"Mój kuzyn był rasowym podrywaczem, a przyjaciółka mężatką. Czułam, że on ją wykorzysta, a ona strzeli największą głupotę w swoim życiu, dlatego próbowałam zapobiec temu romansowi..." Joanna 29 lat
To co? Widzimy się w niedzielę – Paweł pocałował mnie w policzek, po czym uśmiechnął się szeroko do Anety. – Miło było cię poznać. Chwilę później szedł przez plac, wysoki i prosty jak świeca. Jakieś dwie kobiety, które go mijały, obejrzały się za nim z podziwem. Uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam na Anetę. Ona również wpatrywała się w Pawła.
– Ukhm, ukhm – chrząknęłam znacząco. – Nigdy nie mówiłaś, że jest takim przystojnym facetem – powiedziała, odrywając wreszcie wzrok od mojego kuzyna.
– Opowiadałam ci za to, jak wielkie ma powodzenie – wzruszyłam ramionami. – Myślałaś, że to dlatego, że jest brzydki? – Jest czarujący.
– Już się tak nie zachwycaj, przypominam ci, że jesteś mężatką – zażartowałam.
– Pamiętam, pamiętam – westchnęła Aneta. – O tym się przecież nie da zapomnieć... Ale słuchaj, ten twój kuzyn teraz tu będzie mieszkać, tak?
– Uhm, tworzy filię swojego banku w Kaliszu – wyjaśniłam. – Na razie wynajmuje mieszkanie, ale rozgląda się za czymś do kupienia, bo zamierza tu zostać na stałe.
– Pewnie bardzo cię to cieszy. Będziecie się częściej widywać.
Cieszyłam się, to prawda. W dzieciństwie, zanim siostra mojej mamy wraz z rodziną wyprowadziła się do innego miasta, Paweł był moim najlepszym, a właściwie jedynym przyjacielem. Spędzaliśmy razem całe dnie. Wyprowadzili się, kiedy miałam piętnaście lat, a ja strasznie to przeżyłam. Odtąd mogłam widywać Pawła wyłącznie podczas wakacji. A teraz wracał. Oczywiście, wiele się zmieniło.
– Mam nadzieję, że będzie do nas wpadał jak najczęściej – powiedziałam. – Tomek też bardzo go lubi. Paweł ma prawdziwy dar opowiadania, wiesz? Czasem przedstawia jakąś zwykłą historię, ale robi to w tak komiczny sposób, że wszyscy pękają ze śmiechu!
– Musi być naprawdę superfacetem – wtrąciła Aneta, a mi w tej samej chwili zadźwięczały dzwonki ostrzegawcze. Przyjaciółka wpatrywała się we mnie z uwagą, niewspółmierną do wagi opowieści. Wyglądała tak, jakby starała się zapamiętać każde moje słowo. Przypomniało mi się, jak zareagowała, kiedy przedstawiłam jej kuzyna, i jak on na nią patrzył...
– Przede wszystkim już jako dziecko był straszliwym manipulantem – powiedziałam, żeby pozbawić ją złudzeń co do pięknego Pawła. – Kobieta ze sklepu na rogu dawała mu za darmo drożdżówki, a zadania domowe odrabiały za niego zakochane w nim koleżanki. Trzeba przyznać, że świetnie rozwinął tę cechę charakteru... A propos manipulantów, wiesz kogo spotkałam ostatnio? Izkę! – zmieniłam temat i zaczęłam opowiadać, co słychać u naszej wspólnej koleżanki, która znana była z tego, że potrafiła zawsze tak manewrować ludźmi, że uzyskiwała, co chciała. Do rozmowy o Pawle już nie wróciłyśmy, więc odetchnęłam z ulgą. „Wszędzie wietrzę problemy”, śmiałam się z siebie, wracając do domu.
Ledwie dotarłam do domu, zadzwonił telefon. Paweł.
– Całkiem niezła ta twoja koleżanka – powiedział bez wstępów. – Warto się nią zainteresować?
– Jest mężatką – powiedziałam.
– O to nie pytałem! – roześmiał się. – Pytałem, czy jest warta grzechu.
– Jest mężatką – powtórzyłam. – A jej mąż jest naszym przyjacielem. Będziesz ich u nas spotykał na imieninach, grillach i tak dalej, więc lepiej by było, gdybyś nie komplikował tej sytuacji.
– Czyli nie dasz mi jej numeru telefonu?
– Nie wkurzaj mnie, Paweł! – krzyknęłam. – Mało masz dziewczyn dookoła? Musisz się zabierać za moje koleżanki?
