"W swój wieczór panieński przespałam się z obcym facetem. Niemal od razu zaczął mnie szantażować"
Fot. 123RF

"W swój wieczór panieński przespałam się z obcym facetem. Niemal od razu zaczął mnie szantażować"

"Striptizera w domu jeszcze nie miałam! Usiadłyśmy z dziewczynami, a „policjant” w rytm muzyki rozbierał się i tańczył. Nigdy nie widziałam tak wyrzeźbionego męskiego ciała. A już na pewno nie na żywo! Nie myślałam jednak, że do czegoś dojdzie..." Marlena, 27 lat

Zobaczysz, jaki ci wieczór panieński urządzę! Do końca życia nie zapomnisz! – śmiała się Magda, moja świadkowa. Jeśli ona mówiła, że będzie dobra zabawa, domyślałam się, że przyprowadzi jakichś facetów! Nie miałam bardziej rozrywkowej koleżanki. Uważała też, że za szybko wychodzę za mąż, zamiast „korzystać z życia” jak ona.

Nadszedł wreszcie ten dzień – mój wieczór panieński

Ten wyjątkowy wieczór zaplanowałyśmy tydzień przed ślubem. Pierwszych kilka godzin miałyśmy spędzić w moim mieszkaniu. A właściwie w mieszkaniu moim i Norberta, tyle że on miał swoje wielkie plany. Na wieczór kawalerski koledzy mojego narzeczonego zabierali go na działkę za miastem. Miał wrócić następnego dnia.
– Będziesz grzeczny? – wypytywałam, kiedy szykował się do wyjścia.
– Lepiej powiedz, czy ty będziesz! – odpowiedział, przytulając mnie mocno.
– To oczywiste, ale z wami, chłopami, różnie bywa! – westchnęłam. Fakt, trochę bałam się, że narzeczony może mnie zdradzić... Wiadomo, co się teraz wyprawia na wieczorach kawalerskich, kiedy faceci za dużo wypiją! O siebie byłam spokojna. Przez trzy lata związku nawet nie przyszło mi do głowy, żeby zdradzić Norberta. Swoich poprzednich chłopaków też nie zdradzałam.
Zaczęłam szykować przekąski dla dziewczyn. Miałyśmy najpierw poplotkować, a potem wyskoczyć do klubu potańczyć. Zadzwoniłam jeszcze do Norberta.
– Kochanie, jak się bawicie? Są jakieś dziewczyny? – spytałam.
– Siedzimy przy piwku. Sami faceci! Bądź spokojna, kocham cię, złotko!
Spokojna do końca nie byłam, ale usłyszałam dzwonek do drzwi. Przyszły dziewczyny! Pierwsza wkroczyła Magda z szampanem w ręce.
– Mamy wystarczająco dużo alkoholu! – zapewniłam.
– Nie żałuj sobie, to ostatni weekend twojej wolności!
– Nie przesadzaj! To ślub, a nie więzienie!
– A to nie jedno i to samo?! – zaśmiała się.

Dziewczyny mnie zaskoczyły – zaprosiły striptizera!

Po godzinie, lekko już wstawiona, usłyszałam kolejny dzwonek do drzwi.
– No idź, otwórz! – zachęcała mnie Magda. Już wiedziałam, co się święci... W progu stał przystojny chłopak, może kilka lat starszy ode mnie, przebrany za... policjanta!
– To ciebie mam dzisiaj zapuszkować? – zapytał, uśmiechając się szeroko. Lekko zażenowana, wpuściłam go do środka. Striptizera w domu jeszcze nie miałam! Usiadłyśmy wszystkie, a „policjant” w rytm muzyki rozbierał się i tańczył. Po kilku piosenkach był już w samych slipkach. Musiałam przyznać – wyglądał świetnie! Nigdy nie widziałam tak wyrzeźbionego męskiego ciała. A już na pewno nie na żywo...
– Mam nadzieję, że majtek nie zdejmie... – szepnęłam do Magdy.
– Jak dopłacimy, zrobi wszystko! – zaśmiała się.
– To prawda! – odezwał się nagle „policjant” i puścił do mnie oko. Musiał usłyszeć naszą rozmowę!
– Tyle szczęścia w zupełności mi wystarczy! – zapewniłam go jednak. Striptizer zamówiony przez Magdę zakończył w końcu występ. Na pożegnanie... objął mnie i pocałował w policzek.
– Dobranoc, ślicznotko! Chętnie dałbym ci prywatny występ... – wyszeptał mi do ucha. „Pewnie mówi to wszystkim, które mu zapłacą”, pomyślałam.

Powiedział, że da mi specjalny występ... gratis!

Pojechałam z dziewczynami do klubu. Jednak po kilku godzinach, już koszmarnie zmęczona, zamówiłam taksówkę, by wrócić do domu. Tymczasem czekała na mnie jeszcze jedna niespodzianka... Gdy podjechałam pod mój blok, z zaparkowanego w pobliżu samochodu wysiadł... „mój” striptizer. Wprawdzie już „po cywilnemu”, ale od razu go poznałam.
– Eee... Zapomniałeś czegoś? – zdziwiłam się.
Czekam tu na ciebie. Pomyślałem, że dam ci jeszcze jeden występ. Tym razem gratis... – powiedział i podszedł bliżej.
– Zwariowałeś?! Jest środek nocy! Jutro wraca mój narzeczony! – krzyknęłam. – Nie pożałujesz! – powiedział i przycisnął mnie do ściany. Chciałam mu się wyrwać, ale... jego pocałunki były tak nachalne i tak... przyjemne! Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, ale nigdy wcześniej nie byłam tak podniecona...
– Wejdziemy na górę? Nie zrobimy nic, czego nie będziesz chciała... – szeptał mi do ucha. Nie potrafiłam odmówić. Działałam jak w amoku.

