"Byłam w kompletnej rozsypce po zdradzie męża. I wtedy w barze przy plaży poznałam Ramona..."
Fot. 123 RF

"Byłam w kompletnej rozsypce po zdradzie męża. I wtedy w barze przy plaży poznałam Ramona..."

"To miały być wymarzone wakacje z mężem. Miałam nadzieję, że uda mi się wzniecić między nami płomień namiętności, który ostatnio mocno przygasł. Za późno... Zamiast urlopu ze mną mąż wybrał swoją sekretarkę, a ja do Hiszpanii poleciałam całkiem sama..." Hanna, 35 lat

Czy wszyscy faceci, których znam, w którymś momencie swojego życia muszą wziąć udział w konkursie na największego drania na świecie? A może to ze mną jest coś nie tak? Dlaczego przyciągam kłamców, zdrajców, cwaniaków i nierobów? Nigdy nie oczekiwałam od życia zbyt wiele. Nie marzyłam o księciu na białym koniu i nie liczyłam na to, że Brad Pitt rozwiedzie się z Angeliną Jolie i oświadczy mi się podczas ceremonii rozdania Oscarów. Zawsze chciałam tylko jednego. Kochać i być kochaną przez mężczyznę, dla którego jestem całym światem. Czy to tak wiele?

Na wymarzone wakacje jechałam całkiem sama

Właśnie takie myśli zaprzątały mi głowę, kiedy leciałam na wakacje do Tossa de Mar. Niestety, zmierzałam tam zupełnie sama, bo mój mąż zamiast urlopu ze mną wybrał łóżkowe igraszki ze swoją sekretarką. Co za banał, prawda? Na dodatek lalunia była ode mnie młodsza, szczuplejsza i bardziej spontaniczna. Kolejny drań dołączył do mojej i tak już nieco przydługiej życiowej listy. Dlatego leciałam na wakacje z zamiarem zemszczenia się na całym męskim rodzie. Chciałam uwodzić, łamać serca i naciągać na darmowe drinki facetów, którzy byli dla mnie wcieleniem zła. „Już ja wam wszystkim pokażę, na co stać zdradzoną blondynkę!”, zarzekałam się w duchu, otwierając drzwi do hotelowego pokoju. Jednak mina mi zrzedła, kiedy mój wzrok padł na wielkie małżeńskie łóżko. Opadłam na nie z płaczem, bo przypomniałam sobie nadzieje, jakie wiązałam z tym wyjazdem, zanim dowiedziałam się, że mój mąż woli towarzystwo wypacykowanej zdziry. Specjalnie na tę okazję kupiłam sobie kilka zestawów seksownej bielizny. Zamierzałam na nowo wzniecić płomień namiętności, który ostatnimi czasy przypominał raczej dogasające o świcie ognisko.
– Nie rycz, głupia! – nakazałam samej sobie. – On nie jest tego wart! Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.

Postanowiłam poszukać pocieszenia w winie...

Wybrałam kameralny bar przy plaży i zamawiając kolejne kieliszki, rozkoszowałam się zachodem słońca, który zawsze działał na mnie kojąco.
– Ma hipnotyczną moc, prawda? – zagadnął do mnie barman. – Oglądam go niemal codziennie, ale nigdy nie mam dość.
– Zachody słońca powinno się podziwiać z ukochaną osobą, a o wschodzie budzić się w jej ramionach – odparłam gorzko moją łamaną angielszczyzną.
Przystojny Katalończyk uśmiechnął się pod nosem i rzucił:
– Kolejny kieliszek na koszt firmy. A żebyś nie czuła się tak beznadziejnie samotna, chętnie dotrzymam ci towarzystwa. Za pół godziny kończę zmianę. Poczekasz?
– Ale ja cię nie znam – odparłam trzeźwo, choć wino już przyjemnie szumiało mi w głowie.
Jestem Ramon, uwielbiam skandynawskie kryminały i zimne piwo. Zeszłego lata rzuciła mnie miłość mojego życia i od tej pory samotnie podziwiam zachody słońca – powiedział niemal jednym tchem.
Nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się ciepło na sercu i niemal natychmiast zapałałam sympatią do tego bezpośredniego Katalończyka.
Jestem Hanka i mam dar przyciągania największych drani na tym świecie, więc ty pewnie jesteś jednym z nich – zaśmiałam się gorzko. Im więcej wina krążyło w mojej krwi, tym więcej gadałam, a Ramon cierpliwie słuchał.

