"Lubiłam swoich teściów, ale czułam się u nich jak intruz. Teściowa codziennie robiła kontrolę czystości. Chodziła i znacząco wzdychała. Mąż musiał słuchać ciągłych uwag swojego ojca. Że brzuch mu rośnie. Że pracuje za psie pieniądze. Że nie ma ambicji. Że na zbyt wiele mi pozwala... W końcu nie wytrzymałam!" Luiza, 30 lat
Długo odwlekaliśmy ten remont, bo łazienka i toaleta to w mieszkaniu takie strategiczne miejsca, bez których żyć się nie da. Ale mój mąż wpadł na genialny plan. W maju teściowie wyjeżdżali na urlop. Mogliśmy wprowadzić się do nich, a fachowcy zaczęliby prace w naszym mieszkaniu.
– Uwiniecie się w dwa tygodnie? – upewniliśmy się.
– Na bank – usłyszeliśmy.
Podobno z fachowcami tak już jest. Obiecają wszystko, a robią swoje. Tak było też w naszym przypadku. Roboty posuwały się strasznie wolno.
Minęły dwa tygodnie, a my wciąż nie mogliśmy wprowadzić się do swojego mieszkania. Teściowie zdążyli wrócić z urlopu.
– Nie ma problemu, możecie zostać, jak długo chcecie – zapewniała teściowa. Ale ledwo weszła do domu, zaczęła od kontroli czystości. W przeciwieństwie do mnie zawsze była pedantką.
– Krzysiek, co tutaj tak brudno? Sprzątaliście w ogóle? – mówiła tak głośno, żebym ja też usłyszała.
Oczywiście, że sprzątaliśmy, tylko mieliśmy inne standardy.
Zaczęło się układanie i przekładanie rzeczy, bo oczywiście wszystko było nie tak.
Teściową drażnił każdy pyłek, każdy kubek nieodstawiony do zlewozmywaka. Choć się powstrzymywała przed komentarzami, słyszałam, jak ciężko wzdycha. Za to teść chętnie nas pouczał i wszystko komentował. Jak Krzysiek wychodził z papierosem na balkon, od razu prowokował uwagi: „Za dużo palisz. Ile wydajesz miesięcznie na papierosy? Nigdy niczego się nie dorobicie, jeśli będziecie tak marnować pieniądze”.
Biedny Krzysiek. Nasłuchał się u rodziców za wszystkie czasy. Że brzuch mu rośnie. Że pracuje za psie pieniądze. Że nie ma ambicji… Żeby nie słuchać tych uwag, zaczęłam dłużej siedzieć w firmie. No i w końcu mnie też się dostało.
– Krzysiek! Pozwalasz, żeby twoja żona tak późno wracała do domu? Jeszcze będziesz tego żałował... – skomentowała teściowa.
Powiedziałam, co myślę i zrobiła się awantura. Potem pokłóciłam się jeszcze z Krzyśkiem. Czułam, że czym prędzej musimy stamtąd zmykać, bo mieszkanie z teściami może się dla nas źle skończyć. Niestety, fachowcom wcale się nie spieszyło. Robota się ślimaczyła, a oni ciągle mieli jakieś wymówki: „Wiertarka nam się popsuła”, „Kafle są krzywe”, „Złapaliśmy gumę, dlatego się spóźnimy...” W końcu zaczęłam ich błagać, żeby już wreszcie kończyli. Remont trwał cztery tygodnie, a kiedy się wprowadzaliśmy, nie był jeszcze skończony. Przez kilka dni robotnicy kręcili się nam po mieszkaniu, ale chyba wolałam ich towarzystwo. Przynajmniej nie wtrącali się do naszego życia... Nowa łazienka jest piękna i cieszy oko. Następnego remontu nie planuję jednak przez najbliższe dwadzieścia lat...