"Tomasz wrócił do Polski po latach i zaczął zasypywać wnuki prezentami. Zaciskałam zęby, bo wcale mi się to nie podobało. Wiedziałam, że będzie jak zawsze – pojawi się, a potem znowu zniknie na kolejne miesiące albo lata. Tymczasem on na urodzinach wnuczki wyjawił mi swój żenujący plan...!" Wioletta, 55 lat
Z ojcem Marty rozstałam się w dość nieprzyjemnych okolicznościach. Chodziła wtedy jeszcze do podstawówki. Nie chciałam, by miała do ojca uraz, dlatego do dzisiaj o wielu rzeczach nie wie. O powtarzających się zdradach, kłamstwach. Gdy Tomasz wyprowadził się z domu do swojej kochanki, zadbałam, żeby Marta jak najpóźniej się o tym dowiedziała, a jednocześnie, żeby miała kontakt z ojcem. Tłumaczyłam mu, że to, co między nami nie dotyczy dziecka. Niestety, on układał sobie życie po swojemu, czyli w kompletnym chaosie. Ledwo Marta zdążyła się przyzwyczaić do tamtej kobiety, już zmienił partnerkę i wyjechał za granicę. Skończyły się wizyty u córki, a o alimenty musiałam zawalczyć w sądzie. Potem porzucił kolejną kobietę, wrócił do Polski i tak w kółko.
Z biegiem lat Marta wyrobiła sobie o ojcu własną opinię, na którą solidnie zapracował. Ale przecież zawsze była, jest i będzie jego córką. I nawet teraz – widząc rozsądną trzydziestolatkę, żonę i matkę dwójki małych dzieci – widziałam też dziewczynkę, która chciałaby, aby tata ją po prostu kochał. A tata odzywał się raz na kilka lat, chociaż… od narodzin pierwszego wnuka jakby częściej.
Marta chciała być w porządku wobec ojca. Gdy urodził się Kacperek, wysłała mu zdjęcia. Kilka miesięcy później wprosił się z prezentami, pozachwycał wnuczkiem i znów przepadł bez wieści. Chociaż trzeba przyznać, że i na pierwsze, i na kolejne urodziny wnuka przysłał prezenty. Dziecko jednak potrzebuje nie zabawek, ale obecności. A teraz zainteresował się półroczną wnuczką…
– Tata napisał, że Natalka jest bardzo ładna i że będzie miał dla nas niespodziankę – przerwała moje rozmyślania Marta.
– Niespodziankę? – Poczułam dreszcz niepokoju. Niespodzianki w wykonaniu Tomasza zwykle oznaczały jakieś kolejne kłopoty.
Przez następne dni sprawa niespodzianki nie chciała wylecieć mi z głowy. Oczywiście mogłam poprosić Martę o telefon do Tomasza i wytłumaczyć mu, żeby nie wciągał dziecka w swoje dziwne sprawki. Ale wiedziałam, że Marta byłaby o to bardzo zła. W końcu to dorosła dziewczyna, wie, co ma robić ze swoim życiem, a mojemu zięciowi też rozsądku nie brakuje. Już dawno określił Tomasza mianem „z kwiatka na kwiatek, a latka lecą”. Ale też nie wtrącał się między moją córkę a jej ojca.
Minęło kilka miesięcy bez odzewu. Tomasz znów zapadł się pod ziemię. Szczerze przyznam – odetchnęłam z ulgą. Tymczasem zbliżały się pierwsze urodziny wnuczki…
– Mamo, co byś powiedziała, gdyby na urodzinach Natalki pojawił się tata? – zadała mi znienacka pytanie Marta, gdy wybrałyśmy się do sklepu z dekoracjami.
– Tak?
– Zadzwonił do mnie kilka dni temu, tak się zgadało. Powiedziałam, że jeśli chce, to może przyjść na urodziny wnuczki… Ucieszył się, no ale potem spytał, co ty na to… Masz coś przeciwko temu?
– Nie, to żaden problem – skłamałam. Nie chciałam jej robić przykrości.
Tak się przejęłam wizytą Tomasza, że musiałam obgadać to z przyjaciółką. Jolka od razu wzięła mnie w obroty.
