"Zawsze miałam problemy z zaakceptowaniem upływającego czasu, ale przy Krzysztofie zaczęłam wręcz obsesyjnie myśleć o starzeniu się! Wyglądałam od niego poważniej. Zaczęłam się odmładzać, bo chciałam być dla niego piękna. Sądziłam, że to doceni…" Gośka, 40 lat
Gdy kobieta zbliża się do czterdziestki, wcale nie jest jej łatwo upolować wartościowego mężczyznę. Ja miałam szczęście, bo właśnie wtedy poznałam Krzysztofa. Faceta przystojnego, wykształconego, inteligentnego, z dobrze płatną pracą, na dodatek bez obciążenia w postaci byłej żony i dzieci. Spotkaliśmy się w momencie, o którym się mówi, że to ostatni dzwonek na założenie rodziny.
Miałam 37 lat. Mój ukochany był ode mnie młodszy o trzy lata, co od początku przysparzało mi wielu zmartwień. Niby dzieliła nas niewielka różnica wieku, ale Krzyś wciąż wyglądał świeżo i młodo, podczas gdy ja… Ech! Zawsze miałam problemy z zaakceptowaniem upływającego czasu, ale przy Krzysztofie zaczęłam wręcz obsesyjnie myśleć o starzeniu się! Regularnie odwiedzałam kosmetyczkę i lekarza medycyny estetycznej, ale to był mój słodki sekret.
– Nie wiem, jak ty to robisz, ale nawet po przebudzeniu wyglądasz obłędnie – któregoś poranka Krzysiek wymruczał mi seksownie wprost do ucha. Nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się zalotnie.
– Musisz już iść? – zapytałam niezadowolona, kiedy zaczął się ubierać. – Przecież jest sobota! Nie pracujesz.
– Kochanie, dzisiaj odbieram z lotniska koleżankę mojej siostry – pochylił się, dając mi buziaka. – Wraca z Anglii już na stałe.
Wtedy w mojej głowie zapaliła się lampka ostrzegawcza. „Koleżankę siostry? Kaśka była młodsza od brata o 10 lat. Jeśli koleżanka jest jej rówieśnicą, to… Niedobrze!”, rozważałam w myślach.
– Ile ona ma lat? – wypaliłam. Mój ukochany parsknął śmiechem.
– Wiem, że masz obsesję na punkcie młodszych kobiet, ale wiek Angeliki nie powinien zaprzątać twojej ślicznej główki! – zapewnił z mocą.
Zaczerwieniłam się. „A więc się zorientował!”, pomyślałam.
– No wiesz! – oburzyłam się. – Nie mam na niczyim punkcie obsesji. Po prostu jestem ciekawa, co to…
– Ma 24 lata – przerwał mi zniecierpliwiony. – Znam ją od dziecka i nie traktuję jej w kategoriach kobiety. Ona jest… Przecież to jeszcze dziecko! – zaśmiał się. – Jadę po nią na lotnisko, bo nie ma jej kto odebrać.
„Biedaczka! Ciekawe, że akurat mojego faceta musiała poprosić o przysługę!”, złościłam się. Nie dałam jednak poznać po sobie, jak bardzo zirytowała mnie ta wiadomość.
Po wyjściu Krzysztofa zadzwoniłam do mojego lekarza i poprosiłam, żeby wcisnął mnie na wizytę. W soboty pracował tylko do 14, ale akurat zwolniło mu się miejsce, więc postanowiłam zafundować sobie botoks. „Angelika z pewnością nie ma jeszcze zmarszczek, więc i ja muszę być gładka”, uznałam. Wstyd przyznać, ale z dnia na dzień ta młoda stała się moją obsesją. Ja, dorosła, świadoma swoich zalet kobieta przejęłam się jakąś siksą! Ale niepokoiło mnie, że od tej soboty niemal codziennie wydzwaniała do Krzysia. Rozumiałam, że po powrocie z Anglii musiała stanąć na nogi i że nie miała nikogo bliskiego, lecz czemu uparła się na niego?
– Tłumaczyłem ci przecież – Krzysztof coraz bardziej się irytował, gdy mu to wypominałam. – Sam zaproponowałem Angelice pomoc. Może chciałabyś ją poznać? Wtedy zrozumiałabyś, że nie masz się czego obawiać. Już chciałam odmówić, ale pomyślałam, że to nie jest taki zły pomysł. Zawsze lepiej poznać rywalkę…
Umówiliśmy się z nią w knajpie. Kiedy ją zobaczyłam, załamałam się! Wprawdzie dziewczę nie było zbyt ładne, ale nie od dziś wiadomo, że młodość broni się sama. Czułam się przy niej stara, pomarszczona, nieatrakcyjna… W popłochu zaczęłam się zastanawiać, jaki zabieg zafundować sobie w najbliższym czasie. Kiedy Krzysztof wyszedł do toalety, postanowiłam się z nią rozmówić.
– Słuchaj, dziewczyno – wysyczałam. – Takie jak ty, to ja pożeram na drugie śniadanie. Nie masz najmniejszych szans u Krzysztofa!
– Ale… Ale o czym pani mówi? Przecież ja nie…, ja nie…. – zaczęła się jąkać.
