"Kiedyś wystarczyło jedno moje spojrzenie, by rozniecić w mężu ogień pożądania, a dziś…? Nawet moje wyraźne zachęty nie działały. Posucha w sypialni trwała już kilka miesięcy! Zastanawiałam się, gdzie się podziała nasza namiętność? Czy to ze mną jest coś nie tak? Aż w końcu sprawa się wyjaśniła... " Iwona, 42 lata
Wieczorem oglądaliśmy z mężem kryminał. W połowie filmu para bohaterów wylądowała w łóżku. Zerknęłam kokieteryjnie na Andrzeja. Patrzył w ekran z kamiennym wyrazem twarzy… A przecież kiedyś wystarczyła taka scena, żebyśmy zaczęli sobie rzucać nad głową córki porozumiewawcze spojrzenia, erotyczne napięcie w nas buzowało i nie mogliśmy się doczekać, aż młoda pójdzie spać. Ale teraz, gdy po wyprowadzce Weroniki nikt już nam w sypialni nie przeszkadzał ani nie podsłuchiwał, nasze życie intymne nie tylko nie rozkwitło, ale wręcz… uwiędło.
Z początku przez parę tygodni właściwie nawet się cieszyłam, że Andrzej jest zbyt zmęczony na łóżkowe igraszki, bo sama także byłam wyczerpana – praca, ogarnianie domu, pomoc młodym w urządzeniu się po ślubie… Przykładałam głowę do poduszki i właściwie natychmiast zapadałam w sen. Jednak ostatnio coraz bardziej brakowało mi tej erotycznej bliskości. Posucha w sypialni trwała już u nas parę miesięcy! Musiałam coś zrobić.
Tego wieczora po prysznicu założyłam seksowną koszulkę, którą mój małżonek podarował mi na walentynki. Już wychodząc z łazienki zauważyłam, że reszta mieszkania tonie w ciemnościach – Andrzej zdążył zgasić swoją lampkę.
Pomyślałam, że po prostu zakradnę się do łóżka, przytulę się i rozniecę w nim ogień. Ledwo zrobiłam dwa kroki, zahaczyłam klapkiem o brzeg dywanu, potknęłam się, klapek spadł mi ze stopy i bosym małym palcem uderzyłam o kant nogi łóżka. Z bólu zobaczyłam przed oczami gwiazdki.
– Niech to diabli! – syknęłam.
– Wzajemnie – wymamrotał sennym głosem Andrzej, najwyraźniej przekonany, że właśnie powiedziałam mu „dobranoc”, i tylko szczelniej okrył się kołdrą.
Poszłam zrobić zimny okład.
Rano palec u stopy nadal mnie bolał i wciąż wracałam myślami do poprzedniego wieczoru. Andrzej w ogóle nie zareagował na to, że się uderzyłam. Kiedyś zdarzało się, że w łóżku mi palce stóp obcałowywał.
Przed wyjściem do pracy przeczesałam przed lustrem włosy. Miałam coraz więcej siwych. Fryzjerka ostatnio zaproponowała mi farbowanie, ale nie skorzystałam. Może trzeba było?
Dawną figurę też już straciłam. Stało się to jakoś stopniowo, w ciągu ostatnich dziesięciu lat dwa razy zmieniałam rozmiar ubrań na większy. Za każdym razem nieco mnie to stresowało, jednak przechodziłam nad tym do porządku dziennego, zwłaszcza, że mąż nie okazywał mi, by tych parę dodatkowych centymetrów w biodrach czy talii miało dla niego znaczenie. Może teraz jednak to wszystko się skumulowało? Może któregoś dnia Andrzej zobaczył w promieniach wschodzącego słońca zmarszczki na mojej twarzy i wszystkie dodatkowe fałdki tłuszczu na ciele… Posypałam się! Nic dziwnego, że go nie pociągam!
Te okropne myśli wracały do mnie przez cały dzień. W drodze do domu dotkliwie o wszystkim przypominał mi ból prawej stopy za każdym razem, gdy naciskałam pedał gazu i hamulec.
W radiu trwał blok reklamowy.
– Obniżone samopoczucie? – spytał zatroskany kobiecy głos. – Uderzenia gorąca? Chwile intymne nie takie, jak jeszcze niedawno? Nasz suplement złagodzi objawy menopauzy i pomoże ci odzyskać dawną radość życia!
Serce mi przyspieszyło, czułam, jak się pocę.
Zatrzymałam się na stacji benzynowej, kupiłam wodę do picia, po czym zadzwoniłam do koleżanki.
– Aśka, czy to możliwe, żebym już miała menopauzę? – spytałam ją płaczliwie. – Czuję się okropnie!
– Widziałyśmy się tydzień temu i nic nie mówiłaś…
– No ale właśnie teraz tak się czuję! Wiesz, że nigdy nie kupuję wody na stacjach benzynowych, ale teraz kupiłam!
– I to ma być objaw menopauzy? Nagła rozrzutność?
– Miałam chyba uderzenie gorąca!
– Lato jest, może się zbyt ciepło ubrałaś i tyle. Zresztą, zawsze możesz kupić test na poziom hormonów.
Przed powrotem do domu zahaczyłam jeszcze o aptekę.
Następnego ranka schowałam się w łazience. Po pięciu minutach w okienku testu ukazał się wynik. Nie przechodziłam jeszcze menopauzy! Powinnam się cieszyć, jednak jeśli to nie menopauza, a ze mną już jest źle, to co będzie, gdy ona rzeczywiście mnie dopadnie?!
Umówiłam się z Aśką na kawę, żeby to obgadać.
