"Byłam w szoku, gdy na koncie zobaczyłam zaległe alimenty od Radka. Co mu się nagle stało?!"
Fot. 123 RF

"Byłam w szoku, gdy na koncie zobaczyłam zaległe alimenty od Radka. Co mu się nagle stało?!"

 – Nie licz, że coś ci zapłacę – wykrzyczał mi były partner po tym, jak sąd przyznał alimenty na naszego syna. Przez lata dotrzymywał słowa. Oszukiwał, twierdził, że nie posiada majątku ani pracy... – Tylko skończone chamy nie płacą na dzieci. Ale przyjdzie czas, że zapłaci, zobaczysz – powiedziała pewnego dnia moja nowa przyjaciółka. Myślałam, że to tylko takie gadanie na pocieszenie..." Katarzyna, 26 lat

– Myślisz, że ujdzie ci to płazem, co? – darł się do telefonu Radek, mój były partner.
Serce zaczęło mi walić. Nie odzywał się do mnie od dwóch lat, a nagle zadzwonił w środku nocy z groźbami.
– Załatwię was, wy głupie k… – Rozłączyłam się, zanim wyartykułował przekleństwo.
Spocone ręce wytarłam w piżamę i sięgnęłam po szklankę wody stojącą na parapecie. Zerknęłam na Michasia. Słodko spał i dzikie wrzaski jego ojca na szczęście go nie wybudziły. Radek lubił sobie wypić, może coś mu się pomieszało. Pewnie chciał zadzwonić do jednej ze swoich panienek. Tak, innego wytłumaczenia nie było.

Radek od lat nie płacił alimentów na swoje dziecko

Przyłożyłam głowę do poduszki, ale sen nie nadchodził. Cały czas myślałam o tym, co się wydarzyło.
Zagadka rozwiązała się nazajutrz, punktualnie w południe. Wtedy są cesje w moim banku i jeśli coś wpada mi na konto, to dostaję powiadomienie. Telefon piknął, a kiedy spojrzałam na ekran, zrobiło mi się gorąco. Przelew przychodzący od Wiesława Z. Tytułem: alimenty na Michała Z. Kwota zwaliła mnie z nóg. Policzyłam na szybko, że suma zgadzała się mniej więcej z tym, ile Radek zalegał z wpłatami na Michasia. Ale dlaczego pieniądze wpłynęły z konta jego ojca? Jakim cudem po latach w końcu przelano mi zaległą sumę? Radek chachmęcił i oszukiwał, przed sądem wykazywał, że nie ma ani pracy, ani nawet konta bankowego, więc skąd ta nagła zmiana? Czyżby Wiesława, dziadka Michasia, ruszyło sumienie? Nie byłam przekonana. Myśli kłębiły mi się w głowie. Cieszyłam się z przelewu, ale jednocześnie czułam strach. Radek był mściwy i porywczy. Wróciły niemiłe wspomnienia.
Grosza ode mnie nie zobaczysz – darł się, kiedy pakowałam walizki.Zgnijesz beze mnie. Ty i ten bachor – groził.
I choć ból rozrywał mi serce, starałam się nie dać mu satysfakcji. Zacisnęłam usta i przepchnęłam się do drzwi. Michaś był już wtedy u moich rodziców, którzy ponownie odstąpili mi mój dawny pokój.

