Jarek wydawał się księciem z bajki. Troszczył się o mnie, obsypywał prezentami, fundował zabiegi medycyny estetycznej. Długo myślałam, że chce mi po prostu sprawić przyjemność, a on chciał zmienić mój wygląd. Kiedy odkryłam, dlaczego to robi, poczułam się nikim... Eliza, 33 lata
Rozstaliśmy się. Okropne było to, że wszyscy dookoła zakładali, że to on mnie zostawił. Nikomu nie mieściło się w głowie, że ja mogłam chcieć odejść. Oczywiście padały pytania o powody rozstania, ale odpowiadałam dyplomatycznie, że podjęliśmy tę decyzję wspólnie, bo po prostu do siebie nie pasowaliśmy. Prawda była jednak zupełnie inna. I nie chciałam jej nikomu wyjawić.
Sama nie wiedziałam, czy się wstydziłam, czy chciałam uniknąć sensacji. Bo Jarek zrobił coś, czego nawet nie umiałam nazwać. Nie zdradził mnie, chociaż zawiódł moje zaufanie. Ale nie to było najgorsze. Kiedy odkryłam, co mi robił przez cały czas, poczułam się nikim...
Przychodził do baru, w którym pracowałam. Od razu mi się spodobał. Początkowo bywał sam, zamawiał zawsze piwo, potem kolejne, ale nigdy więcej niż trzy. Siedział nad kuflem i gapił się w komórkę, jak wielu samotnych gości. Potem parę razy się u nas z kimś umówił. Kiedy po raz pierwszy byłam świadkiem jego spotkania z kobietą, zrozumiałam, że coś do niego czuję. Na szczęście brunetka, z którą najwyraźniej miał randkę, już więcej mu nie towarzyszyła. Po niej spotkał się jeszcze z kilkoma, ale z żadną więcej niż raz. W końcu, przechodząc obok niego, zerknęłam na ekran jego smartfonu i zobaczyłam, że korzystał z aplikacji randkowej. To mnie ośmieliło.
Kolejnym razem kiedy się u nas pojawił, zapisałam mu swój numer telefonu na rachunku. Ograna sztuczka barmanów i kelnerów, ale działa nieźle i w dzisiejszych czasach. Zadzwonił następnego dnia.
– Chciałabyś gdzieś ze mną wyjść? – zapytał. – W sumie to znam tylko twój lokal, więc może ty wybierz.
Wybrałam małą knajpkę, jak najdalej od mojego miejsca pracy. Tym razem to on przyniósł mi piwo. Po randce byłam wniebowzięta, bo wyglądało na to, że między nami zaiskrzyło. Najbardziej w Jarku podobało mi się to, że był taki zdecydowany. Wiedział, czego chce.
– Nie szukam przygodnego seksu – zwierzył mi się, zanim doszło do drugiej randki. – Chcę zbudować coś trwałego.
– Ja też szukam stałego związku – odpowiedziałam pełna nadziei, że tym razem mi się uda. Dość szybko więc staliśmy się oficjalnie parą.
Przedstawiłam go rodzicom i przyjaciółkom, on zabrał mnie do swojej mamy. Miałam wrażenie, że mnie nie polubiła, ale nie drążyłam tematu.
– A jak jej się układało z twoją byłą żoną? – chciałam tylko wiedzieć. Jarek na samym początku wyznał, że był raz żonaty, ale po rozwodzie jego eks zamieszkała w Stanach i kontakt się urwał. Nie miał jej zdjęć i niespecjalnie chciał o niej opowiadać. Teraz też mruknął jedynie, że jego mama za nią nie przepadała, i to wszystko. Wydawało się, że ważniejsze od spotkania z jego matką było dla niego przedstawienie mnie znajomym z pracy.
Wkrótce Jarek zaproponował, żebym mu towarzyszyła podczas firmowego festynu. To wtedy po raz pierwszy poprosił, żebym zmieniła kolor włosów.
