"Byłam kompletnie rozbita! Chłopak rzucił mnie dla innej, a w moim mieszkaniu chrapał obcy facet..."
Fot. 123 RF

"Byłam kompletnie rozbita! Chłopak rzucił mnie dla innej, a w moim mieszkaniu chrapał obcy facet..."

"Kiedy mój chłopak powiedział mi, że ze mną zrywa, byłam totalnie zaskoczona. Zapłakana wybiegłam z mieszkania i zamówiłam taksówkę. Gdy podjechał samochód, bez zastanowienia do niego wsiadłam. Kierowca zachowywał się trochę dziwnie, ale byłam tak roztrzęsiona, że nie zwróciłam na to uwagi. A potem okazało się, że to dopiero początek dziwnego i szalonego wieczoru..."   Aśka, 24 lata

Mój chłopak poprosił, żebym wpadła do niego wieczorem. Myślałam, że zjemy romantyczną kolację, a później spędzimy upojną noc. Niestety, myliłam się. Jacek zaprosił mnie, by poinformować, że między nami wszystko skończone, bo zakochał się w innej! Zapłakana wybiegałam z jego mieszkania. Myślałam, że z żalu pęknie mi serce. Na dole wyciągnęłam telefon i drżącą ręką zadzwoniłam po taksówkę.
– Autko będzie za kwadrans – poinformowała dyspozytorka.

To był bardzo dziwny kurs...

Nie wiem, jak długo czekałam, ale zdążyłam porządnie zmarznąć. W końcu zobaczyłam podjeżdżający samochód. Natychmiast wsiadłam do środka i podałam adres.
– Aha, mam tam panią zawieźć. – Kierowca spojrzał na mnie w lusterku. – I jeszcze jakieś życzenia? 
– To wszystko – odburknęłam.
Jednak taksówkarz zamiast ruszyć, wciąż się na mnie gapił.
– Możemy już jechać?! – rzuciłam zapłakana.
– Dobrze, dobrze, tylko niech pani nie płacze. To przez faceta? – dopytywał.
– Tak! – krzyknęłam.
– Nie ma co się mazać. Tego kwiatu jest pół światu – pocieszał, ale zgromiłam go wzrokiem, więc do końca kursu już się nie odezwał.
– Ile płacę? – zapytałam, gdy dotarliśmy przed mój blok.
– Nic. Wystarczy, że da mi pani swój numer telefonu albo pozwoli się zaprosić na kawę – odparł.
– Nie mam ochoty na żarty. Ile się należy? – dociekałam.
– Mówiłem już, że nic. Ja nie jestem taksówkarzem – zaczął się śmiać.
– Słucham?! – zdumiałam się.
– To nie jest taksówka. Po ciężkim dniu pracy podjechałem przed dom, marząc o kolacji i ciepłym łóżku. A tu nagle pani wskoczyła mi do auta i zaczęła płakać – wyjaśnił. – No to co miałem zrobić? – Puścił do mnie oko.
 Po co mnie pan podwoził?! – krzyknęłam i wybiegłam z auta.
Przed klatką zorientowałam się, że nie mam torebki, a przecież w niej były klucze! Znowu się poryczałam. Czułam się jak zbity pies. Zmarznięta, głodna, poraniona. Nagle wyrósł przede mną mężczyzna z samochodu.
– Teraz to chyba zasłużyłem na kawę. – Uśmiechnął się, wręczając mi zgubę.
– Tak. – Otarłam mokre policzki i otworzyłam drzwi do budynku. – O tej porze kawiarnie są zamknięte, zapraszam na górę. Przepraszam za moje zachowanie, to był ciężki wieczór – tłumaczyłam, kiedy wjeżdżaliśmy windą na moje piętro.
– Spokojnie, domyślam się, co pani czuje. Mnie też kiedyś dziewczyna złamała serce – pocieszył mnie.

Wpuściłam do mieszkania całkiem obcego faceta!