– Po prostu trzeba o siebie lepiej dbać – stwierdziła. – W naszym wieku organizm się tak szybko nie regeneruje, a ty miałaś tyle dodatkowych zajęć z tym ślubem młodej. Potrzebujesz relaksu.
„Raczej liftingu twarzy i farbowania włosów…”, pomyślałam.
W drodze do domu kupiłam serum odmładzające.
Bolał mnie już nie tylko palec, którym kopnęłam w nogę łóżka, ale cała prawa stopa. Pewnie przez te buty na obcasie, w których poszłam na kawę z Aśką. Marzyłam, żeby je jak najprędzej ściągnąć.
Ledwo weszłam do mieszkania, stanął przede mną Andrzej.
Był czerwony na twarzy z gniewu, a równocześnie wyglądał tak, jakby miał się za moment rozpłakać. Marszczył czoło, wilgotne oczy mu błyszczały, zaciskał usta, a ich kąciki wykrzywiały się w dół…
Z wrażenia zapomniałam nawet o swojej stopie.
– Co… – zaczęłam.
– Nie spaliśmy ze sobą kilka miesięcy, a ty testy ciążowe robisz! – wyrzucił z siebie. – Z kim się spotykasz?! Pewnie wtedy, gdy niby chodzisz do tej całej Aśki!
Moje poczucie własnej atrakcyjności szorowało po dnie, a z mojego zobojętniałego męża nagle wyskoczył paranoiczny zazdrośnik?
– Co ty gadasz? – Zmierzyłam go wzrokiem. – Jaka ciąża? Romans?
– Jak wynosiłem śmieci, zahaczyłem o coś workiem, rozerwał się i musiałem zbierać. I znalazłem twój test ciążowy!
Nim zdążyłam w mojej zestresowanej głowie dodać dwa do dwóch, sięgnął do kieszeni i wyjął z niej wykorzystany przeze mnie test.
– To nie ma z ciążą nic wspólnego – westchnęłam. – To jest test na menopauzę, jeśli już musisz wiedzieć.
Zamrugał, z niedowierzaniem przyjrzał się plastikowemu opakowaniu.
– Meno… – zaczął, przełknął ślinę i dokończył prawie niedosłyszalnym szeptem: – pauza?
– Wolałbyś jednak romans i ciążę?
Oparłam się o ścianę, on o ścianę naprzeciw mnie.
– Muszę usiąść – westchnął. – Cały dzień dziś na nogach, mam dość.
– Jaki cały dzień? Jest szósta.
Westchnął i machnął ręką.
– Sypię się pomału – burknął pod nosem. – I co z tą menopauzą?
Wreszcie ściągnęłam buty.
– Chodźmy do pokoju.
Opadliśmy na kanapę jak dwa worki piasku... Andrzej podniósł na mnie zatroskany wzrok.
– To już? – wydusił.
– Od menopauzy się nie umiera – sarknęłam. – Ale nie, jeszcze nie. Po prostu miałam za dużo na głowie, jestem przemęczona, to i organizm nie działa tak jak wcześniej. Chyba zacznę farbować te siwe włosy…
– Jakie siwe włosy? – zdziwił się szczerze.
„Wzrok u niego już nie taki sokoli”, pomyślałam. „Dzięki Bogu!”
– Włosy masz super, jak zawsze – stwierdził. – Nieraz widzę, jak faceci na ciebie patrzą. Właśnie dlatego myślałem, że cię któryś do siebie przekonał, skoro ja już tak… – Wskazał swoją już niemłodzieńczą sylwetkę, klepnął wystający brzuch i skrzywił się z niesmakiem.
Przyjrzałam mu się. Nie podejrzewałam, że może mieć jakieś kompleksy.
– Myślałeś, że ja szukam jakichś szczuplejszych od ciebie?
– Każda by wolała mieć w łóżku szczuplejszego i sprawniejszego…
– Ja wolę ciebie! Ale totalnie przestałeś się mną interesować, więc zaczęłam mieć poważne wątpliwości co do swojego wyglądu…
Patrzył na mnie z niedowierzaniem.
– Naprawdę?
– Oczywiście. I wcale nie było mi miło… – westchnęłam. – Przecież byliśmy dopasowani w te klocki…
W oczach zabłysły mu jakieś ogniki, na moment na jego twarzy pojawił się uśmiech, ale te oznaki lepszego humoru od razu znikły. Westchnął ciężko.
– Ale ja bym chciał… W sumie prawie tak jak zawsze wcześniej. Tylko kondycja już nie ta. Myślałem, żeby poszukać jakichś wspomagaczy, reklamują w radiu, ale tam coś mówią, żeby skonsultować z lekarzem, a jakoś się na razie nie zdobyłem, żeby u lekarza o takich rzeczach gadać…
– Czytałam artykuł o tym, że przy wysokim cholesterolu mogą występować problemy z potencją. Musisz się przebadać. Ja to chyba od stresu przy ślubie młodej się posypałam, może i u ciebie to to samo. Stres, cholesterol… Ale byś chciał, tak?
– Chciałbym cię nie zawieść. A że nie miałem pewności, czy mi się uda, wolałem nie ryzykować.
– Ja bym zaryzykowała.
Spojrzałam mu głęboko w oczy, a potem przechyliłam głowę i zalotnie przymknęłam na moment powieki.
– Tak? – wymamrotał.
– Nawet w tej chwili.
– Drzwi chyba nawet nie zamknęliśmy na klucz…
Wzruszyłam ramionami.
No więc zaryzykowaliśmy.
Może ta paromiesięczna pauza w erotycznych szaleństwach sprawiła, że nabraliśmy sił, może zdążyło dojść do jakiejś kumulacji pożądania… W każdym razie ryzyko się opłaciło!