"Moja żona powiedziała, że to przeze mnie przespała się z innym... Zdradziła mnie przez głupie kwiaty?!"
Fot. 123 RF

"Moja żona powiedziała, że to przeze mnie przespała się z innym... Zdradziła mnie przez głupie kwiaty?!"

"O zdradzie Aliny dowiedziałem się przypadkiem. Wpadła idiotycznie, przyszedł do niej SMS od tego gościa. Treść pojawiła się na wyświetlaczu, a ja błyskawicznie skojarzyłem fakty. Boże, jak się wściekłem! Rzucałem się po kuchni jak dzikie zwierzę! Dobrze, że córeczka była już w przedszkolu. Postanowiłem odejść. O dziwo moja matka radziła, bym tego nie robił..." Marek, 32 lata

Od rozstania z Aliną minął miesiąc, a ja z każdym kolejnym dniem czułem się coraz gorzej. Tęskniłem całym sobą. Mieszkałem teraz u mamy i byłem zdołowany, bo nie tak miało wyglądać moje życie. Powinienem być teraz tam, z nimi – z dwiema kobietami, które były dla mnie wszystkim. Wciąż. Mimo tego, co zaszło...

O zdradzie żony dowiedziałem się przypadkiem

Gdy dowiedziałem się, że Alina mnie zdradziła, wyprowadziłem się z naszego mieszkania z jedną walizką w ręku. Wpadła idiotycznie, przyszedł do niej SMS od tego gościa. Treść pojawiła się na wyświetlaczu, bo nie użyła opcji ukryj zawartość, a ja właśnie siedziałem nad jajecznicą przy kuchennym stole, na którym leżała jej komórka.
– „Było cudownie i chcę jeszcze”?! – wściekłem się, odczytując wiadomość od jakiegoś Adama.
– No coś ty... – Alina wyrwała mi telefon z ręki. – To pomyłka.
– Pomyłka?! Co to za Adam?
– Kolega z pracy – odparła szybko, a ja skojarzyłem fakty. Wyjazd służbowy Aliny, powrót późnym wieczorem, chociaż zazwyczaj wracała około południa. Przecież doba hotelowa kończy się najpóźniej o dwunastej, a konferencja nie odbywała się na drugim końcu Polski, lecz pięćdziesiąt kilometrów od Wrocławia.
– Kolega z pracy pisze coś takiego?!
– Pomylił się, to na pewno nie było do mnie.
– Dzwoń do niego!
– Co?!
– Dzwoń natychmiast, bo chcę z nim porozmawiać.
Nie zadzwoniła. Uciekła do łazienki i wykasowała jego numer z telefonu. Tym samym dała mi pewność. Miałem rację... Boże, jak się wściekłem! Dobrze, że mała była już w przedszkolu, bo krzyczałem, kląłem na czym świat stoi. Chciałem, żeby Alina się przyznała, wyznała mi wszystko. Wreszcie, cała we łzach, potwierdziła.

Powiedziała, że to przeze mnie przespała się z innym

– To przez ciebie...
– Co takiego?! Teraz chcesz się usprawiedliwiać, zwalając winę na mnie?!
– Ale to prawda! Odsunąłeś mnie...
– I z tego powodu... – Nawet nie byłem w stanie dokończyć.
To przez tę twoją oschłość... Pamiętasz, kiedy ostatnio mnie przytuliłeś? Kiedy ostatnio głupie kwiaty kupiłeś?
– Z kwiatami mi teraz wyjeżdżasz?! Mam kłopoty w pracy, nie wiesz?!
– Wiem, ale na pracy świat się kończy! Są dużo ważniejsze sprawy, ale ty zupełnie o nich zapomniałeś! Zapomniałeś o mnie!
– Dlatego wskoczyłaś do łóżka koledze z pracy?!
Bo on mnie zauważył! Ale żałuję. Wypiłam za dużo wina, samo się jakoś stało...
– Samo?! – Rzucałem się po kuchni jak dzikie zwierzę. Bo naprawdę nie mogłem tego pojąć. Alina uderzyła w najczulsze miejsce, w męski honor. Zakpiła ze mnie, oszukała, zdeptała... Powiedziałem jej wtedy straszne rzeczy, obrażałem, lecz to i tak nie mogło pomóc.
– Nie. Nie zniosę tego – uświadomiłem sobie. Odepchnąłem Alinę i zdjąłem z pawlacza walizkę.
– Co ty robisz?
– Wyprowadzam się.
– Oszalałeś? Z powodu jednego błędu? Owszem, strasznego, ale przecież... Żałuję...
– Nie chcę z tobą być. Nie potrafię.
– Ale córka... Boże, co ty chcesz zrobić?
– Dla Asi zawsze będę ojcem, ale twoim facetem już być nie umiem.
Zostawiłem ją zapłakaną, roztrzęsioną, przerażoną i pojechałem do matki.

