokata, który już niejednego wiarołomnego męża zostawił w samych skarpetkach. Ale to mogło nie wystarczyć. Postanowiłyśmy więc jeszcze złożyć Zbyszkowi wizytę. W pracy. Był bardzo zaskoczony i wściekły.
– Czego ode mnie chcecie? burknął. – Nie macie prawa nachodzić mnie w pracy!
– Ale wyjaśnić parę spraw, tak – odezwała się Danka. – Rozwód będzie orzeczony z twojej winy. Chcę mieć dom na własność dla siebie, pieniądze na kupno samochodu, alimenty co miesiąc – powiedziała. – A szczegóły ustali z tobą mój adwokat.
– Dom jest mój, grosza ode mnie nie dostaniesz! – zaśmiał się pogardliwie. – Jak będziesz się stawiać, udowodnię w sądzie, że masz problemy psychiczne i jeszcze stracisz prawa do dziecka! – zagroził.
Przez twarz Danki przeszedł bolesny skurcz. Milczała, więc odezwałam się ja.
– Uważaj, co mówisz, bo cała rozmowa jest nagrywana – poklepałam się po kieszeni, gdzie miałam dyktafon. – Jak będziesz nam robił problemy, zadbamy o to, aby wszyscy się dowiedzieli, jak mizernie wyglądasz bez bielizny – zamachałam mu przed nosem jednym ze zdjęć znalezionych w jego biurku.
– Dawaj to, żmijo! – wyrwał mi zdjęcie.
– Możesz sobie wziąć. Mamy odbitki i inne takie fotki. I możemy zrobić jeszcze więcej. Nic nie stoi na przeszkodzie, bym wytapetowała nimi windę w tej firmie – zaśmiałam się.
– Suka! – zagryzł wargi i zacisnął mocno pięści. Pociągnęłam za sobą Dankę i szybko opuściłyśmy jego gabinet.
– Strony ustaliły zgodnie sposób podziału dóbr zgromadzonych w trakcie trwania małżeństwa – stwierdziła sędzia, a my omal nie parsknęłyśmy śmiechem na sali rozpraw. – Wiesz, tobie jednak nie warto wchodzić w drogę, aż boję się pomyśleć, co byś ze mną zrobiła, gdybym to ja był na miejscu Zbyszka – skwitował całą tę historię mój mąż…