Artur Barciś jest jednym z najbardziej znanych polskich aktorów komediowych. Wszyscy pamiętamy go jako Tadeusza Norka z „Miodowych lat” czy Arkadiusza Czerepacha z „Rancza”. Występuje też na deskach teatru. Od prawie czterech dekad oddany jest ukochanej żonie Beacie, z którą ma syna Franciszka. Po wielu latach Barcisiowie kochają się jeszcze bardziej.
Serce zabiło mu mocniej, kiedy zobaczył dziewczynę schodzącą po schodkach autobusu na parking. Jak pięknie kroczyła! Był rok 1983, pracowali na planie serialu „Pan na Żuławach”.
28-letni Artur Barciś, rozpoznawalny po roli Wasylki, syna Prokopa w „Znachorze” Jerzego Hoffmana, wcielał się w postać Stefana Leszczaka, Beata Baran była jedną z trójki asystentów montażystki Grażyny Jasińskiej-Wośniarowskiej. Zaiskrzyło od razu. Barciś szybko się oświadczył. W 1986 roku wzięli ślub w gotyckim kościele Nawiedzenia NMP na Rynku Nowego Miasta w Warszawie.
W łódzkiej Filmówce Artur Barciś kochał się w Darii Trafankowskiej. Ale nie było im dane być razem. W przedstawieniu dyplomowym zagrali parę zakochanych, potem Duśka wyszła za reżysera Waldemara Dzikiego. Studencka przyjaźń przetrwała do przedwczesnej śmierci aktorki w kwietniu 2004 roku. Dla Beaty Baran praca przy „Panu na Żuławach” była zawodowym debiutem. Już jako Beata Barciś skończy Zaoczne Wyższe Studium Montażu Filmowego łódzkiej Filmówki. Dziś jest uznaną, wielokrotnie nagradzaną montażystką.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Urodzony w podczęstochowskiej Kokawie Artur Barciś wcześnie odkrył, że jego powołaniem jest scena. Wielka w tym zasługa jego polonistki z liceum w Rudnikach, która podsuwała mu odpowiednie lektury. Mimo niezbyt dobrych warunków fizycznych – był niski i szczupły – do Szkoły Filmowej dostał się za pierwszym razem. Początek lat osiemdziesiątych nie był dla niego dobrym czasem. Po wprowadzeniu stanu wojennego stracił rolę w filmie, z powodu której zwolnił się z teatru. Nie miał pracy, nie miał gdzie mieszkać. Doszło do tego, że w nocy po pijanemu poszedł na Most Śląsko-Dąbrowski z zamiarem spektakularnego samobójstwa.
Na szczęście niedługo potem dostał rolę w „Panu na Żuławach” i poznał Beatę. W podróż poślubną pojechali do Hiszpanii, gdzie aktor miał przyjaciół. Liczącą kilka tysięcy kilometrów trasę pokonali starym maluchem.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Oprócz mieszkania w Warszawie, mieli też domek w okolicach Radziejowic, ponad 40 kilometrów od centrum Warszawy. W pewnym momencie uświadomili sobie, że z powodu odległości spędzają w nim zaledwie miesiąc w roku, pozostały czas stoi pusty. Mieli przyjaciół w Choszczówce – to dziś część warszawskiej dzielnicy Białołęka. To oni namówili ich na kupno działki i budowę domu. Mieszkają tu wspólnie z jamniczkami Lurką i Gamą.
– Nie mam żadnych przepisów, po prostu tak to już jest, że trzeba się w życiu wzajemnie odnaleźć z tą właściwą osobą - tak jak my odnaleźliśmy się z żoną. Trzeba budować związek cierpliwie i wyrozumiale, trzeba wspólnie do czegoś dążyć. Szanować się – mówił aktor pytany o receptę na szczęśliwy związek w rozmowie z dziennikiem „Polska Times”.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Beata nazywa go... kaloryferem (bo jest ciepły i można się do niego przytulić), on zaś zwraca się do niej: Beba. – Nie dość, że jest mądra, niezwykle inteligentna i utalentowana, to jeszcze cudowna i ciepła. I kocha mnie chyba – mówi Barciś w wywiadzie. On sam przyznaje, że kocha żonę jeszcze bardziej, niż na początku ich znajomości.
Ich 32-letni syn Franciszek Barciś podobnie jak mama, jest montażystą filmowym. W 2014 roku poślubił Joannę Żydowicz (jej ojciec, Marek Żydowicz jest reżyserem i producentem filmowym, organizatorem festiwalu Camerimage, przy którym pracuje też Joanna). W 2017 roku przyszedł na świat ich synek – Gustaw. Artur Barciś, który niedawno skończył 65 lat, realizuje się więc także jako dziadek.