"Kiedy mąż wyznał mi, że przespał się z koleżanką na szkoleniu, wyrzuciłam go z domu. Nie chciałam słuchać tłumaczeń, że kocha tylko mnie, a tamto nie miało żadnego znaczenia. Wkrótce jednak zrozumiałam, że... to wcale nie musiało być kłamstwo!" Elżbieta, 32 lata
Mojego Jacka od dawna coś gryzło, a ja nie miałam pojęcia, o co chodzi.
– Pogadaj ze mną, co? Przecież widzę, że masz jakieś problemy – poprosiłam.
– Sorry, Elka, ale od dłuższego czasu wmawiasz mi coś, czego nie ma! – parsknął mąż. Ja jednak cały czas miałam nieprzyjemne wrażenie, że coś jest nie tak. Zastanawiałam się, co go gryzie, ale jakoś nic nie wymyśliłam...
Firma męża prosperowała świetnie – to wiedziałam na pewno, sama przecież pomagałam mu prowadzić księgowość. Jego rodzice byli zdrowi, nasz wymarzony dom za miastem piął się w górę zgodnie z planem... Nie działo się nic złego. Czemu więc mąż zbywał półsłówkami każdą próbę rozmowy, a na moje pytania reagował poirytowaniem?
Wszystko wyjaśniło się kilka miesięcy później, tuż po Bożym Narodzeniu.
– Chciałabym mieć dziecko – powiedziałam, kiedy leżeliśmy wtuleni w siebie, nie mogąc zasnąć na wąskiej kanapie w salonie moich teściów, u których spędzaliśmy święta.
– Jacek, słyszysz mnie? – wkurzyłam się, kiedy mąż nawet słowem nie zareagował na moją deklarację.
– Słyszę – powiedział cicho, siadając na tapczanie. – Słuchaj, jest coś... Wiem, że pewnie nigdy mi nie wybaczysz, ale nie potrafię dłużej dusić tego w sobie. Zdradziłem cię... – usłyszałam.
Zrobiło mi się zimno, chociaż w pokoju było raczej duszno. Podciągnęłam kołdrę po samą szyję, jak dziesięciolatka bojąca się potwora z głębin szafy.
– Kiedy? – zapytałam tylko. Sama nie wiem, czemu chciałam najpierw wiedzieć, kiedy to się stało. Może zastanawiałam się, przez ile czasu mąż kochał się ze mną, patrzył mi w oczy i spał w tym samym łóżku, mając jednocześnie świadomość, że wbił mi nóż w plecy.
– Na początku lata, na kursie w Gdańsku – powiedział.
– Przepraszam, nie mam pojęcia, co mógłbym jeszcze... – Wynoś się! – wrzasnęłam.
– Elka, to nic nie znaczyło! Zwykły seks, nie planowaliśmy tego. Ona tuż przed szkoleniem zerwała z narzeczonym, pocieszałem ją, za dużo wypiliśmy... A później... Stało się – tłumaczył się Jacek.
– I czego oczekujesz? Że rzucę ci się na szyję, mówiąc, że ci wybaczam?!
– Nie. Ale wierzę, że w końcu to zrobisz. Kocham cię. Chyba nigdy nie miałaś co do tego wątpliwości? – zapytał, pospiesznie ubierając dżinsy.
– Prześpię się u ojca w gabinecie. Jeszcze raz cię przepraszam – powiedział, wychodząc.
Dzień później, już w naszym mieszkaniu, pomogłam mu się spakować i kazałam się wynosić. Nie miałam żadnych sentymentów, kawalerka była moja.
Minęło kilka miesięcy. Pod koniec maja wybrałam się nad morze. Wynajęłam maleńki domek na Helu i spędzałam dni na słodkim nieróbstwie. Pogoda była zaskakująco ciepła – zdołałam złapać odrobinę opalenizny, całymi dniami spacerowałam.
