"Moją siostrę Martynę właśnie rzucił narzeczony, a mój kolega, Radek, leczył złamane serce po rozwodzie. Postanowiłam ich ze sobą zeswatać. Chciałam, żeby byli szczęśliwi. Dzisiaj, kiedy o tym myślę, chce mi się płakać. Ale czy mogłam przewidzieć taką podłość i... tragedię!?" Sylwia, 35 lat
Tamtego dnia moja siostra przyszła na nasze spotkanie spóźniona i smutna. Wyglądała tak, jakby miała się rozpłakać.
– Maciej właśnie mnie zostawił. Po prawie trzech latach, z dnia na dzień! Zostałam bez mieszkania, z trzema walizkami ciuchów, kotem i złamanym sercem – żaliła mi się. – Wyobrażasz to sobie?! Jeszcze niedawno planowaliśmy ślub, aż tu nagle coś mu się odwidziało!
– Nigdy go nie lubiłam – skrzywiłam się. – Zawsze uważałam, że to zarozumiały pozer.
– Dzięki, tego mi teraz było trzeba! – ofuknęła mnie, a ja wtedy ni stąd, ni zowąd pomyślałam o Radku.
– Słuchaj, może bym kogoś dla ciebie miała... – zaczęłam.
– A dajże spokój! – Martyna od razu się nachmurzyła, ale nalegałam.
– Umów się z nim do kina albo na jakiś niezobowiązujący obiad. Co ci szkodzi? Radek jest naprawdę świetny – przekonywałam.
– A co to za jeden? – zainteresowała się w końcu.
– Mój kolega z pracy, jest u nas grafikiem – wytłumaczyłam pospiesznie.
– Przystojny?
– Zwykły facet. Ma ładne, niebieskie oczy, jest raczej szczupły, średniego wzrostu...
– Ech, nie zachęcasz – skrzywiła się Martyna.
– Jeju, smarkulo! Nie bądź pustakiem, co?! To superkoleś!
– No dobra, niech ci będzie. Spotkam się z nim. – Wzruszyła ramionami i bez entuzjazmu dojadła swoje ciastko.
Umówiłam ich na przyszły tydzień i podobno pierwsza randka się udała. Co lepsze, druga była już dzień później, a niedługo potem trzecia, czwarta i piąta. Po miesiącu zaprosili mnie na kolację. Radek przygotował ją w mieszkaniu, które niedawno odziedziczył po swojej babci. Gdy dotarłam na miejsce, okazało się, że moja siostra tam pomieszkuje.
– Szybka jesteś. – Uśmiechnęłam się do niej, kiedy znalazłyśmy się same w łazience. – Pożyczyłabyś mi lakier? Moje włosy są w katastrofalnym stanie. – Skrzywiłam się, a ona otworzyła jedną z szuflad drewnianej łazienkowej komody.
– Masz. – Podała mi kosmetyk i dodała, że nie chciała zwlekać z przeprowadzką. – Przynajmniej nie musiałam szukać mieszkania. Wzięłam bety, kota i jestem – powiedziała, wdzięcząc się do lustra.
– I tylko tyle masz mi do powiedzenia? – zdziwiłam się.
– A czego się spodziewałaś? – prychnęła. – Łzawej historii o romansie stulecia?
– Nie kochasz go? – zapytałam szeptem, a moja młodsza siostra parsknęła śmiechem.
– Kocham? Oszalałaś? Znamy się kilka tygodni! Nalegał, żebym się wprowadziła, to wykorzystałam sytuację... – powiedziała jak gdyby nigdy nic.
– To paskudne! Nie miałam pojęcia, że potrafisz być taka wyrachowana! – obruszyłam się.
– Dorośnij, siostrzyczko! – mruknęła. – W życiu trzeba umieć rozpoznać zbliżającą się okazję. Jak widzisz, jestem w tym świetna...
– Tak, ale...
– Ale co?! – weszła mi w słowo. – Radek nie narzeka. – Uśmiechnęła się nieco krzywo, pociągnęła wargi szminką i wyszła z łazienki.
