"Wieczór, kiedy przedstawiłam rodzinie Dawida, był naprawdę udany. Wydawało mi się, że wszyscy go polubili. Może tylko ciocia Stenia patrzyła na niego nieprzychylnym okiem. Jej zdaniem, za dużo pił. Ona i jej mąż byli wrogami alkoholu. Wkrótce dowiedziałam się, dlaczego..." Joanna, 34 lata
Dawida rzuciłam na głęboką wodę. Spotykaliśmy się od pół roku i chciałam, żeby w końcu poznał moich rodziców. Okazja była wyśmienita, bo zbliżały się sześćdziesiąte urodziny mojego ojca. Wiedziałam, że mój chłopak chętnie przyjdzie. Był duszą towarzystwa, uwielbiał brylować, śmiać się i sypać dowcipami.
– Jeszcze po maluchu? – Dawid chwycił butelkę i zaczął polewać.
Wąsaty wuj Andrzej ochoczo pokiwał głową, ciotka Danka zgodziła się na małego drinka. Ojciec też wystawił kieliszek, ale matka szturchnęła go w ramię.
– Krystynko, słyszałaś przecież, że chodzi tylko o malucha – zabełkotał i roześmiał się z własnego żartu.
– Może pan się w końcu skusi? – Dawid zwrócił się w kierunku szwagra mamy.
– Nie rozumiesz, chłopcze, że my nie pijemy alkoholu? – ciotka Stenia po raz kolejny odpowiedziała za męża i najwyraźniej nie podobało jej się zachowanie mojego partnera, bo nieprzyjemnie mrużyła oczy.
– Nie to nie. Człowiek nie wielbłąd, więc ja sobie poleję – rzucił Dawid.
Pił dużo, owszem, ale trzymał fason, był wesoły i czarujący. Nie mieszkaliśmy jeszcze razem, więc po imprezie zamówiłam mu taksówkę. Ja zostałam, by pomóc mamie sprzątać.
– Świetny jest, prawda? – zagadnęłam, kiedy wycierałyśmy naczynia.
– Przystojny, muszę przyznać, i dusza towarzystwa… – Gdzieś w powietrzu zawisło jakieś „ale”.
– Chcesz coś powiedzieć? – Popatrzyłam na nią uważnie.
– Córcia, ja nigdy nie wtrącałam się w twoje sprawy i nie głosiłam ci życiowych mądrości. Sama musisz wiedzieć, z kim chcesz układać sobie życie.
Nie zabrzmiało to optymistycznie.
– Mamo, możesz jaśniej?
Westchnęła, przewiesiła ścierkę przez ramię i usiadła za stołem.
– Ciocia Stenia uważa, że on za dużo pije i…
– Ona tak mówi o każdym, kto kiedykolwiek w życiu trzymał w dłoni puszkę piwa. – Przewróciłam oczami.
– Widzisz?! Dlatego nie zamierzam się wtrącać. Masz swoje zdanie, ale jakby coś, ja zawsze będę po twojej stronie. Popatrzyłam na mamę, która miała dziwną minę. Jakby myślami była gdzieś daleko. Nie miałam pojęcia o jakie „coś” mogło jej chodzić, więc szybko zapomniałam o tej rozmowie.
Mój związek z Dawidem rozwijał się i kilka tygodni później postanowiliśmy zamieszkać razem. Wynajęłam swoje mieszkanie po babci i wprowadziłam się do niego. Cieszyliśmy się każdą chwilą. Romantyczne kolacje przy winie były niemal codziennością. Ja poprzestawałam na jednym kieliszku, bo wstawałam o szóstej, ale Dawid się nie hamował. Miał nienormowane godziny pracy i spokojnie mógł wypić więcej. Nie widziałam w tym niczego złego, nie upijał się, nie zawalał zadań. W weekendy zawsze wpadali do nas znajomi i wtedy alkoholu było więcej. W końcu zaczęło mnie to męczyć.
– Nie zasypiaj! – Poczułam, że coś pacnęło mnie w czoło. Dawid rzucił we mnie popcornem.
– Co ty robisz? – Strząsnęłam z siebie białą kulkę.
– Co ty robisz? – przedrzeźnił mnie, udając mój głos.
Jego znajomi roześmiali się. „Nie jesteśmy w liceum, do licha, mamy trzydziestkę na karku”, pomyślałam. Impreza przestała mi się podobać.
– Pożegnam się, dobranoc – rzuciłam i zniknęłam w sypialni.
– „Pożegnam się, dobranoc?”. – Kilka minut później Dawid wparował do sypialni i zaczął na mnie krzyczeć. – Co ty w przedszkolu jesteś, że musisz iść spać po wieczorynce?
– Miałam trudny tydzień i codzienne wstaję o szóstej – próbowałam się usprawiedliwić.
– „Trudny tydzień, wstaję rano” – znowu zaczął mnie przedrzeźniać.
– Przestań! – rzuciłam.
– Dobrze już, dobrze. Chodź tu do mnie. – Nagle naszło go na amory.
– Zostaw mnie! – warknęłam i uciekłam do łazienki. Kiedy z niej wyszłam, już spał. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Chciałam to zignorować, ale podobne zachowania zaczęły się powtarzać. Dawid mnie parodiował, wyśmiewał i nakłaniał do kochania, choć wcale tego nie chciałam. Nie z tym ledwo żywym, cuchnącym alkoholem, bełkoczącym facetem. W końcu po jednej z takich nocy nie wytrzymałam. On chrapał w najlepsze, a ja nie mogłam zmrużyć oka.
