"Po tym, co usłyszałam od przyjaciółki, jeszcze tego samego dnia weszłam do gabinetu męża i przejrzałam jego szuflady. Nie znalazłam w nich niczego kompromitującego, a jednak niepokój jeszcze długo mnie nie opuszczał. Jak to możliwe, że czasem tak niewiele wiemy o tych, z którymi mieszkamy pod jednym dachem...?" Ewa, 34 lata
Pamiętam ogromną rozpacz Ali po pogrzebie Igora i ciąg smutnych dni, gdy usiłowałam przywrócić jej chęć do życia. Płakałyśmy wtedy razem, razem gotowałyśmy i chodziłyśmy na zakupy. Alicja tak opadła z sił, że wyzwaniem było dla niej nawet ugotowanie zupy. Dopiero pół roku po pogrzebie męża doszła do siebie na tyle, żeby zacząć myśleć o codziennym życiu i potrzebach pięcioletniej Julii. I właśnie wtedy po raz drugi jej świat się zawalił...
– Możesz do mnie przyjechać? – tamtego dnia Ala zadzwoniła po 22.00.
– Co się dzieje? – zapytałam, zerkając na mojego śpiącego synka.
– Przyjedź, proszę cię – szepnęła, a ja usłyszałam, że płacze.
– Przyjadę. Daj mi kwadrans – obiecałam.
– Jasiek, muszę pojechać do Alicji. Miej oko na małego – poprosiłam męża, który ślęczał nad projektem.
– O tej porze? W taki deszcz?
– Nie jestem z cukru – wzruszyłam ramionami i narzuciłam na ramiona sweter. – Może się zdarzyć, że zostanę u niej na noc. Ale na pewno wrócę wcześnie rano, żebyś mógł spokojnie wyjść do pracy.
– Jasne – powiedział mąż, nie odrywając wzroku od monitora. Wyczułam, że jest wściekły. Ostatnio miał mi za złe, że tyle czasu poświęcam przyjaciółce. Ale przecież nie mogłam jej zostawić samej, kiedy owdowiała.
Do Alicji dotarłam kompletnie przemoczona, mimo że do auta biegłam osłonięta parasolką.
– Hej, Alusia. Dasz mi jakiś ręcznik? Leje, jak z cebra – powiedziałam, ściągając wilgotny sweter, którego rękawy nieprzyjemnie kleiły mi się do ciała.
– Płaczesz? Błagam cię, nie płacz. Myślałam, że...
– On kogoś miał – weszła mi w słowo przyjaciółka.
– Kto? – zdziwiłam się, ściągając buty.
– Igor, a kto?! – krzyknęła.
– Co ty wygadujesz?! Igor?! Alka, rozumiem, że na okrągło rozpamiętujesz wszystko, co się między wami działo tuż przed jego wypadkiem, ale Igor nigdy by nie...
– Ona tu była – szepnęła Ala.
Objęłam ją i pogłaskałam po włosach.
– Jak to: „była tu”? – zapytałam, kiedy weszłyśmy do łazienki.
– Chciała pogadać – podała mi ręcznik i dodała, że kochanka jej zmarłego męża miała czelność zjawić się w jej domu z półtorarocznym dzieckiem na ręku.
– Co takiego?! – wykrztusiłam.
– Twierdzi, że byli ze sobą cztery lata! Ponoć, kiedy mówił mi, że jedzie w delegację, tak naprawdę był u niej.
– To jakiś absurd! Jesteś pewna, że mówiła prawdę?! Może to jakaś wariatka albo naciągaczka? I czego właściwie od ciebie chciała?
– Pieniędzy. Wie, że mamy firmę, a jej się ponoć ostatnio nie przelewa. Mówiła, że potrzebuje na dziecko.
– Na dziecko?! A co to ciebie obchodzi?! – żachnęłam się.
– To córka Igora, ma jego oczy. Kiedy ją zobaczyłam, rozpadłam się na tysiąc drobnych kawałków. Z trudem się powstrzymałam, żeby nie wziąć małej na ręce. Jest do niego taka podobna... Marzyliśmy o drugim dziecku, ale jakoś nie mogłam zajść w ciążę... Aż tu nagle, proszę, on ma dziecko z inną...
– To jakiś koszmar! Nie mogę to uwierzyć! – zawołałam.
– Ale to prawda. Pokazała mi zdjęcia, jak są we trójkę nad Soliną, na rynku w Poznaniu czy na molo w Sopocie. Mówił mi, że wyjeżdża w interesach, a po drodze jechał do niej. Ponoć czekał, aż Julia trochę podrośnie i miał zamiar poprosić mnie o rozwód.
– I wierzysz w to wszystko?! Może ona kłamie?! Była kochanką, a teraz została z niczym i dlatego wciska ci kit!
– Może kłamie. Co nie zmienia faktu, że mąż zdradzał mnie z nią i robił to od ponad czterech lat. Julka miała roczek, kiedy zaczął, wyobrażasz sobie?!
– Nie rozumiem – usiadłam na obramowaniu wanny i wzięłam kilka głębszych wdechów.
