„Podejrzewałam synową o romans. Numer, jaki odstawiła, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania”
Fot. Adobe Stock

„Podejrzewałam synową o romans. Numer, jaki odstawiła, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania”

„Dzięki Ewelince na starość spotkało mnie jeszcze trochę radości. Może nie jest to szaleńcza, młodzieńcza miłość, pełna pasji i namiętności, ale tak dobrze mieć przy sobie… przyjaciela. Już nigdy nie zwątpię w swoją synową!”  Michalina, 64 lata

Moja synowa od jakiegoś czasu zachowywała się dziwnie i tajemniczo. Zaczęło się od tych jej podejrzanych przemyśleń i pytań o miłość… 

„Przecież nikt nie powiedział, że można kochać tylko raz”. „Czasem pierwsza miłość okazuje się najsilniejsza”. „Człowiek ma prawo się zakochać zawsze, w każdym wieku i w każdej sytuacji i to naprawdę nic złego!” „Czy mama uważa, że warto walczyć o prawdziwą miłość? Zawsze, wbrew wszystkim?”

 Postanowiłam śledzić swoją synową

Była mi bliska, jak córka. I dlatego przerażało mnie to, do jakich wniosków doszłam. Zaczęłam podejrzewać, że Ewelina kogoś ma i próbuje mnie jakoś przygotować na wiadomość, że odchodzi od mojego Krzysia! Postanowiłam zrobić wszystko, by temu zapobiec. Niby mimochodem wspominałam ciągle, jaki to z nich udany związek, jak wspaniałą są rodziną i rodzicami dla Zosi i Jasia.

– A mama co ostatnio taka nagle sentymentalna się zrobiła? – spytała Ewelina.

– Ja? – oburzyłam się – To ty ciągle o dawnych miłościach wspominasz i o szczęściu wbrew wszystkim, nawet po przejściach

– No ale czy tak nie jest? Czy jak ktoś już kochał raz i to się skończyło, to nie ma prawa pokochać na nowo? Albo inaczej – od nowa? Już zawsze musi żyć w smutku i żałobie?

Obruszyłam się. Żałobie? Żałobę to ja mogłam mieć po moim świętej pamięci Heniu, który odszedł prawie siedem lat temu, a nie ona! Zdenerwowałam się i nie chciałam już dłużej z nią rozmawiać.

– A tobie to nie przeszkadza? To jej dziwne gadanie? – spytałam syna.

– Oj mamo, gada, to niech sobie gada. Pogada i przestanie, ja tam się w te babskie sprawy nie mieszam.

No tak, ślepy i głuchy. Jak zawsze. A potem będzie za późno…

Kilka dni później Ewelina znów oznajmiła, że coś jej wypadło i wychodzi.

– Krzysiu, ja też umówiłam się z Marzenką, poradzisz sobie z dzieciakami? – powiedziałam.

Wiem, że to nieładnie, ale postanowiłam śledzić swoją synową. I okazało się to strzałem w dziesiątkę! Spotkała się z jakimś mężczyzną! Detektyw ze mnie słaby, więc niezbyt wiele się dowiedziałam. Widziałam tylko, że weszła do restauracji i podeszła do stolika, przy którym siedział mężczyzna. Niestety, był odwrócony do mnie tyłem, do tego znajdowałam się na zewnątrz i chowałam za drzewami. Ale jedno widziałam dokładnie! Był siwy. Zdecydowanie musiał więc mieć swoje lata! W czym był lepszy od mojego Krzysia?! I dlaczego Ewelina tak się uśmiechała, tak promieniała?

Wróciłam do domu i przez następnych kilka dni unikałam syna i synowej. Byłam na nią wściekła i wiedziałam, że nie dam rady normalnie z nią rozmawiać. Zaś jego było mi bardzo szkoda, nie chciałam go oszukiwać, a jednocześnie nie potrafiłabym mu powiedzieć prawdy tak prosto z mostu. Nie obmyśliłam jeszcze planu, co zrobię dalej. I zanim zdążyłam cokolwiek postanowić, podsłuchałam rozmowę telefoniczną Eweliny.

Jej bezczelność mnie po prostu zadziwiała!

– Mama się chyba czegoś domyśla, jakaś taka dziwna jest ostatnio, nerwowo reaguje, unika mnie. Chyba nie powinniśmy dłużej czekać, powiedzmy jej o wszystkim – mówiła.

Aż mnie zatkało! Sama nie wiem, co poczułam na myśl, że synowa nie chce się już kryć ze swoim romansem. Z jednej strony ulgę. Z drugiej strach i panikę. Czy powinnam jakoś uprzedzić Krzysia? Ostrzec go?

– Mamo, będziemy mieli dzisiaj gościa na kolacji. Zależy mi na mamy obecności, to dla mnie ważne – powiedziała Ewelina, zjawiając się nagle w kuchni.

