„Rozmowa toczyła się gładko, zupełnie jakbyśmy znali się od dawna. Wstyd przyznać, ale gdy usłyszałam, że Michał niedawno rozstał się z dziewczyną, ucieszyłam się w duchu.” Amelia, 32 lata
Kiedy moje małżeństwo się rozpadło, długo nie mogłam się pozbierać. Sądziłam, że już nigdy nie będę w stanie zaufać żadnemu mężczyźnie. Jednak czas leczy rany i nagle spotykasz się oko w oko ze swoją samotnością. Wprawdzie na brak znajomych nie narzekałam, ale w moim mieszkaniu ziało pustką. Nikt na mnie nie czekał, gdy wracałam z pracy, nikt nie okrywał mnie kocem, gdy przysnęłam podczas serialu, nikt nie kupował mi kwiatów i nikt nie patrzył na mnie z uwielbieniem. Tęskniłam za tym i z dnia na dzień więdłam.
– Jak tak dalej pójdzie, to odbiję ci męża – żaliłam się Gośce, mojej najlepszej przyjaciółce. – To jedyny sensowny facet w moim gronie.
– Od mojego męża to ty się odczep – odparła ze śmiechem. – Zarejestruj się na jakimś portalu randkowym. Tam tego kwiatu pół światu – poradziła.
– Jakoś tego nie czuję. Wydaje mi się, że tam wszystkim facetom chodzi tylko o jedno – o szybki, niezobowiązujący seks – stwierdziłam. – A ja znowu chciałabym się zakochać... – dodałam z westchnieniem.
– Motyle w brzuchu ci się marzą, co? – Mrugnęła do mnie porozumiewawczo. – Nie bój nic, coś wymyślimy.
Na Gośkę zawsze mogłam liczyć. Nigdy nie zostawiła mnie w potrzebie. Tym razem też nie zawiodła.
– Umówiłam cię na randkę z moim kumplem z pracy. Fajny z niego gość – oznajmiła tydzień później. – Zarezerwowałam wam stolik w Dębowej. Piątek, godzina dziewiętnasta.
– Ale jak go poznam?
– Bez trudu. Rozejrzysz się wokół i jak zobaczysz najprzystojniejszego faceta w knajpce, to będzie właśnie on – żartowała w najlepsze. – A tak na serio, to zadbałam o to, żeby było romantycznie. Michał będzie trzymał czerwoną różę. To wysoki brunet z brodą. Spodoba ci się. Jestem tego pewna – dodała.
Randki w ciemno widywałam do tej pory wyłącznie w filmach, ale te filmy zawsze bardzo mi się podobały. Niepoprawne romantyczki tak już właśnie mają. Na myśl o tym niecodziennym spotkaniu czułam ekscytację. Zupełnie jak wtedy, gdy byłam nastolatką i szłam na spotkanie z chłopakiem, w którym kochało się pół szkoły, a on wybrał właśnie mnie.
W piątek włożyłam niebieską sukienką, którą kupiłam specjalnie na tę okazję i która cudownie podkreślała kolor moich oczu. Zrobiłam dyskretny makijaż i spryskałam się ulubionymi perfumami o zapachu fiołków. Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się do swojego odbicia.
– Do boju, mała! – dodałam sobie otuchy i ruszyłam na spotkanie przygodzie.
Dotarłam do Dębowej pięć minut przed czasem. Większość stolików była już zajęta. Dominowały pary i grupki znajomych. Rozejrzałam się ciekawie wokół. I nagle go zobaczyłam. Brodacz w beżowej marynarce wpatrzony w telefon. Na jego stoliku stał wazon z bukietem róż. „Już mi się podobasz”, pomyślałam. „Miałeś przynieść jeden kwiatek, a przyszedłeś z całym naręczem”. Ruszyłam w kierunku przystojniaka.
– Cześć, Michał. Jestem Amelia. Miło cię poznać – przedstawiłam się.
Facet spojrzał na mnie jak na kosmitkę. Był wyraźnie zaskoczony. „Czyżbym zawiodła jego oczekiwania?”, zastanawiałam się gorączkowo. „Spodziewał się Kate Moss, a przyszła zwykła dziewczyna?”
– Cześć – odzyskał wreszcie mowę, jednak nadal spoglądał na mnie kompletnie zbity z tropu.
Poczułam się trochę nieswojo, ale zajęłam miejsce przy stoliku. Po chwili pojawił się przy nas kelner. Ponieważ mój przystojniak nadal wpatrywał się we mnie jak cielę w malowane wrota, przejęłam inicjatywę.
