"Byłam piękna i myślałam, że do szczęścia nie brakuje mi niczego. Za swój narcyzm zostałam okrutnie ukarana"
Moja próżność i przywiązanie do wyglądu zostały okrutnie ukarane...
Fot. 123rf.com

"Byłam piękna i myślałam, że do szczęścia nie brakuje mi niczego. Za swój narcyzm zostałam okrutnie ukarana"

"Długo nie mogłam się zdobyć na oglądanie się w lustrze. A najgorsza była myśl, że nawet kiedy rana się zagoi, moje ciało już nigdy nie będzie takie jak dawniej. Bo co mi po pięknej twarzy i płaskim brzuchu? Do bycia doskonałą potrzeba znacznie więcej, rozpaczałam" - Ewelina, 42 lata. 

Zawsze dbałam o wygląd. Nauczyłam się tego od mamy, która powtarzała: – Pamiętaj, córciu: jak cię widzą, tak cię piszą. Dzięki urodzie i elegancji wszystko załatwia się prościej – dodawała. A ja jej słuchałam. I od najmłodszych lat ją naśladowałam. Potem kupowałam czasopisma poświęcone modzie i życiu wielkich tego świata. Historie opisujące kariery modelek i aktorek potwierdzały słowa mamy. Jesteś piękna – świat leży u twoich stóp. Jesteś brzydka albo gruba – musisz pracować cztery razy więcej niż te ładne.

Korzystałam z tego, że mężczyźni głupieją na mój widok

Po maturze miałam jedno marzenie – pracować w sklepie z ubraniami i kosmetykami. Szybko znalazłam posadę. Najpierw w drogerii, a potem, gdy zdobyłam doświadczenie, w butiku z ekskluzywnymi ciuchami. Właścicielka była mną zachwycona. – Widać, że naprawdę się na tym znasz – stwierdziła po pierwszej rozmowie.

Szybko pokochałam swoją pracę. Poza tym nareszcie zaczęłam zarabiać! A to znaczyło, że mogę więcej wydać na swoje potrzeby. Solarium, kosmetyczka, fryzjer... Z rozkoszą przechadzałam się po butiku, gdy nie było klientek, i przeglądałam się w lustrach. Miałam szczupłe, jędrne ciało i aksamitną skórę, wybierałam więc seksowne i dość skąpe ciuchy, by jak najwięcej pokazać. A gdy szłam ulicą, widziałam, jakie wrażenie robię na mężczyznach. Korzystałam z tego, że głupieją na mój widok.

Co tydzień umawiałam się z innym. Aż pewnego razu w dyskotece poznałam Daniela. Od razu zwrócił moją uwagę. Był przystojny i umiał się ubrać, a ja potrafiłam to docenić i wycenić też – szybko obliczyłam, ile pieniędzy ma na sobie. Pomyślałam, że to mężczyzna odpowiedni dla mnie. On pomyślał chyba to samo o mnie, bo najpierw rzucił mi kilka uważnych spojrzeń, a potem podszedł i zaproponował drinka...

Zostałam okrutnie ukarana za swój narcyzm

Wkrótce zaczęliśmy się spotykać. Moja mama mówiła, że stanowimy najpiękniejszą parę, jaką kiedykolwiek widziała. To był najwspanialszy okres mojego życia. Wszystko układało się idealnie. W pracy miałam coraz większą swobodę, właścicielka właściwie powierzyła mi prowadzenie sklepu. Wieczorem pod sklep podjeżdżał Daniel i zabierał mnie na kolację. A potem zazwyczaj szliśmy do niego.

– Kocham na ciebie patrzeć – szeptał, gdy leżałam naga w łóżku. – Wyglądasz jak prawdziwa bogini... A dla mnie to było coś najwspanialszego, co mogłam usłyszeć. Czułam się cudownie. I myślałam, że do szczęścia nie brakuje mi niczego. I chyba właśnie za tę dumę, za swój narcyzm, zostałam ukarana w sposób najbardziej okrutny z możliwych.

Zaczęło się, jak mi się wydawało, niegroźnie. Od tego, że wyczułam guzek w piersi. Przypadkowo, bo nie miałam w zwyczaju badać się regularnie. Przecież byłam młoda! Miałam dwadzieścia pięć lat. Spodziewałam się, że niewielkie zgrubienie w piersi to najwyżej jakiś włókniak albo coś podobnego. Nic groźnego. Na wszelki wypadek poszłam do ginekologa. Nawet skierowania na szczegółowe badania nie wzbudziły we mnie paniki. Ale potem...

