"Wyrzekłem się syna, bo obwiniałem go za rodzinną tragedię. Dziś proszę o wybaczenie..."
Fot. 123 RF

"Wyrzekłem się syna, bo obwiniałem go za rodzinną tragedię. Dziś proszę o wybaczenie..."

"Odkąd pamiętam, ze swoim synem Olkiem miałem kiepskie relacje. Ciężko pracowałem w kopalni a on miał jak pączek w maśle. Miał dwie lewe ręce do pracy, siedział tylko przy komputerze. Gdy żona dostała zawału, nie było mnie w domu. A syn zamiast pomóc matce, wezwać pomoc, to zaczął histeryzować. Nie mogłem mu tego wybaczyć. Nie chciałem go znać!  Dopiero po latach coś zrozumiałem..." Artur, 63 lata

Kiedy mój syn był mały, nie bardzo zwracałem na niego uwagę, ale kiedy stał się nastolatkiem, zaczął mi działać na nerwy. Może moja żona miała rację mówiąc, że to z powodu podobieństwa charakterów, choć syn twierdzi, że byłem ojcem wymagającym i nieznoszącym sprzeciwu....

Rozpieszczony synuś mamusi

Na swoje usprawiedliwienie dodam, że wcześnie założyłem rodzinę, a w kopalni śmierć często zaglądała mi w oczy. A on? Żył jak pączek w maśle, synuś mamusi, całe dnie i noce siedział przy komputerze. Podejrzewałem go o lewe interesy, ale nigdy na niczym nie złapałem. Żona, moi rodzice i brat, a jego chrzestny, prosili, żebym dał chłopakowi spokój. Uważali, że wyjdzie na ludzi i jeszcze mnie zaskoczy. I zaskoczył, ale nie tak, jak się spodziewali. Wyszedłem tylko do kolegi, a on nie pomógł swojej matce. Nawet nie próbował! Żona zasłabła, straciła przytomność, a Olek... Gdy wróciłem, płakał zamiast wezwać pogotowie! Może lekarze zdążyliby ją uratować, gdyby działał, a nie histeryzował! A tak serce żony nie wytrzymało rozległego zawału...

Nie mogłem patrzeć na syna

Po pogrzebie kazałem mu się spakować i zawiozłem do chrzestnego. Z jego rodziną miał mieszkać do matury, a potem robić co zechce, byle nie stawał na mojej drodze. Ale się zawziął. Dzień po tym, jak dostał dowód osobisty, założył sprawę o podział majątku. Myślałem, że rozszarpię drania. Zabił matkę i jeszcze chciał wzbogacić się na mojej pracy! Uważałem, że niczego nie jestem mu winny, ale sąd uznał inaczej. Należała mu się część majątku matki. Nie miałem takich pieniędzy, ale się zapożyczyłem, spłaciłem go i napisałem, żeby więcej nie pokazywał mi się na oczy. Dotrzymał słowa. Wyjechał z Polski nim zdążyłem ochłonąć.

Z biegiem lat poukładałem sobie życie. Poznałem kobietę z córką, doczekałem się przybranych wnucząt. Chcąc uczestniczyć w ich życiu, założyłem konto na portalu społecznościowym. Nie wiem czemu, ale w pierwszych miesiącach pandemii zacząłem zastanawiać się, jak mój syn radzi sobie z tym co się dzieje.

Po 19 latach poszukałem go i z łatwością znalazłem

Okazało się, że jest informatykiem, prowadzi firmę w Stanach Zjednoczonych. Na swoim profilu miał mnóstwo zdjęć z egzotycznych podróży z wcześniejszych lat, ale od pewnego czasu pisał tylko o smutku i samotności. Przełamałem się i napisałem do niego. Odezwał się po tygodniu. Szczerze powiedział, że cierpi na depresję. Leki nie działały, a jego żona czuła się bezradna. Byłem poruszony, słysząc jego łamiący się głos. Dotarło do mnie, że moje dziecko potrzebowało pomocy. Zaczęliśmy rozmawiać. Powiem tylko, że łatwo nie było, bo mur, który wznieśliśmy między sobą był wysoki i gruby. Mimo to odważyłem się zaprosić go do nas. Przeleciał latem zeszłego roku. Łzom nie było końca, ale to były dobre łzy... Mam nadzieję, że mi wybaczył. I że żona patrzy na nas z nieba i się uśmiecha. Odnalazłem syna, gdy znowu mnie potrzebował, ale szczęśliwie tym razem go nie zawiodłem. 

 

Czytaj więcej