"Ponad miesiąc temu zmarła moja matka i trudno mi się było po tym otrząsnąć. Moja żona niby rozumiała żałobę, ale tak naprawdę interesowało ją jedno – żebym zajął się spadkiem. Nie mogę uwierzyć, że jest taką materialistką! Dla pieniędzy była gotowa zburzyć spokój całej naszej rodziny. Postanowiłem dać jej solidną nauczkę..." Paweł, 42 lata
– Paweł, czy ty mnie słuchasz? – spytała Magda. – Wiem, jak ci teraz ciężko, ale trzeba w końcu rozwiązać problem domu – stwierdziła. Problem domu mnie nie interesował. Miesiąc temu zmarła moja matka i nie potrafiłem otrząsnąć się po jej stracie.
– Nie teraz, kochanie... Później... – poprosiłem.
– Zrozum, im szybciej to załatwimy, tym lepiej... – żona nie dawała jednak za wygraną.
Gdy ożeniłem się z Magdą, przeprowadziłem się do jej mieszkania, a Piotr został z rodzicami. Kiedy i on się ożenił, zajął dwa z czterech pokoi. Po śmierci naszego taty trzeci pokój dostała Kasia, starsza córka mojego brata.
– Połowa domu należy teraz do ciebie. Brat musi cię spłacić – ciągnęła żona.
– Nie teraz! Ja nie mogę się pozbierać, a Piotrek jest w jeszcze gorszym stanie. On tam mieszka, był z matką do ostatniej chwili! Zrozum, proszę!
– Kochajmy się jak bracia, liczmy się... – urwała nagle, bo spojrzałem na nią srogim wzrokiem. – Nie zapominaj, że masz swoją rodzinę, o której bezpieczeństwo musisz dbać – dodała.
Nie zapominałem, ale brat też był moją rodziną. Po śmierci matki staliśmy się sobie bliżsi niż kiedykolwiek.
Gdy spotkaliśmy się na cmentarzu, Piotr wyglądał fatalnie. Śmierć matki bardzo go przygnębiła. Po pogrzebie pojechaliśmy do domu na obiad.
– Trzeba powołać rzeczoznawcę majątkowego – głuchą ciszę przy stole przerwała nagle moja interesowna żona.
– Daj spokój, Magda – syknąłem, ukradkiem spoglądając na Piotra.
– Oczywiście – westchnął. – Kiedy tylko chcecie.
– Jak najszybciej – oświadczyła. – Dla waszego dobra, rzecz jasna, bo ceny rosną...
– Proszę, nie mówmy teraz o tym – przerwałem nagle.
– Słuchaj, Paweł, ja wiem, że musze cię spłacić. Chciałbym tylko prosić, żebyście trochę poczekali. Nic ci nie mówiłem, ale niedawno straciłem pracę. Zamierzam otworzyć firmę, tylko nie wiem, czy coś z tego wyjdzie...
– Dasz sobie radę – pocieszyłem go. – A o pieniądze się nie martw. Mnie się nie spieszy.
– Najdalej za rok cię spłacę. Zamierzam wziąć kredyt na rozkręcenie interesu...
– Ale ten kredyt to chyba nie pod hipotekę domu? – moja żona nie miała litości.
– Dasz mi pieniądze, kiedy będziesz mógł. Nie mamy żadnych pilnych wydatków, a na bieżące potrzeby wystarczą nam pieniądze z pensji – ostatecznie urwałem dyskusję.
– Jak mogłeś się zgodzić na coś takiego?! – wybuchła Magda, kiedy jechaliśmy do domu.
– Przecież słyszałaś, mają problemy – odpowiedziałem.
– Już ja znam takie problemy. Nagle okaże się, że interesy kiepsko idą i w życiu nie zobaczymy naszych pieniędzy.
– Uspokój się – poprosiłem. – Sprawa spadku nie jest w tej chwili najważniejsza. Piotr po prostu potrzebuje trochę czasu. A my przecież mamy własne mieszkanie – odparłem.
– To ja mam mieszkanie. Moi rodzice mi je kupili...
Żona pierwszy raz w życiu dała mi do zrozumienia, że nie jestem u siebie.
– Co się z tobą dzieje? – pokręciłem głową.
– Po prostu dbam o przyszłość naszego dziecka.
Zignorowałem słowa żony. Zresztą nie wyobrażałem sobie, by sprawa spadku mogłaby mnie poróżnić z bratem. „Musicie trzymać się razem i pomagać sobie w trudnych chwilach”, przypomniały mi się słowa matki.
Magda postanowiła jednak działać na własną rękę i uknuła intrygę. Pewnego dnia odwiedziła nas Basia, żona Piotra.