Prychnęłam. Jej bezczelność mnie po prostu zadziwiała! Zapraszała swojego kochasia do naszego domu? I co, miała zamiar go nam przedstawić? Chciało mi się płakać. Nie wiedziałam, co w ogóle robić. Nagle w progu stanął Krzysztof.

– Synu, nie masz pojęcia, co tu się za chwilę stanie! Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaka bezczelna jest ta… ta… twoja żona! – krzyknęłam, ironicznie akcentując dwa ostatnie wyrazy.

Oboje spojrzeli na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.

– Tak, wiem wszystko! Nie umiesz się dobrze ukrywać ani knuć! Śledziłam cię! Widziałam was w restauracji! – wypaliłam. – Jak ci nie wstyd? 

Ewelina spojrzała na mnie jeszcze bardziej zdezorientowana.

– Mamo, ja… Mama naprawdę wie? Ja przepraszam, tak mi głupio, chciałam dobrze, po prostu myślałam… – plątała się.

– Co myślałaś? Jak myślałaś? Chyba w ogóle nie myślałaś! Jak ci nie wstyd? Jak możesz zapraszać do nas do domu tego… gacha! – wrzeszczałam coraz głośniej.

W oczach Eweliny zobaczyłam łzy. Myślała, że weźmie mnie na litość? Phi!

– Przepraszam. Byłam pewna, że to dobry pomysł, on ma naprawdę dobre intencje, swoje już w życiu przeżył, chciałby chociaż na starość znów mieć bratnią duszę… Ale mogę to jeszcze odwołać. Nie chciałam mamy zdenerwować.

Zaczęłam rozumieć cały absurd sytuacji

Ewelina płakała. Krzysiek przytulał ją i pocieszał. Nie mogłam w to uwierzyć!

– Krzysztof! Czy ty zwariowałeś? Wiesz, kto miał tu przyjść? Czy zdajesz sobie sprawę, co ona zrobiła?

– Tak, mamo! – powiedział mój syn – I sam ją utwierdzałem w tym, że to dobry pomysł, więc do mnie też możesz mieć pretensje! – prawie krzyknął.

Zatkało mnie. Nie odzyskałam jeszcze rezonu, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.

Krzysiek poszedł otworzyć. Po chwili usłyszałam jego głos.

– Tłumaczę panu, że mama nie chce pana widzieć.

– To niech powie mi to wprost! Muszę ją zobaczyć! Już raz odpuściłem, drugi raz nie zamierzam! – usłyszałam głos … Janka!

Mojego Janka! Mojej pierwszej szkolnej miłości! Nic z tego nie rozumiałam!

– Janek? Co ty tutaj robisz? Skąd się tutaj wziąłeś?

– No przecież to ja go zaprosiłam… Przecież mama sama mówiła, że nas widziała i wie o wszystkim – stwierdziła Ewelina ze zdziwieniem.

Długo nie umiałam poskładać tej układanki. W końcu jednak zaczęłam rozumieć cały absurd sytuacji. Ewelinka nie miała żadnego romansu! Jakiś czas temu byłam na zjeździe absolwentów. Czterdzieści lat po zakończeniu szkoły. Spotkałam tam Janka, moją pierwszą miłość. Opowiadałam o tym potem dzieciom w domu. Mówiłam im, że rozstaliśmy się przez jakąś głupotę, już nawet nie pamiętałam jaką i nigdy więcej się nie spotkaliśmy. Aż do tego zjazdu.

– Nie wziąłem od ciebie nawet numeru telefonu! I nie mogłem cię później znaleźć. Na szczęście twoja synowa ma Facebooka, tam ją namierzyłem i poprosiłem, by pomogła mi się z tobą spotkać. Ale chciałem cię jakoś na to przygotować, stąd to całe zamieszanie.

– Mamo, chciałam być pewna, czy pan Janek ma dobre intencje. – tłumaczyła synowa. Nagle ją olśniło. – Zaraz, czy mama myślała, że… ja i pan Janek? Że my… – Ewelina wybuchnęła śmiechem.

A mnie w ogóle nie było do śmiechu! Chciałam zapaść się pod ziemię! Moja Ewelinka zrobiła to wszystko dla mnie, jak w ogóle mogłam pomyśleć, że zdradza Krzysia? To dlatego te ciągłe pogadanki o pierwszej miłości, o prawie do szczęścia w każdym wieku…

Janek został jednak tego dnia na kolacji. Rozmawialiśmy bardzo długo, wszyscy razem, trochę śmialiśmy się z mojego kiepskiego śledztwa. Potem młodzi poszli do siebie, a ja zaparzyłam sobie i Jankowi herbaty. A później z chęcią zaprosiłam go na kolejną. I jeszcze jedną…

Dzięki Ewelince na starość spotkało mnie jeszcze trochę radości. Może nie jest to szaleńcza, młodzieńcza miłość, pełna pasji i namiętności, ale tak dobrze mieć przy sobie… przyjaciela.

Już nigdy nie zwątpię w swoją synową!

 

Czytaj więcej