– Nie denerwuj się tak, ja tylko żartowałem – śmiał się. – Fajna dziewczyna, ale skoro tak bardzo sobie nie życzysz, to trudno.
Mąż pojawił się w kuchennych drzwiach, ledwie odłożyłam słuchawkę.
– Co to za krzyki? – spytał, całując mnie na „dzień dobry”.
– Byłam na kawie z Anetą i spotkałyśmy przypadkiem Pawła – wyjaśniłam. – Ledwie odszedł, Aneta zasypała mnie pytaniami o niego, a teraz on dzwoni i pyta o nią.
– Daj spokój, Aneta nie jest głupia – powiedział Tomek. – Nie poleci na niego jak te puste panny, którymi on się otacza. Aneta jest szczęśliwa z Markiem i zapewniam cię, że niepotrzebnie się martwisz. Tomek miał rację – Paweł zachwycał się wszystkimi atrakcyjnymi kobietami, a Aneta mogła się nim zainteresować jako moim przyjacielem. Nie było powodu do obaw.
Zapomniałam o swoich niepokojach. Nie na długo jednak. Mój kuzyn trzy dni później zadzwonił do mnie z pytaniem, czy nie wiem czegoś o nieruchomościach na sprzedaż.
– Nie mam o tym pojęcia – powiedziałam.
– Trochę się rozglądałem i wiesz, wyszło mi, że najtaniej by było, gdyby udało mi się kupić jakieś mieszkanie od miasta – oznajmił. – Tylko że oczywiście trzeba by wyrobić sobie jakieś znajomości, a ja na razie jeszcze niewielu ludzi tu poznałem. Nie znasz nikogo odpowiedniego?
– Co to znaczy „ktoś odpowiedni”? – chciałam, żeby mi wyjaśnił, co ma na myśli.
– No wiesz, najlepiej ktoś z urzędu miasta – odparł Paweł. – A ta twoja koleżanka? Aneta, zdaje się... No ty coś tam kiedyś wspominałaś... Ona chyba pracuje w biurze rzecznika prezydenta miasta, nie?
– Tak – powiedziałam, nie wierząc w to, że mój kuzyn próbuje mnie nabrać w taki sposób. – Ale jestem całkowicie pewna, że niewiele wie o nieruchomościach.
– Może nic nie mówiła na ten temat... Zadzwoniłbym do niej, może coś...
– Nie dam ci jej numeru – ucięłam.
– Słucham?
– Paweł, przestań się wydurniać, nie wyciągniesz ode mnie jej numeru, jasne? – Ty dalej o tym samym, Aśka! – roześmiał się. – Nie wygłupiaj się! Nie chcę z nią nawiązywać romansu, tylko złapać kontakt do przetargów na...
– Pogadasz sobie z nią o nieruchomościach na moich imieninach – przerwałam mu. – Wtedy też możesz osobiście poprosić ją o numer telefonu, ale Paweł... Ona jest inna niż te panienki, które podrywasz. Poważna i tak naprawdę nie za bardzo doświadczona. Wyszła za mąż za swojego pierwszego chłopaka, są razem szczęśliwi. Zostaw ją w spokoju, proszę cię.
– Aśka, za kogo ty mnie masz? – zapytał Paweł obrażonym głosem. – Za potwora, przed którym trzeba bronić dziewic i mężatek? Nie zmuszam kobiet do romansów. A od twojej koleżanki chcę tylko kontaktu do kogoś od nieruchomości. Odkładając słuchawkę, wzruszyłam ramionami. Paweł musiał oszaleć, skoro sądził, że dam się nabrać na jego gierki i uwierzę, że wielki pan zastępca dyrektora wielkiego banku musi szukać znajomości w urzędzie miasta przez niezbyt ważną pracownicę biura rzecznika...
Trochę obawiałam się tych imienin, na których będą oboje – Aneta i Paweł. Miałam tylko nadzieję, że obecność Marka powstrzyma Anetę od robienia głupot. Zawiodłam się jednak, bo moi przyjaciele przyszli na przyjęcie pokłóceni. Marek był zły i milczący, Anecie za to dopisywał humor. Nie minęła nawet godzina, a ona już siedziała obok Pawła i opowiadała mu coś z zapałem. Podeszłam do nich.
– O czym tak plotkujecie, że zapomnieliście o całym świecie? – spytałam.
– O nieruchomościach. Paweł dzwonił do mnie dwa dni temu i obiecałam mu, że zdobędę informacje o możliwości zakupu mieszkania z zasobów miasta – ku mojemu zdziwieniu wyjaśniła Aneta.
