"Podejrzewałam, że Robert ma romans. Tym, co mnie zaskoczyło, był wybór kochanki..."
Fot. 123RF

"Podejrzewałam, że Robert ma romans. Tym, co mnie zaskoczyło, był wybór kochanki..."

"Kiedy dzieci podrosły, moje małżeństwo zaczęło się psuć. Robert wracał z pracy bardzo późno, nigdzie razem nie wychodziliśmy, brakowało czułości. Pomyślałam, że to przeze mnie, bo się zapuściłam: podkrążone oczy, kurze łapki, niewyregulowane brwi. Postanowiłam o siebie zadbać i wtedy przyszedł cios..."  Inka, 38 lat

Pewnego dnia, podczas segregowania brudnych rzeczy do prania, usłyszałam, że coś szeleści w męża koszuli.
– Co ty tu masz? – zapytałam zdziwiona. Po chwili w mojej dłoni znalazł się różowy kartonik. Była to wizytówka salonu kosmetycznego „Dama”.

Nazwał mnie szarą myszką!

– Korzystasz z usług kosmetyczki? – zaśmiałam się. Mąż wyglądał na mocno speszonego.
– A wiesz... – zaczął się jąkać mój luby. – Znalazłem to pod wycieraczką w aucie i pomyślałem, że przyda ci się. Wyglądasz ostatnio na zmęczoną.
– Człowieku, czy ty wiesz, ile to kosztuje?! – zdenerwowałam się i wepchnęłam do pralki resztę brudnych koszul.
– No przecież dostałaś ostatnio podwyżkę – przypomniał mi. – Widziałem taki program w telewizji. Wiesz, co oni tam z takimi szarymi myszkami jak ty robili? Cuda – kontynuował już śmielej swój wywód Robert.
„Szare myszki”, prychnęłam. „Cały Robert! Rzadko zdarza mu się pomyśleć, że swoim komentarzem robi komuś przykrość”, westchnęłam.

Niestety miał rację – byłam zaniedbana

Wieczorem, kiedy wszyscy już spali, popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Rzeczywiście: podkrążone oczy, kurze łapki, niewyregulowane brwi. Może Robert ma rację, może powinnam o siebie zadbać? Dzieci podrosły, a w naszym małżeństwie nie działo się ostatnio najlepiej. Robert wracał z pracy bardzo późno. Czasami miał dodatkowe zlecenia na mieście. Właściwie już wieki nie wychodziliśmy nigdzie razem. Nawet nie przyszło mi do głowy, że to ja jestem temu winna. Postanowiłam zatem nie obrażać się z powodu krytyki mojego wyglądu, tylko rzeczywiście coś z sobą zrobić. 

Kosmetyczka była bardzo atrakcyjna

Następnego dnia po pracy zdecydowałam się wstąpić do salonu „Dama”. Młoda, zadbana kobieta koło trzydziestki przywitała mnie z uśmiechem. Z zazdrością patrzyłam na jej długie nogi, błyszczące włosy i obfite piersi. To mnie jeszcze bardziej zdołowało.
– Proponuję na początek maseczkę rewitalizującą. Poprawi ona koloryt pani cery – zaproponowała, kiedy powiedziałam jej, o co chodzi.
– Myśli pani, że jedna maseczka tu pomoże? – powiedziałam zrezygnowana.
– Widzę, że nie ma pani dziś dobrego nastroju – zagadnęła mnie kobieta.
– Nie tylko dziś. Mój mąż uświadomił mi, że się starzeję. To dziwne, że człowiek pochłonięty innymi sprawami nie zauważa, że czas odciska swoje piętno również na nas.
– Niech pani się nie przejmuje, nie jest aż tak źle. Ja myślę, że za kilka miesięcy, jeśli oczywiście będzie pani chciała, nie pozna pani siebie w lustrze. Ale najważniejsze jest samopoczucie. Jeśli będzie pani uważała, że jest atrakcyjna, to inni też to zobaczą – przekonywała mnie, nakładając pachnący krem na buzię.

Polubiłam te upiększające seanse

Nie wiem, jak to się stało, ale z wizyty na wizytę miałyśmy coraz więcej do obgadania. Polubiłyśmy się. Zwierzałyśmy się ze swoich problemów i bolączek. Beata była jeszcze panną i jak sama twierdziła, nie spieszyło jej się do stałego związku. Była kobietą przebojową, niebojącą się problemów, życie brała za rogi. Przebywając z nią czułam, że i mnie udziela się ta energia. Nawet mój mąż zauważył pozytywne zmiany, choć nie mówiłam mu, skąd u mnie taki dobry nastrój. Beata namówiła mnie na zmianę fryzury, stylu ubierania się. Zaczęłam dbać o siebie, uważać na to, co jem, i dzięki temu udało mi się również schudnąć kilka kilogramów.
– Inka, czy ty się gdzieś wybierasz? – zdarzało się mojemu mężowi pytać mnie rano, gdy widział, ile czasu poświęcam na makijaż. A ja odpowiadałam zawsze z uśmiechem:
– Tak, idę do pracy.
To prawda, do tej pory, idąc do firmy, ubierałam cokolwiek. Teraz zaczęłam dbać, żeby również w pracy wyglądać atrakcyjnie i elegancko.

