"Złamałem Ali serce. Zostawiłem ją, ale nie wiedziałem, że zostawiam też dziecko...!"
Fot. 123 RF

"Złamałem Ali serce. Zostawiłem ją, ale nie wiedziałem, że zostawiam też dziecko...!"

"Pewnego dnia zadzwoniła do mnie nieznajoma dziewczyna i powiedziała, że jestem jej ojcem. Nie mogłem w to uwierzyć! Byłem pewien, że gdyby Ala była wtedy w ciąży, powiedziałaby mi. Myślałem, że dzwoni do mnie jakaś cwaniara, która chce wyłudzić ode mnie pieniądze. Wszystko zmieniło się, gdy zobaczyłem ją na własne oczy...” Zbyszek, 43 lata

– Ruszajcie się, bo nie będę na was czekał! – poganiałem swoje dzieci, które kończyły jeść śniadanie w kuchni.
Wyszedłem do przedpokoju i zacząłem zakładać buty. Wtedy zadzwonił telefon.

Nieznajoma dziewczyna powiedziała, że jest moją córką

– Halo – powiedziałem.
– Dzień dobry – usłyszałem po drugiej stronie cichy, dziewczęcy głos. – Nazywam się Anna - podała nazwisko. – Chciałabym rozmawiać z panem Zbigniewem – wymieniła moje dane.
– To ja – odparłem.
– Moją mamą była Alicja... – podała nazwisko.
W słuchawce zapadła cisza. Czekałem, aż ona znów zacznie mówić, ale się nie odzywała.
– Tak? – zapytałem zatem.
– Nie pamięta pan... – stwierdziła. – Ja... jestem pańską córką i chciałabym się z panem spotkać.
– Słucham? – zdziwiłem się.
– Spotykał się pan z dziewczyną, brunetką, pielęgniarką. Mówił pan o niej „Aluśka”. To była moja mama. Urodziłam się osiemnaście lat temu, sześć miesięcy po pana wyjeździe.
Dziewczyna urwała, ja także milczałem. Faktycznie byłem w tym czasie w małej miejscowości pod Wrocławiem. Odbywałem ram straż. Aluśka... Długie, kasztanowe włosy, zielone oczy.
– Pamiętam Alicję, ale... – zająknąłem się. – Ona nigdy...
– Tak, wiem, mama panu o mnie nie powiedziała – przytaknęła dziewczyna i nagle zaczęła mówić bardzo szybko: – Ja też nic o panu nie wiedziałam. Dopiero trzy miesiące temu, po śmierci mamy, znalazłam pańskie zdjęcie u numer telefonu i jej pamiętnik.
– To nie może być prawda, przecież... – usiłowałem jej przerwać.
– Ja nic od pana nie chcę – powiedziała dziewczyna stanowczo. – Mama zostawiła mi trochę pieniędzy, jestem pełnoletnia. Chciałabym tylko pana poznać, porozmawiać.
– Przepraszam, ale teraz nie mogę rozmawiać. Trochę się śpieszę – powiedziałem jak najbardziej oficjalnym głosem. – Ale może moglibyśmy się spotkać po południu w kawiarni? Powiedzmy o szesnastej.
– Przyjdę – oznajmiła dziewczyna. – Do zobaczenia.
Rozłączyłem się i skończyłem się ubierać. Zawołałem dzieci, pocałowałem Magdę na do widzenia. Odwiozłem syna i córkę do szkoły, a potem pojechałem do firmy. „Kim jest ta dziewczyna? Czego ode mnie chce?”, moje myśli goniły jak szalone. „To niemożliwe, żeby ona była moją córką! Alicja by mi o niej powiedziała...”

