"Chciałam urodzić dziecko jako mężatka, a on odwlekał ślub. Teraz wiem, dlaczego..."
Fot. 123RF

"Chciałam urodzić dziecko jako mężatka, a on odwlekał ślub. Teraz wiem, dlaczego..."

"Grzegorz twierdził, że mnie kocha, zaręczył się ze mną, czemu więc odwlekał termin ślubu? Nie zmienił zdania, nawet gdy mu powiedziałam o tym, że jestem w ciąży i zostanie ojcem. O co w tym wszystkim chodziło?" Karolina, 28 lat

Grzegorz przynosił mi kwiaty, zapraszał na kawę, poszedł nawet ze mną na kurs tanga, chociaż potem śmiał się, że to było z jego strony ogromne poświęcenie. Nasz związek nabierał rozpędu, ale ja bałam się, że Grzegorz, tak jak mój poprzedni facet, nie będzie chciał się ze mną związać na poważnie.

Już raz się sparzyłam

Kilka lat wcześniej rozstałam się z wieloletnim narzeczonym. Poszło o ślub. Ja go chciałam, Paweł nie. Jemu było dobrze tak, jak było, a ja miałam poczucie, że tracę przy nim czas. Kilka razy rozstawaliśmy się i do siebie wracaliśmy. Ja ciągle łudziłam się, że Paweł zmieni zdanie, on pewnie myślał podobnie. W końcu powiedziałam: dość! Długo nie mogłam się po tym wszystkim pozbierać. Nie miałam też ochoty na nowy związek. Aż pojawił się Grzegorz – ciepły, uczuciowy, marzący o rodzinie...

Bałam się jednak rozmowy o ślubie

Bałam się, że podobnie jak mój poprzedni partner nie będzie chciał zalegalizowania związku.
– A ja tak bardzo pragnę być żoną i matką – wyznałam któregoś dnia siostrze.
– A ja czasem marzę o tym, że się budzę, a Krzyśka, Tomka i Ali nie ma, ale tak tylko przez tydzień – zaśmiała się Paula, szczęśliwa mężatka i matka dwóch nastolatków. – Tfu, tfu, obym w złą godzinę tego nie powiedziała.
– To się da załatwić, jak co roku. – Uśmiechnęłam się. – Znów zrobimy sobie tygodniowe wakacje na Helu, tylko we dwie.
– Och, już o tym marzę. I to mi pozwala przetrwać.
– Ale poważnie. Co ja mam zrobić?
– A nie możesz mu tak po prostu powiedzieć o swoich marzeniach?
– Nie potrafię. – Spuściłam głowę.
– To daj mu to dyskretnie do zrozumienia, poszukaj jakiejś okazji...

Powiedziałam mu, że chciałabym dostać pierścionek, specjalny...

Okazja nadarzyła się dość szybko, w pewne sobotnie popołudnie. Pojechaliśmy do sklepu po prezent urodzinowy dla mamy Grzegorza, która w wieku sześćdziesięciu pięciu lat wyszła po raz drugi za mąż. Jej ukochany to sympatyczny Szwajcar. Zamieszkali razem w Lozannie, dlatego też nie miałam jeszcze okazji poznać jej bezpośrednio. Rozmawiałyśmy tylko kilka razy przez komunikator internetowy. Pani Krystyna wydała mi się serdeczną i ciepłą kobietą. Nie miałam więc nic przeciwko, by pomóc w wyborze prezentu.
– Cena nie gra roli. Dla ukochanej mamy wszystko, co najlepsze! – śmiał się Grześ. Zaproponowałam zatem naszyjnik i kolczyki. Grzegorz uznał, że to dobry pomysł, więc wybraliśmy się do jubilera. Gdy ekspedientka pakowała prezent, nachyliłam się nad ladą z pierścionkami i obrączkami. Serce biło mi jak szalone. „Teraz albo nigdy”, zdecydowałam.
– Coś ci się podoba? – Uśmiechnął się Grzegorz. – Chciałabyś coś? – dodał, stając obok mnie. Popatrzyłam mu prosto w oczy.
– Tak, chciałabym dostać pierścionek! Specjalny...
– Rozumiem – odparł. – Ale tego pierścionka tutaj nie ma...
Nie bardzo wiedziałam, o co mu chodzi, ale nie drążyłam tematu. Grzegorz też do niego nie wracał, jednak czułam, że o tym myśli. Czekałam, co zrobi, co powie. I się doczekałam...

