"Moja wielka, pierwsza miłość? Okazał się bucem, którego nie warto było pamiętać!"
Fot. Adobe Stock

"Moja wielka, pierwsza miłość? Okazał się bucem, którego nie warto było pamiętać!"

Przez wiele lat wracałam myślami do Marcina. Zastanawiałam się, czy byłabym z nim szczęśliwa, czy byłby dobrym mężem, partnerem, ojcem? Często porównywałam go z Darkiem, moim obecnym mężem, z którym ostatnio bardzo się od siebie oddaliliśmy. I właśnie w takim momencie Marcin się znowu do mnie odezwał. Na spotkanie popędziłam z bijącym sercem... Barbara, 49 lat

Patrzyłam w ekran telefonu i kolejny raz przecierałam oczy. Nie wiem, który raz czytałam tę krótką wiadomość, która pojawiła się na moim Messengerze tego ranka: „Hej, Basieńko, czy mnie jeszcze pamiętasz? Z tej strony Marcin B., Twój kolega ze szkolnej ławy. Po latach tułaczki wróciłem do Polski i chętnie bym się z Tobą spotkał pogadać o dawnych czasach. Co Ty na to? Znajdziesz dla mnie chwilkę, a może dwie? Stęskniłem się…”
Mój Boże, czy go pamiętałam?! Przecież Marcin B. to moja pierwsza, wielka miłość… Poznaliśmy się w szkole średniej. Wszystkie dziewczyny za nim szalały, a on wybrał właśnie mnie.

Rozmarzyłam się...

Nagle powróciły wspomnienia sprzed prawie trzydziestu lat. Długie nocne rozmowy o życiu, kiedy pierwszy raz powiedział, że mnie kocha, taniec w deszczu na łące, wspólne wakacje pod namiotem nad morzem, gdzie pierwszy raz mnie pocałował, romantyczny spacery po plaży w blasku księżyca, pierwszy seks o świcie… Marcin pisał dla mnie wiersze i grał na gitarze ballady Cohena, patrząc mi prosto w oczy. Byliśmy parą zakochanych dzieciaków, a ja nie widziałam poza nim świata. Na balu maturalnym powiedział mi, że chciałby, abym została jego żoną. A potem nagle wyjechał z rodzicami za granicę, do Algierii. Podobno jego ojciec dostał tam jakiś duży kontrakt. Najpierw często dzwonił i pisał długie listy pełne romantycznych wyznań, ale potem wiadomości od niego przychodziły coraz rzadziej, a telefon zamilkł. Zapomniał o mnie, choć ja długo nie mogłam wymazać go z pamięci. W końcu wpadłam w wir życia, wyszłam za mąż, urodziłam dzieci. Jednak zawsze, kiedy było mi źle, wracałam myślami do tamtych pierwszych emocji. Zastanawiałam się, czy byłabym szczęśliwa z Marcinem, czy byłby dobrym mężem, partnerem, ojcem? Często porównywałam go z Darkiem, moim obecnym mężem, z którym z biegiem czasu bardzo się od siebie oddaliliśmy. Nie miałam pewności, ale gdzieś tam z tyłu głowy często pojawiała się myśl, że z Marcinem pewnie byłoby inaczej. Sądziłam, że już nigdy więcej go nie spotkam, aż tu nagle, po latach, odezwał się do mnie jak gdyby nigdy nic…

Postanowiłam się z nim spotkać

W pierwszej chwili pojawiło się wahanie. Czy powinnam się z nim spotkać? Odgrzebywać te dawne emocje? Przecież miałam męża, dzieci… A co, jeśli to spotkanie zmieni moje poukładane życie? Jednak w końcu ciekawość zwyciężyła. Zresztą, przecież nic złego nie robiłam. Ot, spotkanie z dawnym znajomym z klasy. Wbiłam się w swoją najlepszą kieckę i poszłam, by skonfrontować się ze wspomnieniami. Serce biło mi jak oszalałe, kiedy wchodziłam do niewielkiej knajpki, w której się z nim umówiłam. Gdy weszłam do środka, zaczęłam się rozglądać, szukając wzrokiem szczupłego, wysokiego chłopaka z burzą ciemnych włosów. Jednak od stolika wstał mocno otyły, łysawy facet, który ledwo przypominał dawnego Marcina. Tak naprawdę to zgadzał się tylko kolor jego oczu.

