"Joanna chyba nigdy nie kochała mojego syna. Chodziło jej tylko o pieniądze!"
Fot. 123 RF

"Joanna chyba nigdy nie kochała mojego syna. Chodziło jej tylko o pieniądze!"

"Kiedy synowa się od nas wyprowadzała, przepłakałam prawie całe popołudnie... Mój Tomek tak ją przecież kochał, a ona niecałe dwa lata po ślubie spakowała bety i odjechała ze swoim doktorkiem!" Halina, 62 lata

– Tej dziewusze od początku źle z oczu patrzyło, Halinko – mówiła do mnie sąsiadka, kiedy się jej wyżaliłam. – Pazerna na pieniądze, zawsze skwaszona! Kiedyś poprosiłam ją, żeby mi pomogła wynieść dywan na podwórko, to burknęła tylko, że się spieszy i tyle ją widziałam. A ty się nie zadręczaj, twój Tomek młody jest, zaradny, zaraz sobie inną znajdzie – pocieszyła mnie.
„Co z tego, skoro wyjechał i z dala od domu siedzi?”, pomyślałam.

To za namową synowej Tomek wyjechał do Niemiec

Tomek miał firmę, szło mu nieźle, ale tej ciągle było mało. „Wyjedź do Niemiec, znajdź lepszą pracę”, powtarzała mojemu synowi. I w końcu zaślepiony miłością zamknął własny biznes i wyjechał pracować na niemieckich budowach.
Na Wielkanoc syn przyjechał do Polski, ale odejście żony tak go przygnębiło, że przez cztery dni nosa ze swojego pokoju nie wyściubił.
– Znajdziesz porządną dziewczynę, ożenisz się jeszcze raz – pocieszałam go.
Ożenię się?! W życiu! Aśce nieba chciałem przychylić i co z tego mam?! Siedem miesięcy mnie nie było, a ta już zdążyła się zakręcić koło tego cholernego doktorka! – krzyknął syn. Na wzmiankę o kardiochirurgu, który, nie zważając na obrączkę na jej palcu, romansował z Aśką, mimowolnie się skrzywiłam.

Wyznała mi, że już wcześniej miała romans

Kiedy się wyprowadzała, powiedziała mi w złości, że z doktorem sypia już od ponad roku, bo tylko przy nim czuje się prawdziwą kobietą.
– O kasę ci chodzi, tak?! Pieniędzy wciąż ci mało! Wysłałaś mojego syna na poniewierkę, a teraz go zostawiasz?! – krzyknęłam łamiącym się głosem.
Wzruszyła ramionami i bąknęła coś o tym, że się zakochała.
Kilka dni później oznajmiła mi przez telefon, że ma już prawnika i chce jak najszybszego rozwodu.
– Niech mama przekona Tomasza, żeby nie robił mi żadnych problemów, bo na pewno mu się to nie opłaci – oznajmiła wyniosłym tonem.
„Bezczelna smarkula! Niedouczona panienka z patologicznej rodziny, której udało się złapać lekarza tylko na urodę”, pomyślałam ze złością.

Gdy zaczęła pracę w klinice, Tomek wydał jej się zbyt zwyczajny

Pamiętałam, kim była, kiedy zjawiła się w naszym mieście. Kiedy tu przyjechała ze wsi, to z jedną walizką tułała się po wynajętych norach, żyjąc za parę stówek miesięcznie. Dopiero kiedy mój syn założył jej na palec zaręczynowy pierścionek, zaczęła wyżej nosić głowę. Początkowo chyba nawet była zadowolona. Problemy zaczęły się dopiero, kiedy dostała pracę recepcjonistki w jednej z prywatnych klinik kardiologicznych. Na okrągło opowiadała o pracujących tam lekarzach, zachwycała się ich drogimi samochodami, zagranicznymi wycieczkami. I nagle mój syn wydał jej się zbyt zwyczajny, nagle zachciało jej się lepszego auta, własnego domu, urlopu w Hiszpanii. Żeby ją tam zabrać, Tomek harował jak głupi, nawet w weekendy, ale i tak wróciła niezadowolona. Ponoć nie odpowiadał jej standard hotelu... Jej, dziewusze wychowanej w walącej się ruderze, córce alkoholika, nagle zachciało się pięciu gwiazdek!

On harował na dom, a ona podrywała lekarza

Później zaczęły się kłótnie o dom... Moje mieszkanie jest olbrzymie. Cztery przestronne pokoje w świeżo odnowionej kamienicy, do tego duża kuchnia i balkon. Łazienka też spora, z oknem. Ale pannicy zamarzył się własny dom i wysłała mi syna na poniewierkę do Niemiec. Przyzwoitość nakazywałaby wiernie czekać na harującego za granicą męża, ale ona nie traciła czasu – on tyrał na budowach, ona podrywała lekarza. A teraz przysłała rozwodowe papiery i ma czelność grozić mojemu synowi!
– Podpisz to i nie oglądaj się za siebie, Tomaszku – poradziłam mu. – Wiem, że ją kochasz, ale to nie jest dobra dziewczyna – dodałam ze łzami w oczach. – Ani przez jeden dzień małżeństwa nie zasługiwała na ciebie, najdroższy – powiedziałam, co myślałam. Posłuchał mnie i podpisał. A później znowu wyjechał – ponury, milczący, smutny.

Przepłakałam wiele nocy, bo bałam się o syna

Ile ja nocy przepłakałam, modląc się, żeby ktoś tam daleko czuwał nad nim. Bałam się, że coś mu się stanie, że się załamie, rozpije... Bóg chyba mnie wysłuchał, bo na Boże Narodzenie syn przyjechał do Polski z poznaną w Niemczech Szwedką, która pracuje w restauracji naprzeciwko domu, w którym syn razem z kolegami wynajmuje mieszkanie.
– Zakochałem się, mamo! – powiedział, przytulając mnie mocno. – Latem planujemy ślub! – oznajmił cały rozpromieniony.
– Tak szybko? Mówiłeś przecież, że... Nie pozwolił mi dokończyć.
– Nie ma na co czekać, mamuś! Annika jest w ciąży, a ja dosłownie oszalałem ze szczęścia! – wszedł mi w słowo.
Spojrzałam na dziewczynę. Nie rozumiała, o czym rozmawiamy, ale uśmiechnęła się do mnie serdecznie.

Tomek znowu jest szczęśliwy, a ja czekam na pierwszą wnuczkę

„Ładna i bardzo miła”, oceniłam w duchu. Dużą ulgą była dla mnie wiadomość, że jej rodzice są nauczycielami i pracują w jednej ze sztokholmskich szkół wyższych. „Na pewno nie należy do tych panienek, które za wszelką cenę chcą się ustawić w dużym mieście”, skrzywiłam się na myśl o byłej synowej. Joanna była wyrachowaną, wychowaną w skrajnej biedzie dziewczyną ze wsi, która po prostu wykalkulowała sobie, co jej się bardziej opłaci i bez cienia skrupułów zostawiła mojego syna na lodzie. Na szczęście to już przeszłość, która na dobre została za nami. Dziś czekam na pierwszą wnuczkę i szukam jakiejś pięknej sukni na ślub syna. Tomasz znowu jest szczęśliwy, widzę to w jego oczach. Cały promienieje, a moje serce przepełnia niewysłowiona radość. Czego więcej mogę chcieć od życia?

 

Czytaj więcej