Nie każdego stać na taką ofiarność. Ona się nie zawahała. Kiedy jej siostra odeszła, chociaż sama miała córkę, adoptowała swojego malutkiego siostrzeńca. Dziś tworzą szczęśliwą rodzinę.
Wreszcie może odetchnąć z ulgą i zacząć cieszyć się życiem. Laura Breszka (35) przeszła trudny okres, pełen stresu, kiedy obawiała się, czy i jak poradzi sobie z wychowaniem Danielka. – Dzisiaj jest dobrze, poukładaliśmy życie i cieszymy się nim. Najważniejsze jest to, że dzieci są zdrowe, uśmiechnięte, a ja mogę spełniać ich marzenia – mówi aktorka w wywiadzie dla magazynu "Dobry Tydzień".
Zanim do tego doszło, musiała zmierzyć się z przeciwnościami losu. Kiedy przed czterema laty odeszła w wieku zalewie 36 lat jej ukochana siostra Olivia, jej świat runął. Nie mogła tego zrozumieć. O rodzinnej tragedii wspomniała dopiero rok później. – Każda myśl, każde słowo, nie wspominając już o modlitwie, ma moc. Duszyczka nasza, leć daleko – napisała i zapewniła, że jej synek jest pod dobrą opieką. – Kochamy Cię bardzo, bardzo, bardzo i opiekujemy się Twoim Danielem – dodała.
Laura od początku była przekonana, że dwulatek musi zostać z bliskimi, których zna, którzy go kochają i zrobią wszystko, by ta tragedia jak najmniej wpłynęła na jego duszyczkę. Wiedziała, że musi jak najszybciej zająć się maluszkiem, chociaż samotnie wychowywała córkę, gdyż związek z jej ojcem, niestety, nie przetrwał próby czasu. Porozmawiała ze swoją Leą, która obiecała pomoc. Ale i tak ich życie wywróciło się do góry nogami. Cała sytuacja wymagała wiele cierpliwości i uwagi.
Laura przeprowadziła adopcję Danielka. To był czas pełen wyzwań, czasem pytań bez odpowiedzi, ale było warto. – Nasza rodzina jest radosna, roześmiana i szczęśliwa – zapewnia w rozmowie z nami aktorka. Jej dzieci czują się bezpiecznie. Kiedy zapytano ją, jak syn i córka się dogadują, wyznała: – Kochają się. To jest chyba najważniejsze.
Wielkim wsparciem dla Laury jest mama Krystyna. Bez niej byłoby jej trudno pogodzić intensywną pracę z dbaniem o domowe ognisko. – Jest niezastąpioną opiekunką. Kiedy jestem w pracy, mogę skupić się na tym, co robię, bo wiem, że mama wszystkiego dopilnuje. Ta pomoc jest nieoceniona – opowiada nam.
Ostatnie miesiące były szczególnie wymagające, gdyż Lea przygotowywała się do egzaminu ósmoklasisty. Laura starała się jak najwięcej czasu spędzać w domu, który kupiła i wyremontowała przed dwoma laty. – Dom jest z lat 90., w drewnie. Nie nastawiałam się na urządzanie wszystkiego od nowa, tylko na odnawianie i urządzenie go z pomysłem. Bo to ja i moi bliscy mamy się tutaj dobrze czuć – mówi nam. Żeby częściej być ze swoimi pociechami, przeznaczyła jedno z wnętrz na studio lektorskie, dlatego część pracy może wykonywać w domu.
Na co dzień jest samotną matką, nie ma u swojego boku ukochanego mężczyzny. Chciałaby kochać i być kochaną, ale, jak mówi, nie jest łatwo spotkać prawdziwą miłość. – Ale wierzę w nią i czekam, bo wiem, że warto – zapewnia. Cieszy się przede wszystkim, że jej dzieci mają bezpieczny, pełen ciepła dom. A ona zbiera owoce swojej rodzicielskiej miłości.
Źródło: "Dobry Tydzień"