"Mateusz zostawił mnie, gdy tylko dowiedział się o wypadku. Jedno zdanie dało mi nadzieję..."
Fot. 123 RF

"Mateusz zostawił mnie, gdy tylko dowiedział się o wypadku. Jedno zdanie dało mi nadzieję..."

"Tamtego tragicznego popołudnia jechałam od fryzjera. Rozmyślałam o wieczornej kolacji z ukochanym. Byliśmy ze sobą dwa lata, planowaliśmy wspólne życie. Czułam, że poprosi mnie o rękę... A potem był huk i ciemność. Gdy obudziłam się w szpitalu, od razu zaczęłam pytać o Mateusza..." Anka, 32 lata

Zwolniłam, dojeżdżając do przejazdu kolejowego, bo szlaban już opadał. Czerwone światła ostrzegawcze odbijały się w kałuży. Jechałam od fryzjera. Świeżo uczesaną głowę miałam zajętą planami na wieczór. Mateusz zaprosił mnie na kolację. Tak jakoś szóstym zmysłem czułam, że to nie będzie zwykła randka. Spotykaliśmy się już dwa lata. Ostatnio coraz częściej w rozmowach schodziło na budowanie czy urządzanie domu, dzieci… Nie chciałam niczego przyspieszać, ale na myśl o tym biło mi mocniej serce. Mój Mati! „Ciekawe, jaki będzie ten pierścionek?”, pomyślałam. Zerknęłam we wsteczne lusterko, żeby sprawdzić, jak wyglądam. Zobaczyłam wyrastającą z tyłu maskę tira. Potężne uderzenie wypchnęło mój samochód na torowisko. To właściwie ostatnie, co dobrze pamiętam. Potem był huk i ciemność...

Obudziłam się w szpitalu

Coś monotonnie szumiało, wydawało mi się, że płynę, bo jakoś tak opadałam w górę i w dół, było mi też trochę niedobrze. Czyżbym była na morzu? W ustach zamiast języka miałam wyschniętą kluchę. Uchyliłam powieki, bo zorientowałam się, że są zamknięte. Ostre światło wbiło mi się w mózg. To już lepiej zamknąć.
– Budzi się, zawołajcie doktora.
Kto to powiedział? Gdzieś koło mnie rozległy się jakieś szelesty, ruch, ale nie mogłam odwrócić głowy. W ogóle nie mogłam się ruszyć. Związali mnie?
– Pani Aniu, słyszy mnie pani? Halo, pani Aniu…
Czyjaś dłoń dotknęła mojego czoła. Jeszcze raz spróbowałam otworzyć oczy, bardzo ostrożnie, po odrobince, było to bardzo trudne i bardzo mnie zmęczyło. Zobaczyłam nad sobą jakąś twarz w okularach.
– Dzień dobry, pani Aniu. – Uśmiechnęła się twarz. – Witamy z powrotem.
Z powrotem? My się znamy? Już tu byłam? Spróbowałam o to zapytać, ale klucha w gardle mi przeszkadzała.
– Cśś… Spokojnie. Niech pani jeszcze odpocznie.
Dobry pomysł. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.