Kiedyś miałam nadzieję, że stworzymy rodzinę

Nie tak to miało wyglądać, kiedy cztery lata temu poznałam młodego, przystojnego, obrotnego i bogatego biznesmena. Tak o nim mówiłam, choć nie do końca wiedziałam, czym Radek się zajmuje. Coś kupował, coś sprzedawał, miał kontakty, jeździł na spotkania. Niespecjalnie mnie to interesowało, bo traktował mnie jak księżniczkę. W zamian za to ja chciałam mu stworzyć dom i dać ciepło, którego podobno nigdy nie zaznał. Prałam, sprzątałam, wymyślałam obiadki i kolacje. Pięknie wyglądałam i starałam się w łóżku.
– Drugiej takiej nigdzie nie znajdę – powtarzał raz po raz, a ja puchłam ze szczęścia.
Wszystko zmieniło się, gdy poinformowałam go o ciąży.
– Nie cieszysz się? – zapytałam zdziwiona.
– Z czego niby? – warknął. – Nie planowałem tego.
– Ale też niespecjalnie się zabezpieczałeś, prawda? – wytknęłam mu.
– To nie było moje zadanie, a twoje! – nie przestawał warczeć.
Zrzuciłam to na karb szoku i liczyłam, że szybko mu przejdzie. Jednak od tamtej pory wszystko się psuło. Ciąża dawała mi w kość. Nie miałam siły ogarniać domu, planować dań kuchni włoskiej czy chińskiej, nie mówiąc już o łóżkowych wygibasach. Między nami było coraz gorzej, choć jeszcze miałam nadzieję, że po przyjściu na świat dziecka Radek się zmieni. Nic takiego się jednak nie stało...

Po narodzinach syna wszystko się rozsypało

 Zaczął częściej wyjeżdżać, odbierał jakieś telefony, ciągle rozmawiał z kimś na czatach i robił mi awantury.
– Co to za chlew? – Wracał i kopał w zabawki Michasia.
– Wiesz, że młody jest absorbujący, zresztą gdybyś przyszedł wcześniej i się nim zajął, ja mogłabym posprzątać – broniłam się.
– Siedzisz w moim domu i za moje pieniądze, więc masz o wszystko zadbać, nie interesują mnie twoje wymówki – dokuczał mi.
Z czasem stawał się coraz okrutniejszy. Wytykał mi mój wygląd po ciąży oraz to, że nie umiem go już zaspokoić.
Myślisz, że wziąłem cię z miłości? Nie bądź śmieszna. Taka szara, biedna myszka była idealną sprzątaczką i kucharką. Dodatkowo całkiem dobrze radziłaś sobie w łóżku, ale ten bachor wszystko popsuł.
Po tych słowach zadecydowałam, że czas odejść. Uznałam, że rodzice mi pomogą, a dzięki alimentom staniemy z Michasiem na nogi. Ale nic nie szło gładko. Przed ciążą nie pracowałam, nie miałam zasiłku macierzyńskiego, a Radek nie kwapił się, by przelewać cokolwiek na syna.
– Nie licz, że coś ci zapłacę – wysyczał po tym, jak sąd przyznał alimenty na Michała.
Mój partner twierdził, że nie posiada majątku ani pracy. Sąd nakazał mu podjęcie zatrudnienia i zasądził kwotę, która była niższa niż ta, którą Radek miesięcznie wydawał na kosmetyki, ale mnie by wystarczyła. Gdyby tylko płacił…
Komornik rozkładał ręce, a ja nie miałam siły walczyć.

Bon na manicure przyniósł mi szczęście

Z rodzicami uzgodniłam, że zostanę z Michasiem, dopóki ten nie pójdzie do żłobka. Wtedy będę musiała znaleźć pracę. Przerażało mnie to. Nie miałam ani wykształcenia, ani doświadczenia. Niczego wówczas nie miałam, łącznie z chęciami do życia. Wtedy poznałam Martę. Wybrałam się z Michałkiem na osiedlowy piknik. Kupiłam los i wygrałam bon na manicure. Chętnie wyrwałam się z domu i wyskoczyłam do kosmetyczki. Kiedy usiadłam przed tą dziewczyną, coś we mnie pękło. Poczułam, że mogę się wygadać. Była skupiona na moich paznokciach, ale wiedziałam, że słucha. Półtorej godziny później miałam piękne paznokcie i lżejszą duszę.
– Chciałabyś to robić? – zapytała, kiedy z zachwytem oglądałam swoje dłonie.
– Przecież nie mam o tym pojęcia – odparłam zdziwiona. Nawet nie zauważyłam, że przeszłyśmy na „ty”.
– Z tym nikt się nie rodzi, ale każdy może się nauczyć. I ja cię mogę szkolić.
– Dlaczego mi to proponujesz? Nawet mnie nie znasz. Chcesz zrobić sobie konkurencję? – zażartowałam.
– Ty też mnie nie znasz, a opowiedziałaś mi o sobie. A co do konkurencji, to nie zabawię tu długo. Siostra rozkręca biznes w Norwegii. Niedługo do niej dołączę.
I tak zaczęła się nasza przyjaźń. Ona mnie uczyła fachu, a ja opowiadałam jej coraz więcej o sobie.