Nie chciałam zgodzić się na operację

– Komórki są zwyrodniałe – zaczął delikatnie lekarz. – Niestety, to nowotwór – dodał po chwili, a to nie był jeszcze koniec. – I to już w dość zaawansowanym stadium. Nie ma wyjścia, musimy amputować pierś... „Amputować pierś”, huczało mi w głowie. Tylko to do mnie dotarło. Nie pomyślałam, że mogę umrzeć...

– Nie zgadzam się na operację! – gdy lekarz usłyszał moje słowa, osłupiał.
– Pani nie mówi poważnie...
– Nie dam się oszpecić! – krzyczałam.
– Ja rozumiem, że ta wiadomość wywołała u pani szok. Proszę posłuchać. Jeśli nie zdecyduje się pani na amputację, podpisze pani na siebie wyrok śmierci... – tłumaczył cierpliwie.
Dopiero po namowach mamy i kolejnych lekarzy zgodziłam się na leczenie.

Operacja się udała... W moim przypadku terapia nie trwała długo, okazało się, że nie mam przerzutów. Przeszłam rehabilitację. Wszystko szło dobrze. Ale szczęśliwa nie byłam. Bo gdy już przyzwyczaiłam się do myśli, że ocalono mi życie, znowu pogrążyłam się w rozpaczy. Długo nie mogłam się zdobyć na oglądanie się w lustrze. Wystarczyło mi, że przez bandaż dotykałam miejsca, w którym kiedyś miałam pierś, a teraz dużą ranę...

Straciłam pierś i... Daniela

A najgorsza była myśl, że nawet kiedy rana się zagoi, moje ciało już nigdy nie będzie takie jak dawniej. Bo co mi po pięknej twarzy i płaskim brzuchu? Do bycia doskonałą potrzeba znacznie więcej... „Kobieta bez piersi nie jest prawdziwą kobietą”, rozpaczałam, zamiast cieszyć się odzyskanym życiem. Straciłam też Daniela.

Do szpitala przyszedł tylko raz, już po operacji.
– Dobrze się czujesz? – spytał, gapiąc się na moją klatkę piersiową.
– Dobrze – mruknęłam. – A tam nie masz się co gapić. Nic tam nie ma...
– A więc naprawdę to zrobili... – szepnął ze zgrozą. – Chryste!
– Dziękuję ci za wsparcie – zaśmiałam się gorzko. – „Chryste” to dobre słowo. Czego ty oczekiwałeś? Że wydarzy się cud? Że guz zniknie, ucieknie ze strachu przed skalpelem chirurga?! – krzyczałam, rozczarowana jego zachowaniem.
W głębi duszy wiedziałam, że Daniel mnie zostawi. I nie myliłam się.

Po kwadransie stwierdził:
– Pójdę już. Wpadnę jutro.
„Jutro” nigdy jednak nie nadeszło. To, że Daniel mnie porzucił, potwierdzało, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo jak dotąd.
– Trudno – pocieszyła mnie mama. – Skoro odszedł, to znaczy, że tak naprawdę cię nie kochał. Nie straciłaś więc niczego wartościowego...
– Oprócz piersi – dodałam, płacząc.
Przepłakałam jeszcze wiele dni.

Straciłam radość z pracy i przebywania wśród pięknych rzeczy

Gdy zdjęto mi bandaże i po raz pierwszy spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, gdy budziłam się rano i wracała świadomość tego, co się stało... Mama bardzo mi pomogła. To ona siłą niemal wypchnęła mnie z powrotem do pracy tuż po tym, jak skończyłam rehabilitację. Ona wyszukiwała sposoby na to, by brak piersi nie był widoczny. Mnie to nie interesowało. Wkładałam jednak te luźne bluzki i specjalne biustonosze i szłam do sklepu. Ale bez dawnej radości, że przebywam wśród pięknych rzeczy. Bo połowa tych ciuchów już nie była dla mnie...

Pewnego dnia czara goryczy się przelała. Do sklepu weszła para: młoda dziewczyna i chłopak. Ona potrzebowała jakąś elegancką sukienkę. Wybrałam i podałam jej kilka modeli i dziewczyna zniknęła w przymierzalni. A potem wyszła, by spytać chłopaka, jak mu się podoba. Akurat miała na sobie suknię z największym dekoltem. Zamarłam, patrząc na piękne zaokrąglenia. Ona prężyła się dumnie, on musnął dłonią jej kuszący dekolt i pocałował ją w policzek, szepcząc jej coś do ucha. Mogłam się domyślić co... Tak bardzo przypominali mnie i Daniela! I tak boleśnie uświadomili mi, co straciłam...

