"Elizę poznałem na spotkaniu, na którym oferowałem usługi prawnicze. Pomyślałem, że pierwszy raz mój bajer może nie pomóc. Babka wyróżniała się na tle reszty moich klientek. Zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, chociaż była zupełnie nie w moim typie! Byłem tak oszołomiony, że nie wiem, jak zdołałem poprowadzić dalszą rozmowę. A ona? Zadzwoniła już następnego dnia i zadziwiła mnie jeszcze bardziej...!" Łukasz, 39 lat
– Musisz się tak stroić dla tych bab? – warknęła Mariolka, stając za moimi plecami.
Trudno się było z nią nie zgodzić, wyglądałem fantastycznie. Garnitur był idealnie skrojony na moją muskularną, ale smukłą sylwetkę. Śnieżnobiałe mankiety koszuli wystawały przepisowe półtora centymetra spod rękawów marynarki, a buty lśniły nowością.
– Żadna nie jest ładniejsza od ciebie – uspokoiłem ją i pocałowałem w czubek głowy.
Mariolka zmarszczyła czoło, dając do zrozumienia, że mi nie wierzy. Nie przejmowałem się jej fochami, choć rozumiałem zazdrość...
Zresztą, dopiero dobijałem czterdziestki. Facet w moim wieku ma jeszcze kupę czasu, by się ustatkować. Na razie wystarczały mi ładne buzie i słodkie minki. Wsiadłem w auto i ruszyłem na spotkanie. Moja kancelaria znalazła niszę na rynku i miałem namawiać klientki do zakupu abonamentu usług prawniczych. Celowaliśmy we właścicielki salonów kosmetycznych i fryzjerskich. Dziś niezadowolone klientki potrafiły składać pozwy o odszkodowanie z powodu zaciętej skórki podczas manicure’u lub o to, że odcień blondu wyszedł nieco za chłodny. Prawdziwą plagą były też oszczercze komentarze w internecie. Babki działające w biznesie miały i tak dużo na głowie, więc nie chciało im się użerać z pieniaczkami. Dlatego oferowane usługi prawnicze sprzedawały się jak ciepłe bułeczki. A może sprzyjał temu mój urok osobisty? Jeśli nie były do końca przekonane, rzucałem kilka komplementów, niby przypadkiem muskałem ich dłonie i czasami ciut za długo patrzyłem im w oczy. To były atrakcyjne i świadome tego babki, więc łatwo było z nimi flirtować. Nawet z tymi ciut starszymi. Zaparkowałem przed restauracją na przedmieściach, wygładziłem marynarkę i pewnym krokiem wszedłem do środka. Kobieta miała czekać przy wyznaczonym stoliku. I kiedy spojrzałem w tamtym kierunku, nieco zrzedła mi mina.
Pomyślałem, że pierwszy raz mój bajer może nie pomóc. Babka wyróżniała się na tle reszty moich klientek. Powiedzieć o jej ciemnych włosach, że są nieuporządkowane, to nic nie powiedzieć. Sterczały na wszystkie strony. Rysy twarzy miała ostre, a usta trochę za wąskie jak na mój gust. Zero makijażu. Miss świata to ona nie zostanie. Strojem też mnie zaskoczyła. Skórzane spodnie opinały jej dość solidną sylwetkę. W myślach przywołałem się do porządku. Miałem sprzedać usługę prawniczą, a nie zajmować się urodą pani Elizy. Podszedłem do stolika i się przedstawiłem. Podała mi dłoń, a jej uścisk niemal mnie zabolał.
– Jestem głodna, więc zjedzmy, zanim przejdziemy do konkretów – zasugerowała.
– Firma stawia.
Sięgnąłem po kartę, którą podał kelner.
– Sałatka z tuńczykiem wydaje się smaczna – zasugerowałem.
Gdyby wzrok zabijał, padłbym twarzą w menu.
– Myśli pan, że po całym dniu pracy najem się sałatką? A może sugeruje mi pan, że powinnam schudnąć? Jest jeszcze opcja, że nie chce pan wydać za dużo. Poproszę steka. Krwistego. – Trzasnęła kartą, aż podskoczyłem.
Złożyłem zamówienie.
– Przepraszam, to z przyzwyczajenia. Większość kobiet zwykle zamawia coś lżejszego – bąknąłem.
– Większość kobiet? – zdumiała się. – Czy w mejlu do mnie nie napisał pan przypadkiem o „indywidualnym podejściu do klientek”? – Znowu cisnęła w moja stronę wiązkę iskier z oczu.
Cały swój urok osobisty mogłem schować do kieszeni. Zanim podano nasze zamówienie, byłem zafascynowany tą kobietą.
– Najpewniej pan wie, że jestem masażystką, ale studiuję też rehabilitację i wolontariacko, w weekendy, pomagam w gminnym DPS-ie. Rozkręcam też gabinety masażu pod swoim szyldem i ciągle się szkolę. Ale nie lubię, gdy ktoś podkrada mi klientów lub podszywa się pod moje osiągnięcia.