– Zamilcz! Wyjaśnijmy to sobie raz na zawsze. Krzysztof jest mój, a tobie pomaga, bo mu ciebie żal. Biedna dziewczynka zagubiona po powrocie do ojczyzny. Nieźle to sobie wymyśliłaś, cwaniaro – nagle umilkłam, bo zobaczyłam, że Krzysiek wraca z toalety. Gdy usiadł przy stoliku, udawałam, że nic się nie stało.
Niestety, następnego dnia Angelika poskarżyła się Krzysztofowi. Wybuchła awantura.
– Gośka, jesteś szalona! – krzyczał. – Napastujesz biedną dziewczynę!
Nie mogłam wyjść z podziwu, jaka ta smarkula jest bezczelna! Porozmawiałyśmy sobie jak kobieta z kobietą, a ona od razu poleciała z tym do Krzysztofa!
– Kochanie… – próbowałam jakoś załagodzić sytuację. – Myślę, że Angelika źle odebrała moje intencje. Ja po prostu powiedziałam, że jestem z tobą szczęśliwa i nie chciałabym, aby nasz związek się rozpadł, a ona odebrała te słowa jako atak na swoją osobę.
Krzysztof jakoś przełknął tę bajeczkę, ale musiałam działać szybko. Ona była młoda i sprytna, a ja?
Botoks czy rewitalizacja twarzy falami radiowymi są dobre dla 30-latek, a mnie bliżej było do czterdziestki. Sądziłam, że tylko zachowując młody wygląd, mogę utrzymać przy sobie Krzysztofa. Jednak liftingu twarzy nie mogłam utrzymać przed nim w tajemnicy, dlatego skłamałam, że na tydzień wyjeżdżam z przyjaciółką w góry. Tyle wystarczyło, żeby dojść do siebie po zabiegu, ale kiedy wróciłam, mój facet i tak szybko dostrzegł ukryte pod linią włosów blizny.
– Co ty sobie zrobiłaś? – grzmiał. – Twoja twarz wygląda jak maska! – załamał ręce. – Byłaś taką piękną kobietą. Ależ mnie zirytował! „To ja dla niego znosiłam te wszystkie zabiegi, a on tak mi się odpłaca?”, pomyślałam. Przełykając łzy, machnęłam ręką.
– Kochany, to tylko nieskomplikowany zabieg. Chciałam ci się podobać.
– Podobasz mi się bez zabiegów – wyznał. – I mam nadzieję, że już nigdy nie będziesz się upiększać – dodał. Odetchnęłam z ulgą, ale nie na długo. Kilka tygodni później wybraliśmy się na basen. Dziwnym zbiegiem okoliczności pojawiła się tam także Angelika. Kiedy zobaczyłam ją w kostiumie kąpielowym, oniemiałam! Ależ ona miała figurę. Taką jak ja 15 lat temu! Wyszłam stamtąd ze łzami w oczach. „Przecież już nigdy nie będę tak wyglądać!”, zadręczałam się. Chyba że…
– Liposukcja brzucha i podniesienie piersi w czasie jednego zabiegu? – kiedy następnego dnia odwiedziłam lekarza, był bardzo zaskoczony moim pomysłem. – Obawiam się, że to za duże obciążenie dla organizmu. Przecież niedawno miałaś lifting twarzy… – z moim lekarzem już dawno przeszłam na ty.
– To nie ma żadnego znaczenia – machnęłam ręką. Przekonałam go do operacji, a może raczej skusił go mój portfel.
Ja byłam zadowolona z efektów zabiegów, Krzysiek – wręcz przeciwnie. Nigdy nie zapomnę tego, co powiedział, gdy odchodził. Spojrzał na mnie z pogardą i głośno westchnął:
– To nie jesteś ty. Nie znam tej kobiety, którą się stałaś. Kochałem twoje zmarszczki, nieidealny brzuch, dołeczki w policzkach… Kim jesteś i co zrobiłaś z moją Małgosią? – zapytał rozżalony.
Kiedy zamykały się za nim drzwi, rzuciłam w niego poduszką, ale tylko rozbolała mnie rana pooperacyjna. „Jak mógł mnie tak po prostu zostawić? Tyle dla niego zrobiłam…”, myślałam zrozpaczona.
Wpadłam w depresję. Kiedy kobieta ma chandrę, idzie na zakupy. Ja postanowiłam zafundować sobie kolejny zabieg.
– Od wszystkiego można się uzależnić – znajomy lekarz spojrzał na mnie z troską. – Przemyśl to…
Poczułam palący wstyd i szybko wyszłam z gabinetu. Pogrążyłam się w rozpaczy. Cały świat był przeciwko mnie! „Gdzie ja teraz znajdę faceta? Z moją twarzą i figurą?”, martwiłam się. Kilka miesięcy później spotkałam na mieście Krzysztofa. Szedł przytulony do jakiejś kobiety. Nie, nie była to Angelika, ale nie zrobiło mi się z tego powodu lżej. Nie podeszłam do nich, za bardzo było mi wstyd. Od naszego rozstania dużo się zmieniło. Zrozumiałam, że straciłam miłość z własnej winy. A wszystko przez żądzę młodości. Dziś mam 40 lat, nieestetycznie wyglądające blizny i nadal jestem sama. Od pamiętnej wizyty nie odwiedziłam żadnego chirurga. Za późno zrozumiałam, że Krzysztof kochał mnie taką, jaką byłam…