Relacja Barbary i Małgorzaty Bursztynowicz była pełna konfliktów i burz, lecz dawne nieporozumienia poszły w niepamięć. Dzisiaj mama i córka odnalazły drogę do siebie. Cieszą się z każdej spędzonej razem chwili.
„Ja i moja mamusia. Kocham!” – napisała czule Małgorzata Bursztynowicz (40) pod zdjęciem z Barbarą, które opublikowała na Instagramie. Rodzicielka odpowiedziała jej, umieszczając na swoim profilu wzruszający kolaż rodzinnych fotografii. „Nasza córeczka” – zatytułowała klip.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Ich relacja nie zawsze jednak wyglądała tak kolorowo. Aktorka nie akceptowała wyborów jedynaczki. Miała 27 lat, gdy została mamą. Barbara Bursztynowicz (67) była wówczas u progu kariery, ale to nie miało dla niej znaczenia. Pragnęła poświęcić swą uwagę Małgosi. Gdy pewnego dnia dostała informację, że musi zjawić się próbie, bo skończył się jej trzymiesięczny urlop macierzyński, wybuchła płaczem. – Szłam do teatru i całą drogę ryczałam. Bardzo trudno mi się było z córką rozstawać – wspominała. Nawet na scenie nie przestawała myśleć o małej. Tymczasem dziewczynka coraz bardziej lgnęła do ojca.
– Zawsze była córeczką tatusia. A kiedy stała się nastolatką, troszkę się ode mnie odsunęła, bo byłam tym „gorszym”, bardziej wymagającym rodzicem – wyjaśnia aktorka. Jej nadopiekuńczość nie wzięła się znikąd.
Kiedy Barbara u progu dorosłości zdawała do szkoły teatralnej, jej rodzice rozstali się, a mama ruszyła za ocean. – Miała wyjechać tylko na chwilę, w odwiedziny do swojego brata i siostry w Stanach, żeby się pozbierać po rozwodzie. Została na wiele lat, później dojechał do niej mój młodszy brat. Musiałam sobie wytłumaczyć, że jestem dorosła i że sobie poradzę. Były momenty, kiedy czułam się samotna i chciałam mieć mamę przy sobie, ale jej nie było… – wspomina dziś. Swojej córce pragnęła zapewnić pełną rodzinę i poczucie bezpieczeństwa. Wysprzątany dom i ciepły obiad na stole. Nie rozumiała, dlaczego Małgosia tego nie docenia.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Dorastając, dziewczyna uważała, że mama ją kontroluje. – Miała pretensje, że późno wracałam, że bałaganiłam – wylicza Małgorzata. Panie mają całkowicie odmienne charaktery i przyzwyczajenia. Nie było im łatwo funkcjonować pod jednym dachem. Dlatego młodsza buntowała się. Największy żal miała o to, że rodzicielka uparła się, żeby została... malarką i nie pozwoliła jej pójść do zawodówki krawieckiej, co było jej marzeniem. Pragnęła projektować i szyć ubrania, ale ona nie chciała słyszeć o szkole innej niż liceum. – Był czas, gdy rzeczywiście chciałam wpływać na jej decyzje, wtrącałam się. Dziś wiem, że to był błąd – przyznaje ze skruchą Barbara.
Sama dobrze pamięta dzień, kiedy oznajmiła, że chce zostać aktorką. Jej mama powiedziała wtedy, że to niepoważne zajęcie. Rodzice nie rozumieli pasji córki, ale też nie sprzeciwiali się, gdy postanowiła zdawać na studia do Warszawy.
Małgosia szybko wyfrunęła z gniazda. Była na trzecim roku, gdy wyprowadziła się z domu. – Żeby unikać konfliktowych sytuacji, złości i wzajemnego poirytowania – przyznaje. Nie było im łatwo odbudować relację. Aktorka wiele czasu i energii poświęciła na to, by odzyskać zaufanie jedynej córki. Małgorzata długo trzymała wobec niej dystans, a gdy miała jakiś problem, wolała zwierzyć się z niego ojcu. Jacek Bursztynowicz wciąż jest jej najlepszym przyjacielem. – Musiałam nauczyć się poszanowania jej odrębności – twierdzi gwiazda „Klanu”. Zdarza jej się łapać na tym, że nawet teraz chciałaby ingerować w życie jedynaczki.
