"Moja ciocia wydzwaniała do mnie o każdej porze dnia i nocy. W końcu nie wytrzymałam...!"
Fot. 123RF

"Moja ciocia wydzwaniała do mnie o każdej porze dnia i nocy. W końcu nie wytrzymałam...!"

"Odkąd zmarł wujek, ciotka uwiesiła się na mnie jak jemioła na drzewie. Zadręczała mnie ciągłymi telefonami, a każdą rozmowę  zaczynała od tego, że ma jakiś problem. Gdy pewnego dnia napisała, że prosi o pilny kontakt, byłam pewna, że stało się coś złego... ” Agata, 40 lat

Moja ciocia nigdy nie miała łatwego charakteru i zraziła do siebie niemal całą rodzinę. Co tu kryć, zawsze była kłótliwą jędzą. Nie zgadzała się nawet z własną siostrą, czyli moją mamą. Nic więc dziwnego, że gdy po śmierci wujka została sama, nikt jakoś nie kwapił się do pomocy. A ja, głupia dobra dusza, jej pożałowałam i zadeklarowałam pomoc, gdy tylko takowej będzie potrzebowała.

Ciotka zaczęła wydzwaniać do mnie z każdym drobiazgiem 

Ja już naprawdę nie daję rady – jęknęłam, kiedy kolejny raz odkładałam słuchawkę.
– Znowu cioteczka? – bardziej stwierdził, niż spytał Arek, mój mąż.
– A któżby inny o tej porze? – westchnęłam.
– Co się stało tym razem?
– Pokłóciła się z sąsiadem o to, że zastawił jej wejście do piwnicy. No i teraz jak zwykle przeżywa, ma kołatanie serca i za chwilę zejdzie z tego świata – mruknęłam.
– Nie pierwszy i nie ostatni raz. – Arek wzruszył ramionami. – A ty powinnaś w końcu przestać się tym przejmować i nie odbierać każdego telefonu.
– Wiem – mruknęłam.
Chciałam pomagać cioci w razie potrzeby, ale nie sądziłam, że zacznie do mnie wydzwaniać o każdej porze dnia i nocy, i to z takimi pierdołami! A to nie wiedziała, jak wypełnić przekaz pocztowy, i musiałam krok po kroku wyjaśniać, jak ma to zrobić. Innym razem chciała wiedzieć... jak długo gotować ziemniaki. Myślałam, że padnę. Prawie siedemdziesięcioletnia kobieta, która pół życia gotowała mężowi obiady...
– Nie wiem już, czy ona się jakoś uwsteczniła, czy tylko udaje taką sierotę – rzuciłam któregoś razu do męża.
– Udaje – odparł bez chwili zastanowienia.
– Chce po prostu pogadać, a nie ma z kim, bo nikt jej nie chce słuchać, i tyle. I ty też nie powinnaś.

Nie potrafiłam ignorować ciotki

Słowa Arka uświadomiły mi, że ciocia czuje się po prostu samotna. Dlatego nie dość, że odbierałam te nieszczęsne telefony, to jeszcze jeździłam do niej prać i wieszać firanki, bo sama nie miała siły. Pomagałam jej też w ogródku, chociaż wiele razy namawiałam ją, by oddała go młodszej sąsiadce, która tego kawałka ziemi bardziej potrzebowała.
– Ależ, Agniesiu, co by wujek na to powiedział? – słyszałam za każdym razem. I za każdym razem odpowiadałam, że bardzo by się z tego ucieszył, bo był z niego naprawdę fajny facet. Do ciotki niestety to nie docierało. Nie dało się jej nic wytłumaczyć. Mało tego, ostatnio w ogóle nie dało się z nią rozmawiać. Każdą rozmowę telefoniczną zaczynała od zdania: „Wiesz, mam taki problem...”. Z tym że problemem według niej było wszystko, chociażby standardowa informacja o zmianie regulaminu konta bankowego.
– Bo ja nic z tego nie rozumiem i boję się, że mnie oszukają – jęczała żałośnie do słuchawki. – Z tego wszystkiego nie mogę zasnąć. Serce wali mi jak szalone.
Oczywiście w nosie miała to, że my z Arkiem problemu ze snem nie mieliśmy i kolejny raz po prostu obudziła nas swoim telefonem. Powiedziałam jej, że nie ma się czym przejmować, że to tylko informacja wysłana przez bank. Ale to jej nie wystarczyło. Musiała mi przeczytać całą treść owego pisma... Wtedy właśnie wpadłam na „genialny” pomysł. Uznałam, że nauczę ciotkę odbierać i pisać SMS-y. Tak też zrobiłam. Tylko, jak się później okazało, na własną zgubę.

Gdy nie odbierałam telefonu, wysyłała mi ponaglającego SMS-a

Cioteczka dzwoniła tak samo często jak wcześniej, a jeśli nie odbierałam... wysyłała wiadomość tekstową. Tak było w ostatni piątek... Ponieważ od jakiegoś czasu pracuję w domu, większość spotkań firmowych prowadzona jest online. Właśnie byłam w trakcie jednego z nich, gdy zadzwoniła moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz. Ciotka! Odrzuciłam połączenie, mając nadzieję, że zrozumie, że nie mogę teraz rozmawiać. Niestety, zadzwoniła ponownie. Odrzuciłam i to połączenie, po czym napisałam SMS-a, że oddzwonię później. Ku mojemu zaskoczeniu natychmiast dostałam wiadomość zwrotną. „Proszę o pilny kontakt!”, przeczytałam i naprawdę się wystraszyłam. Byłam przekonana, że coś się stało. Do końca zebrania siedziałam jak na szpilkach. Moja wyobraź- nia tworzyła jakieś czarne scenariusze. Zaczęłam się zastanawiać nawet, czy ciotce faktycznie nie wysiadła pikawa, na przykład po kolejnej kłótni z sąsiadem, i teraz leży sama w domu, czekając na pomoc...

Gdy usłyszałam, co naprawdę się stało, nie wytrzymałam!

Wreszcie zebranie dobiegło końca, a ja natychmiast sięgnęłam po komórkę i wystukałam numer ciotki.
– Co się stało? – spytałam zdenerwowana, gdy tylko usłyszałam jej głos.
– A wiesz, mam taki problem... – rzuciła jak zwykle, a ja poczułam, jak rośnie mi ciśnienie.
– To znaczy? – warknęłam, bo już wiedziałam, że ciotce nic nie jest.
– Segreguję właśnie śmieci i nie wiem, gdzie wrzucić butelkę po oleju – powiedziała, a mnie po prostu trafił szlag.
– Czy ty jesteś normalna?! – wrzasnęłam, nie panując już nad sobą. Potem wygarnęłam jej wszystko, co leżało mi na wątrobie. I póki co, nie muszę się martwić tym, czy odebrać od niej telefon, czy nie, bo cioteczka się obraziła i nie dzwoni. Nie wątpię jednak, że to na chwilę. Za jakiś czas z pewnością znowu usłyszę: „Wiesz, bo mam taki problem” albo dostanę SMS-a z prośbą o pilny kontakt. Ale tym razem nie będę już taka głupia, o nie. Oddzwonię lub odpiszę wtedy, kiedy mi będzie pasowało. W przeciwnym razie to mi wysiądzie pikawa... 

 

Czytaj więcej