"Wiedziałem, że żona mnie zdradza. Kochałem ją i długo oszukiwałem sam siebie. Ale w końcu postanowiłem dać jej nauczkę. I to w dniu jej urodzin...!" Damian, 33 lata
Z Agnieszką byliśmy pięć lat po ślubie, kiedy zauważyłem, że coś jest nie tak. Zaczęło się od coraz późniejszych powrotów żony z pracy.
– Znowu nadgodziny? – dziwiłem się. – Pracujesz w tym samym miejscu od lat i zawsze kończyłaś o 16.00!
– Mówiłam ci, że firma się rozwija! Zresztą, opłaci nam się to. Zawsze to dodatkowe pieniądze, a kto wie, może awans dostanę! – odpowiadała, nie patrząc mi w oczy, a ja... czułem, że kłamie. Mieliśmy wspólne konto, a pieniędzy na nim jakoś nie przybywało...
– Teraz chcesz awansować? Przecież staramy się o dziecko! – przypomniałem. Przed ślubem oboje marzyliśmy o dwójce dzieci. Po ślubie Agnieszka niespodziewanie zmieniła zdanie.
– Jesteśmy młodzi! Mamy czas! Nasi znajomi nie mają jeszcze dzieci – powtarzała.
Uznałem, że potrzebuje czasu i nie naciskałem. I tak... minęło pięć lat, a my wciąż byliśmy tylko we dwoje. Dopiero kilka miesięcy temu udało mi się namówić Agnieszkę, by odstawiła pigułki antykoncepcyjne. Nie mogłem doczekać się, kiedy zostaniemy rodzicami, ale... coraz częściej miałem wrażenie, że ona ma kogoś na boku.
Zawsze była atrakcyjną kobietą, ale ostatnio dbała o siebie jak nigdy dotąd. Rankami stroiła się, jakby wychodziła na wesele, a nie do pracy! Nie dawało mi to spokoju...
Jestem policjantem. Często nie ma mnie w domu przez całą noc. Któregoś razu, po jednym z nocnych dyżurów, znalazłem w kuchni pustą butelkę po winie. Agnieszka nigdy nie przepadała za alkoholem.
– Piłaś sama w nocy? – zdziwiłem się. Była wyraźnie zawstydzona moim odkryciem.
– To... eee... zapomniałam wyrzucić. Monika wpadła wczoraj wieczorem. No wiesz, ta moja koleżanka z pracy... Ma jakieś problemy z narzeczonym, przyniosła wino... Wypiłam kieliszek, ot tak, dla towarzystwa... – tłumaczyła.
„To niemożliwe, żeby przyprowadziła jakiegoś faceta na noc, kiedy mnie nie ma w domu. Moja żona nie jest tak wyrachowana!”, pomyślałem. Kochałem ją i oszukiwałem sam siebie. Tyle że... kilka tygodni później spotkałem na ulicy Monikę, koleżankę z jej firmy.
– Słyszałem, że szef daje wam w kość! – zagadałem. – Aga wciąż zostaje po godzinach. Monika spojrzała na mnie jakoś dziwnie...
– Naprawdę? No, może i tak... Przepraszam cię, spieszę się! – wydukała i już jej nie było. Nie trzeba być policjantem, by domyślić się, że koleżanka żony wiedziała więcej ode mnie!
Wieczorem, kiedy Agnieszki nie było jeszcze w domu, nie mogłem się powstrzymać i zacząłem przeszukiwać jej rzeczy. Dowodu na zdradę nie znalazłem, ale czekała mnie inna niespodzianka. W jej kosmetyczce znalazłem zaczęte opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, a przecież staraliśmy się o dziecko!
Kiedy wróciła, nie przyznałem się do mojego odkrycia.
– Prawie pół roku staramy się o dziecko i nadal nic... – zagadnąłem ją natomiast. – Może pójdziemy do jakiegoś lekarza? Sprawdzimy, czy wszystko jest w porządku... Zobaczyłem, że żona gwałtownie poczerwieniała na twarzy.
– Nie przesadzaj, inni dłużej się starają...
– Ale nie zaszkodzi się przebadać – kontynuowałem. – Bo tabletki odstawiłaś, tak?
– Mówiłam ci, że tak! O co ci chodzi?! Czy to moja wina, że nie jestem jeszcze w ciąży?! – zbyła mnie, wyraźnie zdenerwowana. Wiedziałem już na bank, że mnie okłamuje. Ale zamiast z miejsca zrobić awanturę, postanowiłem, że sam dowiem się, co jeszcze odwala moja szanowna małżonka! Myślałem o śledzeniu jej, bo te nadgodziny były wyjątkowo podejrzane, ale sprawy potoczyły się inaczej...
Kilka dni później kumpel z pracy chciał porozmawiać ze mną na osobności.
– Nie wiem, jak ci to powiedzieć... – zaczął Rafał. – Pamiętasz to ostatnie włamanie? Oglądałem nagrania z monitoringu i przy okazji... zobaczyłem twoją żonę. Zamarłem. Domyślałem się już, co za chwilę usłyszę...
– Znam Agnieszkę od lat. Jestem pewien, że to ona! Była z jakimś facetem! Obejmowali się i weszli do hotelu... Przykro mi, stary! – zakończył Rafał.