– Chciałbym, żeby to był prezent ode mnie. Wyobrażam sobie ciebie w zupełnie czarnych włosach, o takich! – Dotknął swojej żuchwy, żeby pokazać długość fryzury. – Masz ochotę na metamorfozę?
Nigdy nie myślałam o tak dużej zmianie, ale Jarek wydawał się podekscytowany tym pomysłem. Pokazywał mi w internecie aktorki i modelki z jego ulubioną fryzurą i w końcu zgodziłam się, by mi zafundował wizytę w salonie. W sumie wyszło nieźle. Może trochę nie w moim stylu, ale wyglądałam ładnie, a Jarek był zachwycony.
– Gdybyś jeszcze miała zielone oczy... – rozmarzył się. – Słuchaj, myślałaś kiedyś o soczewkach koloryzujących? Przytaknęłam, bo faktycznie nieraz mnie kusiło, żeby zmienić kolor tęczówek. Wprawdzie do tych nowych, czarnych włosów bardziej by mi się podobały ciemnobrązowe soczewki, ale Jarek bardzo chciał, żebym chociaż spróbowała z zielonymi. Oczywiście za nie zapłacił. Całkiem nieźle tolerowałam nowe szkła, ale w domu je zdejmowałam. Chyba wtedy zaczęło mi się wydawać, że Jarek patrzy na mnie nieco inaczej. Jakbym bardziej mu się podobała z tymi zielonymi oczami. Ale w sumie mu się nie dziwiłam – przy czarnej, krótkiej fryzurze wyglądały zjawiskowo.
Mój chłopak mnie rozpieszczał, to trzeba mu przyznać. Dostawałam ubrania, perfumy, torebki i buty. Zupełnie nie w moim stylu, ale drogich marek, więc i tak się cieszyłam. Mama i znajome twierdziły, że wyglądam zupełnie inaczej, a ja brałam to za komplement.
– Nigdy cię nie widziałam w kostiumie – śmiała się moja siostra. – Zawsze lubiłaś ogrodniczki i dżinsy z dziurami na kolanach, a teraz? Fiu, fiu, wyglądasz jak bizneswoman!
Musiałam się też przyzwyczaić do szpilek, ale co do tego akurat nie miałam żadnych zastrzeżeń. Myślałam, że na urodziny dostanę kolejną torebkę albo biżuterię, ale tym razem był to... bon do kliniki medycyny estetycznej.
– Wykupiłem ci zabieg powiększania ust i korekcję nosa – oznajmił ukochany radośnie, a mnie nieco zatkało.
– Co jest nie tak z moim nosem? – zapytałam niepewnie.
– Kochanie, masz najpiękniejszy nosek na świecie, ale pomyślałem, że może chciałabyś skorygować tego garbka, a taki zabieg jest szybki, bezbolesny i zupełnie nieszkodliwy dla zdrowia – uśmiechnął się.
Jarek chyba uważał, że każda kobieta chce być podobna do instagramowych modelek. O ile nos nigdy mi nie przeszkadzał, o tyle usta mogłabym faktycznie troszkę powiększyć. Cóż, pani doktor powiększyła je więcej niż troszkę. Czułam się tak, jakby ugryzła mnie osa, ale Jarek stwierdził, że wyglądam bosko.
Chodziliśmy do restauracji, na koncerty. Czasami wpadaliśmy na jego znajomych, którzy na mój widok robili za każdym razem dziwną minę. Coś między konsternacją a współczuciem. Uznałam, że po prostu są na mnie źli, bo Jarek spędzał ze mną niemal cały wolny czas.
– Małgorzata lubiła spotkania w większym gronie – wytłumaczył mi. – Czarowała wszystkich, jedli jej z ręki – skrzywił się. – Ale ja wolę być tylko z tobą. Nie potrzebuję kolejnej gwiazdy towarzystwa, tylko kobiety, która mnie kocha.
