"Tomek zaskoczył mnie w hotelowym pokoju. To nie tak miało wyglądać...!"
Fot. Adobe Stock

"Tomek zaskoczył mnie w hotelowym pokoju. To nie tak miało wyglądać...!"

"Byłam wściekła, kiedy szef powiedział mi, że jadę z Tomkiem w delegację. Ten typ miał w firmie ksywkę gwiazdeczka i to go doskonale definiowało. Nie umiał współpracować. On chciał walczyć i błyszczeć, a inni mogli tylko nosić za nim włócznię. A teraz mieliśmy razem prowadzić w imieniu firmy negocjacje. No cóż, miałam złe przeczucia..."  Lena, 35 lat

Mieliśmy przed sobą ważne negocjacje w sprawie zakupu gruntu pod nową inwestycję. Firmie na tej ziemi bardzo zależało, z czego właściciel, niestety, zdawał sobie sprawę i windował cenę pod sufit… Nic dziwnego, że szef zdecydował się wysłać do walki najlepszych. Trzeba przyznać, że Tomek znał się na robocie jak nikt, był naprawdę dobry. Ale jednocześnie zadufany w sobie i nastawiony tylko na siebie. Denerwowała mnie jego pewność siebie i przekonanie o własnej świetności „Na szczęście jedziemy na dwa auta. Nie będę musiała go znosić”, myślałam. „A potem się zobaczy…”.

W pokoju czekała na mnie szokująca niespodzianka

Przyjechałam przed czasem, bo lubię przygotować się do takich zadań na spokojnie. Tomka jeszcze nie było. Okazało się, że muszę chwilę poczekać, bo sprzątają mój pokój, o czym poinformował mnie sympatyczny chłopak z recepcji. Nic dziwnego, był szczyt sezonu, a negocjacje odbywały się w popularnym górskim kurorcie. Wszystkie hotele miały pełne obłożenie.
Wreszcie dostałam klucz i mogłam wjechać na górę. Po kilku godzinach za kółkiem marzyłam tylko o prysznicu… Trochę się zdziwiłam wielkością apartamentu i małżeńskim łóżkiem, ale uznałam, że tylko taki się zwolnił i nie ma co narzekać. Szybko zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod natrysk. „Aj, tego mi było trzeba!”, westchnęłam. Gorąca woda przyjemnie masowała moje ciało…
Nagle usłyszałam za sobą hałas. Odwróciłam się przestraszona i… w drzwiach łazienki zobaczyłam Tomka.

Stanął jak wryty i się gapił

– Co ty tu robisz?! Natychmiast wyjdź! – wrzasnęłam spanikowana.
A ten cwaniaczek uśmiechnął się tylko i z lekkim ociąganiem podał mi ręcznik.
–To lepiej mi powiedz, co ty robisz w moim pokoju? – zapytał spokojnie.
– Tak się składa, że to akurat mój pokój – odparłam, zakrywając się ręcznikiem.
– Hmm, ciekawe… – mruknął i wyszedł wreszcie z łazienki.
Po chwili usłyszałam, jak rozmawia przez telefon z portiernią.
– Nie. Przyjechaliśmy tu na negocjacje, a nie pobaraszkować w tym wielkim łóżku – warknął
Wparowałam do pokoju.
– Możesz mi wytłumaczyć…
– Nastąpiła pomyłka i dali nam jeden pokój – wszedł mi w słowo.
– Masakra – jęknęłam.
– Jesteśmy na siebie skazani. Przynajmniej dzisiejszej nocy – westchnął Tomek po kolejnej rozmowie z chłopakiem z obsługi. – Pomylili się, ale nie są w stanie dzisiaj tego odkręcić. Jutro dostaniemy osobne pokoje. Dzisiaj śpimy razem. – Wzruszył ramionami. – W ramach zadośćuczynienia fundują nam kolację…
– Chociaż tyle – westchnęłam, bo co miałam zrobić?
– Ty zajmujesz łóżko, ja wykładzinę. Chyba że chcesz na odwrót? – roześmiał się i… w sumie chyba pierwszy raz w życiu wydał mi się sympatyczny.

Na kolacji przeżyłam kolejne zaskoczenie

– To jaki mamy plan na te negocjacje? – zapytałam, gdy usiedliśmy w restauracji przy stoliku. 
– Nie wiem, możemy go teraz ustalić. Masz jakiś pomysł? – odpowiedział pytaniem.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
– Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że mnie o to zapytasz. Byłam pewna, że grasz tylko na siebie – wypaliłam prosto z mostu.
– No cóż – westchnął. – A ja nigdy w życiu nie pomyślałbym, że za tą zimną fasadą kryje się taka fajna dziewczyna – zrewanżował się. – Jesteśmy kwita? – zapytał, patrząc mi prosto w oczy.
– Jesteśmy – roześmiałam się, wytrzymując spojrzenie. Jego brązowe oczy patrzyły na mnie z ciekawością, zachwytem i obietnicą… Przeszedł mnie dreszcz.
– To może opowiem ci o planie – rzuciłam zmieszana, wypijając za duży łyk wina.
– Jeśli tylko chcesz – westchnął.
Nie chciałam, ale… musiałam się jakoś ratować. Bo chyba nie można tak po prostu przejść w relacji z facetem od wyjątkowej niechęci do stanu, w którym myśl o tym, że mógłby mnie dotknąć, wywołuje dreszcze? To wymaga sporo wina.

Jesteśmy jak jing i jang

Wracaliśmy na górę lekko chwiejnym krokiem. I gdy tylko zamknęły się za nami drzwi pokoju, zaczęliśmy się całować. Tak. Zrobiłam to. Bo chciałam, bo go pragnęłam, bo mogłam… Bo jego pewność siebie i ciepło sprawiały, że traciłam głowę i rozsądek. To było jakieś szaleństwo! Zdarliśmy z siebie ubrania i kochaliśmy się dziko, zachłannie… Za drugim znacznie spokojniej i uważniej. Za trzecim…
– Jesteś niesamowita- szeptał Tomek, a ja mu wierzyłam. On też był.
Nagle zdałam sobie sprawę, że my się uzupełniamy. Jesteśmy jak jing i jang.
Nie przygotowaliśmy strategii na negocjacje, nie zdążyliśmy. Na szczęście okazało się, że nie musieliśmy, bo świetnie się rozumiemy. Bez słów. Poszło nam świetnie.
– Mam dla państwa niezbyt dobrą wiadomość… – przywitał nas po południu chłopak z recepcji. – W pokoju, który dla państwa szykowaliśmy, wystąpiła awaria…
– Nie szkodzi – weszłam mu w słowo. – Tak jak jest, jest dobrze, prawda? – spojrzałam na Tomka.
– O tak – odparł z pełnym przekonaniem.

Czytaj więcej