"Serce m pękało, że Radek już nie przytuli Weroniki” – opowiada Magdalena Kułak-Cygan (33 l.) z Gorzkowic (Łódzkie).
Pogodny dzień, ślub jak z bajki – myślałam, gdy w maju 2016 r. pozowaliśmy z Radkiem do ślubnych zdjęć na rynku w Kazimierzu.
– Niech tak piękne słońce jak dzisiaj świeci wam przez całe życie – zawołał ktoś z przechodniów. Uśmiechnęłam się pewna, że tak właśnie będzie.
Sześć lat starszy Radek był miłością mojego życia. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem, jeździliśmy na wycieczki, lubiliśmy razem łowić ryby. Radek przejął tę pasję po swoim ojcu i chciał bardzo dzielić ją ze mną.
– Do pełni szczęścia brakuje nam tylko maleństwa – jakiś czas po ślubie zwierzałam się koleżance. To marzenie spełniło się dopiero po 2 latach. Byliśmy tacy szczęśliwi.
Był lipiec 2018 r., gdy razem jechaliśmy na badania prenatalne.
– Główka ma idealne rozmiary, widzę pięć paluszków u prawej rączki – wyliczał doktor w gabinecie.
– To będzie dziewczynka – powiedział z uśmiechem. Byliśmy najszczęśliwszymi rodzicami na świecie. Czułam jak radość przepełnia mi serce.
Nagle doktor spoważniał, zaczął nerwowo przybliżać obraz na ekran monitora.
– Lewa rączka będzie krótsza, obawiam się, że nie wykształciły się w niej też paluszki – powiedział w końcu.
Ta wiadomość była jak najgorszy koszmar! Wyszliśmy z gabinetu zapłakani. Potem każdy kolejny dzień był jak wyjęty z życiorysu.
– Znajdziemy sposób, by pomóc maleństwu – mąż, rodzice, teściowie, podnosili mnie na duchu. Potrzebowałam jednak miesiąca, zanim się wzięłam w garść.
– Znalazłam w internecie forum rodziców dzieci z podobnymi wadami. Dali nam nadzieję – opowiadałam Radkowi.
Zrobił remont, złożył łóżeczko dla Weroniki. Takie imię wybraliśmy dla córeczki, która niebawem miała się urodzić.
– Potem nie będzie na to czasu – na 11 listopada planowałam zaprosić koleżanki na babskie pogaduchy.
– A ja pojadę z kolegą na nocne łowienie ryb – wymyślił dzień wcześniej Radek. Przed wyjazdem przytulił mnie na pożegnanie, potem zdzwoniliśmy się jeszcze koło 22-ej.
– Kolejny wypad na ryby to już we trójkę! Kocham cię – pożegnał mnie jak zawsze czule.
„Ależ się chłopaki zasiedzieli” – rano z niepokojem spojrzałam na zegarek. Dochodziła 9, a on miał wrócić bladym świtem. Do tego nie odbierał telefonu. Gdy moja komórka zadzwoniła, pomyślałam, że to on. Ale to była żona kolegi, z którym wędkował.
– Chyba coś się stało. Mój mąż nie odbiera telefonu – mówiła w nerwach, a ja poczułam, jak mnie ogarnia wielki stres.
Wsiadłam do samochodu, ruszyłam na miejsce, gdzie mieli biwakować.
Pomogła mi pani, z okolicznego sklepu, której mąż był strażakiem. Zwołał druhów. Ruszyły poszukiwania. Ale ja miałam złe przeczucia. Czas płynął, a mąż się nie odzywał. Tak jak żona jego kolegi zgłosiłam sprawę na policję.
Kiedy na miejsce przyjechała policja, pojechałam na chwilę do domu desperacko próbując odgonić czarne myśli. Niestety... Nadeszła straszna wiadomość, że w jeziorze zostało znalezione ciało kolegi męża. A kolejnego dnia także Radka.
– Prawdopodobnie mąż rzucił się do wody z brzegu, gdy zobaczył, że kolega wypadł z łódki i zaczął tonąć. Obaj z wody już nie wyszli – prokurator przedstawiał swoją wersję wydarzeń. Słuchałam tego, tonąc we łzach. Potem nastąpiły najczarniejsze dni mojego życia. Załamałam się, miałam straszną depresję.
Nie wiem, jak bym to przeżyła, gdyby nie rodzice i teściowie.
– Dla Weroniki musisz żyć dalej, dla niej musisz być silna – powtarzali, ale ja byłam w rozsypce. Także wtedy, gdy nadszedł czas porodu.