– Twoja mama miała numer Anety i mi go podała – Paweł uśmiechnął się do mnie, ale w oczach błysnęły mu złośliwe iskierki. Stałam przy nich jeszcze przez chwilę, wysłuchując, kto nadaje przetargi, kiedy są planowane następne i co zamierzają w urzędzie miasta zrobić z mieszkaniami w atrakcyjnych okolicach. Potem ktoś mnie odwołał, więc zostawiłam ich samych. Do końca wieczoru nie mogłam już do nich wrócić. Imieniny świetnie się udały, cały czas miałam więc pełne ręce roboty. A oni siedzieli wciąż w tym samym miejscu i gadali z ożywieniem. Obawiałam się, że nie rozmawiają już tylko o nieruchomościach... Kiedy szykowałam w kuchni następną przystawkę, przyszedł do mnie Marek, mąż Anety.
– Przystojny ten twój kuzyn – stwierdził.
– Paweł? – spytałam, jakby na imieninach było więcej moich kuzynów.
– Ten, z którym Aneta rozmawia przez cały wieczór – sprecyzował Marek.
– Och... – nie wiedziałam, co mówić. – Jesteś zły? – spytałam w końcu ostrożnie.
– Nie – wzruszył ramionami Marek. – Ona to robi specjalnie. Pokłóciliśmy się przed wyjściem z domu, więc chce mi dopiec. Zawsze w takiej sytuacji wybiera sobie najprzystojniejszego faceta w towarzystwie. Roześmiałam się sztucznie. – Małżeńskie rozgrywki – podsumowałam.
– Taaa... – westchnął Marek. – W ogóle nie najlepiej się między nami ostatnio układa, wiesz? Aneta wciąż jest zmęczona, ciągle ma o coś pretensje.
– Może powinieneś z nią porozmawiać...
– Pewnie tak. No w każdym razie humor mi już dzisiaj nie wróci, więc nie będę ci psuł imprezy – uśmiechnął się krzywo. – Jeszcze raz wszystkiego najlepszego – pocałował mnie w policzek i wyszedł.
A Aneta, jakby nigdy nic, nadal flirtowała z Pawłem. Być może Markowi to nie przeszkadzało, ale mnie zaczęło wkurzać. Starałam się nie dać nic po sobie poznać, ale Tomek szybko zauważył, co się dzieje.
– Asiu, to nie jest twoja sprawa – powiedział, kiedy przyłapał mnie na spoglądaniu na gruchającą parę.
– To mój kuzyn i moja przyjaciółka – powiedziałam.
– On ją wykorzysta, a ona strzeli największą głupotę w swoim życiu.
– Są dorośli i sami o sobie decydują – zauważył. – Jeśli chcą zrobić głupstwo, zrobią je, niezależnie od tego, czy ci się to podoba, czy nie. Westchnęłam i wróciłam do gości.
Minęły ze dwie godziny od wyjścia Marka, kiedy Aneta zauważyła, że go nie ma.
– Mówił dlaczego wychodzi? – spytała.
– Stwierdził, że ma zły humor i nie chce mi psuć przyjęcia – przekazałam z przekąsem. – Pewnie nie chciał też, żebyś się nim krępowała przy swojej zabawie.
– Przy mojej zabawie? O co ci chodzi?
– Nie wiesz, o co mi chodzi? – spytałam, czując, jak ogarnia mnie złość.
– Nie mam pojęcia. Twój kuzyn poprosił mnie o przysługę, a ja...
– A ty gadałaś z nim przez cztery godziny o nieruchomościach – zakpiłam.– Nie rób ze mnie idiotki, Aneta i... Dobrze ci radzę, nie rób też idiotki z siebie.
– Przesadzasz, Aśka – roześmiała się moja przyjaciółka. – Co z tego, że sobie trochę poflirtowałam? Nikomu przecież nie stała się krzywda..
– Aneta, czy tobie się wydaje, że on cię traktuje jakoś wyjątkowo? Myślisz, że tylko ty słyszysz te wszystkie komplementy? Tylko ty widzisz zachwyt w jego oczach? – spytałam natarczywie. – Widziałam już wiele takich dziewczyn, wiesz? On staje na głowie, żeby się z nimi spotkać. Nie jesteś wyjątkowa, jesteś jedną z wielu.
– Chcesz mnie obrazić? – spytała zła.
– Chcę cię ostrzec – poprawiłam ją. – Wszystko to, co tobie wydaje się wyjątkowe, dla niego jest zupełnie zwyczajne. Ty się zakochasz, a on odejdzie.
– Myślałam, że go lubisz...
– Lubię – potwierdziłam. – Ale to nie znaczy, że jestem ślepa na jego wady. On cię skrzywdzi, Aneta, więc lepiej się w to nie pakuj. To, co cię łączy z Markiem, jest więcej warte niż to, co może dać ci Paweł.