Witka poznałam w Jastarni – oboje samotnie przechadzaliśmy się po falochronie, przyglądając się morzu. W końcu on się do mnie uśmiechnął, zaczęliśmy rozmawiać, zjedliśmy razem obiad... Od razu wiedziałam, że pójdziemy do łóżka, to się czuje.
Zabrał mnie do siebie – mieszkał w małym, otynkowanym na śmieszny błękit domku, niedaleko plaży. Zaczęło lać, jeszcze zanim weszliśmy do środka. Przemoczyło nas do suchej nitki. Zdjął ze mnie sweter, zsunął z moich bioder spódnicę... Opadliśmy na łóżko, zanurzając się w przyjemnie chłodnej pościeli i chwilę później, nadzy i rozpaleni, kochaliśmy się przy akompaniamencie bijącego o parapet deszczu. Niespodziewanie zaczęłam myśleć o mężu – kochałam się z Witkiem, tęskniąc za Jackiem...
– O czym myślisz? – zapytał Witek, kiedy z głową na jego ramieniu wsłuchiwałam się w szum deszczu. Opowiedziałam mu o zdradzie męża w myśl zasady, że najłatwiej zwierzyć się nieznajomemu. Słuchał w milczeniu, w końcu powiedział, że parę lat wcześniej spotkała go podobna historia.
– Żona pracowała na jednym z tych olbrzymich, kursujących między Świnoujściem a Szwecją promach. Była barmanką. Wściekałem się, że tak często wyjeżdża, frustrowała mnie jej nieobecność, nękała zazdrość. Mówiła, że nigdy z nikim nie była, że kocha tylko mnie, aż któregoś dnia wyznała, że przespała się z jakimś Szwedem. Wyrzuciłem ją z domu, wyzwałem od dziwek, wyprowadziłem się ze Świnoujścia, paląc za sobą wszystkie mosty... I wiesz co? Nie ma dnia, żebym tego nie żałował.
Do rodzinnego miasta wróciłam dwa dni później, bijąc się z myślami. Tak strasznie tęskniłam za Jackiem, a co najlepsze, zdałam sobie sprawę, że mąż nie kłamał – można oddzielić seks od miłości, o czym przecież sama przekonałam się podczas tamtego deszczowego popołudnia w domu Witka. Poszliśmy do łóżka, było całkiem miło. Później chwilę pogadaliśmy, on odprowadził mnie do mojego domku i... tyle. Nie wymieniliśmy się nawet numerami. „Więc może powinnam wybaczyć Jackowi, skoro jesteśmy już kwita?”, myślałam, jednak nie mogłam się przełamać, żeby do niego zadzwonić.
Los zdecydował za mnie. Któregoś dnia po prostu wpadliśmy na siebie na ulicy. Lało, kuliłam się pod starą, zniszczoną parasolką, on stał na światłach, naprzeciwko. Zauważyłam go dopiero, kiedy weszłam na jezdnię.
– Cześć – powiedział, łapiąc mnie za rękę.
– Spieszę się – syknęłam, chociaż serce łomotało mi w piersiach jak oszalałe.
Zawrócił, ruszając w moją stronę. Milczeliśmy, ręka w rękę idąc w coraz mocniej padającym deszczu. Odprowadził mnie pod mój blok. Zaprosiłam go na górę, a tam... zdarliśmy z siebie mokre ubrania i kochaliśmy się w milczeniu, czule jak nigdy. Został na noc. Rano poprosiłam go, żeby wrócił do domu.
– Wybaczyłaś mi? – zapytał, kiedy piliśmy kawę na balkonie.
– Miałeś rację. Czasem to rzeczywiście jest tylko seks – powiedziałam.
– Byłaś z kimś? – spytał wyraźnie poruszony.
– A nawet jeśli? To tylko seks...
– Kocham cię – powiedział.
Uwierzyłam mu. Jak też go kochałam, chociaż przespałam się z kimś innym... Mam nadzieję, że tym razem będziemy sobie wierni. Mamy przecież zbyt dużo do stracenia.