Mama radziła, bym wybaczył Alinie błąd

Od miesiąca spałem w swoim dawnym pokoju i rozpaczałem z powodu rozpadu życia, w które całym sobą wierzyłem. I tak. Wciąż ją kochałem... Wstałem, umyłem się i wszedłem do kuchni, żeby zaparzyć sobie kawę. Mama siedziała przy stole i cerowała skarpetkę.
– To co? Idziesz po Asię do przedszkola?
– Co? – zapytałem nieco nieprzytomnie, bo moje myśli wciąż krążyły gdzieś daleko.
– A tak. Tak, idę.
– Maruś... – mama przerwała pracę – wybacz jej...
– Co takiego?
– Wybacz Alinie. Ludziom zdarza się błądzić, ale ona ciebie kochała. Wciąż bardzo cię kocha.
– Rozmawiałyście o tym?
Mama westchnęła.
– Przecież wiesz, że zawsze ją lubiłam. Uważałam, że jesteście wspaniałą parą, tylko że...
– Tylko że co?
– Pogubiliście się oboje. Ona mogła czuć się odepchnięta...
Bo harowałem jak wół, żeby przynosić do domu premie? Żeby niczego ani jej, ani Asi nie brakowało?
– Pieniądze nie są najważniejsze...
– Mówisz jak ona! Przekabaciła cię?!
– Bo może ona ma rację? Chociaż troszeczkę racji? Marek, błagam cię, pomyśl o tym. To się da posklejać... Asia powinna mieć przy sobie was oboje.

Nie mogłem tego słuchać, ale słuchałem...

Każde słowo matki wbijało się we mnie głęboko, mocno. Wypiłem kawę, wcisnąłem w siebie kanapkę, żeby nie martwić mamy, po czym poszedłem do przedszkola. Już widziałem budynek na horyzoncie, kiedy uzmysłowiłem sobie, że z tego wszystkiego nie zadzwoniłem do Aliny, żeby jej powiedzieć, że odbieram małą. W pierwszej chwili chciałem zrobić w tył zwrot, bo nie zamierzałem natknąć się na żonę w przedszkolu, ale nagle poczułem, że właśnie tego pragnę. Bo sama myśl o spotkaniu z nią sprawiła, że zrobiło mi się jakby lżej na duszy. Pomyślałem o jej lśniących, miękkich włosach, o brązowych oczach. O tym, jak kiedyś spodobała mi się od pierwszego wejrzenia i o tym, że to przecież z nią chciałem się zestarzeć... I jakkolwiek bolało mnie to, co zrobiła, wciąż nie wyobrażałem sobie siebie bez niej życia... Alina miała rację, mama też... Zarabianie pieniędzy przesłoniło mi cały świat, w tym to, co na tym świecie najważniejsze. Stanąłem i rozejrzałem się wokół. Kojarzyłem, że gdzieś tu powinna być. I faktycznie, była, po drugiej stronie ulicy. Nie miałem nic do stracenia.
– W czym mogę pomóc? – Chwilę później zapytała ekspedientka w kwiaciarni.
– Proszę największy bukiet – powiedziałem z przekonaniem.
Do przedszkola wkroczyłem ledwo widoczny zza trzydziestu czerwonych róż. Ale Alina mnie zobaczyła. Podniosła się z klęczek, bo sznurowała akurat buty Asi.
– Marek?
– To dla ciebie – wykrztusiłem, wręczając jej kwiaty.
– Tata! – zawołała córka i rzuciła mi się w ramiona.
Alina kryła twarz w czerwonych pąkach, a kiedy ją znowu ujrzałem, po policzkach płynęły jej łzy.
– Przepraszam... – wyszeptała niemal bezgłośnie.
– Ja też przepraszam... – odpowiedziałem znad jasnej główki Asi i dodałem głośniej:
– Idziemy do babci, piecze dla nas szarlotkę.
– Hurra! – ucieszyła się córka, a ja zrozumiałem, że odzyskałem to, co najcenniejsze.

 

Czytaj więcej