"Mąż często wyjeżdżał za granicę, żeby zarobić na wyposażenie naszego domu, a ja czekałam na niego wierna i stęskniona. – Czy nie była pani przypadkiem ostatnio w Egipcie? – zapytał mnie ginekolog, do którego poszłam się przebadać..." Dorota, 31 lat
Mój mąż Ryszard jest geodetą, specem w swoim fachu. Pracował już w Libii, w Tunezji... – wszędzie tam, gdzie jego znajomy – właściciel dużej firmy budowlanej – dostawał zlecenia. Całe szczęście, że nie mieliśmy dzieci. Nie wiem, czy wtedy zgodziłabym się na rozłąkę
Tak bardzo tęskniłam za Ryśkiem! Gdyby nie internet, przez który codziennie rozmawialiśmy, chyba bym oszalała.
– Dorotko, nie mamy wyjścia. Za granicą zarobię trzy razy więcej niż w Polsce. Kiedy tylko ślicznie wykończymy w środku nasz nowy domek, przestanę wyjeżdżać – obiecywał, kiedy pakował walizki.
Następnego dnia leciał na kontrakt do Egiptu.
– Powinnaś zajść w ciążę. To zatrzymałoby Ryśka w domu – teściowa nie miała wątpliwości. – To mój syn, Dorotko, ale nie podoba mi się, że on zostawia cię samą na tak długi czas. Musisz ostro zaprotestować.
Łatwo powiedzieć „zaprotestować”... Też liczyłam się z tym, że potrzebne są nam pieniądze. Dom był naprawdę śliczny. Zainwestowaliśmy w działkę i jej zabudowę wszystkie oszczędności. Oboje z Ryśkiem nie jesteśmy rozrzutni. Ja pracuję jako nauczycielka muzyki. Nie zarabiam dużo. Gdyby nie pensja męża pewnie cały czas mieszkalibyśmy kątem u teściów.
Przez pół roku niemal każdego dnia rozmawialiśmy przez internet. Rysiek powtarzał, że za mną okropnie tęskni, że chciałby mnie tulić do snu, pieścić... Jakże mi brakowało jego czułości! Dlatego kiedy zobaczyłam go na lotnisku, nie mogłam powstrzymać łez. Nareszcie wrócił! Znów miałam go u boku, choć, rzecz jasna, nie wiedziałam, na jak długo.
Kilka dni po powrocie Ryśka źle się poczułam. Miałam mdłości, bolało mnie podbrzusze.
– Dorota, nie czekaj, tylko idź do ginekologa. Z „kobiecymi” sprawami nie ma żartów – ostrzegała mnie moja przyjaciółka Ewa. – Przecież chcesz pewnego dnia zajść w ciążę, urodzić zdrowe dziecko. Masz trzydzieści lat, zadbaj o siebie, kobieto!
Przestraszyłam się. Rzeczywiście chyba powinnam iść do lekarza. Na pewno wykluczyłam ciążę – kiedy kochałam się z Ryśkiem po jego powrocie, miałam dni bezpłodne. Czyli przyczyna moich kłopotów musiała być inna. Następnego dnia poszłam do lekarza. Nic nie mówiłam mężowi, bo nie chciałam, żeby się denerwował. Ginekolog zrobił mi wymaz i po wyniki musiałam przyjść za tydzień. Wtedy diagnoza lekarza mało nie zwaliła mnie z nóg.
– Pani Dorotko, czy ostatnio wyjeżdżała pani za granicę? Chodzi mi przede wszystkim o egzotyczne kraje – doktor badawczo na mnie poparzył.
– Słucham?! – zdziwiłam się. – Nie, nigdzie nie wyjeżdżałam. A dlaczego pan pyta?
– Powiem wprost, bo nie ma co owijać w bawełnę. Ma pani poważne zakażenie dróg rodnych. Wywołuje je bakteria, która spotykana jest w takich krajach, jak Tunezja czy Egipt... To, co pani mi powie, zostanie tylko między nami. Więc proszę nic przede mną nie ukrywać. Z troski o własne zdrowie... Byłam w szoku! Co lekarz mi sugerował? Że pojechałam na jakieś seks-wakacje?! Że poszłam do łóżka w obcokrajowcem?! Przecież wiedział, że jestem mężatką! I wtedy... Boże, jakbym dostała obuchem w głowę. Ryszard dopiero co wrócił z Egiptu. Ale przecież... Nie, to było niemożliwe! Na pewno nie miał romansu! Jeśli już, pewnie zaraził się przez korzystanie ze wspólnej łazienki albo coś w tym rodzaju. Powiedziałam o tym lekarzowi. Popatrzył na mnie i pokręcił głową.
– Akurat w tym przypadku taki sposób zakażenia nie wchodzi w grę. Tylko poprzez stosunek seksualny z chorą osobą. Przykro mi, pani Dorotko...
„Zdradza mnie! Ryszard mnie zdradza!”, mówiłam sama do siebie po wyjściu z gabinetu. Byłam kłębkiem nerwów. Z przerażeniem myślałam o zdradzie i o zakażeniu, które mogło zrujnować mi zdrowie, uniemożliwić w przyszłości zajście w ciążę. Czułam jak moje życie, moje plany zaczynają się rozpadać w proch! Nogi miałam jak z waty. Nie wiem, jak udało mi się dojść do samochodu. W aucie zaczęłam zanosić się płaczem. Człowiek, którego kochałam najmocniej na świecie i któremu wierzyłam bezgranicznie – zdradził mnie! Jakie to było ohydne! Jak on mógł mi to zrobić?! Kiedy weszłam do domu, Rysiek chciał mnie pocałować na przywitanie. Odsunęłam się.
