"Pierwsza prawdziwa miłość na długo zapada w pamięci. Moje uczucie dla Janusza miało gorzki posmak, a wspomnienia bolą do dzisiaj..." Katarzyna, 35 lat
Gdy moje serce mocniej zabiło, miałam zaledwie 20 lat... Janusza poznałam w autobusie, którym w piątki wracałam z uczelni do domu. Ludzie jak zawsze cisnęli się w niemiłosiernym tłoku, ja stałam obok jakiegoś mężczyzny. Na początku w ogóle nie zwróciłam na niego uwagi – kojarzyłam tylko, że koło mnie stoi jakiś starszy gość. To znaczy wtedy wydawał mi się „starszym gościem”... Ja dopiero wkraczałam w dorosłość, a on był już po trzydziestce.
Takie smarkule nie spoglądają na panów 30 plus. No ale stałam obok niego i wdychałam zapach jego wody kolońskiej... Pachniał bardzo intensywnie. W pewnym momencie podniosłam wzrok, żeby sprawdzić, kto tak przyjemnie pachnie i... złowiłam jego spojrzenie. Zawstydziłam się.
– Jest pani bardzo ładna – powiedział, widząc moje skrępowanie. – Obserwuję panią od początku podróży i oczu nie mogę oderwać! – Dziękuję – wydukałam tylko, bo żadna inna odpowiedź nie przychodziła mi do głowy. Facet próbował mnie zagadywać, ale odpowiadałam mu półsłówkami...
Okazało się, że wysiadamy na tym samym przystanku! A kiedy stanęliśmy pod wiatą, przedstawił się i zaproponował, że mnie odprowadzi do domu... Nie zaprotestowałam. Nie powiem, Janusz był czarującym mężczyzną. Opowiadał mi, gdzie pracuje, zachwycał się moim kierunkiem studiów i powtarzał, że jestem piękną, młodą kobietą. Miło się tego słuchało... W końcu stanęliśmy pod moim domem.
– Liczę na to, że jeszcze się spotkamy – powiedział, biorąc w ręce moją dłoń i unosząc ją do swoich ust.
Byłam w szoku. Pierwszy raz ktoś pocałował mnie w rękę!
– Kim był ten gość pod domem? – spytała mama, kiedy wreszcie weszłam do środka.
– W sumie nikt... – odparłam. Nie wiem, czemu nie chciałam opowiadać jej o tym autobusowym podrywaczu. Zresztą, obstawiałam, że już nigdy więcej nie zobaczę Janusza. Myliłam się! Tydzień później spotkałam go na dworcu autobusowym.
– To nie jest przypadek, musimy iść na kawę! – zadecydował. Nie umiałam odmówić... Poszliśmy do pobliskiej kawiarni. Dziwnie się czułam z takim towarzyszem u boku – przecież Janusz był ode mnie starszy o kilkanaście lat!
– Może kieliszek wina dla rozluźnienia? – uśmiechnął się. Chwilę później moczyłam usta w jakimś białym sikaczu. Wystarczyło parę łyków, abym poczuła się swobodniej. Zaśmiewałam się z dowcipów mężczyzny, a on sam wydawał mi się nawet przystojny. Kiedy ściskał moją rękę, czułam przechodzące mnie dreszcze... Facet miał niesamowity urok – muszę to przyznać nawet po ponad 15 latach... Umiał czarować kobiety, choćby i takie siksy...
W tamten piątek późno wróciłam do domu. Kręciło mi się w głowie – i od alkoholu, i od męskiego towarzystwa.
– Piłaś? – skrzywiła się mama, kiedy zdejmowałam kurtkę.
– Jest dorosła, może robić, co chce – zaśmiał się tata. – Przecież to studentka! – puścił do mnie oko. A mama tylko pokręciła głową...
Przychodził po mnie do akademika. Zabierał do kina albo na kawę. Kilka razy poszliśmy do palmiarni, gdzie bezwstydnie obściskiwaliśmy się pod dorodnymi fikusami. Janusz umiał całować, a jego dłonie odważnie wędrowały pod mój sweterek. Rozpalał moje zmysły do czerwoności... Coraz częściej nazywałam go w myślach swoim chłopakiem i coraz dalej posuwałam się w swoich wyobrażeniach naszych randek... Chodziłam z głową w chmurach, zawaliłam kolokwium i jeden egzamin, ale to się chwilowo nie liczyło. Najwięcej czasu spędzałam z Januszem.
Któregoś popołudnia, w dużym klubie studenckim, spotkaliśmy Aśkę – moją kuzynkę. Była starsza ode mnie o pięć lat, zawsze zadzierała nosa. Kiedy zobaczyła mnie z Januszem, aż ją zatkało!
– No, no, no! – syknęła na boku. – Ciocia z wujkiem wiedzą, że spotykasz się ze staruszkiem?
– A co cię to obchodzi? – warknęłam. Aśka zawsze była wredną dziewuchą i wsadzała nos nie tam, gdzie trzeba.
– Dbam o dobro rodziny – drwiła.
– Spadaj – mruknęłam. Wróciłam do ukochanego.
Joanna szybko doniosła rodzicom, że mam chłopaka dużo starszego od siebie. Mama zachowała się z klasą: zaprosiła Janusza do nas na obiad. O dziwo, zgodził się przyjść...
To nie było miłe spotkanie. Janusz rodzicom ewidentnie się nie spodobał...
– To nie jest mężczyzna dla ciebie – powiedziała mama po jego wyjściu.
– Dlaczego? Ja go kocham!
– Źle mu z oczu patrzy – usłyszałam. Zaczęłam się śmiać. – Kasiu, proszę cię, przemyśl tę znajomość... Jesteś taka młoda, taka śliczna, życie przed tobą... – mama uderzyła w sentymentalny ton, ale ja tylko wzruszyłam ramionami. Byłam zakochana! Potrzebowałam Janusza... Tymczasem rodzice na każdym kroku starali się go obrzydzić. Wciąż słyszałam, że jest stary, że nieodpowiedni, że ma beznadziejny zawód. A ja walczyłam o tę miłość...
Jednak to nie ja, a mój mężczyzna nie wytrzymał presji rodziny – to on ze mną zerwał. Byłam zrozpaczona.
– Tego kwiatu na pół światu – mama nawet nie próbowała mnie pocieszać. – Czas leczy rany – skwitowała.
Kilka tygodni później na imieninach babci spotkałam Aśkę. Nie chciało mi się z nią gadać – przecież to ona doniosła rodzicom i wszystko zepsuła!
– Co masz taką kwaśną minę? – przysiadła się do mnie przy stole. – Płaczesz za tym Januszkiem?
– Nie twoja sprawa...
– Trochę moja – mruknęła. – Całkiem apetyczny był ten pan!
– Co masz na myśli? – No, spotkaliśmy się parę razy, nie mówił ci? – zadrwiła.
Po chwili wszystko mi wyśpiewała – miała romans z Januszem! Zaczął ją podrywać tuż po tym, jak poznali się w klubie studenckim! Spotykał się z nami dwiema równolegle! Poczułam się, jakbym dostała w oba policzki jednocześnie... Zdradzona i oszukana. Dopiero wtedy zrozumiałam, że mama i tata mieli intuicję. To rzeczywiście nie był facet dla mnie...