"Przez lata nie wiedziałem, że jestem ojcem! Jak to się mogło wydarzyć?"
Fot. 123 RF

"Przez lata nie wiedziałem, że jestem ojcem! Jak to się mogło wydarzyć?"

"Kiedy moja żona ode mnie odchodziła, bardzo żałowałem, że nie udało nam się zostać rodzicami. Może to pozwoliłoby nam przetrwać razem? A tak zostałem zupełnie sam. I właśnie wtedy przypadkiem spotkałem kolegę, który powiedział mi, że mam dla kogo żyć...!" Mariusz, 37 lat

Z moją byłą już żoną rozstawaliśmy się raczej w przyjaźni. Byliśmy ze sobą dobre kilkanaście lat i wyglądało na to, że między nami wszystko już wygasło. To Kasia poprosiła o rozwód. Mieszkaliśmy w Niemczech, gdzie wylądowaliśmy jakiś czas po studiach. Wydawało nam się, że tam rozwiniemy skrzydła. Kasia dostała pracę w szpitalu jako wykwalifikowana pielęgniarka a ja, niestety, pracowałem fizycznie na budowach. Tam najlepiej płacili.
Nasze drogi powoli się rozchodziły. Aż moja żona znalazła sobie pana doktora. Zakochała się w nim. Przełknąłem jakoś jej zdradę, bo i moje uczucia z czasem przygasły. Chciałem, by ułożyła sobie życie.

Zostałam sam, nie miałem niczego trwałego... 

Byłem dobrze po trzydziestce, w zasadzie bliżej czterdziestki. Nie miałem niczego trwałego. Wynajmowane mieszkanie wzięła na siebie Kasia, tylko auto sobie zostawiłem. I zdecydowałem, że wracam do Polski. Miałem trochę oszczędności, pomyślałem więc, że może zainwestuję je w kraju w jakiś własny kąt. Znajdę sobie wreszcie lżejszą pracę i zacznę życie od nowa.
Do rodzinnego miasta przyjechałem tuż po nowym roku. Mama powiedziała, że mogę zostać u nich, jak długo będę potrzebował. Tak więc urządziłem się w swoim starym pokoju. I wtedy zacząłem się zastanawiać, co dalej.

Słowa kolegi wbiły mnie w ziemię

Któregoś popołudnia wyszedłem, żeby się troszkę poszwendać po mieście. Chciałem odwiedzić stare kąty, zobaczyć, co się zmieniło podczas mojej kilkuletniej nieobecności. Wtedy właśnie spotkałem kumpla z dawnych lat.
– Mariusz? To ty? – usłyszałem męski głos tuż za plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem uśmiechniętą twarz Roberta. – Chłopie! Gdzieś ty się chował? Lata cię nie widziałem!
– Hej! – szczerze się ucieszyłem na jego widok. Praktycznie niewiele się zmienił, tylko brzuch mu trochę urósł. Chwilę pogadaliśmy. Chcieliśmy się umówić na piwo, dałem mu więc swój telefon. A potem, gdy już odchodził, powiedział coś, co wbiło mnie w ziemię.
A ten twój syn to ci się udał! Serio! Taki zdolny chłopak, że aż miło popatrzeć!
I poszedł. A ja, zanim zorientowałem się, co powiedział, straciłem go z oczu. Mój syn? Jaki syn, do diabła? Czy Robertowi wszystko się poplątało?
Szedłem do domu z mętlikiem w głowie. „Syn, syn” dzwoniło mi raz po raz w uszach. Syn? Ale jak to?

Robert wyjaśnił mi, o czym do mnie mówił

Kolejny dzień wciąż zachodziłem w głowę, co chciał mi powiedzieć dawny kolega. Zrobić żart? Zamącić w głowie? Szczerze mówiąc, udało mu się to. Tak bardzo denerwowało mnie, że nie wziąłem od niego numeru, tylko dałem swój. Czekałem aż zadzwoni, ale telefon milczał. To było nie do zniesienia!
W końcu wpadłem na pomysł, żeby znaleźć go w mediach społecznościowych. Pamiętałem jego nazwisko. To mogło się udać!
Zalogowałem się i zacząłem szukać Roberta. Miał dość popularne nazwisko, więc nie było łatwo.
Ale w końcu się udało! Od razu wysłałem mu zaproszenie, a gdy je zaakceptował, napisałem mu rozpaczliwą wiadomość, że muszę z nim koniecznie pogadać. Zadzwonił niemal od razu.
– Stary, co miałeś na myśli, mówiąc o moim synu? Bo ciągle o tym myślę i spać przez to nie mogę – wypaliłem od razu.
Robert milczał przez dobrą chwilę.
– Yyy. No, Dominika miałem na myśli – powiedział w końcu skonsternowany. – Twojego syna…
– Boże, zaraz oszaleję. Jak to mojego syna? – jęknąłem.
– Chryste, Mariusz. Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć jaśniej – stęknął kolega. – No chyba wiesz, że masz dziecko?
– No właśnie… chyba nie wiem – westchnąłem. Zakręciło mi się w głowie.
– To może wyjaśnij sobie tę sprawę z Iloną, co? – spytał z przekąsem.
Wybąkałem jakieś podziękowanie i się rozłączyłem.

Miałem dziecko? Z Iloną?