Poprosiłem go o dyskrecję. Nie chciałem, by inni kumple śmiali się, że jestem rogaczem!
Przez kilka następnych godzin nie byłem w stanie myśleć o niczym innym. Czułem żal i wściekłość na zmianę. Kobieta, którą tak bardzo kochałem, zdradzała mnie! Dlatego opowiadała bajki o nadgodzinach! Dlatego wciąż brała pigułki antykoncepcyjne! Wolała schadzki z kochankiem niż dziecko ze mną! Nie wyobrażałem sobie dalszego życia z Agnieszką. Nie chciałem walczyć o nasz związek, bo wiedziałem, że już nigdy jej nie zaufam.
Mogłem od razu zażądać rozwodu, tyle że... musiałem ukarać ją za to, co zrobiła. Chciałem, by poczuła takie samo upokorzenie jak ja. I szybko wpadłem na pomysł, jak to zrobić! Akurat zbliżały się urodziny Agnieszki...
– Kochanie, kumpel z pracy się żeni i w przyszły weekend urządza wieczór kawalerski. Wynajął domek w górach. Chłopaki chcą, żebym i ja pojechał – oznajmiłem jej następnego dnia. Musiałem bardzo się starać, by nie wygarnąć jej w twarz, że wiem o jej zdradach!
– To jedź! – odparła natychmiast, a ja od razu zauważyłem błysk w jej oczach. Cieszyła się, że pozbędzie się mnie z mieszkania na cały weekend. „Zaoszczędzą z kochasiem na hotelu”, pomyślałem wściekły.
– Biorę wolne, ale ty przecież masz urodziny w sobotę! Nie mogę cię zostawić samą w takim dniu! – ciągnąłem.
– Daj spokój! Nie jestem już nastolatką, żeby obchodzić urodziny! – zaśmiała się nerwowo Agnieszka.
– Będę miał wyrzuty sumienia! Jesteś ważniejsza niż kumple!
– Ale ja naprawdę nie chcę urządzać żadnych urodzin! Robiliśmy imprezę w zeszłym roku i wystarczy! – kategorycznie oznajmiła moja małżonka. – Jedź i baw się dobrze!
Spodziewałem się, że tak zareaguje i... tylko na to czekałem! Następnego dnia odwiedziłem rodziców Agnieszki i powiedziałem im o swoim pomyśle: urodzinowej imprezie niespodziance dla mojej najukochańszej żony!
– Agnieszka myśli, że wyjeżdżam na cały weekend. W sobotę wieczorem zrobimy jej psikusa i przyjdziemy z tortem, szampanem i prezentami! – zaproponowałem. – Rozmawiałam z nią wczoraj wieczorem przez telefon. Mówiła, że nie organizuje urodzin – skomentowała teściowa.
– Ale z takiej niespodzianki od najbliższych na pewno się ucieszy! – przekonywałem.
Teściowie zgodzili się. Pochwalili mnie nawet za to, jakim dobrym mężem jestem dla ich ukochanej córeczki!
Umówiliśmy się, że w dniu urodzin Agnieszki wszystko przygotujemy w ich mieszkaniu. Na przyjęcie niespodziankę zaprosiłem też dwóch starszych braci Agnieszki z żonami i kilka jej koleżanek. Miałem silne przeczucie, że pod moją nieobecność zaprosi kochanka do naszej małżeńskiej sypialni. W sobotę rano udawałem, że wyjeżdżam na weekend. Dla niepoznaki podarowałem żonie w prezencie urodzinowym jej ulubione perfumy. „Mój ostatni prezent dla ciebie!”, powtarzałem w duchu.
– To wrócisz dopiero jutro, tak? – upewniała się w progu. – Tak, i to dopiero późnym popołudniem. Nie gniewasz się, kochanie? – spytałem z udawaną troską.
– Ależ skąd! Coś tam sobie znajdę do roboty! „Na pewno!”, pomyślałem. Pojechałem do teściów.
Mama Agnieszki zdążyła już przynieść zamówiony w cukierni tort. Przygotowała też kilka przekąsek. Dołączyli do nas moi szwagrowie z żonami i psiapsiółki mojej żony. Spakowaliśmy prezenty, tort i ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania. Cichutko weszliśmy do środka. Agnieszka nas nie usłyszała.
– Może jest w sypialni?... – wyszeptałem. Poszliśmy tam. Drzwi były zamknięte. Otworzyłem je z impetem, wszyscy krzyknęliśmy: „Niespodzianka!” i... tort wyleciał teściowej z rąk! Agnieszka, zupełnie naga, siedziała okrakiem na gołym facecie! W naszym łóżku! W ciągu kolejnych kilku minut moja małżonka dostała ataku histerii.
– Wyjdźcie stąd! Proszę! Wyjdźcie natychmiast! – krzyczała, zakrywając się kołdrą. Wszyscy byli w takim szoku, że faktycznie zaczęli wychodzić. To samo zrobił jej kochaś, który tak uciekał, że przebiegł po leżącym na podłodze torcie.
– Ja... przepraszam – łkała moja żona, gdy zostaliśmy sami.
– Wszystkiego najlepszego, kochanie! A w następne urodziny nie będę ci już przeszkadzał!