"Wszyscy wiedzieli, że mój mąż miał kochankę i dziecko. Wszyscy oprócz mnie..."
O tym, że mąż miał kochankę i dziecko, dowiedziałam się ostatnia - po dziesięciu latach!
Fot. 123RF

"Wszyscy wiedzieli, że mój mąż miał kochankę i dziecko. Wszyscy oprócz mnie..."

"Tajemnicę mojego męża poznałam przypadkiem, na spotkaniu klasowym z przyjaciółkami z podstawówki.  Jak mogłam być tak ślepa, żeby nic nie zauważyć? Teraz muszę poskładać od nowa układankę zwaną moim życiem. Muszę wyjść z szoku, w którym wciąż tkwię. Bo okazało się, że żyję w jakiejś bańce i nie do końca mam kontakt z tym, co się dzieje tuż obok..." Dorota, 48 lat

Na spotkanie z moimi przyjaciółkami ze szkoły podstawowej szłam jak na ścięcie. Nie miałam się czym chwalić. Bardziej liczyłam na ich wsparcie w tym trudnym dla mnie momencie. Ale z drugiej strony, nie chciałam ich obarczać swoimi problemami. Wiadomo, każdy ma swoje...

Zdecydowałam, że to koniec

Ostatnio miałam naprawdę pod górkę, co powodowało, że najchętniej zawinęłabym się w koc i nie odzywała do nikogo. No, ale obiecałam. Zaczęłyśmy rozmawiać ze sobą w czasie ostatniej izolacji. Odnowiłyśmy kontakty, najpierw poprzez komunikatory internetowe, potem robiłyśmy nawet spotkania online. Mój syn to zaproponował i wszystkim powiedział, co i jak mają zrobić. Teraz pierwszy raz umówiłyśmy się na normalne spotkanie po latach. Marylka zaprosiła nas do siebie. Mieszkałyśmy wszystkie w niedużym mieście. Ale wiadomo, każda z nas miała swoje życie, rodziny i nie bardzo w codziennym biegu było jak się spotykać. 

Kiedy zapadła decyzja o spotkaniu, u mnie stało się to, co najgorsze. Kilka kolejnych awantur i ta ostateczna, po której zdecydowałam, że mam dosyć swojego małżeństwa i chcę się rozstać. Potem wyprowadzka Grzegorza do teściów i kilka nieprzespanych nocy, w czasie których upewniałam się, że robię dobrze. Ponad dwadzieścia lat razem, kiedy to ja głównie musiałam myśleć, jak utrzymać rodzinę i radzić sobie z domem, wychowaniem syna i mężem alkoholikiem. Jego stany zawieszenia, które trwały miesiącami. Potem okresy trzeźwienia, wtedy znajdował kolejną pracę i obiecywał, że już nigdy nie wróci na nałogu. I potem znowu to samo. I znowu i znowu. Grzegorz był fajnym człowiekiem i gdy nie pił, naprawdę dało się z nim dobrze żyć. Ale miał jakiś defekt, który nie pozwalał mu funkcjonować w trzeźwości na długo. Miałam tego dość. Syn był już dorosły i postanowiłam coś z tym swoim życiem w końcu zrobić. Byłam przed pięćdziesiątką i musiałam zacząć od nowa.