– Paweł, ja wiem, że te pieniądze się wam należą, ale daj nam jeszcze trochę czasu. Proszę cię. Przecież ten rok was nie zbawi. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli mieszkać gdzie indziej. Piotr już nawet był w biurze nieruchomości...
– Czekaj – przerwałem jej. – O czym ty właściwie mówisz?
– No, o sprzedaży domu...
– Chcecie sprzedać dom? – zdziwiłem się.
– Ależ skąd! Przecież to był twój pomysł. Podobno pilnie potrzebujesz pieniędzy. Wczoraj była u nas Magda. Powiedziała, że zmieniłeś zdanie, że chcecie kupić Łukaszowi mieszkanie – oznajmiła Basia.
Ze zdziwienia nie mogłem wydobyć z siebie słowa.
– Basiu! – w końcu odzyskałem głos. – Proszę cię, wracaj do domu i przekaż Piotrkowi, że to nieporozumienie. Nasza umowa jest nadal aktualna.
Moja żona dla pieniędzy była gotowa zburzyć spokój całej rodziny. Postanowiłem dać jej solidną nauczkę.
– Wyobraź sobie – zaczęła, kiedy wypakowała zakupy – Basia była dzisiaj u mnie. Oni myślą o sprzedaży domu. Piotr wolałby mieszkać w bloku...
– Coś takiego – zdziwiłem się.
– No właśnie. Tylko lepiej, żeby inicjatywa sprzedaży wyszła od ciebie. To pomysł Basi. Mam cię namówić, a ty, niby przypadkiem, zaproponujesz to Piotrkowi...
– I przy okazji odzyskamy pieniądze – rzuciłem.
– No, właśnie. Czy to nie najlepsze rozwiązanie tej sytuacji? – uśmiechnęła się.
– I będziemy mogli kupić mieszkanie Łukaszowi – dodałem, spoglądając na nią zimno. – Basia tu była przed chwilą. Opowiedziała o twojej podłej intrydze!
– Zrobiłam to dla naszego dobra – tłumaczyła się.
– Jak możesz być taka okrutna?! Przecież mamy wszystko – mieszkanie, samochód...
– Gdyby nie moi rodzice, nie mielibyśmy nic! Nie rozumiesz, że za te pieniądze moglibyśmy kupić mieszkanie dla Łukasza?! Teraz w życiu nie zobaczymy tej forsy. Twój sprytny braciszek coś wykombinuje. Aż dziwne, że nie przekabacił matki, żeby wszystko przepisała na niego.
– Zamknij się! – krzyknąłem. – Jesteś podła i chciwa!
Magda wybiegła z pokoju. Poszła spakować swoje rzeczy i po chwili wzburzona wybiegła z mieszkania.
Po godzinie niespodziewanie zadzwonił telefon.
– Naprawdę nie musisz napuszczać na nas swojej wściekłej żony. Wkrótce dostaniesz swoją forsę! – usłyszałem głos zdenerwowanego Piotra.
– O czym ty, do cholery, mówisz? – zdziwiłem się.
– O tym, że Magda się do nas wprowadziła. Właśnie urządza się w pokoju mamy...
Bezwiednie opuściłem słuchawkę. Słowa brata zupełnie mnie zaskoczyły. Tym razem Magda przeszła samą siebie. Po chwili byłem już u Piotra.
– Co ty wyprawiasz?! – krzyknąłem, kiedy ujrzałem żonę.
– Mieszkam – odparła spokojnie. – Ktoś musi się zająć naszymi sprawami, skoro ty jesteś takim nieudacznikiem.
– Natychmiast wracamy do domu. Pakuj te rzeczy! – mówiąc to, zdjąłem kilka bluzek, które rozwiesiła na krześle.
– Ja zostaję. Bardzo mi się tu podoba – oznajmiła.
– Nie masz prawa tu mieszkać, rozumiesz? – warknąłem.
– W takim razie ty masz się natychmiast wynieść z mojego mieszkania! – krzyknęła żona i wyszła, trzaskając drzwiami.
Usiadłem na tapczanie i schowałem twarz w dłoniach.
– Przepraszam cię, Pawle, za te śmieszne podejrzenia... – powiedział po chwili brat. – Sprzedamy dom i jak najszybciej oddam ci pieniądze.
– Zatrzymaj dom – przerwałem mu. – Tylko pozwól mi tu zamieszkać, bo chyba nie mam dokąd iść...
Następnego dnia pojechałem po swoje rzeczy i wprowadziłem się do pokoju rodziców. Chwilami mam nadzieję, że Magda wszystko sobie przemyśli, że zadzwoni i powie, jak bardzo jej wstyd. Może się na to zdobędzie...