Dobrze pamiętałem, że złamałem Alicji serce

Przypomniałem sobie wielkie, zielone oczy dziewczyny, z którą się spotykałem podczas praktyk. Łagodne i spokojne. Alicja była bardzo we mnie zakochana. Byłem z nią, bo czułem się samotny, a ona była ładna, miła i wielbiła mnie. Kiedy ojciec załatwił mi przeniesienie do mojej rodzinnej miejscowości, nie posiadałem się z radości. Gdy szedłem na spotkanie z Alicją, żeby jej o tym powiedzieć, nawet nie pomyślałem, żeby zabrać ją ze sobą. Było dla mnie jasne, że razem z moim stażem skończy się nasz związek.
Dopiero kiedy zobaczyłem łzy napływające do jej oczu, zrozumiałem, jaki byłem okrutny. Ale krzywda już się stała. Wyjeżdżając stamtąd, wiedziałem, że zostawiam za sobą złamane serce, ale nie miałem pojęcia, że zostawiłem też dziecko. „To niemożliwe!”, myślałem teraz. „Alicja na pewno powiedziałaby mi o ciąży, wykorzystałaby to, żeby się znowu do mnie zbliżyć...” Wydawało mi się, że wiem, o co chodzi tej dziewczynie. „Znalazła pamiętnik Alicji”, kombinowałem. „I dowiedziała się, że był w jej życiu facet, który potem wyjechał i nigdy się tam nie pojawił. Powie mi, że jestem jej ojcem, spektakularnie się rozpłacze. Ma nadzieję, że zmięknę i się nią zaopiekuję”. Kiwałem głową sam do siebie, nie mogąc się skupić na pracy.

Spojrzałem na nią i... osłupiałem!

Minutę przed szesnastą wchodziłem do kawiarni z mocnym postanowieniem, że nie dam się zrobić w konia. Na mój widok od stolika w głębi sali podniosła się młoda dziewczyna. Spojrzałem na nią i osłupiałem, zobaczyłem bowiem swoje oczy, swój nos i swój pieprzyk, tuż pod lewym łukiem brwiowym. Anna wyglądała zupełnie tak jak moja pięcioletnia Kasia, z tym że Kasia miała długie, kręcone włosy, a ta dziewczyna długie i kasztanowe odziedziczone po matce. Nie miałem wątpliwości – to była moja córka.
– Dzień dobry – przywitała się, kiedy podszedłem do stolika. – Cieszę się, że pan przyszedł.
– Ja... Nie spodziewałem się, że... – nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć.
– Że będę do pana tak podobna? – spytała.
Kiwnąłem głową.
– Ja też nie... – wyznała. – Mama miała tylko jedno pańskie zdjęcie, ale ono nie było zbyt wyraźne.
– Jak to się stało, że mnie znalazłaś? – zapytałem.
– Mama umarła trzy miesiące temu – zaczęła opowiadać. – Przedtem długo chorowała. Miała raka – dziewczyna mówiła beznamiętnie, ale lekkie drganie jej powiek podpowiedziało mi, że bardzo cierpiała. – Po jej śmierci znalazłam ten zeszyt – wyjęła z torebki szary brulion i położyła go na stoliku przede mną. – Tam było pana nazwisko i cała historia. Dowiedziałam się, że mój ojciec wcale nie był chłopakiem z Gdańska, który rozbił się na motorze wkrótce po moim poczęciu. Najpierw nie miałam zamiaru się do pana odzywać. Ale potem... Niech pan nie myśli, że potrzebuję pańskiej pomocy! – urwała i popatrzyła na mnie przestraszona. – Ja mam trochę pieniędzy, mama miała wykupioną polisę na życie. Mam mieszkanie. I nie jestem całkiem sama, mam przyjaciół. Chciałam tylko pana poznać, zobaczyć, jaki pan jest.
– Wierzę, że jesteś moją córką – powiedziałem. – Nie mógłbym nie wierzyć po tym, jak cię zobaczyłem, ale... To wszystko bardzo mnie zaskoczyło. Nie miałem pojęcia... – nie chciałem, żeby Anna uznała mnie za drania, który porzuca dziewczynę z dzieckiem. – Gdybym wiedział, że Alicja jest w ciąży... Dlaczego mi nie powiedziała?
– Nie chciała komplikować panu życia – stwierdziła, a w jej głosie po raz pierwszy zabrzmiała gorycz. – Wiedziała, że pan jej nie kocha, nie chciała, żeby czuł się pan zmuszony z nią być.
– Mógłbym jej przecież pomóc – przerwałem Annie. – Na pewno było jej ciężko.
– Mama uważała, że jest pan jej księciem z bajki – powiedziała gorzko, a jej oczy się zaszkliły. – Nie chciała tracić złudzeń. Pójdę już – wstała od stolika i położyła na nim jakąś kartkę. – To jest mój numer telefonu. Proszę zadzwonić, jak pan zdecyduje, czy chce się pan ze mną jeszcze zobaczyć.
Wzięła zeszyt matki i ruszyła w stronę wyjścia.
– Poczekaj! – zawołałem za nią. – Czy możesz mi pożyczyć ten pamiętnik?
Przez chwilę się zastanawiała, potem podała mi brulion.
– Musisz mnie zrozumieć – poprosiłem z zaciśniętym gardłem. – Mam żonę, dwoje dzieci, nie sądziłem, że gdzieś żyje moja córka...
Spojrzała na mnie poważnie i odeszła. Poczułem wyrzuty sumienia, że pozwoliłem jej odejść, że chociaż na chwilę jej nie przytuliłem, że nie powiedziałem: „Oczywiście, że chcę się z tobą jeszcze zobaczyć!”.