Zaręczyliśmy się, ale coś nie dawało mi spokoju

Dwa tygodnie później pojechaliśmy na krótką wycieczkę za miasto, pogoda była ładna. To tam, na pięknej polance w lesie, Grzesiek poprosił mnie o rękę i włożył mi na palec skromny, ale piękny pierścionek. – Należał do mojej babci, potem do mamy. Mama zostawiła mi go, mówiąc, że kiedyś znajdę odpowiednią kobietę. Znalazłem. Tego też dnia rozmawialiśmy o przyszłości. Byłam taka szczęśliwa. Zaplanowaliśmy nawet ślub.
– Za rok – powiedział Grzesiek.
Mój Boże, to się działo naprawdę! Zaczęłam przystawać przy sklepach z sukniami ślubnymi, szukałam w internecie firm zajmujących się organizacją wesel... Umówiliśmy się na imprezę bez wielkiego rozmachu – miało być skromnie, rodzinnie i przyjacielsko. Podczas kolejnej rozmowy z mamą Grzegorza przekazaliśmy jej radosną nowinę.
– Ojej, to już?! – rzuciła. – Ale oczywiście bardzo się cieszę – dodała szybko, jakby zorientowała się, że powiedziała coś nie tak. Dziwnie się poczułam. Dlaczego pani Krystyna zareagowała w taki sposób? Przecież wydawało się, że mnie polubiła...
– Ślub za rok – odpowiedział Grzegorz. – Może nawet dopiero jesienią – mocno zaakcentował ostatnie słowa. Odniosłam wrażenie, że ten dialog rozumieją tylko on i jego mama... Nie zapytałam go jednak, o co chodzi. A dwa miesiące po tej rozmowie...

Okazało się, że jestem w ciąży

– Grzesiu, muszę ci coś powiedzieć. – Usiadłam obok niego na kanapie i przytuliłam się mocno.
– Jestem w ciąży. Wiem, że tego nie planowaliśmy, ale...
– Kochanie, tak bardzo się cieszę! – zawołał. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego.
– Ale wiesz, w tej sytuacji myślę, że ślub trzeba będzie jednak przyspieszyć...
– Jak to? Dlaczego? – Grzegorz nagle zbladł, a z jego twarzy zniknął radosny uśmiech.
– Chcę urodzić dziecko jako mężatka. Dlatego – odparłam, patrząc mu w oczy.
– Ale co to za różnica? Poza tym ciężko będzie ci w takim stanie zająć się przygotowaniem całej imprezy... Grzegorz wynajdywał jeszcze tysiące powodów, próbując udowodnić mi, że zmiana terminu ślubu nie jest dobrym pomysłem.
Wtedy po raz pierwszy się pokłóciliśmy. I od tego dnia coraz bardziej się od siebie odsuwaliśmy. A właściwie to Grzegorz odsunął się ode mnie. Zamknął się w sobie, nie chciał rozmawiać, unikał zbliżeń. Nie miałam pojęcia, co się stało, skąd taka zmiana. Przecież ucieszył się, że zostanie ojcem? O co więc, do cholery, chodziło?! 

Miłość to szczerość 

Postanowiłam pogadać z siostrą. Nie zastałam jej jednak w domu.
– Musiałyście się minąć – poinformował mnie szwagier. – Paula właśnie przed chwilą pojechała do ciebie.
– To jadę za nią – rzuciłam i zawróciłam do auta. Zadzwoniłam do niej, ale nie odebrała. A kiedy weszłam do mieszkania, usłyszałam ostatnie zdanie wymówione przez Paulę:
Musisz jej powiedzieć.
Czułam, jak serce podchodzi mi do gardła.
– O czym musisz mi powiedzieć? – spytałam Grzegorza.
Siedzieli z Paulą przy stole w salonie.
– Zrobisz to sam, czy mam cię wyręczyć? – rzuciła Paula stanowczym tonem.
– Podobno mnie kochasz. Przypominam ci więc, że miłość to także szczerość! – Spojrzałam mu w oczy.
– Chodzi o mój dług – powiedział Grzegorz. – Jakiś czas temu wpakowałem się w kłopoty. Byłem naiwny... Zostało mi jeszcze tylko kilka rat do spłacenia, kilka miesięcy. Mama i jej mąż bardzo mi pomagają. Bez nich byłoby krucho.
– A jaki to ma związek z naszym ślubem? – Nie chciałem rozpoczynać nowego życia z długiem. Zamierzałem najpierw wszystko spłacić i raz na zawsze zamknąć ten rozdział.
– Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
– Wstydziłem się, bałem... Nie wiedziałem, jak zareagujesz. Co teraz zrobimy?
– Podniósł na mnie smutne oczy.
– Zrobimy tak, jak powiedziałeś – podjęłam decyzję. – Ślub weźmiemy po narodzinach dziecka. Wejdziemy na nową drogę życia nieobciążeni przeszłością. Ale obiecaj mi jedno: nigdy nie będziesz miał przede mną żadnych tajemnic. Żadnych, rozumiesz? Zapewnił, że odtąd już zawsze będzie szczery.
– Bo miłość to szczerość – zacytował moje słowa. – A ja kocham cię nad życie – dodał.
W tym momencie poczułam kopnięcie naszego dziecka. Jakby ta mała istotka chciała potwierdzić, że teraz wszystko będzie dobrze. 

 

Czytaj więcej