Przez kilka kolejnych miesięcy mieszkała u Radka i wyglądało na to, że związali się na stałe. Wciąż jednak podejrzewałam, że ona go nie kocha i było mi przykro. Radek to świetny chłopak, który w dodatku sporo przeszedł ze swoją eksżoną. Zasługiwał na kogoś, kto zobaczy w nim coś więcej niż osiemdziesiąt metrów kwadratowych dachu nad głową. Poza tym czułam się za nich odpowiedzialna. To ja ich ze sobą zapoznałam. Może właśnie dlatego tamtego dnia zaprosiłam Martynę na rozmowę.
– Słuchaj, jeśli nie darzysz Radka uczuciem, to może z nim zerwij... – zasugerowałam.
– Na to już trochę za późno – odparowała moja siostra.
– Bo? – zdziwiłam się.
– Bo jestem w ciąży. Wybacz, że mówię ci dopiero teraz. Sama wiem od tygodnia...
– Jesteś w ciąży?! – powtórzyłam zszokowana. – Martyna, to wspaniale! – ucieszyłam się, ale siostra nie podzielała mojego entuzjazmu.
– Nie wiem, czy jest się z czego cieszyć... – westchnęła. – Radek ostatnio coraz mniej zarabia, na nic nas nie stać... Płacimy rachunki, wypełniamy lodówkę i zostaje nam marnych parę stówek...
– A twoja pensja? – zdziwiłam się.
– Przecież nie będę płacić za jego mieszkanie – obruszyła się Martyna.
– Nie dokładasz się do rachunków? – Wybałuszyłam oczy, bo my z moim facetem zawsze dzieliliśmy wszystko na pół.
– Nie. Podobno Radosław lubi się troszczyć o swoją kobietę. Szkoda tylko, że to opieka na naprawdę marnym poziomie... – sarknęła.
– Jesteś podła! Nie znałam cię takiej – powiedziałam, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę.
– Może jestem podła, a może po prostu zmęczona. Wcisnęłaś mi jakiegoś nieudacznika, siostrzyczko – wyrzuciła mi.
Zupełnie mnie zatkało.
– Nieudacznika?! To wspaniały facet, nie widzisz tego?! Wrażliwy, oczytany, inteligentny, dowcipny! – przekonywałam z mocą.
– Nie przeczę, nie przeczę... Szkoda tylko, że nie potrafi robić kasy. I tak ma szczęście, że odziedziczył mieszkanie po babci, bo na wynajem pewnie nie byłoby go stać... Wybacz, muszę lecieć. Jestem w drodze do przychodni. – Martyna wstała i sięgnęła po swój płaszcz.
– Zaczekaj! – zawołałam. – Cieszę się, że będziecie mieli dziecko. I zobaczysz, że wszystko się wam poukłada. A ty postaraj się dostrzec w Radku coś więcej niż marny talent do robienia kasy, OK? – Przytuliłam ją.
Obiecała, że spojrzy na swojego partnera łaskawszym okiem. Niestety, jak się okazało, niezbyt się do tego przyłożyła...
– Poznałam kogoś – wyznała mi kilka tygodni później.
– Co?! – wykrztusiłam kompletnie zaskoczona, bo na początku czwartego miesiąca moja siostra powinna chyba myśleć o mającym wkrótce się narodzić maleństwie, a nie o randkowaniu z facetami!
Ale ona zupełnie zwariowała. Całe spotkanie gadała tylko o jakimś Tomaszu!
– Tomek jest biznesmenem, ma piękny dom z kominkiem i dwa samochody! – ekscytowała się. – Poznaliśmy się zupełnie przypadkiem, w rynku, ale od razu zaiskrzyło – zwierzyła mi się.
– Przepraszam za brutalną szczerość, ale czy on już wie o twoim odmiennym stanie? – wybuchłam.
– O dziecku? Jasne. Od razu mu powiedziałam.
– I co?
– Ucieszył się. Jego była żona jest bezpłodna, a on zawsze chciał być ojcem.
– Ale to nie jego dziecko – parsknęłam.
– To nie ma znaczenia. Na razie się spotykamy. – Martyna wzruszyła ramionami i wyjęła z torebki komórkę. – Dzwonił! – ucieszyła się.
– Co z Radkiem?! – zapytałam ostrym tonem. – Mieszkasz u niego, jesteś z nim w ciąży, a romansujesz z jakimiś kolesiem?!