Po raz pierwszy od dawna znów poczułam się adorowana

Obsłużyłam ich, ale potem ze łzami w oczach wybiegłam ze sklepu. Popędziłam do baru naprzeciwko. Nigdy przedtem tam nie zachodziłam – na ogół gustowałam w lokalach bardziej eleganckich.
– Podwójne martini proszę! – powiedziałam, stając przy kontuarze.
– O tej porze? – usłyszałam męski głos i dopiero w tym momencie spojrzałam na barmana. Ze złością, że ośmielił się mówić coś takiego! – Zostały ci jeszcze ponad dwie godziny pracy – kontynuował.
– Słucham?! – warknęłam.

– Przepraszam – oświadczył natychmiast i sięgnął po butelkę.
– Proszę, księżniczko z butiku – szepnął, podając mi alkohol.
– Skąd wiesz, gdzie...
– Patrzę na ciebie każdego dnia – przerwał mi. – Od kiedy tylko zaczęłaś pracować. Wiele razy widziałem, jak poprawiasz włosy przed lustrem, przechadzasz się po sklepie, jak uśmiechasz się do klientek... I nie tylko ja. Moi klienci też. To oni nazwali cię księżniczką z butiku.

– Wariat – spojrzałam na niego zdziwiona. – Wariaci – poprawiłam się.
Ale choć tego nie chciałam, musiałam się uśmiechnąć. Dawno nie słyszałam takiego komplementu...
– Masz rację – roześmiał się. – Przez cały czas wierzyłem, że nadejdzie taki dzień jak dziś i zajrzysz tutaj. Chociaż nie jest to miejsce dla ciebie.
Poczułam się jak dawniej. Adorowana.

„Co ze mnie za księżniczka?!”, skarciłam się w myślach. „Bez piersi!”. Dopiłam martini i chciałam zapłacić.
– Księżniczki nie płacą – pokręcił głową barman. – Za to bardzo bym się cieszył, gdybyś zajrzała tu jeszcze kiedyś.
Nie miałam takiego zamiaru. Ale następnego dnia, gdy pomyślałam, że mnie obserwuje, że nie wie o mnie wszystkiego, zatęskniłam za pełnym zachwytu męskim spojrzeniem, flirtem...

Michał nie był przystojny, ale miał coś cenniejszego

I po pracy, gdy już zamknęłam sklep, zajrzałam do baru.
– Moja księżniczka wróciła! – krzyknął zaraz barman. – Co za szczęście!
Cały czas mnie zagadywał, obsypywał komplementami i rozśmieszał. Zaczęłam wpadać do baru każdego dnia. Już nie tylko po to, żeby usłyszeć coś miłego. Po prostu przekonałam się, że Michał to naprawdę fajny chłopak. Choć nie był nawet w połowie tak przystojny jak Daniel, a ubierał się po prostu fatalnie. Nagle odkryłam, że to nie ma znaczenia. A Michał ma coś cenniejszego. Jest wrażliwy, zabawny i inteligentny. Daniel nie mógł się pochwalić tymi cechami.

Spodziewałam się, że Michał w końcu będzie się chciał ze mną umówić. Ale dopóki nie zadał pytania, czy nie wybiorę się z nim gdzieś w niedzielę, nie zastanawiałam się nad odpowiedzią.
– Nie... to znaczy tak... – miotałam się. – Nie wiem jeszcze, co będę robić.
– Spokojnie – powiedział. – Do niedzieli zostało jeszcze parę dni. Jak się zdecydujesz, po prostu mi powiedz.
Nie wiedziałam, co robić. Chciałam z nim iść na randkę, ale... Bałam się, co się stanie, gdy się dowie, że nie mam piersi. Że jestem, jak sama to określałam, „wybrakowana”...

– Powiedz mu od razu – radziła mama. – Jeszcze zanim się zakochasz...
– To znaczy, że twoim zdaniem nasza znajomość skończy się, kiedy tylko mu powiem, tak? – szepnęłam. – Wiedziałam, że tak będzie – dodałam z goryczą. – A może... poczekam, aż on się we mnie zakocha? Wtedy może to nie będzie dla niego takie ważne... – wymyśliłam w akcie desperacji.
Mama spojrzała z dezaprobatą.
– Wiem, to nie ma sensu – przyznałam. – Tylko tak się boję...
– Z tego, co o nim mówisz, wynika, że nie masz się czego bać – pocieszyła mnie. – To mądry chłopak.