Zaczęłam pytać o Mateusza

Kiedy obudziłam się ponownie, byłam już przytomniejsza. Nad sobą zobaczyłam sufit z jasnych paneli ze świetlówkami. Układały się w szachownicę. Z lewej wpadało jaśniejsze światło, domyśliłam się, że to okna. Kiedy chciałam w nie spojrzeć, okazało się, że moja głowa się nie obraca. Była unieruchomiona w czymś sztywnym. Poza tym czułam się otępiała i nie bardzo wiedziałam, gdzie jestem, ale coś było nie tak!
– Dzień dobry. – W polu widzenia znów pojawiła się twarz w okularach. – Jak się pani teraz czuje? Wie pani, gdzie jest? Pamięta pani, co się stało?
Słowa fruwały w powietrzu, próbując znaleźć drogę do mojego mózgu.
– Nwm… – wydukałam wreszcie.
– Spokojnie, proszę się nie przemęczać. Powoli wróci pani do formy. – Twarz w okularach przybrała krzepiący wyraz.
– Cs..sło..?
– Miała pani wypadek. W pani samochód uderzył pociąg. Jakiś czas była pani nieprzytomna. Oczywiście jest pani poturbowana, czeka panią rehabilitacja, ale wszystko jest na dobrej drodze…
W nagłym błysku przypomniał mi się strzęp obrazu. Szlaban kolejowy i mrugające czerwone światło. I ten huk.
– Na korytarzu czeka pani rodzina, bardzo chcą się z panią zobaczyć.
Coś znów błysnęło w moim mózgu, spróbowałam się poruszyć i znów było nie tak.
– Cso…?
Niestety, w wyniku urazu kręgosłupa straciła pani władzę w nogach. Na razie jest za wcześnie, żeby wyrokować, ale mamy nadzieję, że rehabilitacja przynajmniej częściowo przywróci pani sprawność. Trzeba walczyć.
Aha… Wszystko, co mówił lekarz, trafiało do mnie jak przez grubą warstwę waty, właściwie nic nie czułam. Uchyliły się drzwi, do sali weszli mama i tato. I Nastusia, moja młodsza siostra. Stanęli nade mną z krzywymi uśmiechami, mama poprawiła mi kołdrę. Popatrzyłam na nich i zerknęłam na drzwi.
– Mateusz…? – wychrypiałam z wysiłkiem.
Mama odwróciła się do okna, a Nastka pogłaskała mnie po ręce.
– Gdzie Mateusz? Tato?
– Eee… przyjdzie potem… na pewno przyjdzie… – Tata chrząknął zakłopotany.
Coś mi tu nie grało. Ale nie miałam siły o tym myśleć. Poczułam się nagle strasznie zmęczona. Przymknęłam oczy. Postali jeszcze nade mną, powzdychali i poszli. Zapadłam w sen.

Siostra mi powiedziała całą prawdę

Następne dni pamiętam różnie, raczej przez mgłę. Leżałam jak kłoda. Dopóki nie zagoją się złamania i inne urazy, nie można było zacząć poważniejszej rehabilitacji. Odwiedzali mnie lekarze, rodzina, pielęgniarki, ale nigdy Mateusz. Niedoszły narzeczony nie pojawił się ani razu.
– On cię zostawił, Ania – powiedziała mi wprost siostra. – Po wypadku, gdy się okazało, że… no, że cię czeka rehabilitacja i tak dalej. Mama do niego zadzwoniła. Podziękował jej za informację i powiedział, że wyjeżdża. Wyjeżdża! Rozumiesz? Może nie powinnam ci tego mówić, ale myślę, że im wcześniej się dowiesz, tym lepiej. To dupek.
Znów słowa tańczyły wokół mnie, a ja nie do końca rozumiałam, co znaczą… Fryzjer… Kolacja… Pierścionek… Szlaban… Zdziwiło mnie, że tak mało czuję, choć to pewnie był skutek środków przeciwbólowych.

Miałam ochotę zasnąć i się nie obudzić

Po kilku tygodniach odzyskałam siły i władzę w rękach na tyle, żeby sięgnąć po telefon. „Abonent czasowo niedostępny”, usłyszałam pod znajomym numerem. Czyli to tak… W sumie to nic mi się nie chciało. Miałam ochotę zasnąć i się nie obudzić. Bo i po co? Straciłam moje życie, straciłam władzę w nogach, straciłam ukochanego…
No, dzień dobry, dziś możemy wreszcie wziąć się za siebie – jakiś głos nadawał od drzwi, jakiś mężczyzna bezceremonialnie macał mnie po kończynach. – Trochę mamy obsuw, ale nie szkodzi…
Dłonie faceta, ciepłe i silne delikatnie dotykały moich ramion. Miał na sobie dres, kitel z plakietką „fizjoterapia”, ale twarz nieruchomą.
– No tak – odezwał się, jakby wiedział, na co patrzę. – Ja nie widzę, a pani nie chodzi. Chyba tworzymy niezłą parę, nie? – Uśmiechnął się. – To co? Będziemy się użalać, czy bierzemy się do roboty? Dziś jest pierwszy dzień reszty naszego życia.
To dziwne, ale mu uwierzyłam.

 

Czytaj więcej