– Zrobię kawę. – Zaspana mama od razu posadziła mnie przy kuchennym stole. – Mów. – Podała mi gorący napój. Było mi wstyd, ale ufałam mamie i wiedziałam, że mogę jej się zwierzyć.
– Może ciotka Stenia ma rację i na męża trzeba szukać abstynenta – westchnęłam na zakończenie.
– Wujek Bronek nie jest abstynentem. Jest alkoholikiem – odparła mama. – To moja i Stenki tajemnica, ale myślę, że w tych okolicznościach mogę ci ją zdradzić. – Mama upiła solidny łyk kawy. – Ciocia była piękną dziewiętnastolatką, kiedy poznała Bronisława. Przyjechał do miasteczka do pracy w stolarni. Wynajął jakiś pokój w kamienicy. Miał talent i dobrze mu szło w robocie, był wypłacalny. Był też tak przystojny, aż sama żałowałam, że mam już męża. – Zaśmiała się. – Zakochała się na zabój. Kiedy przyszedł prosić o jej rękę, mama z ojcem nie wahali się nawet sekundy. Piękny, postawny, zabawny i z fachem w ręku. Zięć marzeń. Ale Bronek miał jedną wadę. Nie wylewał za kołnierz. „Dziecko, a jaki chłop nie pije?”, tak nasza mama gasiła wszystkie skargi Steni, która, choć już po ślubie, nadal więcej czasu spędzała u rodziców i u nas, niż z mężem. „Krysiu, co ja mam robić?”, płakała mi w rękaw. Wiedziałam, że nie samo picie jest problemem. Bronek po alkoholu był złośliwy, natarczywy, głośny, marudny i awanturujący się. Kpił ze Steni, dokuczał, że chuda, mała, wątła, że piegowata. A te piegi to było sto procent jej uroku – mama westchnęła. – Poradziłam jej, kiedy już było naprawdę źle, by poskarżyła się teściowej. Stenia pojechała do niej, ale usłyszała tylko, żeby jej głowy nie zawracać, bo chłop, jak każdy, napić się musi. A że rękę czasem podniesie, to widać zasłużyła sobie. „Za darmo się baby nie bije”. Wróciła zapłakana.
– Chciała odejść? – spytałam.
– Odejść?! – mama prychnęła. – To nie te czasy, co dziś, że składasz papiery i za pół roku jesteś wolna. Ludzi to nie interesuje i nikt cię nie wytyka palcami. Małe miasto, prawie czterdzieści lat temu, to zupełnie inna bajka. Nasi rodzice by się jej wyrzekli. Przecież przysięgała przed ołtarzem. Wiedziała, że musi poradzić sobie sama. Myślała, myślała i wymyśliła. Dziś pewnie wysłałaby go na terapię, ale wtedy… – mama zawiesiła głos i dolała nam kawy. – Bronek to wielki chłop, ale jak pił, wszystko mu się plątało, nie tylko język. Czasami wracał do mieszkania na czworaka. I choć zabierał się do bitki, to zazwyczaj tylko machał rękami na oślep. Stenia, choć drobna, parę w rękach miała, wszak pracowała w maglu. Przydzwoniła mu patelnią. Nie taką tam lichą teflonówką, jak teraz produkują. Tylko potężnym, żeliwnym naczyniem. Polała się krew. Bronek chciał jej oddać, ale tylko zamachnął się niezgrabnie i poprawił sobie o kant stołu w drugi łuk brwiowy. Kiedy upadł, Stenia trzasnęła go dodatkowo w kolano. „Jeśli jeszcze raz się spijesz, to nie ręczę za siebie”, wysyczała. „Pożałujesz”, wychrypiał wtedy Bronek. „I co powiesz kierownikowi i kolegom? Że twoja żona, metr pięć w kapeluszu, pobiła cię patelnią? Wyśmieją cię”, kpiła. „Upij się jeszcze raz, to na tej patelni będzie gorący olej. Chlusnę go prosto na ciebie, innym powiem, że już spałam, a tobie po pijaku się coś ubzdurało i za gary się brałeś”. Rozcięcia na łukach brwiowych zagoiły się bez interwencji, ale kolano wymagało konsultacji lekarskiej. Bronek nigdy nie przyznał się, skąd ta kontuzja. Do dziś, kiedy odzywa mu się ono w czasie niepogody, mówi, że kiedyś spadł ze schodów. Od czasów tej historii z patelnią nie tknął alkoholu. Nawet nie patrzy w jego kierunku.
– Ciocia wygrała – westchnęłam.
– Po prostu zawalczyła o siebie. Ty też musisz. Nie każę ci go bić patelnią, bo dziś są inne rozwiązania.
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła siódma. Wiedziałam, że Dawid do południa nie będzie wiedział o bożym świecie. Pojechałam spakować swoje rzeczy. Nie mogłam wrócić do swojego mieszkania, bo umowę z najemcami podpisałam na rok. I dobrze. Nie chciałam być sama, a u rodziców zawsze czekał na mnie mój pokój. Zerknęłam na śpiącego Dawida. Leżał rozchełstany i nieświeży w zabrudzonej pościeli. Cieszyłam się, że mama opowiedziała mi historię cioci Steni. „Wiesz, gdzie mnie szukać. Po odwyku”. Zostawiłam kartkę w widocznym miejscu i cicho zamknęłam za sobą drzwi.