A więc to Marta stała za tym przelewem?

Tylko skończone chamy nie płacą na dzieci. Ale przyjdzie czas, że zapłaci, zobaczysz… – Uśmiechała się.
Nigdy nie brałam jej słów na poważnie, ot, babskie frazesy na pocieszenie. Teraz jednak zaczęłam się zastanawiać, czy Marta przypadkiem nie miała czegoś wspólnego z przelewem zaległych alimentów. Przypomniałam sobie te wszystkie szczegółowe pytania, które mi zadawała. Gdzie mieszkał Radek, gdzie bywał, czym jeździł, czy gdzieś pracował, z kim się przyjaźnił. Pokazywałam jej też nasze wspólne zdjęcia. Znała mój numer konta, bo czasami pożyczała mi drobne kwoty. „Nie, to absurdalne”, pomyślałam, ale wybrałam numer jej komórki.
– Już się domyśliłaś? – zapytała od razu, gdy poprosiłam o spotkanie.
– Jak? – zapytałam godzinę później, gdy usiadłyśmy przy kawie.
Nie cierpię alimenciarzy. Ojciec pozbawił mnie i moją siostrę wszystkiego, a mama straciła zdrowie, szarpiąc się z nim o pieniądze dla nas. Nieważne. – Potrząsnęła głową. – Ten twój były może i ma głowę do interesów, w końcu luksusy kosztują, ale traci ją przy kobietach i alkoholu. Pozwoliłam mu myśleć, że poderwał mnie w klubie. Po kilku tygodniach jadł mi z ręki. – Uśmiechnęła się znad parującej filiżanki. – Wystarczyło go trochę podpuścić. Wypić kilka wspólnych drinków, przymilić się. Bredził, że uwielbia kobiety wyzwolone, niezależne. Takie jak ja, które na pewno nie złapałyby go na dziecko. Wspomniał, że była taka jedna, co spróbowała, ale kasy nigdy nie zobaczy. No to się zdziwił – zadrwiła.
– Przelew przyszedł z konta jego ojca, jak to zrobiłaś? – zapytałam, bo tajemnica nie była jeszcze rozwiązana.
– Wszystko ma zapisane na ojca, a jego konta używa jak swojego, by komornik nie miał z czego ściągnąć długu. Tym też się chwalił. Ale wystarczyła dobra butelka whisky, by w hotelowym pokoju zasnął jak dziecko. Jego kciukiem odblokowałam aplikację bankową i puściłam ci przelew. Gdyby ten plan się nie udał, wymyśliłabym coś innego – opowiadała ze spokojem.
– Nie boisz się? – zapytałam, bo sama miałam ciarki na plecach.
– Nie – zaznaczyła z mocą. – I ty też się nie bój. – Chwyciła mnie za rękę. – Michałowi te pieniądze się należą. I uwierz mi, Radek też nie będzie miał już co do tego wątpliwości.
Było coś w jej głosie, co nie pozwoliło mi wątpić w jej zapewnienia. Tydzień później wyleciała do Norwegii.
Nie wiem, jakie haki miała na Radka, ale w kolejnym miesiącu przelew też przyszedł, a on sam już nigdy do mnie nie zadzwonił. Michaś dostał się do żłobka, a szefowa Marty szykowała mi stanowisko w jej zastępstwie. I pomyśleć, że wszystko to za sprawą jednego bonu kupionego na osiedlowym festynie…

 

Czytaj więcej