Zastanawiałem się, czy powiedzieć o Ani żonie i dzieciom

Zamówiłem drugą kawę, po czym otworzyłem zeszyt… Czytałem o rozterkach Alicji, o jej smutku, kiedy odszedłem. O niepewności. „Może powinnam pozbyć się tej ciąży”, pisała. „Czy mam prawo skazywać moje dziecko na życie bez ojca? Z matką, której nikt nie kocha?”. A jednak nie zdecydowała się na aborcję. Urodziła córeczkę, chociaż niemal nie wyrzucono jej z pracy i ludzie wytykali ją palcami. Cieszyła się. „Dam jej na imię Ania”, przeczytałem. „Tak miała na imię jego matka. Niech moją córeczkę chociaż imię łączy z jej ojcem”.
Zanim wyszedłem z kawiarni, postanowiłem, że zaprzyjaźnię się z Anią, poproszę ją, żeby przyjęła moje nazwisko, zamieszkała razem z nami. Kiedy jednak wysiadłem z samochodu przed domem i popatrzyłem w okna kuchni, straciłem tę pewność.
W domu powitał mnie gwar. Kasia ćwiczyła gamy przy pianinie. Z pokoju Bartka dochodziły jakieś okrzyki, pewnie znów byli u niego koledzy. A Magda przygotowywała kolację. Rozebrałem się i wszedłem do kuchni.
– Gdzieś ty się podziewał?! – krzyknęła wesoło. – Nie mogłeś chociaż zadzwonić?
Przez chwilę miałem zamiar nic jej nie mówić. „Wynajmę Ani kawalerkę w mieście, będę się z nią spotykał od czasu do czasu, pomagał jej. Magda i dzieci nie muszą o tym wiedzieć”, przemknęło mi przez myśl. Ale wiedziałem, że nie mogę tak postąpić.
– Usiądź – poprosiłem, wyjmując żonie z ręki salaterkę. – Musimy porozmawiać.
Spojrzała na mnie z lękiem i posłusznie usiadła przy stole.

