"Dla Agaty byłem gotów wiele poświęcić – odbierałem jej synka ze żłobka, robiłem zakupy, dokładałem się do jej czynszu, w końcu wziąłem kredyt i odnowiłem jej mieszkanie. Gdy tylko skończyłem remont, ona postanowiła ze mną zerwać. Nie od razu zrozumiałem, o co jej chodziło w tej grze..."
Stałem pod drzwiami Agaty, kipiąc złością i oburzeniem. Próbowałem zrozumieć, co się właściwie stało! Tydzień temu skończyłem trwający niemal pół roku remont w jej w mieszkaniu, który w większości zresztą sfinansowałem. Bo była bezradna, samotna, z małym dzieckiem, taka subtelna, piękna, seksowna... Jednym słowem – kobieta mojego życia, dla której byłem gotów wiele poświęcić.
Dziś poznałem inne oblicze Agaty, gdy prychając na mnie i wrzeszcząc jak wariatka, kazała mi się wynosić ze swojego mieszkania! A dlaczego? Bo ośmieliłem się zwrócić jej uwagę, że dziecko nie powinno się bawić pilotem od telewizora. A przecież jeszcze wczoraj było całkiem dobrze. Choć może rzeczywiście od jakiegoś czasu zachowywała się nieco oschle. Ale dlaczego? Nic z tego nie rozumiałem... Podniosłem torbę z rzeczami i powlokłem się do samochodu. Wróciłem do swojego prawie pustego, zaniedbanego lokum. Przez ostatnie pół roku właściwie mieszkałem u Agaty, choć nigdy nie pozwoliła mi się wprowadzić tak na sto procent.
– Wiesz, ze względu na Andrzejka. On już tyle rozumie. Nie mogę go skrzywdzić taką pochopną decyzją – mówiła. Pomyślałem wówczas, że moja wybranka jest dobrą, czułą i kochającą matką. Teraz powoli docierało do mnie, że nie tylko o to chodziło. Łatwiej się kogoś pozbyć, jak ma tylko szczoteczkę do zębów i torbę ze zmianą ubrania.
Mimo wszystko nie bardzo chciałem wierzyć, że to koniec. „To pewnie chwilowy kryzys, kobiety mają takie napady!”, myślałem. „Dam jej dzień czy dwa na fochy, a potem zadzwonię. Pozwolę, żeby za mną zatęskniła”. Poza tym wiedziałem, że jestem jej potrzebny. To ja odbierałem Andrzejka ze żłobka, gdy ona musiała zostać dłużej w pracy, robiłem zakupy i dokładałem się do czynszu.
Dwa dni bez Agaty były prawdziwą torturą, a w dodatku przecież sam ją sobie zadałem. Uznałem jednak, że po takiej awanturze musi być jakaś przerwa. Trzeciego dnia nie mogłem się doczekać dziewiątej rano. Wiedziałem, że o tej porze Agata i Andrzejek na pewno już nie śpią. Chwyciłem telefon... Po dwóch godzinach na koncie miałem piętnaście nieudanych połączeń. Agata nie odbierała! „Może coś się stało?”, pomyślałem i postanowiłem do niej pojechać. „Lepiej będzie pogodzić się w cztery oczy...” Agata otworzyła drzwi i o mały włos nie zatrzasnęła mi ich przed nosem. Zdążyłem jednak chwycić za klamkę...
– Musimy porozmawiać! Agata! Czemu nie odbierasz telefonu?
– Nie mamy o czym! – odparła zimno, a jej mina świadczyła, że jestem niemile widzianym gościem. – Przecież się rozstaliśmy, więc nie wiem, o co ci chodzi!
– Agata, jak to się rozstaliśmy? Przecież jeszcze trzy dni temu mówiłaś, że mnie kochasz! – nic z tego nie rozumiałem.
– Co było, a nie jest... – prychnęła i wzruszyła ramionami. – Daj mi spokój!
– Chwileczkę, tak nie będzie – czułem, jak zaskoczenie, ból i zawiedzione nadzieje zmieniają się w gniew i frustrację.
– Pewne sprawy są między nami niezałatwione. Nie powiedziałaś mi, dlaczego się rozstaliśmy. Z powodu jednej kłótni? A poza tym – mam u ciebie jeszcze parę swoich rzeczy. Już nie wspomnę o kredycie, który wziąłem na remont twojego mieszkania. Jeśli chcesz się rozstać, musimy to omówić. To są poważne sprawy! Agata wzruszyła ramionami, sięgnęła do szafy i podała mi podartą reklamówkę.
– Po pierwsze, nie muszę się tłumaczyć. Po drugie, tu masz swoje rzeczy. A po trzecie, nikt nie kazał ci zaciągać kredytu. Chciałeś, to wziąłeś. Ja w tym udziału nie brałam. Teraz to twój problem!
Zdębiałem i wypuściłem klamkę z rąk, a Agata szybko zamknęła drzwi. Przez moment chciałem się na nie rzucić z pięściami, ale ostatecznie się opanowałem. Oprócz niej był tam jeszcze mały chłopiec, którego przecież lubiłem... Mógłby się przecież przestraszyć... I tak Agata ze mną zerwała. Wyrzuciła mnie po prostu jak papierek po batoniku.
To w jaki sposób mnie potraktowała zrozumiałem dobitnie jakiś tydzień później, gdy zobaczyłem ją w mieście, uwieszoną na ramieniu jakieś faceta. Wyglądał na starszego ode mnie i bardziej nadzianego! Aż mi się w oczach ciemno zrobiło. Przeszła koło mnie, jakbym był powietrzem. Odprowadziła gościa do wypasionego auta, ucałowała namiętnie, po czym, kołysząc biodrami, poszła w swoją stronę. Odczekałem chwilę i udałem się za nią. Trzymałem się w bezpiecznej odległości.