Nie skończyło się na pocałunkach...

Alkohol pozbawił mnie zahamowań. Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze! Na sofie przed telewizorem, we własnym mieszkaniu, z obcym mężczyzną, szczytowałam dwa razy, głośno jęcząc i krzycząc. Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Byłam już sama. Przez chwilę miałam nadzieję, że to wszystko tylko mi się przyśniło. Wtedy zobaczyłam leżące na dywanie opakowanie po prezerwatywach. Natychmiast zerwałam się, by je sprzątnąć. W głowie kłębiło mi się mnóstwo myśli... „Boże, co ja zrobiłam?! Co teraz będzie?! I co z moim ślubem?!”. Norbert nie może się o tym dowiedzieć! Przez jeden błąd nie mogę go stracić!

Postanowiłam udawać, że nic się nie stało

Narzeczony przyjechał kilka godzin później.
– A co ty taka bledziutka jesteś? – Przywitał się ze mną. – Chyba była niezła impreza!
– Wiesz, że alkohol mi nie służy, a wczoraj przesadziłam... Muszę jeszcze trochę pospać. Jestem nieprzytomna! – kłamałam jak z nut.
– Oj, ja też nie czuję się najlepiej! – westchnął. – Dzisiaj cały dzień odpoczywamy.
Norbert resztę niedzieli przespał, a mnie dręczyły wyrzuty sumienia. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Wiedziałam, że jeśli dowie się, co zrobiłam, natychmiast odwoła ślub...Postanowiłam udawać, że nic się nie wydarzyło.

Niestety, striptizer nie dawał o sobie zapomnieć...

W poniedziałek rano wychodziłam do pracy, kiedy...
– Witam! – usłyszałam. Przed bramą stał... facet z mojego wieczoru panieńskiego! Całe szczęście, że Norbert zawsze wychodzi z domu przede mną.
– Co ty tu robisz?! – krzyknęłam na jego widok.
– Nie martw się, nie chcę cię znów przelecieć. – Skrzywił się.– Potrzebuję pomocy...
– Jakiej pomocy?! Człowieku, o czym ty mówisz?! Ja cię zupełnie nie znam!
– Jak to nie znasz?! Dogodziłem ci ostatnio! Mogłabyś się odwdzięczyć... Potrzebuję pieniędzy! A ty masz takie ładne mieszkanko, narzeczony też pewnie bogaty...
– Nie dam ci żadnych pieniędzy, zapomnij! – wrzasnęłam.
– Przyjdę tu jutro. Chcę dziesięć tysięcy. Inaczej narzeczony się o wszystkim dowie! – wycedził przez zęby i odszedł.
Wiedziałam, że nie żartował. „Co ja mam zrobić?!”, zastanawiałam się gorączkowo. Nie miałam takiej kasy. Całe oszczędności przeznaczyliśmy na wesele. Poza tym nawet gdyby udało mi się zdobyć te pieniądze, jaką miałam pewność, że ten facet nie przyjdzie po więcej?! Mógł mnie tak szantażować latami!

Musiałam się dowiedzieć, kim on jest 

W drodze do pracy zadzwoniłam do Magdy.
– Skąd ty wzięłaś tego striptizera?! – zapytałam od razu.
– A co, spodobał ci się? Odwołujesz wesele? – Zaśmiała się.
– Słuchaj, nie mam nastroju do żartów...
– Co ci jest? Stresujesz się ślubem? Chciałam wziąć jakiegoś chłopaka z ogłoszenia, ale wszyscy byli zajęci. A to sąsiad mojej koleżanki z pracy. Żaden tam zawodowy tancerz! Dorabia sobie tymi występami... Żonę ma, dziecko im się niedawno urodziło...
– Co ty mówisz? Naprawdę?! – zdziwiłam się.
– No tak! Jego żona zresztą o niczym nie wie... A co ty się tak wypytujesz?! Przyznaj się, spodobał ci się?
– Zwariowałaś? Znalazłam w przedpokoju jego dokumenty. Chcę oddać – skłamałam.

Wiedziałam już, co mam zrobić

Dzięki Magdzie dowiedziałam się, gdzie ten chłopak mieszka, i wieczorem pojechałam do jego domu. Otworzył mi drzwi i... oniemiał! Natychmiast wyszedł na korytarz. Pewnie nie chciał, żeby jego żona mnie zobaczyła.
– Skąd wiedziałaś, gdzie mieszkam?! Po pieniądze przyjdę jutro! – powiedział. Udawał pewnego siebie, ale widziałam, że jest zdenerwowany.
– Mówisz jutro? A ja przyszłam już dzisiaj! Chcę dziesięć tysiaków! Inaczej twoja żona dowie się, że jej mąż jest męską dziwką! – krzyknęłam.
– Ciszej! – Próbował mnie uspokoić. – Ja...nie robię tego. To był ten jeden raz. Straciłem robotę, mam długi...
– To cię nie usprawiedliwia! Chciałeś zniszczyć mi życie!
– Nie chciałem, tak wyszło...
– Rozumiem, że jesteśmy kwita, tak? – zapytałam. – Ty nie nachodzisz mnie, ja nie nachodzę ciebie?
Skinął twierdząco głową. Poczułam ulgę. Udało mi się. Moja zdrada nie wyszła na jaw. Ale obiecałam sobie, że już nigdy nie dopuszczę do takiej sytuacji i... będę najlepszą żoną na świecie! „To, co przed ślubem, się nie liczy!”, pocieszyłam się w myślach.

 

Czytaj więcej