– Powiedziała, że jeśli się nie dogadamy, pójdzie do sądu. Mówi, że jej dziecko ma prawo do części majątku po ojcu.
– Takie jest prawo, ale to jakoś nie mieści mi się w głowie. Po wszystkich bym się spodziewała zdrady, ale nie po twoim Igorze! Byłam pewna, że jest najwspanialszym mężem i ojcem na świecie, a on wyciął ci taki numer!
– Na to wygląda – westchnęła Ala.
– I co zamierzasz?
– Nie wiem, muszę pogadać ze znajomym adwokatem. Na razie potrafię myśleć tylko o tym, że facet, któremu bezgranicznie ufałam, miał na boku drugą rodzinę... To brzmi jak kiepski żart. Nie wiem, co zrobię, kiedy ktoś się dowie. Wiesz, jakie to dla mnie upokarzające?... – jęknęła.
– Wyobrażam sobie – przyznałam.
– Chodź, pokażę ci tę zdzirę – powiedziała Ala, biorąc ode mnie ręcznik. – Ale najpierw znajdę ci suche skarpety i sweter.
– I zrób tę herbatę, strasznie zmarzłam – poprosiłam, bo poczułam na plecach dreszcze.
Kiedy usiadłyśmy w pokoju, Alicja włączyła laptop i uruchomiła pocztę.
– Zobacz, jakie wysłała mi zdjęcia.
– Może to jakiś fotomontaż? – zasugerowałam, a Alka cicho się roześmiała.
– Niestety, nie. Zresztą i tak zażądam zrobienia badań DNA, więc musi udowodnić, że dziecko jest Igora. Ale ja to wiem bez testów. Mówiłam ci – ta mała ma jego oczy... Patrz! Jest młodsza ode mnie o kilka lat i taka pewna siebie. Spojrzałam na monitor. Kochanka Igora faktycznie była młoda i sprawiała wrażenie kogoś, kto świetnie wie, że jest bardzo atrakcyjny. Długie, jasne włosy sięgały jej do pasa, do tego zgrabna figura i świetnie dobrana sukienka. Ta dziewczyna umiała się „sprzedać”.
– Kiedy sobie poszła, zabierając ze sobą zapach perfum i dzieciaka, przeszukałam rzeczy Igora. Po jego śmierci po prostu schowałam je do kilku pudeł i upchnęłam w piwnicy, ale nagle chciałam przejrzeć wszystko. No i znalazłam. Jakieś ich wspólne zdjęcia, paragony z hoteli nad morzem, liściki od niej. Wygląda na to, że ona nie kłamała. Może on naprawdę chciał ode mnie odejść? Przecież nawet się już nie krył z romansem. A ja byłam taka ślepa i głupia... – przyjaciółka skrzywiła się jak do płaczu.
– To nie twoja wina, Ala! To on był dupkiem!
– Boże, jak ja to wytłumaczę Julce? Że ma młodszą siostrzyczkę i że inna kobieta sypiała z jej tatusiem...
– Nie musisz jej mówić. To pięciolatka, nie potrzebuje takiej wiedzy.
– Nawet jeśli ja jej nie powiem, zrobi to ta baba. Ona chce, żeby cały świat poznał prawdę! Podejrzewam, że kiedy Igor żył, zapewne miała dość tej ich konspiracji, a gdy zmarł, chce pozyskać status jego kobiety!
– Chyba dziwki – parsknęłam ze złością.
– Twierdzi, że była największą miłością jego życia. Przyszła tu z tą małą na ręku, siadła na mojej sofie i patrząc mi prosto w oczy, powiedziała, że mój mąż od dawna mnie nie kochał, że liczyła się tylko ona. „Gdyby nie Julka, dawno by panią zostawił”, powiedziała.
– To drań! – zaklęłam.
– Szkoda, że wdowy nie mogą się rozwodzić. Ja od razu pognałabym do sądu – powiedziała Ala żartobliwym tonem, chociaż w jej oczach lśniły łzy.
– Nie wiem, co powiedzieć. Straszna sytuacja, ale przejdziesz przez to. Przynajmniej nie musisz już opłakiwać cudownego faceta, za jakiego miałaś Igora. Był draniem, rozumiesz?
– Ale ja tego drania kochałam. Nie mogę przestać o tym myśleć, Ewa – szepnęła, a potem spojrzała na mnie.
– Wracaj do siebie, głupio mi, że wyciągnęłam cię z domu o tej porze. – Jesteś pewna? Mogę zostać na noc.
– Nie, nie wygłupiaj się, jedź. Wygadałam się i od razu mi lepiej. Zadzwonię jutro. Nie martw się, nie zamierzam zrobić niczego głupiego.
Dopiłam herbatę, uściskałam przyjaciółkę i zostawiłam ją samą. Po powrocie do domu wślizgnęłam się do gabinetu męża i korzystając z tego, że był pod prysznicem, przejrzałam jego szuflady. Nie znalazłam w nich niczego kompromitującego, a jednak niepokój jeszcze długo mnie nie opuszczał. Jak to możliwe, że czasem tak niewiele wiemy o tych, z którymi mieszkamy pod jednym dachem?