Kiedy kelner podał steki, skupiła się na jedzeniu. Patrzyłem, z jak wielkim apetytem zajada swoją porcję.
– Dziwi pana, że kobieta zamówiła stek?
– Tak, nie, to znaczy… – plątałem się.
Boże, jak ja sobie radzę na sali sądowej, skoro głupieję przy kobiecie jedzącej kawałek mięsa? Ale tak, byłem zaskoczony. Mariola zawsze jadła zieleninę i od czasu do czasu kradła mi frytki z talerza, co mocno mnie irytowało.
– Muszę mieć siłę – wyjaśniła i machnęła widelcem gdzieś nad głową.
– Podopieczni domu opieki są często więksi ode mnie i pomoc w ich umyciu czy przebraniu to nie lada wyczyn. A i solidny, dokładny masaż to ciężka harówka.
– Rozumiem – mruknąłem i poczułem, że mój podziw dla niej rośnie.
Kiedy ja weekendami baluję w warszawskich klubach, ona za darmo pomaga seniorom. Chciałem też czymś jej zaimponować, ale w głowie miałem pustkę. Na szczęście ryk za oknem wybawił mnie z opresji. Przed restauracją parkował właśnie motocykl moich marzeń.
– Ducati V4. 240 koni mechanicznych – trafiła bez pudła.
– Skąd wiesz? – Tak mnie zszokowała, że przeszedłem na ty. Siedziała tyłem do okna, nie mogła widzieć tej maszyny. A nawet gdyby, to nie znałem dziewczyny, która umiałaby rozpoznawać marki motocykli.
– Przecież słyszę silnik – wyjaśniła tonem, jakbym zapytał ją o coś absolutnie oczywistego.
– Moje skórzane spodnie i yamaha na podjeździe nie dały ci do myślenia? – też płynnie przeszła na ty. – Jestem fanką motocykli i kiedy czas pozwala, jeżdżę na zloty.
Czy to możliwe, że można się zakochać w niespełna godzinę w kimś zupełnie nie w naszym typie? Uczucie było tak dziwne, a ja byłem nim tak oszołomiony, że nie wiem, jak zdołałem poprowadzić dalszą rozmowę. Kiedy pochyliliśmy się nad dokumentami, poczułem, że Eliza subtelnie pachnie wanilią i pomarańczami. Miała gładką szyję i piękny dekolt. Zgłupiałem. Byłem zdolny odczytywać tylko kolejne punkty z umowy. Jestem naprawdę dobrym prawnikiem, a jąkałem się jak student pierwszego roku na egzaminie. Sam, po takim wystąpieniu, w życiu nie skorzystałbym ze swoich usług.
– Obiecuję, że wszystko przemyślę, przeanalizuję i dam znać. – Zamaszyście zamknęła teczkę z projektem oferty, a mnie owiała waniliowa chmura.
Wstała, narzuciła skórzaną kurtkę i dłońmi odgarnęła burzę włosów spod kołnierza. Patrzyłem, jak siada na swoją yamahę i znika w obłoku kurzu. Wróciłem do domu oszołomiony. Mariola zarzuciła mnie gradem pytań, jak po każdym takim spotkaniu. I wszystkie zawsze sprowadzały się do tego, czy klientka mi się aby nie podobała. A Eliza spodobała mi się jak diabli. Spojrzałem na piękną buzię Mariolki i po raz pierwszy pomyślałem, że uroda i słodkie minki właśnie przestały mi wystarczać.
– Dzień dobry. – Odebrałem po pierwszym sygnale, a serce zabiło nieznanym mi dotychczas rytmem.
– Miło cię słyszeć – przywitała się i od razu przeszła do sedna. – Nie sądzę, bym mogła przyjąć twoją ofertę – wypaliła.
Zakręciło mi się w głowie i musiałem przysiąść na ławce sądowego korytarza.
– Moja kancelaria, to znaczy ja mogę, ee, możemy pozmieniać zapisy…
Co ja plotę? Pacnąłem się w czoło, a ona zaśmiała się lekko.
– Z umową jest wszystko w porządku. Po prostu zastanawiam się… – zawiesiła głos – czy to etyczne, bym sypiała ze swoim adwokatem.
– Yyy, tak. – Zrobiło mi się gorąco i poluzowałem krawat. – Z prawnego punktu widzenia nie widzę przeszkód – przybrałem oficjalny ton. – Jak wspominałem, mogę się pochwalić indywidualnym podejściem do klienta – zażartowałem.
– Jeszcze jedna rzecz – spoważniała. – Byłabym zainteresowana jedynie umową na wyłączność – zaznaczyła.
Choć posługiwała się językiem prawniczym, było oczywiste, że zeszliśmy już z tego tematu.
– Naturalnie – zgodziłem się. – Dopełnię wszelkich starań.
Kiedy się rozłączyła, wiedziałem, że czeka mnie jeszcze jedna rozmowa. Dużo mniej przyjemna, ale w końcu uczciwość to jedna z ważniejszych cech dobrego prawnika. Wybrałem numer do Marioli.