Katarzyna Grochola wiele razy zwoje życie powierzała Bogu, a przeżyła wiele trudnych chwil. Jedno przeżycie szczególnie wywarło na niej wrażenie. Pisarka twierdzi, że była "po drugiej stronie" i chętnie opowiada, co tam zobaczyła.
Spis treści
Listopad to czas, gdy szczególnie wspominamy tych, którzy odeszli. – Takich osób jest coraz więcej. W zeszłym roku miałam „festiwal “pogrzebów, od kwietnia odeszło kilka bardzo mi bliskich osób. Poczułam, że jeżeli odejdą kolejne, to po prostu już tego nie wytrzymam – mówi Katarzyna Grochola (67).
Popularna pisarka należy do osób, które nie boją się mówić publicznie o sprawach ostatecznych. Z tematem śmierci oswaja się od bardzo dawna. – Byłam jeszcze młoda, gdy poważnie zachorowałam i lekarze powiedzieli mi, że mam przed sobą trzy miesiące życia … – opowiada w internetowym podcaście „Rozmowy przed śmiercią”. Na szczęście, lekarskie prognozy nie potwierdziły się, ale wtedy zaczęła przyzwyczajać się do myśli, że jej życie może dobiec końca. – Pamiętam, że spisałam testament – wspomina tamten czas.
Chociaż od tamtych dni minęło ponad 30 lat, dobrze pamięta długi pobyt w szpitalu. Przeżyła wówczas niezwykle doświadczenie: tak, jakby znalazła się między dwoma światami. A na spotkanie wyszły jej bliskie, ukochane osoby, które już przeszły na „drugą stronę”. Nie ma słów, by to opisać: – Miałam silny krwotok, byłam po operacji nowotworowej. Nie straciłam przytomności, ale słabłam coraz bardziej. I zobaczyłam nagle absolutnie wszystkich bliskich mi zmarłych. Bardzo dokładnie widziałam każdą twarz. Mojego dziadka, mojej babci, mojej cioci, ale również ojca mojej przyjaciółki Ewy, który umarł 15 lat wcześniej – wyznaje autorka.
Ta ich obecność sprawiła, że przestała się bać momentu, gdy odejdzie na zawsze i tego, co jest „po tamtej stronie.” – Nie ma takich słów, by to opisać, co wtedy poczułam. Zmarli jakby mówili mi: „Nie bój się, jesteśmy z Tobą, kochamy Cię”. To była tak silna miłość, jakbym miała tysiąc matek i one by mnie najbardziej na świecie kochały. „Tam” panował spokój i błogostan, harmonia i łagodność. Tego, co wtedy poczułam, nie można porównać z żadnym uczuciem, jakiego w tym życiu doświadczyłam – mówiła w rozmowie ze swoją córką, Dorotą Szelągowską (44).
Pani Katarzyna jest osobą bardzo wierzącą. Jest pewna, że Bóg istnieje i darzy człowieka miłością. A jego boska moc pomaga nam w codziennym życiu. – Wierzę w Boga jako kompletnie nieznaną, nieokreśloną, nieograniczoną niczym, nieopisaną Istotę, nieskończenie dobrą i nie do opisania przez człowieka – zwierza się Katarzyna Grochola. Wiele razy swoje życie całkowicie powierzała Panu Bogu. Gdy dwa lata temu przeszła dwie operacje onkologiczne na płucach, całkowicie zaufała Stwórcy i poddała się jego woli. Wiedziała, że sprawa jest poważna. – Przyjęłam do wiadomości, co się dzieje, i zdałam się na opiekę Bożą – zapewnia.
W ciężkich chwilach siłę daje jej modlitwa. – Dobrze jest zostawić Panu Bogu rzeczy trudne. Chyba najbardziej lubię modlitwę „Ojcze Nasz..." – wyznaje pisarka. Ma nadzieję, że po śmierci spotka wszystkie osoby, które tak kochała i za nimi tęskni.
Artykuł pochodzi z czasopisma "Dobry Tydzień"