– Powinnaś wyglądać jak milion euro! – zawyrokowała. – Teraz już się nie wykręcisz od fryzjera!
– Ale po co? – najeżyłam się. – To nie randka.
– Właśnie dlatego! Musisz pięknie wyglądać i czuć się pewna siebie.
– Może i mogę pięknie wyglądać, ale wcale mnie nie cieszy okoliczność!
– Daj spokój, skup się na wnukach, córce i zięciu. To ty jesteś najlepszą babcią, mamą i teściową. On jak zawsze – wpadnie i zniknie znów na kolejne miesiące albo lata.
– Ale rozumiem, że Marta chciałaby, żeby zachowywał się jak ojciec i dziadek. Cieszy ją to za każdym razem.
– Też to rozumiem – westchnęła Jolka. – Nie przejmuj się. Bądź uprzejma, ale zdystansowana i wszystko się ułoży.
Pomyślałam, że ma rację. Nie ma co się napinać. To tylko były mąż, do którego – jeśli coś czułam – to irytację. Dla dobra rodziny musiałam oblec negatywne uczucia w chłodną grzeczność.
Posłuchałam wszystkich rad Jolki.
– Mamo, bardzo ładnie wyglądasz – szepnęła mi na ucho Marta przy drzwiach. – Tata już jest.
– Hm, doprawdy? Zwykle nie był taki punktualny – zaśmiałam się i choć serce mi nieco waliło, wkroczyłam do salonu. Starszy Kacperek z radosnym okrzykiem objął mnie za kolana, a młodsza Natalka, którą zięć trzymał w objęciach, wyciągnęła do mnie rączki.
– Moje słodziaki! – Przytuliłam oboje i wręczyłam im prezenty. Kacperek nie mógł być poszkodowany z powodu urodzin siostry.
– Dzień dobry, Wiolu – przywitał mnie Tomasz, wstając z fotela. Nadal, trzeba przyznać, był skubaniec przystojny, ale widać też było, że nie prowadził zbyt higienicznego trybu życia.
– Dzień dobry – odparłam i usiadłam przy stole. Tak było najbezpieczniej. I najdalej. Toteż Tomasz rozmawiał głównie z zięciem o jakimś aucie, a ja z Martą i dziećmi. „Dam radę”, pomyślałam z ulgą.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że na koniec Tomasz stwierdził, że mnie odprowadzi do domu.
– Ja też w tamtą stronę – zapewnił.
No dobrze, niech mu już będzie.
Miałam nadzieję, że te kilkanaście minut do mojego mieszkania przejdziemy w milczeniu, ale on się uparł, żeby gadać. Zaczął się zwierzać ze swoich nieudanych związków!
– Jestem teraz sam. No, nie wyszło mi. Ale może dobrze. Postanowiłem, że wrócę na stare śmieci. Zamieszkam z matką. Ma już prawie dziewięćdziesiąt lat. Potrzebuje opieki…
„A ty darmowego lokum i jej emerytury”, pomyślałam, ale nic nie powiedziałam.
– A jak u ciebie, Wiolu?
– W porządku.
– I tylko tyle? A jesteś sama?
Wstąpiła we mnie złość.
– A co cię to obchodzi?! – warknęłam.
– Mój kolega ze szkoły dwadzieścia lat temu rozwiódł się z żoną. I wiesz co? Znów są razem! Czy to nie wspaniałe? – Tomasz był radosny jak dziecko.
Złość przeszła w furię. Zatrzymałam się.
– Posłuchaj mnie uważnie. Nigdy, przenigdy, choćbym miała być sama do końca życia – a nie jestem, bo mam rodzinę i przyjaciół – nie dam ci drugiej szansy, bo nie zamierzam mieć z tobą nic wspólnego. Chcesz być dobrym dziadkiem i ojcem? Proszę bardzo – pora nadrobić zaległości. Ale nie licz na moją przyjaźń czy koleżeństwo. Trzymaj się ode mnie z daleka!
Zanim zdążył odpowiedzieć, wyrwałam do przodu i zostawiłam go na chodniku. Mam nadzieję, że zrozumiał i że dotarło. Ja go tu nie chcę, ale… muszę zaakceptować także to, czego będzie chciała Marta.