Ja go kochałam. Chciałam, żeby był szczęśliwy. Dlatego zrezygnowałam z pracy w barze. Jarek załatwił mi etat w firmie, która współpracowała z jego korporacją. Miałam szeregowe stanowisko w biurze i nie musiałam codziennie ubierać ołówkowych spódnic i szpilek, ale Jarek twierdził, że powinnam, bo dzięki temu sprawiam wrażenie profesjonalistki. Ani się obejrzałam, a całkowicie przejęłam ten biznesowo-elegancki styl, który był mi zupełnie obcy przez trzydzieści dwa lata życia.
Przy Jarku nauczyłam się wielu nowych rzeczy. Na przykład grać w tenisa, chociaż nigdy wcześniej o tym nie myślałam. Polubiłam natomiast stroje tenisowe, które mi kupował. Twierdził, że wyglądam w nich seksownie i przyznawałam mu rację. Wiedziałam, że nie muszę dobrze grać, żeby mój facet gapił się na mnie pełnym uwielbienia spojrzeniem. Wystarczyła krótka spódniczka i rakieta w dłoni, by wzrok mu się rozmarzał. Seks później był wspaniały.
Właśnie takich znali nas moi znajomi i rodzina. Jarek był dla nich uosobieniem księcia z bajki – obsypywał mnie prezentami, pokazywał wielki świat.
– I przy nim wypiękniałaś – podkreślała mama. – Wyglądasz zupełnie inaczej niż rok temu, jesteś taka... no, inna! Rzeczywiście, patrzyłam w lustro i zamiast brązowookiej szatynki w luźnej koszulce i trampkach, widziałam zabójczą brunetkę o zielonych oczach, wbitą w markowe szpilki i podkreślającą sylwetkę garsonkę.
Pamiętam dzień, kiedy wreszcie we wszystkim się zorientowałam. To była parapetówka u Klaudii, siostry Jarka. Kiedy przyszliśmy z winem, Klaudia spojrzała na mnie, jakby zobaczyła ducha. Inni goście rzucali w moją stronę ukradkowe spojrzenia. Koło północy rozmowy zaczęły się kręcić wokół dawnych czasów, co było dla mnie nieciekawe, więc poszłam do sypialni gospodyni. Znudzona, przyjrzałam się książkom na jej regale i znalazłam coś lepszego. Albumy ze zdjęciami. Nie wiem, ile czasu siedziałam na łóżku Klaudii, przeglądając kolejne fotografie. O ile przy pierwszym albumie jeszcze chciałam wierzyć, że to przypadek, to w miarę oglądania zrozumiałam, że nigdy tak naprawdę nie obchodziłam Jarka...
Małgorzata była na wielu zdjęciach – nic dziwnego, w końcu przez osiem lat była bratową Klaudii. Dlaczego ta miałaby wyrzucać jej zdjęcia ze wspólnych imprez, wakacji czy rodzinnego grilla? Dzięki temu, że je zachowała, mogłam dokładnie przyjrzeć się mojej poprzedniczce. I czułam, że wszystko, co tak mnie cieszyło do tej pory, zmienia się w coś brzydkiego, nieomal chorego.
Małgorzata była brunetką. Miała włosy do linii żuchwy i grzywkę, która raczej podkreślała, niż zasłaniała jej zielone oczy. Na kilku ujęciach z bliska mogłam przyjrzeć się jej ustom i nosowi. Usta były duże i pełne, nos prosty. Widziałam też jej ciuchy i nieomal ze zgrozą odkryłam, że stałam się jej niemal wierną kopią. Jarek kupował dla mnie sukienki i spódnice w identycznych kolorach i kroju. Miałyśmy podobne sylwetki, chociaż ja byłam nieco niższa, sądząc po zdjęciach grupowych. Małgorzata nie nosiła jednak szpilek. Pamiętam, że marzyłam wtedy, że Jarek wejdzie do pokoju i będę mogła zapytać go, co, do cholery, sobie wyobrażał. Ale nie wszedł. Był zajęty wspominaniem czasów, które spędził ze swoją żoną. Bałam się stamtąd wyjść. Wiedziałam już, dlaczego bliscy Jarka patrzyli na mnie, jakby widzieli ducha. Bo byłam duplikatem kobiety, którą widywali przez kilkanaście lat życia. O czym myśleli, widząc, jak ich brat, syn, przyjaciel powoli zmienia mnie w kogoś innego? Jak subtelnie i podstępnie upodabnia mnie do swojej eksżony?