– Poproszę karafkę czerwonego wina – powiedziałam. – Lubisz czerwone? – zapytałam po chwili brodacza.
– Lubię, ale... – wyjąkał.
– No widzisz, to mamy pierwszą rzecz, która nas łączy – odparłam. – Ja je wielbię. Mogłabym się w nim kąpać.
– Zawsze przysiadasz się do nieznajomych facetów w knajpce? – zapytał i tym razem to mnie zamurowało.
– Masz na imię Michał?
– Tak.
– Masz brodę?
– Jak widzisz, mam!
– Czy na stoliku stoi wazon z czerwonymi różami?
– Stoi.
– W takim razie wszystko się zgadza. Pan był ze mną umówiony! Gośka to zorganizowała.
– Moja siostra?
– Ona nie ma brata – zdębiałam. – Mówiła, że razem pracujecie – wyjaśniłam.
– Musiała zajść pomyłka. Nie pracuję z żadną Gośką i z nikim się tu nie umówiłem. Kwiaty są dla mojej babci. Poszedłem do niej, ale nie zastałem jej w domu. Pewnie jest w kościele. Postanowiłem więc poczekać na nią w knajpce – usłyszałam. – I wtedy zjawiłaś się ty. Cała na niebiesko. – Roześmiał się, a ja zaczęłam śmiać się wraz z nim.
– Kurczę! Normalnie jak w jakieś komedii romantycznej – zauważyłam. – Musiałeś wziąć mnie za wariatkę!
– To prawda! Ale... – zawiesił głos – ja lubię szalone dziewczyny. Z nimi nigdy nie jest nudno.
– Czyli nie chcesz uciekać, gdzie pieprz rośnie i dotrzymasz mi towarzystwa? Żeby nie było, że stroiłam się na darmo.
– To będzie dla mnie prawdziwa przyjemność – odparł.
– Dżentelmen z ciebie z krwi i kości. Takich to ze świecą szukać. Gdzie się ukrywałeś do tej pory? – zagadnęłam ciekawie.
– W Londynie – odparł ze śmiechem. – Do Polski wróciłem rok temu i na nowo układam sobie tu życie.
Rozmowa toczyła się gładko, zupełnie jakbyśmy znali się od dawna. Wstyd przyznać, ale gdy usłyszałam, że Michał niedawno rozstał się z dziewczyną, ucieszyłam się w duchu. „Zatem jest dla mnie nadzieja”, pomyślałam sobie, wpatrując się w niego jak w obraz. A było na co popatrzeć, oj, było...
– Słuchaj, a nie zastanawia cię, co się stało z tym Michałem, który miał się z tobą spotkać? – zapytał.
– Mam nadzieję, że przysiadła się do niego równie szalona dziewczyna co ja i teraz świetnie się razem bawią – odparłam. – Tak jak ja z tobą – dodałam szczerze.
Nagle rozdzwoniła się moja komórka. To była Gośka.
– Amelka, pewnie siedzisz w Dębowej i zamartwiasz się, że zostałaś wystawiona do wiatru – zaczęła. – Ale to nie tak! Nie trać wiary w facetów! Michał, jadąc na spotkanie z tobą, miał stłuczkę. Właśnie do mnie dzwonił. Zostawili go na obserwacji w szpitalu.
– Ojej, tak mi przykro – przyznałam. – Ale wyobraź sobie, że nie straciłam wiary w facetów. Co więcej, mam o nich coraz lepsze mniemanie – powiedziałam, patrząc wymownie na Michała.
– Upiłaś się w samotności i gadasz od rzeczy. Ale nie mam żalu. Mimo wszystko baw się dobrze – powiedziała Gosia i się rozłączyła.
– Cieszę się, że przywróciłem ci wiarę w mój ród – odezwał się Michał. – Niestety muszę już biec do babci. Ale mam propozycję. Za tydzień zapraszam cię na prawdziwą randkę. Kwiaty tym razem będą dla ciebie. Co ty na to? – zapytał.
– Z miłą chęcią! – niemal wykrzyknęłam, bo byłam wniebowzięta.
– Tylko, proszę cię, tym razem usiądź przy właściwym stoliku, dobrze? Nie chcę zaczynać randki od bójki o ciebie – uśmiechnął się, a w moim brzuchu stado motyli poderwało się do lotu.