– No, mieszkam, ale już niedługo. Tomek mówi, że w każdej chwili mogę się wprowadzić do niego. Zakochał się we mnie, widzę to. – Martyna dosłownie promieniała.
– Zakochał się? Ile ty go znasz? To pewnie jakiś pajac, który cię wykorzysta i rzuci! Może nawet zboczeniec lubiący baby w ciąży – wbiłam jej szpilę, ale ona tylko szyderczo się roześmiała.
– Zboczeniec? Jak ty już coś powiesz... – Pokręciła głową.
Kilka tygodni później siostra wyprowadziła się od Radka. W dodatku, z tego, co się dowiedziałam, zrobiła to bez słowa pożegnania, podczas jego nieobecności.
Biedak w pracy wyglądał na zdruzgotanego. Sińce pod oczami, nieogolone policzki, nieprzytomne spojrzenie.
– Przykro mi, Radek. Naprawdę. Tym bardziej, że to ja was ze sobą umówiłam – powiedziałam cicho, kiedy wpadliśmy na siebie przy drukarce.
– To nie twoja wina, Sylwia. – Uśmiechnął się blado.
– Cholera, w życiu bym się po niej tego nie spodziewała! – jęknęłam załamana. – Myślałam, że ją znam, w końcu to moja siostra!
– Nigdy nikogo nie znamy tak naprawdę. – Kolega bezradnie wzruszył ramionami.
– Ale trzymasz się jakoś? – spytałam.
– A co mam zrobić?
– Ona wróci. Może ta ciąża jej się na głowę rzuciła?
– Wróci? Do kogo?! Bo na pewno nie do mnie! – zarzekał się Radosław. – Słuchaj, a co to w ogóle jest za koleś? – zapytał po chwili wahania.
Czułam się niezręcznie w tej sytuacji. W końcu byłam siostrą Martyny.
– Nie mam pojęcia – przyznałam szczerze. – Ponoć jakiś biznesmen, którego poznała przypadkiem.
– Sukinsyn! – przeklął. – Poderwać kobietę w ciąży!
– Niby się w niej zakochał – wypaliłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. – Wybacz...
Radek jeszcze bardziej pobladł.
– Gdybym go dorwał... – Zacisnął pięści.
– Uspokój się, spójrz na to z dystansu. – Położyłam mu dłoń na ramieniu.
– Z dystansu?! To moje dziecko! Moje dziecko, słyszysz?! – krzyknął, odwrócił się na pięcie i zostawił mnie samą.
Kilka kolejnych miesięcy nie przyniosło niczego nowego. Moja siostra mieszkała z podstarzałym amantem, który obsypywał ją prezentami. Radek szalał z rozpaczy, a ja nie potrafiłam wybaczyć Martynie jej podłości, materializmu i wyrachowania. Rodzice zapraszali nas na niedzielne obiady, ale zawsze znajdowałam wymówkę, żeby się nie pojawić. Wciąż byłam wściekła...
Kiedy moja siostra urodziła córeczkę, jej nowy facet poprosił ją o rękę. A ona była na tyle bezmyślna i okrutna, że wrzuciła zdjęcie pierścionka na Facebooka. Tamtego wieczoru dostała mnóstwo gratulacji. Tylko Radek się nie odezwał. Nie skomentował, nie dał lajka, milczał. Nazajutrz się okazało, że odebrał sobie życie. Powiesił się w piwnicy, nikt nie znalazł go na czas...
Dziś mijają dwa lata od jego śmierci. Moja siostra nadal pławi się w luksusach u boku męża biznesmena, a ja dotąd nie potrafię jej wybaczyć. Nie chcę jej znać, nie widujemy się. Rozumiem, że zakochała się w innym, chociaż to chyba nie jest miłość. Ale nie pojmuję, dlaczego tak okrutnie potraktowała Radka. Przecież gdyby chociaż z nim porozmawiała, gdyby obiecała mu kontakty z dzieckiem, wyciągnęła do niego rękę, mogłoby być inaczej. Ale ona się od niego odcięła, potraktowała jak śmiecia. A przecież nie zrobił jej nic złego. On tylko ją kochał...