"Mąż wepchnął mnie w ramiona swojego brata. Nie przewidział, jak to się skończy..."
Fot. 123RF

"Mąż wepchnął mnie w ramiona swojego brata. Nie przewidział, jak to się skończy..."

"Przez pięć lat bezskutecznie staraliśmy się z mężem o dziecko. Problem leżał po stronie Darka. Zaczęliśmy zastanawiać się nad adopcją, ale któregoś dnia mąż wpadł na jeszcze inny pomysł. Od razu zaznaczył, że sprawa jest dość dyskusyjna, ale powinniśmy poprosić o pomoc... mojego szwagra. Z początku myślałam, że się przesłyszałam, ale on mówił poważnie!" Karolina, 32 lata

 – A może spróbowałabyś z Irkiem? Lekarze zawsze powtarzali, że z tobą jest wszystko w porządku. Może z nim ci się uda zajść? – zapytał . Nie wierzyłam, w to co słyszę.
– Żartujesz sobie?
– To nasza jedyna szansa, by mieć dziecko z naszymi genami, to znaczy z twoimi i najbliższej spokrewnionej ze mną osoby. Pomyśl tylko! Dziecko mojego brata będzie prawie jak moje. Wychowamy je, będziemy kochać i wszystko pozostanie w rodzinie – kusił.
– Sugerujesz, że mam iść do łóżka z Irkiem? – szepnęłam.
– Ten jeden raz, dla nas... Zrobiłabyś to? – zapytał.

Powiedziałam, że nie ma mowy, ale Darek nie ustępował

– Karolina, jeden jedyny raz i będziemy mieć dziecko! Rozumiem, gdybym kazał ci iść do łóżka z jakimś przygodnie poznanym facetem, ale Irek to mój brat. Już z nim rozmawiałem i zgodził się.
– Już z nim rozmawiałeś? – przeraziłam się. – Ale wiesz, że jeden raz może nie wystarczyć!?
Wiedziałam, że mąż za wszelką cenę chce mnie uszczęśliwić – niczego przecież nie pragnęłam bardziej niż dziecka. Ale pomysł odbycia stosunku lub co gorsza kilku stosunków w celach prokreacyjnych z jego młodszym bratem wydał mi się całkowicie chory. I prawdę mówiąc upokarzający.
– Przecież ja go ledwo znam. Siedzi od dawna w Szwecji, od dnia naszego ślubu zamieniłam z nim może dwa słowa – zaprotestowałam, ale mąż nie widział problemu.
– Tym lepiej – uciął dyskusję i dodał, że niebawem wszystko zorganizuje.
– Zakreśl najlepsze dni, zrobisz test owulacyjny, a Irek się dostosuje – dodał i podał mi wyjęty z szuflady kalendarzyk.
– Nie zrobię tego – pokręciłam głową, jednak mąż zapalił się do tego pomysłu i nie chciał odpuścić.
– To nasza jedyna szansa!

W końcu się zgodziłam na ten szalony pomysł

Powiedziałam sobie, że ludzie robią nie takie rzeczy. Irek miał przyjechać do kraju na Wielkanoc. Umówiłam się więc z nim kilka dni po świętach. Wybraliśmy niewielki hotelik pod miastem – położony w sosnowym lesie, oddalony od drogi, cichy.
– Odwiozę cię – zaproponował Darek w tamten wieczór, jednak nie zgodziłam się. Wolałam jechać sama. I tak czułam się fatalnie. Wybierając z komody bieliznę, przez chwilę miałam ochotę założyć seksowny komplecik z czerwonej koronki, jednak wybrałam inny, z beżowej bawełny. „To przecież nie randka z kochankiem”, pomyślałam. W drodze niemal zawróciłam – w dodatku rozpętała się burza i pomyślałam, że to zły znak – zupełnie jakby przyroda też była przeciwna naszemu pomysłowi. Na miejsce dotarłam tak zdenerwowana, że aż trzęsły mi się ręce. Gdy parkowałam auto, zadzwoniła moja komórka.

Szwagier był tak samo spanikowany jak ja

– Cześć, już jestem. Czekam w barze na dole – usłyszałam głos szwagra. I choć wciąż chciałam się wycofać, wysiadłam z auta i ruszyłam w stronę wejścia. Irek siedział przy piwie. Na widok jego miny zachciało mi się śmiać – wyglądał na równie spanikowanego, co ja.
– Cześć – uśmiechnęłam się blado i rozpięłam płaszcz.
– To co? Idziemy na górę? – zapytał szwagier konkretnym tonem i dodał, że zarezerwował dla nas pokój z kominkiem. – Żebyś kiedyś miała co opowiadać dzieciakowi – dodał żartem.
– Naprawdę sądzisz, że kiedykolwiek opowiem o tym dziecku?! – podniosłam głos.
– Żartowałem, wyluzuj. Powinnaś się chyba czegoś napić – stwierdził. – To na co masz ochotę?
– Weź butelkę dżinu i tonik, a do tego oliwki. Przyda się nam obojgu – zdecydowałam.
Pokój był piękny – przestronny, z płonącym kominkiem i wielkim łóżkiem. Zdjęłam z nóg botki i usiadłam na miękkiej pościeli.
– To co, bratowo? Po kieliszeczku? – mruknął Irek.
– Nie mów do mnie „bratowo”, strasznie to brzmi.
– Zwłaszcza w tych okolicznościach – pokiwał głową i rozlał nam po drinku. Wytrawny alkohol szybko ukoił moje zszargane nerwy. Zrzuciłam bluzkę i zaczęłam rozpinać spódnicę. Irek ukląkł przy łóżku i pocałował mnie w usta. Oddałam mu pocałunek, jednak zaraz odchyliłam głowę.
– Nie mogę – powiedzieliśmy niemal w tym samym momencie i wybuchliśmy nerwowym śmiechem.