Przez te wszystkie lata nie wiedziałem o własnym synu! Jak to się mogło wydarzyć?
Wróciłem myślą do czasów, gdy miałem z Kaśką problemy i na jakiś czas zerwaliśmy. To wtedy poznałem Ilonę. Spotkałem ją na jakiejś imprezie. To był krótki romans. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że nie pasujemy do siebie i nic z tego nie będzie na dłużej.
Potem Kaśka do mnie wróciła i tak jakoś się z Iloną rozeszło. My wyjechaliśmy, a ona nie wspomniała, że zaszła w ciążę…
Tak to wszystko musiało właśnie wyglądać. Ale dlaczego się do mnie nie odezwała? Przecież mogła mnie choć poinformować o dziecku. Płaciłbym na jego utrzymanie. Nie jestem aż takim draniem! Wszystko mogło być inaczej!
W jednej chwili zebrałam się w sobie i znowu odpaliłem Facebooka. Tak najłatwiej mogłem namierzyć Ilonę. Rzeczywiście. Zajęło mi to zaledwie krótką chwilę.
Sądząc po zdjęciu profilowym, niewiele się zmieniła. Za to na innych zdjęciach towarzyszył jej chłopiec. Aż mi zabrakło tchu, gdy mu się przyjrzałem. Był do mnie podobny!
Niewysoki, drobny chłopczyk o bystrym spojrzeniu. Mój… syn?

Napisałem, że chcę poznać Dominika

Zaprosiłem Ilonę do znajomych. Długo czekałem na akceptację. Gdy już to zrobiła, od razu napisałem jej wiadomość. Prosto z mostu poprosiłem ją o spotkanie. Napisałem, że właśnie się dowiedziałem, przez całkowity przypadek, że jestem ojcem jej dziecka.
Nie mogłem usiedzieć na miejscu, czekając na jej odpowiedź. Napisała tylko tyle: „Dałam mu na imię Dominik. Ma dziesięć lat”.
Nie wiedziałem, co jej odpisać. W końcu wystukałem: „Bardzo chciałbym go poznać”.
Bałem się, że Ilona napisze coś w rodzaju, że jest już za późno, że chłopiec ma już ojca i nie można mu mieszać w głowie. Nie zdziwiłbym się specjalnie. Ale ona, o dziwo, podała mi swój numer telefonu.
Ależ byłem podekscytowany, jak do niej dzwoniłem!
Rozmawiała ze mną dość sucho. Umówiliśmy się na wieczór w jakiejś kafejce w centrum.

Nie chciała, żebym dowiedział się o dziecku

Przyszedłem tam pół godziny przed czasem. Omal nie oszalałem, czekając. W nerwach zastanawiałem się, jak rozmawiać z dawną dziewczyną, matką mojego dziecka, o którym nie miałem dotąd najmniejszego pojęcia! Co miałem jej powiedzieć? Że żałuję? Że strasznie mi przykro, ale tak naprawdę praktycznie zapomniałem o tym, że kiedykolwiek nas coś łączyło?
Na szczęście Ilona mnie wyręczyła. Zanim usiadła, zaczęła mówić:
– Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek cię spotkam – rzuciła na wstępie.
Potem się uśmiechnęła i zamówiła sobie kawę.
– Początkowo strasznie byłam na ciebie wściekła. Potraktowałeś mnie jak nieznaczącą przerwę w swoim związku, jak… nic niewart przerywnik. Gdy tylko wróciła do ciebie Ilona, odszedłeś bez słowa. Bardzo mnie zraniłeś – mówiła spokojnie i od czasu do czasu wzdychała. – Gdy odkryłam, że jestem w ciąży, ty już wyjechałeś. Obiecałam sobie, że nigdy, przenigdy nie dowiesz się, że masz dziecko. Nie zasługiwałeś na tego cudownego chłopca. Postanowiłam go wychować sama.

Co miałem jej powiedzieć. Że mi przykro, że o niej zapomniałem?

Nie próbowałem się wtrącać. Ani jej przerywać. Co niby miałem powiedzieć?
– O tym, że to twój syn, wiedziało kilka osób. Moi rodzice i przyjaciele. Nie afiszowałam się z tym. Nazwisko dałam mu swoje – podjęła tymczasem Ilona. – Ale z czasem moja wściekłość minęła. Jak to mówią, czas leczy rany. – Pokiwała głową, jakby na potwierdzenie swoich słów.
– Teraz myślę, że Dominikowi brakuje ojca. – Wreszcie spojrzała na mnie. – Owszem, próbowałam przez te wszystkie lata ułożyć sobie życie i znaleźć sobie kogoś, kto mógłby mu zastąpić ciebie. Ale… – załamał jej się na chwilę głos. – Nie udało się. Więc skoro już tu jesteś i chcesz poznać swoje dziecko… – Tym razem spojrzała mi prosto w oczy. – To chętnie ci na to pozwolę – skończyła i wreszcie napiła się swojej kawy.
– Dobrze. Bardzo tego chcę – odparłem pewnie.

Będę najlepszym ojcem!

Wracałem do domu rodziców i czułem się lekko. Jakby moje życie odzyskało nagle utracony sens. Jakbym wreszcie odnalazł ścieżkę, którą zgubiłem dawno temu. Ilona obiecała, że porozmawia z Dominikiem, a potem zorganizuje nasze spotkanie.
Czekam na nie z niecierpliwością i wiarą w to, że uda mi się nadrobić stracony czas. Wiem co prawda, że nie będę już świadkiem takich wydarzeń, jak pierwsze słowo czy nauka chodzenia mojego syna, ale to nie ważne. Ważne jest, że go poznam. Że będę miał kogo kochać i chronić. Że będę ojcem. Najlepszym, mam nadzieję.

 

Czytaj więcej