Ciężkie wyznania

Na miejsce spotkania dotarłam dość szybko. Zadzwoniłam domofonem pod wskazany numer.
– Dorota! Jesteś wreszcie! – otworzyła mi gospodyni i uściskała przy wejściu.
– Już wszystkie jesteśmy i czekamy tylko na ciebie! Weszłam do przestronnego pokoju. Na kanapach siedziały cztery moje najlepsze przyjaciółki z podstawówki. Wszystkie wstały, gdy mnie zobaczyły.
– Dorka! Jak fajnie cię widzieć! Aleś ty chuda, dziewczyno! Jak ty to robisz? – usłyszałam kilka głosów naraz. Uściskałam każdą z osobna i usiadłam w fotelu. Teraz mogłam się im przyjrzeć na żywo. Wszystkie wyglądały świetnie. Choć rzeczywiście, trzeba to przyznać, byłam z nich wszystkich najszczuplejsza. Każda z moich przyjaciółek nabrała nieco ciała. Ja, chyba głównie przez swoje problemy, jakoś nie traciłam linii.
Marylka otworzyła butelkę szampana i rozlała nam do kieliszków. Wzniosłyśmy toast za spotkanie po latach i wychyliłyśmy napój. Potem poszło w ruch wino. Alkohol powoli rozgrzewał moje zziębnięte ciało, ale też i rozluźniał. Zresztą, nie tylko mnie. Wszystkie się rozgadałyśmy i przestałyśmy czuć sztywno. Początkowo rozmawiałyśmy o bzdurach. Wspominałyśmy stare czasy. Jedna z nas wyszła za mąż za kolegę z klasy, więc opowiadała nieco o swoim mężu. Każda chciała coś powiedzieć i co rusz się chichrałyśmy.
W pewnym momencie jednak zeszło nam na cięższe wyznania.
– Mój stary dawno mnie rzucił. Poszedł za trzydziestolatką – wypaliła w pewnym momencie Kasia. Spojrzałyśmy na nią wszystkie.
– No tak! Zostawił mnie jak stary grat. Jeszcze sobie nowe dziecko zdążył zmajstrować – wzruszyła ramionami i wypiła duszkiem całą zawartość swojego kieliszka.
– Słyszałam, Kasiu, strasznie mi przykro... – pokiwała głową Marylka i dolała jej wina.
– To już sześć lat minęło, a ja ciągle nie mogę się z tym pogodzić – westchnęła Kasia.
– A mój mąż mnie zdradza od lat. Co rusz ma nową kochankę – wypaliła tymczasem Ania. Tym razem to na niej skupiły się wszystkie spojrzenia.– Ale go nie zostawię, bo sama bym sobie nie poradziła – chlipnęła i podsunęła kieliszek, żeby Marylka dolała jej trunku. – No i żyję u jego boku, jak to piąte koło u wozu...
Wyglądało na to, że nie tylko ja borykałam się z problemami małżeńskimi. Co druga miała inny kłopot i to nie lekkiego kalibru. Każda z nas mniej więcej znała mężów innych. W małym miasteczku wieści szybko się rozchodzą. Ale prawdziwe problemy, wiadomo, ukryte są w czterech ścianach.
– A ja postanowiłam się rozwieść z moim Grzegorzem – wyrzuciłam z siebie w końcu. – Mam dość. Zapadła cisza. Po chwili Kasia nachyliła się w moją stronę.
– Ale to nadal sprawa tego jego romansu się ciągnie? – spytała, patrząc na mnie ze współczuciem. – Wiem. Tego nie można tak po prostu wybaczyć. Non stop nad człowiekiem wisi. Zaschło mi w gardle. Nagle poczułam, jak na całym ciele cierpnie mi skóra. O czym ona mówiła? Jakiego romansu? Popatrzyłam na dziewczyny. Wszystkie wydawały się wiedzieć, o co chodzi.
– Kasiu, o czym ty mówisz? – wydukałam po chwili z trudem. Koleżanka spojrzała na mnie spłoszona.
– No, o twoim mężu i tej czarnulce z jego pracy. Jak ona miała na imię? – zapytała.
– Monika – dopowiedziała Maryla.
– Przecież musiałaś wiedzieć? Dorotka? Oni mają przecież dziecko! Zawsze się zastanawiałam, jak mogłaś mu wybaczyć tę zdradę. Ja bym chyba nie potrafiła... Zaczynałam się dusić. O czym one, do diabła, mówiły? Jaka Monika? Jakie dziecko? Kiedy? Co?
– Ale to już tak dawno było! Z dziesięć lat? Fajnie, że zostaliście razem – gospodyni znowu wzięła się za uzupełnianie kieliszków.
– A Monika wyjechała i zostawiła was w spokoju. Jeśli przetrwaliście tamten kryzys, to może teraz też się uda? Siedziałam jak oniemiała. „Oddychaj, oddychaj”, przemawiałam do siebie w myślach, kompletnie nie mogąc dojść do równowagi. Musiałam się głupio uśmiechać, bo dziewczyny szybko zmieniły temat.