Byłam zadowolona ze swojej metamorfozy i z nowej przyjaciółki

Kwitłam. I nawet to, że mąż dziwnie się zachowuje, nie psuło mi nastroju.
– Myślę, że Robert mnie zdradza – zwierzyłam się kiedyś przy kawie Beacie.
– Skąd wiesz?– zapytała.
– Nie wiem, żony takie rzeczy chyba wyczuwają...
– No to pogoń drania! – poradziła. – Sprawdź, gdzie on biega, do kogo dzwoni i wystaw walizki za drzwi, to na faceta zawsze działa.
– Radykalne rozwiązanie – przestraszyłam się.
– A wybaczyłabyś mu zdradę?
– Nie wiem – odpowiedziałam bezradnie. Na razie nie mam żadnych dowodów jego niewierności.
Prawda była taka, że między mną a Robertem nie było już takiego głębokiego, trwałego uczucia, jakie nas połączyło. Jego zdrada byłaby niezłym pretekstem, by zakończyć to małżeństwo.

Miałam ochotę zacząć życie od nowa

To nic, że dobiegałam czterdziestki. Czułam, że jeszcze mogę być naprawdę szczęśliwa. Postanowiłam więc przyjrzeć się uważniej Robertowi. Nie wiedziałam, że okazja nadarzy się tak szybko. Tydzień po tym, jak zwierzyłam się Beacie ze swoich podejrzeń, umówiłam się z nią na peeling. Położyłam się na wygodnym fotelu. Beata nałożyła mi niebieską maź na buzię. Czułam się wyjątkowo. Nagle w kieszeni fartuszka kosmetyczki zawibrował telefon:
– Cześć, misiaczku! – zacmokała. – Ja też tęsknię za tobą. Wpadnij po mnie, mam ostatnią klientkę – rzuciła szeptem i schowała telefon.
– Tobie to dobrze. Też bym tak chciała rozmawiać z mężem – westchnęłam.
– Kochana, a kto mówi, że masz tak rozmawiać z mężem? – uśmiechnęła się tajemniczo. – Najlepszym sposobem na odmłodzenie kobiety jest niewinny romansik. Kilka chwil zapomnienia i kobieta kwitnie – mrugnęła do mnie.
Roześmiałyśmy się obydwie.
– No tak, tylko u mnie to chyba mój mąż chce się raczej odmłodzić – westchnęłam.

Gdy w progu zobaczyłam Roberta, osłupiałam!

Chwilę potem usłyszałyśmy warkot samochodu. Nagle w drzwiach zobaczyłam... Roberta! Myślałam, że przyjechał po mnie, chciałam mu machnąć ręką. Może nie wszystko stracone? Może uda nam się jeszcze odbudować naszą miłość? Ale nagle znieruchomiałam. Na mojego męża pierwsza rzuciła się Beata. A on obdarował ją soczystym pocałunkiem! Leżałam cicho. Pod tą maską byłam nie do rozpoznania. Beata coś szepnęła Robertowi na ucho, a ten posłusznie schował się na zapleczu. Z salonu „Dama” wyszłam zdruzgotana. Wieczorem, kiedy pojawił się w domu, zagadnęłam go: – Byłam dziś w tym salonie, który mi poleciłeś.
– No wiesz, ja go wcale nie polecałem – zaczął.
– Dałeś mi wizytówkę, tak? – odburknęłam. – Właścicielka zdradziła mi świetny sposób na młodość: romans z cudzym mężem. Nawet miałam dzisiaj szansę zobaczyć ten jej cudny specyfik...

Jak mogłeś mnie tak oszukiwać?!

Robert pobladł.
– Byłam dziś u Beaty, kiedy do niej przyszedłeś. Leżałam w białym czepku, z niebieską maseczką... – rzuciłam mu w twarz. – Spakuj swoje walizki, łajdaku! Nie mam ochoty cię oglądać. Nie będę ci również robić problemów z rozwodem. Robert nie oponował. Spakował największą torbę i wyszedł, zapowiadając, że niebawem wróci po resztę. Przeryczałam całą noc. Nad ranem postanowiłam wziąć się w garść. Przynajmniej odzyskałam wolność. Mam jeszcze szansę ułożyć sobie życie. Jedyne, czego mi żal, to..., znajomości z Beatą. Mój mąż musiał ją chyba uświadomić, kim była jej klientka, bo nie dzwoniła, nie pytała mnie o nic. Zastanawiam się jednak, jak długo ich miłość będzie trwać. Jedno wiem na pewno: muszę poszukać nowej kosmetyczki. 

 

Czytaj więcej