Spędziliśmy noc na rozmowach – we trójkę!

Zanurkowałam pod kołdrę.
– Siadaj, pogadamy – zachęciłam Irka. Pół godziny później – mocno już podpici, zaśmiewając się do łez – rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Szwagier okazał się całkiem sympatycznym rozmówcą. Przy okazji dowiedziałam się, że niedawno rozstał się z dziewczyną, którą chyba wciąż kochał – Annika była Szwedką, córką inżyniera, na którego budowach przez kilka lat pracował. Byli ze sobą całkiem długo i nagle ona poznała jakiegoś Duńczyka.
– Zostawiła mnie praktycznie z dnia na dzień i to akurat wtedy, kiedy myślałem już o oświadczynach – wyznał. Powiedziałam, że na pewno kogoś sobie znajdzie, bo świetny z niego facet. Dolałam nam dżinu, gdy nagle na korytarzu pod drzwiami zrobiło się jakieś zamieszanie. „Nie może pan tam wejść!”, usłyszeliśmy podenerwowany głos recepcjonistki i oboje pomyśleliśmy o tym samym.
– Chyba Darek zrezygnował ze swojego genialnego pomysłu – powiedziałam i otworzyłam drzwi. Miałam rację. Stanęłam twarzą w twarz z bladym, podpitym Darkiem.
Musicie przestać! Ja się jednak nie zgadzam! – krzyknął, co bardzo zniesmaczyło recepcjonistkę.
– Czy pani zna tego pana? Bo jeśli nie, zaraz dzwonię po policję – powiedziała kobieta niemiłym tonem.
– Wszystko w porządku, to mój mąż – zapewniłam ją, co spotkało się z jeszcze większym zdumieniem. W końcu babka zostawiła nas samych, a Darek wszedł do naszego pokoju.
Może cię zaskoczę, ale jednak nie zrobiliśmy tego – powiedziałam, a Irek nalał bratu dżinu. Popijając drink za drinkiem, przesiedzieliśmy do rana w hotelowym pokoju. Zdołaliśmy nawet złapać odrobinę snu – łóżko było wystarczająco szerokie nawet dla trzech osób. Rano zapakowaliśmy się w trójkę do mojego samochodu i wróciliśmy do domu.

Spotkaliśmy się ponownie na urodzinach teścia

Przez kolejne miesiące nie miałam kontaktu z Irkiem – zresztą oboje wciąż chyba byliśmy zażenowani tym, co zaszło tamtej nocy w niewielkim hotelu pod miastem. Jednak teść postanowił w końcu z pompą wyprawić swoje sześćdziesiąte urodziny. W ten sposób spotkaliśmy się z Irkiem w domu rodziców mojego męża. Dziwne to było spotkanie... Od razu zauważyłam, że Irek przygląda mi się zza stołu, więc w końcu również zaczęłam na niego zerkać. Tymczasem teść z iście ułańską fantazją polewał mi wina, tak że upiłam się w rekordowym tempie. Późnym wieczorem wpadliśmy na siebie z Irkiem w wąskim korytarzyku przy łazience. A może wcale na siebie nie wpadliśmy? Może to on przyszedł tam za mną?

Spojrzałam mu w oczy, a on przyciągnął mnie do siebie

W łazience nie zamieniliśmy nawet słowa – po prostu podciągnął moją sukienkę, zsunął ze mnie bieliznę i zasypując mnie pocałunkami, rozpiął sobie spodnie. Kochaliśmy się na stojąco. Oparta o zimną, wyłożoną kaflami ścianę, nie mogłam uwierzyć, że właśnie zdradzam męża, i to w domu jego rodziców.
– Stale o tobie myślałem – szepnął Irek, kiedy w pośpiechu zakładałam stringi.
– Nie mów tak! To się nie może powtórzyć – powiedziałam, w duchu obliczając dni mojego cyklu. „Czy jest szansa, że tym razem się uda?”, pomyślałam. Niestety, nie zaszłam z Irkiem w ciążę, za to długo jeszcze miałam wyrzuty sumienia. Chociaż wściekła byłam głównie na mojego Darka – gdyby nie ten jego idiotyczny pomysł, pewnie byśmy z Irkiem nawet na siebie nie spojrzeli. Jednak po tamtej nocy w hotelu wszystko się zmieniło. Nie zrobiliśmy wtedy nic złego, ale zaczęliśmy o sobie myśleć. A później spotkaliśmy się na urodzinach teścia i stało się. Czasem nie wiem już, czyja to wina. Męża? Moja? Irka? Mogę tylko mieć nadzieję, że Darek nigdy się o tym nie dowie. Owszem, miałam się przespać z jego bratem. Ale z całą pewnością nie miało to wyglądać tak... namiętnie. 

 

Czytaj więcej