Jolanta Fraszyńska nową miłość poznała w trudnym momencie swojego życia. Po dwóch rozwodach była w całkowitej rozsypce, zmagała się z nerwicą lękową. Jego też nie omijały problemy – czekał na przeszczep wątroby, walczył o życie... Jak im się udało?
To nie był żaden piorun sycylijski ani strzała Amora. Jolanta Fraszyńska rozstała się właśnie z drugim mężem – operatorem i reżyserem Grzegorzem Kuczeriszką – i próbowała dojść do ładu sama ze sobą na warsztatach rozwoju osobistego. Prowadził je długowłosy Tomasz Zieliński, którego nazywano Wodzem. Zauważyła, że ma w sobie łagodność. No i oczy, z których promieniowała dobroć.
Zaczęli rozmawiać, potem się spotykać. Ale nie wypadało, by uczestniczka warsztatów dzieliła życie z trenerem, więc na bycie razem zdecydowali się dopiero po pewnym czasie. Zaimponowało jej, że Tomasz ma tak wiele pasji. Inżynier, a interesuje się psychologią. A także, że z żelazną konsekwencją realizuje plany. Przebiegł maraton, opłynął przylądek Horn, był na Antarktydzie.
Tomasz nie ukrywał przed nią swoich problemów zdrowotnych. Z powodu wirusowego zapalenia wątroby, które przeszedł w dzieciństwie, znajdował się na liście oczekujących na przeszczep, choć na pierwszy rzut oka nie było widać, w jak bardzo złym był stanie. Operacja powiodła się. Jolanta Fraszyńska opiekowała się wracającym do zdrowia partnerem. Pilnowała diet i zdrowego trybu życia. Zaangażowała się też w propagowanie transplantacji organów.
Okazało się, że musieli pokonać jeszcze jeden problem, żeby być razem. W środowisku od lat Jolantę Fraszyńską nazywa się zdrobniale Fraszką. Drobna (154 cm!), krucha, uśmiechnięta, przebojowa, zabawna - takie sprawiała wrażenie. I tak widzieli ją inni. Tymczasem w głębi duszy była nieśmiała, z małym poczuciem własnej wartości.
– Zrozumiałam to po latach na terapiach – opowiada Jolanta Fraszyńska w rozmowie z magazanem „Pani”. – Z powodu braku pewności siebie dokonywałam takich a nie innych wyborów. Pozwalałam na zachowania, na które nie powinnam była pozwolić.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Jolanta Fraszyńska wychowywała się w rodzinie z problemem alkoholowym, ale dopiero terapia uświadomiła jej, że jest DDA – dorosłym dzieckiem alkoholika. Takie osoby same często wybierają partnerów pijących. A nawet jeśli nie, to wiążą się z osobami, które uruchamiają w nich znane z dzieciństwa emocje. A ponieważ Jolanta nie wyniosła z domu wzorca ojca, w dorosłym życiu nie potrafiła budować relacji. Jak opowiadała, do mężczyzn żywiła złość, zawsze dążyła do tego, by to jej racja była na wierzchu.
W końcu poprosiła o pomoc. Bezpośrednim powodem był napad panicznego lęku. Taki, że nie można oddychać, traci się przytomność i w ogóle ma się wrażenie, że za chwilę się umrze. Zdiagnozowano u niej nerwicę lękową. Nastazję urodziła jeszcze na studiach aktorskich we Wrocławiu. Jej tatą był kolega z uczelni, Robert Gonera. Po latach wspominała, że brakowało jej cierpliwości, była młoda, chciała skończyć studia, pracować. Kiedy na świat przyszła jej druga córka Aniela (jej ojcem jest Grzegorz Kuczeriszka), była dojrzalsza, miała w sobie więcej spokoju i gotowości, by, jak mówi, podoświadczać macierzyństwa.
Jolancie i Tomaszowi z początku nie było łatwo – nie tylko z powodu jego choroby. Kiedy zamieszkali razem, musiał pogodzić się z obecnością Grzegorza Kuczeriszki w życiu Anieli i, w jakimś sensie, w życiu swojej partnerki. Musieli także zaakceptować, że są inni. On był raczej bałaganiarzem, przyzwyczajonym do samotnego mieszkania, ona z kolei – perfekcjonistką dbającą o porządek. Dotarli się jakoś.
Dziś nie wyobrażają sobie życia bez siebie i innego życia, niż prowadzą. Mieszkają poza Warszawą. Od 10 lat nie jedzą mięsa, bliskie są im sprawy ekologii, ochrony planety.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Mimo, że kilka lat temu zostali oszukani i stracili sporo pieniędzy, nie zrezygnowali z marzeń. Tomasz Zieliński zaangażował się w budowę farm fotowoltanicznych. Oboje traktują to jako wspólny biznes – Jolanta Fraszyńska zaangażowała się w promocję, jest też współwłaścielką takiej farmy. To jej plan na przyszłość. – To jest tak, jakbym zainwestowała w prywatną elektrownię, a potem dostawała dywidendę ze sprzedaży prądu – tłumaczy aktorka. Odosobnienie związane z pandemią nie stanowiło dla nich wielkiego problemu. Lubią być w domu, a nagle okazało się, że jest tak mało powodów, by z niego wychodzić. Celebrują wspólne posiłki. Dużo rozmawiają. Dbają też, by dużo się ruszać. Choć on woli biegać, a ona – jeździć rowerem.
Wyświetl ten post na Instagramie.