Nie takiej reakcji się spodziewałem

– Pamiętasz ten telefon, który odebrałem rano? – przytaknęła. – To była moja córka.
W oczach Magdy zobaczyłem najpierw ulgę, potem zaskoczenie, a na końcu gniew.
– Urodziła się, zanim cię poznałem, a przez te wszystkie lata nie wiedziałem, że istnieje.
Mówiłem ponad dwadzieścia minut, nie pozwalając sobie przerwać. Opowiedziałem jej o stażu, o tym, jak traktowałem Alicję, o tym, co przeczytałem w pamiętniku, w końcu opowiedziałem jej też o planach względem Ani.
– Czy jesteś pewien, że to twoja córka? – spytała Magda, gdy skończyłem.
– Gdybyś ją zobaczyła, nie miałabyś wątpliwości. Anna to powiększona kopia Kasi, ma nawet pieprzyk pod łukiem brwiowym – odparłem. – Poza tym zostawiła mi do poczytania pamiętnik matki...
Magda podniosła się od stołu i zaczęła siekać szczypiorek.
– Widzę, że wszystko już sobie ułożyłeś – stwierdziła sucho. – Nie wiem więc, czemu mi to wszystko opowiadasz.
Nie zachowuj się tak i nie obrażaj się na mnie – starałem się mówić spokojnie. – To nie jest łatwe także dla mnie.
– Chcesz wprowadzić do naszego domu dorosłą kobietę – powiedziała podniesionym głosem. – Czy zastanawiałeś się, jak taka sytuacja wpłynie na naszą rodzinę? Czy nie rozumiesz, że ta obca dziewczyna może wszystko popsuć?
– To nie jest obca dziewczyna, tylko moja córka – oznajmiłem. – Co według ciebie powinienem zrobić?
Magda milczała, odwrócona do mnie plecami.
– Czy coś musi się zmieniać? – zapytała w końcu cicho. – Przecież nie żyje w niedostatku, nic złego jej się nie dzieje. Posyłalibyśmy jej czasem jakiś prezent, w razie potrzeby mogłaby się do nas zwrócić o pomoc. Czy to nie byłoby najlepsze rozwiązanie?
– Ona nie chce pieniędzy ani naszej pomocy! – krzyknąłem. Wziąłem kilka głębszych oddechów, a potem kontynuowałem już w miarę spokojnie: – Chce mnie poznać, chce mieć rodzinę... I ja chcę poznać ją. Jest moją córką, a ja nie miałem pojęcia o jej istnieniu. Chcę też, żeby poznali ją Kasia i Bartek, to ich siostra.
– To po co mnie pytasz, skoro już postanowiłeś?! – Magda wybuchnęła płaczem.
– Bo tylko od ciebie zależy, jak to się odbędzie – wyjaśniłem jej spokojnie. – Jeśli nie życzysz sobie jej znać, będę się z nią spotykał sam.
Magda milczała wymownie.
– Jutro rano zadzwonię do Anny, chciałbym jej powiedzieć, że jest mile widziana w mojej rodzinie, ty zdecyduj – oznajmiłem i wyszedłem.

Gdy usłyszałem jej słowa, odetchnąłem z ulgą

Siedziałem do późna, próbując się domyślić, jaka będzie decyzja Magdy. Jej postawa mnie rozczarowała. Byliśmy dobrym małżeństwem. Czy osiemnastoletnia dziewczyna mogła temu zagrozić? Miałem nadzieję, że Magda zrozumie, że nie mogę zostawić Anny samej sobie.
Nie zszedłem na kolację. Spałem w salonie, a Magdę zobaczyłem dopiero rano przy śniadaniu. Milczała. Zjadłem kanapki i wstałem od stołu.
– Jedziemy? – zapytał Bartek.
– Jeszcze nie – odpowiedziałem. – Muszę zadzwonić.
Wyszedłem po telefon, Magda stanęła w drzwiach kuchni. Wybrałem numer.
– Mówi Zbigniew – przedstawiłem się, kiedy usłyszałem „słucham”. – Chciałbym się z tobą spot­kać dziś po południu, znajdziesz dla mnie chwilę? – starałem się mówić swobodnie, chociaż tak naprawdę cały drżałem ze zdenerwowania. – Chciałbym, żebyśmy omówili naszą... przyszłość.
– Oczywiście, przecież po to przyjechałam – odpowiedziała radośnie. – Spotkamy się tam gdzie wczoraj?
– Nie, raczej nie. Może przyszłabyś do... – w tym momencie Magda wyciągnęła rękę.
– Daj mi telefon – zażądała kategorycznie.
Przez chwilę patrzyłem jej prosto w oczy. Co może powiedzieć tej biednej dziewczynie?
– Poczekaj chwilę, Aniu. Ktoś chce z tobą porozmawiać – i oddałem słuchawkę Magdzie.
– Dzień dobry, mam na imię Magda, jestem żoną twojego... taty – oznajmiła. – Cieszę się, że zdecydowałaś się do nas odezwać. Może przyjdziesz dziś do nas na obiad? Miałabyś okazję poznać od razu całą rodzinę – przez chwilę milczała. – To świetnie... Zatem czekamy na ciebie o siedemnastej, do zobaczenia – zakończyła i oddała mi komórkę.
Popatrzyła na mnie poważnie i przytuliła się do mnie.
– Przepraszam – wyszeptała. – Musiałam to przemyśleć...
Postaliśmy chwilę objęci, a potem Magda odsunęła się ode mnie i weszła do kuchni.
– Dzieci, po szkole macie od razu wrócić do domu – poleciła. – Na obiad przyjdzie wasza nowa siostra.

 

Czytaj więcej