Spotkała się z jakimiś koleżankami i razem weszły do modnego klubu. Też tam wszedłem i wmieszałem się w tłum, potem zająłem miejsce przy sąsiednim stoliku, tak że moja była nie mogła mnie widzieć. Siedziałem i słuchałem jej paplaniny. Dowiedziałem się, że jestem złamasem, frajerem i bankrutem, z którym ona nie zamierzała się dłużej męczyć. Na otarcie łez zostało jej jednak odnowione mieszkanie. Koleżanki gratulowały jej zapobiegliwości, ja zaś żałowałem, że kiedykolwiek ją spotkałem. Potem dowiedziałem się co nieco o jej nowym narzeczonym. Był stary i trochę nudny, ale obiecał, że kupi jej auto. A to miało dla niej znaczenie, bo bardzo chciała mieć samochód.
Tego wieczoru wróciłem do domu w stanie, który nie przynosił mi zaszczytu, a następnego dnia obudziłem się z bólem głowy i poczuciem porażki. „Z kim ja się zadawałem?”, pomyślałem smutno. Już kilka dni później zobaczyłem Agatę pomykającą po mieście małym niebieskim autkiem... „A jednak trafił jej się kolejny jeleń”, pomyślałem.
Mięło kilka tygodni, a ja wracałem do równowagi. Minął miesiąc, potem drugi, aż któregoś dnia zadźwięczała komórka. Zdziwiłem się, bo dzwoniła Agata. Odebrałem. Moja była od razu zaczęła słodko szczebiotać w słuchawkę. Słuchałem tego z mieszanymi uczuciami. Ach, jak za mną tęskniła, jak bardzo żałowała, że się rozstaliśmy! Na koniec powiedziała, że chce się ze mną spotkać. Odparłem:
– Czemu nie! Rozgryzłem ją i wiedziałem, że teraz nic mi już nie grozi. Skoro laska chce się bawić w kotka i myszkę, to ja jej pokażę, co to znaczy zabawić się cudzym kosztem!
– Słyszę, że chyba masz jakieś problemy, słoneczko? – zagaiłem słodko. – Masz taki smutny głosik...
– Oj, wiesz jak to jest, życie nie rozpieszcza samotnych matek... – powiedziała smutnym głosem. – Próbowałam jakoś ułożyć sobie życie, ale bez ciebie... to bez sensu. Wierzysz mi?
– Oczywiście, skarbie. Ja też za tobą tęsknię – chciało mi się śmiać, ale zachowałem powagę.
– To może spotkamy się na kawie? – zaproponowała.
– Czemu nie – uznałem.
Przyszła wypachniona, umalowana i oczywiście pocałowała mnie bez pardonu w usta. Czekałem, aż zamówi sobie lody, ciastko i kawę. Oczywiście zrobiła to! A potem zaczęła się skarżyć.
– Miałam taki piękny samochód, ale mi go zabrał – oczy jej zwilgotniały i zadrżały usta.
– Jak to? – zapytałem niewinnie.
– No wiesz, chciałam sobie jakoś ułożyć życie, już ci mówiłam. Myślałam, że Tomasz jest uczciwym człowiekiem, a okazało się, że ma żonę i dzieci, a nawet wnuczkę! Do tego, gdy się rozstawaliśmy, zabrał mi samochód! Ach, jestem taka biedna. Wiesz, że musiałam dla niego zrezygnować z pracy? – zaczęła ocierać oczy z łez. – Tak bardzo potrzebuję bliskiej osoby. Pomożesz mi, kochanie?
„No to mam cię!”, pomyślałem z satysfakcją. Rozejrzałem się po kawiarni. Była pełna ludzi. Doskonale. Wstałem.
– Co ty robisz? – wyjąkała Agata. – Nie opuścisz mnie chyba w potrzebie?
– Jesteś zwykłą naciągaczką i oszustką! – powiedziałem głośno. – Spłacam kredyt, który zaciągnąłem, żeby zrobić ci remont chaty, a ty wyrzuciłaś mnie z domu. Dlaczego?! Bo miałaś już na oku bogatszego frajera. Ale on nie był aż tak głupi! – zaśmiałem się.
Agata zrobiła się czerwona jak burak. Ludzie patrzyli na nią i wskazywali ją sobie palcami. Nie dbałem o siebie, ważne, że ona musiała się wstydzić.
– Okazał się cwańszy niż ty! No niemożliwe... Za twoje łóżkowe usługi kupił ci samochód, a jak chciałaś się go pozbyć, tak jak mnie, to ci go zabrał. Brawa dla niego! A teraz, moja droga, na otarcie łez zostawiam ci rachunek do zapłacenia. I niech pan sobie nie pozwoli wmówić, że ta pani jest biedną ofiarą, bo to kuta na cztery łapy lisica! – zwróciłem się do kelnera.
– Proszę, oto moja część za kawę, a pani płaci za siebie... Może w naturze, jak pan zechce. Dla niej to wszystko jedno! Wściekłość, którą zobaczyłem na twarzy Agaty, była wystarczającą zemstą. Upokorzyłem ją tak, jak ona mnie. Pogwizdując, wyszedłem z kawiarni. Może nie zachowałem się jak gentleman, ale Agata sobie na to zasłużyła.