Na szczęście ta już dawno przestała być dzieckiem i rozumie, że mama czasem musi się wtrącić, bo wtedy po prostu czuje się potrzebna. – Wybaczyłyśmy sobie wszystko, co było złego między nami, nie ma już tarć, są wspólne kolacje, zakupy, podróże – zapewnia Barbara. I śmieje się, że mimo zakazów, które stawiała córce w młodości, ona ostatecznie i tak postawiła na swoim. Dziś jest dyplomowaną krawcową i pracuje w firmie odzieżowej, projektuje też ubrania pod własną marką. Jest rozsądna i odpowiedzialna, teraz to ona pomaga mamie. – Zawsze kiedy mam problem, dzwonię do Małgosi i słyszę: „Mamo, spokojnie, zastanów się, czy ty tego naprawdę chcesz”. Wiele razy mi pomogła. Również w wyborach zawodowych. Ona i mąż – zdradza aktorka.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Jacek Bursztynowicz (69) od początku był dla niej oparciem. Kiedy ona robiła karierę, przejmował domowe obowiązki i opiekę nad dzieckiem. Są małżeństwem od ponad czterech dekad. – Nie zawsze było bajkowo. Mamy za sobą też bardzo ciężkie próby. Ale wiedzieliśmy, że mamy tylko siebie, na szczęście przetrwaliśmy – uśmiecha się Barbara. – Jesteśmy jeszcze z tego pokolenia, które walczy z kryzysami, a nie poddaje się i rozwodzi przy pierwszych problemach – wtóruje żonie ukochany.
Kiedy aktorka patrzy na ich dorosłą córkę, widzi jak bardzo Małgorzata jest do niego podobna. Choć już dawno mieszka sama, wciąż ciągnie ją na Saską Kępę, gdzie mieszkają rodzice. Jednak sama niezbyt chętnie gości mamę u siebie. – Jak chcę przyjść, to mówi, że ma straszny bałagan i tylko będę się denerwować – wyjaśnia Barbara.
Liczy się ze zdaniem jedynaczki, która ma znakomity gust i potrafi doradzić jej, w co się ubrać. Gdy idzie na zakupy, zabiera Gosię ze sobą. – W tych sprawach jest dla mnie autorytetem. Jest kostiumologiem, więc po prostu się na tym zna. Od razu wie, w czym mi będzie do twarzy, a czego nawet nie powinnam przymierzać. Dzięki niej robimy sprawunki błyskawicznie – zdradza.
Barbara Bursztynowicz jeszcze niedawno przy każdej okazji dawała córce do zrozumienia, że chciałaby wreszcie zostać babcią. Przestała jednak zadręczać ją pytaniami, kiedy spełni jej największe marzenie. – Małgosia powiedziała mi kiedyś, że wszystko jest zapisane w Górze i... co ma być, to będzie – mówi.
Kilka lat temu Barbara Bursztynowicz postanowiła wydać książkę i poprosiła córkę o zilustrowanie jej. Małgorzata jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych, specjalizuje się co prawda w projektowaniu kostiumów i scenografii teatralnych, ale malowanie to jej pasja. – Ma talent. Była malutka, gdy zaczęła pięknie rysować – opowiada z dumą aktorka. Barbara doskonale pamięta, że na dziełach małej Gosi zawsze występowała pod postacią pięknej księżniczki. Było jej ogromnie przykro, gdy pewnego dnia odkryła, że nagle przestała być bohaterką dziewczynki i zniknęła z jej rysunków. Dziś znów – jak mówią – mama i córka – są na tym samym obrazku i świetnie się dogadują.
Wyświetl ten post na Instagramie.