Jak mogłam nic nie zauważyć?

Alkohol zaczął już działać na dobre, bo gadały jedna przez drugą, opowiadając jakieś historie ze swojego życia. Ja w jednej chwili wytrzeźwiałam. Zaczęło do mnie docierać, czego właśnie się dowiedziałam. Uświadomiłam sobie, że dokładnie dziesięć lat temu zaczęły się problemy alkoholowe Grzegorza. Ale że miał romans? Miał dziecko? A ja nic, kompletnie nic o tym nie wiedziałam? Nie pamiętam, jak wróciłam do domu. Nie pamiętam, jak funkcjonowałam kolejnych parę dni. Wciąż myślałam, analizowałam, układałam klocek do klocka, próbując dojść, jak mogłam być tak ślepa, żeby nic nie zauważyć. Nic? To był dla mnie prawdziwy szok. Jak uderzenie piorunem.

Kilka dni później odwiedziłam męża u jego rodziców. Usiedliśmy w jego pokoju naprzeciw siebie.
– Grzegorz, ty masz dziecko? – spytałam prosto z mostu. On nawet się specjalnie nie zdziwił. Skinął głową i spojrzał mi prosto w oczy.
– Dlaczego mi nic nie powiedziałeś? Dlaczego ze mną zostałeś? – przełknęłam ślinę. Gardło miałam tak ściśnięte ze zdenerwowania, że każde słowo ledwo przez nie przechodziło.
Mój mąż ukrył twarz w dłoniach. Zaczął się trząść, jakby płakał.
– Przepraszam – wyszeptał w końcu. – Przepraszam cię, Dorota.
– Jak to możliwe, że udało ci się wszystko przede mną ukryć? – teraz mnie zaczęły do oczu napływać łzy.
– Nie chciałem cię skrzywdzić, Dorotka – westchnął Grzegorz. – To był błąd, a ja cię kocham. Jesteś całym moim życiem, rozumiesz? Teraz i ja płakałam jak bóbr. Podeszłam do męża i przytuliłam go mocno. Oboje łkaliśmy przez dłuższą chwilę.
– To dlatego zacząłeś pić? – spytałam w końcu.
– Nie mogłem sobie z tym poradzić...
– A twoje dziecko? Widujesz je? Płacisz na jego utrzymanie? – dopytywałam.
– Monika wyjechała za granicę. Poznała tam kogoś i urwała wszystkie kontakty – wychrypiał Grzegorz. – Nawet alimentów nie chciała. Powiedziała synowi, że ojcem jest tamten...

Oczyszczenie

Szłam do domu zdruzgotana, ale i oczyszczona. Tak, jakbym z odkryciem tajemnicy wreszcie zrzuciła z siebie ciężar, który nie dawał mi oddychać przez ostatnie lata. Bo przecież niby nic nie wiedziałam, ale czułam, że za zachowaniem Grzegorza kryje się coś istotnego. W domu pomyślałam, że może moje małżeństwo da się jeszcze uratować. I że dzięki spotkaniu z przyjaciółkami dostałam od losu kolejną szansę. Na trzeźwo, bez tajemnic. Jeszcze nie wiem, jak to się wszystko ułoży. Muszę poskładać od nowa układankę zwaną moim życiem. Muszę wyjść z szoku, w którym wciąż tkwię. Bo okazało się, że żyję w jakiejś bańce i nie do końca mam kontakt z tym, co się dzieje tuż obok... 

Czytaj więcej