– Nie chcę się obudzić, zabierz mnie do siebie, tu zostaną moi rodzice zaopiekują się nasza córeczka – prosiłam Radka w myślach, kiedy wieziono mnie na cięcie cesarskie.
Weronisia faktycznie urodziła się z niewykształconą rączką. Ale była cudowna, śliczna, podobna do taty. Myślałam o tym i płakałam.
Gdy córeczka miała dwa tygodnie, trafiłyśmy do szpitala z rotawirusem. Wylądowałyśmy w sali z dziewczyną, która również miała córeczkę. Ojciec nosił ją, przytulał, mówił: „moja księżniczka”. Płakałam w poduszkę. Ja byłam sama, Weronika nie zdążyła poznać taty, Radek nie zdążył jej przytulić, nazwać księżniczką.
To było tragiczne przeżycie, ale też przełomowe. Upadłam na emocjonalne dno i... odbiłam się! Poczułam, że muszę wziąć się w garść, bo żyję teraz dla niej. Dla mojego Anioła, którego zostawił mi Radek.
Przyszła wiosna, Weronika zaczęła się uśmiechać, coraz więcej rozumieć. To jeszcze mi dodało sił. Także do tego, by zacząć walczyć o jej sprawność. Wertowałam internet strona po stronie. Wreszcie trafiłam do Paley European Institute w Warszawie.
– Ratunkiem dla Weroniki są operację – usłyszałam. Doktor pokazał mi filmiki z dziećmi, które są już po podobnych zabiegach. Ich rączki były sprawne! Tego samego pragnęłam przecież dla mojego dziecka. Nie wiedziałam tylko, skąd wziąć na to pieniądze.
Wkrótce dostałam wycenę zabiegu:170 tys zł! Włączyłam komputer...
„Kochani! Potrzebna pomoc w organizacji zbiórki na operację dla mojej córki. Będę taką organizowała. Czy ktoś z moich lub mojego męża znajomych ma w tym doświadczenie?” – pisałam, a łzy cisnęły mi się do oczu. W połowie października 2019 r. uruchomiłam zbiórkę. Bardzo pomogła mi wtedy Edyta, żona aktora Cezarego Pazury. Opisała moją historię na swoim profilu. Kilka miesięcy wcześniej, tuż po śmierci Radka, zobaczyłam na jej Instagramie, że ogłosiła konkurs na opowieść o Bożym Narodzeniu. Napisałam, że dla nas miały być to wymarzone święta w oczekiwaniu na naszą córeczkę, ale stało się inaczej...
W zbiórce pomagali mi sąsiedzi, znajomi, przyjaciele Radka i mnóstwo obcych ludzi. Na początku grudnia cała kwota była już uzbierana, a miesiąc później pełna nadziei pojechałam z Weroniką do Warszawy na zabieg do European Paley Institute!
Po operacji wracałam z ulgą, bo się powiodła. Na dłoni córki pojawiły się maleńkie nibypaluszki! Ale też jasne było, że konieczna będzie kolejna operacja. Wyceniono ją na 120 tys. zł.
– Dobrzy ludzie nie zawiedli – mówiłam wzruszona, gdy udało się zebrać tę kwotę.
Drugi zabieg, też udany, polegał na poszerzeniu przestrzeni między paluszkami. Za cztery lata prawdopodobnie moja Weronika będzie miała operacje wydłużenia rączki. Kciuk jest ruchomy tylko w jedną stronę. Chodzi o to, by umożliwić jej chwytanie kciukiem. Cały czas zbieramy na tę operację.
Córeczka jest całym moim światem. Uwielbia malować, rysować. Uwielbia też dzieci, w przedszkolu od razu trafiła do grupy starszej, bo oceniono, że w porównaniu z rówieśnikami jest sporo do przodu. Jest wesoła, lubi się bawić, ale są chwile, gdy poważnieje. Brakuje jej taty. Nikt nie zastąpi Radka, ale mój tata i teść, a także brat kochają Weronisię bezgranicznie. Dla mnie miłość do niej stała się lekiem, który przywrócił mnie do życia.
Magdaleny Kułak-Cygan wysłuchała Magda Pol
Reportaż opublikowano w "Chwili dla Ciebie" w 2022. Pani Magdalena Kułak-Cygan wraz z dziewięcioma innymi bohaterami reportaży "CdC" została nominowana do tytułu Gloria 2022 w plebiscycie organizowanym przez redakcję tygodnika.
O tym, czy zostanie Glorią 2022 zdecydujesz, głosując w plebiscycie na stronie sprawdzone.pl/gloria2022