„Boże, mam nadzieję, że zostawiłam względny porządek”, zastanawiałam się, wkładając klucz do zamka. Kiedy zapaliłam światło w przedpokoju, zobaczyłam rozrzucone na podłodze buty i różowy stanik. Na klamce drzwi do toalety wisiały moje majtki, które tuż przed wyjściem do Jacka zmieniłam na stringi. Czerwieniąc się jak burak, zaczęłam zbierać rzeczy.
– Przepraszam, nie spodziewałam się gości – wymamrotałam i spojrzałam w lustro. Zobaczyłam w nim poczwarę z czarną od tuszu twarzą. „Chyba już gorzej być nie może”, przemknęło mi przez myśl.
– Proszę usiąść. – Wskazałam kanapę w salonie. – Zaraz wracam – dodałam i poszłam do łazienki.
Jeszcze raz spojrzałam w lustro. „Jak ten facet nie bał się wejść ze mną do mieszkania?”, zawstydziłam się. I nagle uświadomiłam sobie, że przecież to ja powinnam się bać, bo wpuściłam do domu obcego mężczyznę! „Jestem beznadziejna! Muszę go spławić, to może być jakiś bandzior!”, przeraziłam się. Zlękniona zajrzałam do salonu. „Nie wygląda groźnie. No i oddał mi torebkę, a mógł ją ukraść. Dobra, dam mu kwadrans, a potem niech spada!”, zdecydowałam.
– Zaraz zaparzę kawę – powiedziałam.
– Dziękuję i przepraszam, że się wprosiłem. Po prostu oczy mi się same zamykają, boję się, że zasnę za kierownicą. Wypiję szybko i uciekam – obiecał.
Poszłam do kuchni i zaczęłam szperać po szafkach w poszukiwaniu kawy. Znalazłam jakieś smętne resztki. Wsypałam je do kubka, zalałam wrzątkiem i pomknęłam do salonu. I wtedy zobaczyłam, że mój gość śpi na kanapie!
– Co za wieczór… – westchnęłam.

Byłam kompletnie rozbita...

Chłopak zostawił mnie dla innej, a w moim mieszkaniu chrapał obcy facet! W pierwszej chwili chciałam go obudzić, ale nie miałam serca. W końcu mi pomógł. Okryłam więc gościa kocem i poszłam do sypialni, zrzuciłam ciuchy i w bieliźnie wskoczyłam do łóżka.
Rano obudziło mnie pukanie do drzwi.
– Proszę! – powiedziałam odruchowo.
– Nie wiem, jak to się stało, ale usnąłem. Przepraszam. Mogła mnie pani obudzić. – W drzwiach stał mój gość.
– Był pan zmęczony, nie chciałam... – bąknęłam zaspana.
– Rozumiem – przerwał mi. – Pójdę już.
– Odprowadzę pana. – Skołowana wstałam z łóżka, a oczy mężczyzny zrobiły się wielkie jak spodki.
Wtedy uświadomiłam sobie, że stoję przed nim w samej bieliźnie.
– Przepraszam – zawstydziłam się.
Odwróciłam się od niego plecami i schyliłam po szlafrok. Nagle dotarło do mnie, że przecież mam na sobie stringi! Czym prędzej zarzuciłam na siebie podomkę i płonąc ze wstydu, popatrzyłam na niego. Miał wzrok wbity w podłogę.
– Może zrobię śniadanie albo napijemy się kawy… – plotłam jak potłuczona.
– Tak… Dobry pomysł z tą kawą… – odpowiedział.
Przeszliśmy do kuchni. Facet usiadł przy stole.
– Tak w ogóle to Marek jestem – powiedział lekko zawstydzony.
– Aśka. – Przesłałam mu uśmiech.
Zabrałam się za krojenie chleba. Kiedy podniosłam wzrok, zauważyłam, że Marek cały czas się na mnie gapi.
– Cóż za piękne poranne widoki. – Uśmiechnął się. – Facet, który cię zostawił, musi być skończonym idiotą!
– Nie chcę o tym mówić.
– Dobrze, nie będę cię już męczył – westchnął. – Zaraz sobie pójdę, tylko może zrobisz mi tej obiecanej kawy?
– Niestety, wczoraj wsypałam ostatnie dwie łyżeczki... – wymamrotałam.
– To może pojedziemy do kawiarni? – zaproponował. – Poprawi ci się nastrój.

Dzisiaj mój nastrój jest więcej niż dobry...

Przeanalizowałam możliwości. Mogłam spędzić dzień, rycząc w poduszkę albo wyjść z domu i na chwilę o wszystkim zapomnieć. Wybrałam drugą opcję.
Błyskawicznie się wyszykowałam i pojechaliśmy. Tak dobrze nam się rozmawiało, że Marek odwiózł mnie z powrotem dopiero po południu. Zanim wyszłam z auta, dał mi swój numer telefonu.
– To na wypadek, jakbyś znów potrzebowała transportu. – Uśmiechnął się.
Chciałam coś powiedzieć, ale położył palec na moich ustach.
– Wiem, że na posklejanie pękniętego serca potrzeba trochę czasu. – Spojrzał na mnie czule. – Zadzwoń, jak będziesz gotowa.
Po trzech tygodniach ból po stracie Jacka nie był już tak dotkliwy. „Już chyba nadszedł czas, by zadzwonić do Marka i zaprosić go na kawę”, pomyślałam i wystukałam jego numer.
– Tak bardzo czekałem na twój telefon – usłyszałam...

 

Czytaj więcej