Słuchałam go z rosnącym przerażeniem

Basia, Basieńka! Nic się nie zmieniłaś! Piękna jak zawsze! – wykrzyknął mój stary znajomy i mocno mnie przytulił. Próbowałam odnaleźć w tym uścisku emocje sprzed lat, ale nie potrafiłam. Szybko wyzwoliłam się z jego ramion.
– Marcin, dawno się nie widzieliśmy – rzuciłam, siadając naprzeciwko niego.
– Gdybyś wiedziała, jak często o tobie myślałem przez te wszystkie lata… – powiedział, mrużąc oczy. – Szkoda, że nasz kontakt się urwał…
– No cóż. Ty miałeś swoje sprawy, ja swoje. Tak wyszło. Nasze drogi się rozeszły. – Wzruszyłam ramionami. – Ożeniłeś się?
– No pewnie, byłem żonaty, i to trzy razy! – Wybuchnął śmiechem. – Ale żadne z tych małżeństw nie przetrwało, niestety. Te baby tylko na kasę leciały – mruknął. – Forsę ode mnie ciągnęły, a nic w domu zrobić nie chciały! Ty byś pewnie gotowała mi domowe obiadki, co?
Popatrzyłam na niego zdziwiona.
– A kobieta jest tylko od gotowania? – rzuciłam z przekąsem.
– Nie, jeszcze od spraw łóżkowych. – Zarechotał. – No, w sensie, żeby spełniać małżeńskie obowiązki.
Coraz mniej podobała mi się ta nasza rozmowa. Marcin zdecydowanie nie był tym samym chłopakiem, którego poznałam prawie trzydzieści lat temu. Bardzo dużo mówił o sobie, swojej pracy, pieniądzach i karierze. O kobietach w swoim życiu wypowiadał się bez żadnego szacunku. Oczywiście ja byłam wyjątkiem, tak przynajmniej twierdził.

I nagle zaczął mówić o mojej przyjaciółce

– Ech, Baśka, ja ciebie to na rękach bym nosił. – Patrzył na mnie łakomym wzrokiem, a ja czułam się coraz bardziej skonsternowana. – Zawsze podobałaś mi się bardziej niż Elka. Choć ona miała całkiem fajne ciałko. – Oblizał się obleśnie.
– Co? Elka? Coś ci się pomyliło. Elżbieta była, a właściwie nadal jest, moją przyjaciółką. Wy chyba nie…
– No pewnie, że ją bzyknąłem, zaraz po maturze. Nie mów, że nie wiesz! – Znowu zarechotał, a mi zrobiło się słabo. Ela, moja powierniczka, najlepsza koleżanka, przyjaciółka, przespała się z Marcinem? To niemożliwe…
– No wiesz, krew nie woda, a ona sama mi się pchała do łóżka. – Wydął wargi, a ja poczułam, że nie mam dłużej ochoty na tę rozmowę.
Wiesz co? Przypomniało mi się, że nie wyłączyłam żelazka! – rzuciłam, przerywając mu w pół zdania i wstałam od stolika. – I jeszcze jedno. Nie pisz do mnie więcej. I w ogóle zapomnij o mnie. Pa!

Los sobie ze mnie zakpił

Gdy wyszłam z knajpki, nie mogłam ochłonąć. Moja wielka, pierwsza miłość okazała się zwykłym, niewartym zachodu draniem. „No to los nieźle sobie ze mnie zakpił”, przebiegło mi przez myśl. „A ja przez te wszystkie lata tak za nim tęskniłam. Nie wiem, co sobie myślałam. Jaka byłam głupia…” Nagle przed oczami stanął mi mój Darek, który może nie był ideałem, ale kochał mnie, był lojalny, uczciwy, wierny. Przecież zawsze mogłam na niego liczyć, nigdy mnie nie zawiódł, choć często mnie wkurzał i irytował. „No i czeka mnie jeszcze poważna rozmowa z Elą”, westchnęłam. „Chociaż, czy warto do tego wracać?” Może nie warto, podobnie jak nie warto całe życie tęsknić za pierwszą miłością…

 

Czytaj więcej