Wieczór zakończył się w jego pokoju

Jak zakończył się ten wieczór, nie pamiętam, bo... urwał mi się film. Kiedy się obudziłam, od razu zorientowałam się, że nie jestem w swoim hotelowym pokoju.
– Choć sporo wczoraj mówiłaś, niestety nie zdradziłaś mi, gdzie mieszkasz. Dlatego przyprowadziłem cię do siebie – wyjaśnił Ramon. – Nie wiem również, co zwykle jadasz na śniadanie, więc zrobiłem jajecznicę, naleśniki i sałatkę owocową. Możesz wybierać.
– Ramon, czy my... czy wczoraj... – jąkałam się z zażenowania.
– Nie, choć bardzo tego żałuję. Ale przed nami jeszcze dwa tygodnie. Kto wie, co się może zdarzyć – mrugnął do mnie i uśmiechnął się zadziornie.
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że czekałam dwa tygodnie na to, co mogło się zdarzyć. Być może wciąż nie wytrzeźwiałam po minionej nocy, dlatego byłam taka odważna...
– Wiesz, co chciałabym na śniadanie? – zapytałam zalotnie. – Ciebie na gorąco – wymruczałam.
Ramon bez słowa podszedł do mnie i wpił się łapczywie w moje usta. Oddałam mu pocałunek z pasją równą jego. Był kochankiem z temperamentem, gorącym, namiętnym, czasami podniecająco brutalnym. Zadbał o mnie jak mało kto, nic więc dziwnego, że już marzyłam o kolejnym razie.

Nie chciałam stracić żadnej nocy... 

Podczas tamtych wakacji bardzo mało spałam. Drzemałam w ciągu dnia na plaży, gdy Ramon był w pracy. Kiedy miał wolne, włóczyliśmy się bez celu po uroczych uliczkach miasteczka, karmiliśmy się paellą, a wieczorem szliśmy na plażę. Objęci, w milczeniu podziwialiśmy zachód słońca. Gdy niknęły jego ostatnie promienie, Ramon zawsze szeptał mi do ucha, co zamierza ze mną zrobić nadchodzącej nocy. Zanim docieraliśmy do jego pokoju, byłam już tak rozpalona, że gra wstępna, w której Ramon był prawdziwym mistrzem, okazywała się zupełnie zbędna.

Wiedziałam, że nasz związek nie przetrwa

W ostatni wieczór przed moim wyjazdem znowu obserwowaliśmy zachód słońca, który wydawał się jeszcze bardziej magiczny niż zwykle.
– I co teraz z nami będzie? – zapytałam, chociaż nie miałam żadnych złudzeń. Byłam pewna, że nasz związek nie przetrwa...
– Wiesz, gdzie mnie znaleźć – odparł i pocałował mnie w taki sposób, że straciłam ochotę na rozmowę. Pragnęłam już zupełnie czegoś innego, co Ramon z ochotą mi dał.
Nigdy więcej się nie spotkaliśmy, nie wymienialiśmy mejli ani SMS-ów. Z mężem się rozstałam i zaczynam wszystko od nowa. Czuję się silniejsza i wciąż z rozmarzeniem wspominam jedne z najlepszych wakacji mojego życia. A kiedy patrzę na zachód słońca, zawsze myślę o Ramonie... 

 

Czytaj więcej