Zostawiłam ją w kuchni, gdzie przyszła zapytać o Marka, a sama poszłam do gości. Kiedy znów miałam chwilkę i rozejrzałam się po towarzystwie, nie znalazłam wśród gości ani Anety, ani Pawła.
– Wymknęli się po angielsku już pół godziny temu – powiedział Tomek, widząc moje pytające spojrzenie.
– Co ja mam zrobić? – westchnęłam.
– Nic. To ich sprawa – powtórzył mąż. Trudno było mi się z tym pogodzić, w końcu musiałam jednak przyznać Tomkowi rację. Nie mogłam nic zrobić. I nie zrobiłam. Nawet wtedy, kiedy zobaczyłam ich wychodzących z kamienicy, w której Paweł wynajmował mieszkanie. Nawet wtedy, kiedy koleżanka opowiadała mi, że Aneta prawdopodobnie ma romans. Nawet wtedy, kiedy podczas spotkań towarzyskich obserwowałam z niepokojem zasępioną minę Marka. Milczałam i starałam się zapomnieć, że to ja przedstawiłam Anecie Pawła. A przyjaciółka była dość rozsądna, żeby oszczędzić mi opowieści o swoim nowym związku... Nie wytrzymałam dopiero ostatnio – na grillu, który tradycyjnie co roku urządzaliśmy na pożegnanie lata. Marek niemal się nie odzywał, wciąż wpatrywał się w Anetę rozgorączkowanym wzrokiem, wciąż sprawdzał, z kim rozmawia. Zorientowałam się, że chociaż domyśla się, że Aneta kogoś ma, nie wie, kto to jest... Pawła bowiem na grillu nie było. Marek mógł być spokojny. Zauważyłam też, że wszyscy przypatrują się Markowi tak samo badawczo jak ja. A więc wszyscy już wiedzieli...
– Nie rozumiem, jak możesz mu to robić – powiedziałam do niej w pewnej chwili. – Przez tyle lat się kochaliście, byliście sobie tak bliscy, a teraz go oszukujesz. Nie dbasz o to, że on cierpi, że wszyscy się nad nim litują. Nie masz wyrzutów sumienia...
– Mam – przerwała mi. – Mam straszne wyrzuty sumienia, ale nie zaprzepaszczę z tego powodu miłości mojego życia. Powiem Markowi wszystko, kiedy tylko... zbiorę się na odwagę.
– Miłości twojego życia? – powtórzyłam z niedowierzaniem.
– Aneta, ale Paweł...
– Paweł mnie kocha – nie dała mi skończyć. – Wiem, że nie chcesz, żebym się sparzyła, i że znasz te wszystkie historie o dziewczynach Pawła. Ale tym razem jest inaczej. To, co nas łączy, to nie jest zwykły romans. To jest wielka miłość. Moje spojrzenie musiało jej powiedzieć, że nie potrafię w to uwierzyć, bo powtórzyła z naciskiem:
– To jest wielka miłość! Nie próbowałam już z nią rozmawiać. Niczego by to nie zmieniło.
„Oby miała rację”, pomyślałam. „Oby tym razem Paweł naprawdę się zakochał”. Nie chciało mi się jednak w to wierzyć. Dwa tygodnie później razem z bratem i rodzicami wybraliśmy się na pięćdziesiąte urodziny ciotki – matki Pawła. Zjechała się na nie cała rodzina. Przyjechał też Paweł z... dziewczyną. Miała na imię Agata, długie nogi, blond włosy zaczesane w eleganckiego koka i była bardzo atrakcyjna.
– Zakochany? – spytałam kuzyna, zaciskając dłonie w pięści.
– Jak zwykle – odparł i puścił do mnie oko, a kiedy zauważył, że nie odwzajemniłam uśmiechu, trochę spoważniał.
– Co do Anety, oczywiście, miałaś rację. To nie była kobieta dla mnie.
– Zakochała się w tobie – stwierdziłam, siląc się na spokój.
– Odkocha się, pogodzi się z mężem – odpowiedział spokojnie Paweł. – Takie rzeczy się zdarzają...
Miał rację. Aneta co prawda wciąż cierpi, ale jej stosunki z Markiem są coraz lepsze. Paweł nadal świetnie się bawi, tym razem z jakąś drobną brunetką. I tylko ja wciąż czuję się winna, że nie umiałam zapobiec temu romansowi. W dodatku to ja straciłam na tej historii. Ukochanego kuzyna, w którym teraz widzę tylko zimnego podrywacza. I przyjaciółkę, której nigdy już nie będę w stanie zaufać...