Czara goryczy przelała się, kiedy znalazłam zdjęcie z kortu tenisowego. Klaudia, jej mąż, Jarek i Małgorzata pozowali z rakietami w rękach. Mój chłopak obejmował swoją ówczesną żonę zaborczym gestem. Wyszłam z sypialni Klaudii z oczami pełnymi łez i trzęsącymi się rękoma. Jarek zauważył, że trzymam w nich stary album. Podszedł do mnie.
– Chciałeś, żebym wyglądała jak ona – powiedziałam cicho. – Przebrałeś mnie za nią... Włosy, oczy, usta, nos... Pewnie nawet pachnę jej perfumami... Chciał coś tłumaczyć, ale wyrwałam się i pobiegłam do drzwi, rzucając po drodze album na kanapę i łapiąc torebkę. Nie zdążyli mnie zatrzymać. Wybiegłam na ulicę tak, jak stałam – w cholernej eleganckiej spódnicy i butach na obcasach. Nie wzięłam płaszcza. W przypływie wściekłości zdjęłam szpilki i wrzuciłam do kosza. Dalej poszłam na bosaka.
Jarek dzwonił, ale głównie po to, żeby odwrócić kota ogonem. Usiłował mnie obwiniać, że zrobiłam histerię, obraziłam Klaudię i zareagowałam nieracjonalnie. Powiedziałam, że nie wracam do naszego mieszkania, że wyprowadzam się do siostry. Dzwonił i pisał nadal. Nie powiedziałam Anicie, dlaczego uciekłam od swojego cudownego chłopaka. Wiedziała tylko, że się pokłóciliśmy. Dziwiła się, dlaczego następnego dnia poszłam do fryzjera i wróciłam do swojego dawnego koloru włosów. Mniej ją zdumiało, że z powrotem zaczęłam zakładać dżinsy z dziurami na kolanach i bluzki ze śmiesznymi obrazkami. Umówiłam się z Jarkiem tylko raz. Zaczął mnie przekonywać, że nie miał nic złego na myśli, że po prostu podobałam mu się w wersji brunetki. Zrozumiałam, że nie ma sensu z nim dyskutować. Był zaburzony. Coś w nim pękło, kiedy Małgorzata się z nim rozwiodła, szukał potem szczęścia na portalu randkowym, ale nikt nie był dość dobry, by ją zastąpić. I wtedy pojawiłam się ja, a on zobaczył we mnie doskonały materiał na zastępstwo. A może nawet kopię... Chciał sobie stworzyć nową Małgorzatę, taką, która już go nie zostawi.
Rozstaliśmy się definitywnie, ale nie powiedziałam nikomu dlaczego. Mama ciągle ma nadzieję, że to „tylko sprzeczka zakochanych”. Nie przyznam się jej, no bo co mam powiedzieć? Że człowiek, którego pokochałam, chciał mnie uformować na podobieństwo swojej byłej żony? Że przebierał mnie za nią i podstępem skłonił do ingerencji w wygląd, bym choć trochę bardziej ją przypominała? Nie zamierzam jednak o tym nikomu opowiadać. Chcę jak najszybciej zapomnieć o Jarku i mam nadzieję, że spotkam kogoś, kto polubi mnie taką, jaka jestem. Ale coś czuję, że zanim się zaangażuję, najpierw obejrzę jego stare albumy ze zdjęciami...