Mądry czy nie mądry, zawsze to chłopak. A wiadomo, co dla nich jest ważne... Ciało, wygląd, uroda. Gdy w końcu wybrałam się z Michałem na spacer po lesie, czułam się, jakbym szła na ścięcie.
– Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? – pytał co chwilę z troską. A ja za każdym razem odpowiadałam: „tak”. Aż w końcu pomyślałam, że dłużej tego nie wytrzymam.

Postanowiłam, że powiem Michałowi prawdę

– Muszę ci coś powiedzieć – powiedziałam słabym głosem. Spojrzał na mnie uważnie, a potem zdjął kurtkę i rozłożył na ziemi.
– Usiądź – poprosił. – Czuję, że to będzie dłuższa rozmowa.
– Musisz wiedzieć, że kiedyś byłam inna... – zaczęłam najgłupiej, jak tylko mogłam.
Sama nie wiedziałam, co właściwie chciałam przez to powiedzieć. Nieoczekiwanie on stwierdził:
– Zgadzam się.
To jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu, ale wzięłam oddech i kontynuowałam:
– I ubierałam się inaczej. Lubiłam rzeczy malutkie, obcisłe topy... A teraz wolę szersze bluzki... Bo... bo chcę coś ukryć... Musisz wiedzieć, że przeszłam operację i... – gdy dotarłam do tego momentu, zrozumiałam, że reszta nie przejdzie mi przez gardło.

Popatrzyłam na Michała i pomyślałam, że za chwilę go stracę.
– Nieważne! – dokończyłam. – Po prostu nie możemy się więcej spotykać – zerwałam się.
– Bo co? – spytał spokojnie Michał. – Bo przeszłaś amputację piersi? To jest ten powód? Czy ja ci nie odpowiadam?
Zatrzymałam się dosłownie w pół kroku. Odwróciłam się powoli i spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

– To ty wiesz? – wyszeptałam w końcu. – Skąd?
– Od właścicielki butiku – wzruszył ramionami. – Jak przestałaś przychodzić do pracy, to zacząłem się martwić. W końcu poszedłem i spytałem...
– I ona tak po prostu ci powiedziała?! – nie mogłam w to uwierzyć.
– No, trochę skłamałem... Że się przyjaźnimy i takie tam... – zaśmiał się. – To jak? – spytał już poważnie. – Nie możesz być ze mną czy nie chcesz?
– Ja? – zmieszałam się. – A ty? Skoro wiesz... – wbiłam wzrok w ziemię.

Choroba skierowała moje życie na właściwe tory

– Chodź tutaj – wyciągnął do mnie ręce. – Teraz ja coś ci powiem. Podobałaś mi się od zawsze, od początku. Ale wiedziałem, że taka księżniczka jest nie dla mnie. Kiedyś byłaś inna, masz rację... Piękna, doskonała i zapatrzona w siebie. Codziennie mijaliśmy się na ulicy, a ty ani razu na mnie nie spojrzałaś. Po operacji się zmieniłaś – kontynuował. – Coś nowego pojawiło się w twoim zachowaniu, twojej twarzy... Zaczęłaś coś naprawdę czuć. Pamiętasz, jak przybiegłaś do baru ze łzami w oczach? Byłaś taka piękna! I prawdziwa... Wolę cię taką... – dokończył.

– Nawet bez...
– Ciii... – położył mi palec na ustach. – Lepiej nic nie mów... – dokończył i pocałował. – I nie pytaj o rzeczy, które nie mają żadnego znaczenia. Przynajmniej dla mnie...
Nie od razu mu uwierzyłam. Ale każdego dnia udowadniał mi, że mówił prawdę. Że potrafi mnie kochać taką, jaka jestem.

I może to zabrzmi dziwnie, ale teraz, po siedemnastu latach od naszego spotkania, jestem przekonana, że ta choroba była moim przeznaczeniem. Skierowała moje życie na właściwe tory. Bez niej dalej byłabym piękną, pustą lalką, rozpływającą się we łzach na widok każdej zmarszczki. I nigdy nie poznałabym Michała. Oczywiście, nadal dbam o siebie, ale wiem, że jest coś cenniejszego niż uroda. Miłość, zaufanie, rodzina – tylko to naprawdę się liczy. A uroda? W każdej chwili można ją stracić. Mogę coś o tym powiedzieć...

 

Czytaj więcej