– Chcę, żebyś mi odpowiedział szczerze na jedno pytanie – powiedziałam tonem, jakiego sama u siebie nigdy wcześniej nie słyszałam.
– No jasne, że cię kocham – nie dał mi skończyć i znów próbował pocałować.
– Rysiek, czy ty zdradziłeś mnie w Egipcie? Odpowiedz szczerze. Aż znieruchomiał. Chwilę na mnie popatrzył, potem usiadł na fotelu, dopił herbatę, ewidentnie zwlekał z odpowiedzią. Ale ja wiedziałam, czemu to robi. Zastanawiał się, co powiedzieć. Pewnie intensywnie myślał, skąd wiem i ile wiem?
– Kochanie, jak możesz mnie pytać o coś tak wstrętnego? – oburzył się. – Kto ci głupot naopowiadał? – kłamał z taką miną, że gdyby nie diagnoza ginekologa, pewnie uwierzyłabym mu.
– Wstrętne jest to, że przez twoją kochankę i ciebie ja jestem chora! – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
Potem wstałam, wyciągnęłam walizkę z szafy i zaczęłam pakować swoje ubrania. Postanowiłam, że przenocuję u Ewy. Nie chciałam być ani minuty dłużej pod jednym dachem z tym człowiekiem. Ryszard był przerażony. Ale nic nie mówił. Dopiero kiedy skończyłam się pakować i chciałam wyjść z domu, poprosił, żebym na chwilę usiadła.
– To było na urodzinach kolegi. Nasz inny znajomy przyprowadził dwie koleżanki. Dużo wypiliśmy. Za dużo... – zawiesił głos. – Rano obudziłem się z łóżku z jedną z nich – Rysiek zaczął płakać. – Kochanie, nigdy nie miałem i nie mam żadnego romansu. Wiem, że to obrzydliwe, co zrobiłem. Przespałem się z inną kobietą. Niewiele pamiętam z tamtej nocy. Byłem kompletnie pijany...
– Twoja kochanka była chora. I ja się tym świństwem zaraziłam – mówiłam łamiącym się głosem. – Ty też lepiej się przebadaj. Nawet nie wiesz, jaki wstyd przeżyłam u ginekologa, który myślał, że to ja mam egzotycznego kochanka – aż cała się trzęsłam ze zdenerwowania. – Leczenie może potrwać długo, nawet kilka miesięcy. W tej chwili nie jestem w stanie ci wybaczyć. I nie wiem, czy kiedykolwiek będę.
Mąż nie próbował mnie zatrzymać. Widział, że to nic nie da. A ja jakoś się trzymałam aż do momentu, w którym przekroczyłam próg domu Ewy. Potem zupełnie się rozkleiłam. Ryszard każdego dnia dzwonił. Błagał o rozmowę, przysięgał, że to był pierwszy i ostatni raz. Chciał, żebym mu wybaczyła i dała ostatnią szansę. Przez dwa tygodnie nie miałam siły, by się z nim spotkać. Zgodziłam się dopiero wtedy, kiedy powiedział, że dostał propozycję... kolejnego kontraktu. Miał wyjechać znów do Egiptu.
– Wybieraj: ja albo wyjazd – dałam mu ultimatum. – Jeśli teraz wyjedziesz, to koniec naszego małżeństwa.
Był zaskoczony. Nigdy tak stanowczo się nie zachowywałam. Ale tym razem nawet się nie zastanawiał.
– Dorotko, wiesz, że zależy mi na tej pracy. Także ze względu na nas, na dom. Jednak bez ciebie moje życie nie ma sensu. Zrozumiałem to, siedząc w pustych ścianach naszego domu. Zrobię wszystko, żeby ci udowodnić, że bardzo mi na tobie zależy. Jeśli chcesz, żebym nie jechał, zostanę.
– Zraniłeś mnie. To boli, tak bardzo... – zaczęłam płakać. – Nie wiem, czy ci będę umiała to wybaczyć... Rysiek podszedł do mnie i mocno przytulił.
– Gdybym mógł cofnąć czas – westchnął. – Ale nie da się tego zrobić. Jeśli tylko mi pozwolisz, zapracuję na twoje zaufanie – wziął mnie za rękę. – Jesteś, Dorotko, dla mnie wszystkim. Kocham cię i nie chcę... nie mogę cię stracić.
Od tamtych wydarzeń minął prawie rok. Wróciłam do męża. Wciąż jednak pamiętam o jego zdradzie, choć on bardzo się stara, żebym zapomniała. Obsypuje mnie kwiatami i podarunkami. A ja przecież go kocham. Musimy uratować nasz związek. Jednak zaczęłam też bardziej myśleć o sobie. Wyjechałam z Ewą na tydzień nad morze. Częściej umawiamy się na kawę, do kina. Zdrada Ryśka uświadomiła mi, że nie należy całkowicie poświęcać się dla męża. Trzeba też pomyśleć o sobie, aby w razie „nieprzewidzianych” sytuacji niczego nie żałować. Ja żyłam życiem Ryśka. Kiedy wyjeżdżał za granicę, w zasadzie nie wychodziłam z domu. Bo mogłoby mu być przykro, że chodzę gdzieś sama, kiedy on ciężko pracuje. Ale jak widać, mój mąż żył nie tylko samą pracą. Przekonałam się o tym bardzo boleśnie...