"Nie wiem, czy mogę zaufać mojemu narzeczonemu. Lubi alkohol, a kiedy wypije, zachowuje się okropnie. Traktuje mnie jak zdobycz, którą można pokazywać kumplom od kieliszka..." Anna, 24 lata
Pierwszy raz poczułam się naprawdę zraniona miesiąc temu po moim wyjeździe służbowym. Kiedy wróciłam do domu, Piotr powitał mnie ledwo żywy. Był blady, miał przekrwione białka i sine worki pod oczami. „Jest kompletnie skacowany”, pomyślałam rozgoryczona. Gdy cmoknął mnie w policzek, poczułam zapach alkoholu.
– Oj, widzę, że coś tu się działo, gdy mnie nie było – stwierdziłam z przekąsem. W kuchni natknęłam się na kilkanaście butelek po piwie, ustawionych koło kubła na śmieci. Spojrzałam na Piotra karcąco.
– Kochanie, mogę ci wszystko wytłumaczyć – wyjąkał Piotr. – Wczoraj wpadli koledzy. Pogadaliśmy, obejrzeliśmy mecz i wypiliśmy parę piw...
– Niech ci będzie – roześmiałam się. – Mam nadzieję, że nie hałasowaliście za bardzo! Nie chcę konfliktu z sąsiadami.
– No wiesz – burknął Piotr. – Podczas meczu nasi sąsiedzi darli się jak opętani.
– Zamiast siedzieć z kolegami przed telewizorem z kufelkiem w ręku, moglibyście chociaż raz sami zorganizować jakieś rozgrywki i trochę się poruszać – zauważyłam.
– Ech, to nie to samo... – odparł Piotr.
– No pewnie – drażniłam się z nim. – Po co się ruszać, skoro w domowym zaciszu, na miękkiej kanapie można przećwiczyć „meksykańską falę”, a przy okazji poplotkować o dziewczynach. Prawda?
– Co cię dzisiaj ugryzło? – przerwał mi Piotrek. – Może i trochę poplotkowaliśmy. I co z tego? Wy już po jednym piwie obsmarowujecie równo wszystkie przyjaciółki – zakończył.
Awantura wisiała w powietrzu, ale nie dałam się sprowokować. Usiadłam Piotrkowi na kolanach i pocałowałam go w policzek.
– Dobrze już, dobrze, nie sprzeczajmy się. Zdradź mi lepiej, o czym plotkowaliście. Założę się, że o dziewczynach.
– Zgadłaś – roześmiał się głośno. – Zdradzę ci coś jeszcze – dodał szeptem. – Cieszę się, że mam taką wspaniałą kobietę, która w dodatku niedługo zostanie moją żoną.
– Ach, ty lizusie – wyszeptałam, dotykając wargami jego mokrych włosów. – Zawsze wiesz, jak mi sprawić przyjemność. Ale twoi koledzy też nie mają powodów do narzekań – powiedziałam przekornie.
– No coś ty! – żachnął się. – Chyba nie wiesz, co mówisz. Weź na przykład Dankę, żonę Leszka. Kiedyś była z niej naprawdę niezła babka, a teraz niemiłosiernie się roztyła. Wygląda jak hipopotam – mój narzeczony nie miał litości dla brzydkich kobiet.
– Piotr! – krzyknęłam oburzona. – Jak możesz mówić o niej w ten sposób?! To bardzo sympatyczna dziewczyna, tylko od jakiegoś czasu ma problemy z nadwagą.
– Masz rację. Przepraszam...
– Ty za to wciąż wyglądasz jak bogini. Dokładnie tak jak tego dnia w Łebie, gdy się poznaliśmy – zakończył rozmarzonym tonem. – I nie jest to tylko moje zdanie. Zazdroszczą mi ciebie wszyscy kumple! Uważają, że masz piękne piersi. Nie każda kobieta może pochwalić się takim biustem jak twój – zapędził się.
– Czegoś tu nie rozumiem. Powiedz mi, skąd oni mogą wiedzieć, jakie mam piersi, skoro nigdy nie widzieli mnie bez ubrania?
– No wiesz, skarbie – bąknął. – Przez ubranie też można ocenić kobiecą figurę.
– Niech ci będzie. Skończmy już ten temat – odparłam chłodno i wyszłam do kuchni. „Nie znoszę podpitych facetów, którzy obgadują swoje żony!”, piekliłam się w duchu.
– Lepiej zrób mi herbaty, jestem skonana – poprosiłam. Piotr wyszedł do kuchni, gdy na jego telefon przyszło powiadomienie. Nie powstrzymałam się i spojrzałam na ekran. To była informacja o przesyłce kurierskiej, ale gdy przesunęłam palcem po ekranie, otworzyła mi się galeria zdjęć, a w niej... moje nagie fotki!
– Co tu robią te zdjęcia? – zapytałam ostro.
– To jest... Ten... Tego... Yyy... – Piotrek nie mógł wydusić z siebie słowa.
– Chyba nie pokazywałeś tych zdjęć kolegom? – starałam się zachować spokój, choć czułam, że zaraz eksploduję ze złości.
– Aniu, ja ci wszystko wytłumaczę – zaczął, ale natychmiast mu przerwałam.
– Ty draniu! Jak mogłeś mnie tak upokorzyć?! Jak ja teraz pokażę się wśród ludzi? – krzyczałam zrozpaczona. – Przecież umawialiśmy się, że je skasujesz, robiłeś to nawet przy mnie, tylko udawałeś, że je kasujesz! – krzyczałam.
– Chciałem je sobie zachować, a wczoraj mnie podkusiło i... chciałem się tylko pochwalić, że jesteś taka super – Piotrek stał przede mną ze skruszoną miną. – Przepraszam... Nie chciałam tego słuchać. Zamknęłam się w pokoju i długo płakałam w poduszkę. Piotr pukał, przepraszał, ale ja jeszcze przez wiele dni czułam do niego urazę.
Po tej akcji z moimi nagimi zdjęciami zastanawiałam się, czy nie zerwać zaręczyn, w końcu jednak postanowiłam puścić wszystko w niepamięć. Wiedziałam, że Piotr nie miał złych zamiarów. Po prostu chciał zaimponować kolegom, pochwalić się mną tak, jak w dzieciństwie chwalił się klockami lub samochodami. Poza tym mój narzeczony miał słabą głowę i już po kilku piwach tracił kontrolę nad sobą. Wiele razy obiecywał mi, że nie weźmie kieliszka do ręki, ale kiedy koledzy częstowali go alkoholem, nie potrafił im odmówić. Ja jednak wciąż miałam nadzieję, że Piotrek się zmieni. „Cóż, każdy w życiu popełnia błędy. Gdy założy rodzinę, nie będzie miał czasu na spotkania w męskim gronie i może wreszcie przestanie się popisywać przed koleżkami”, tłumaczyłam sobie.
By zapomnieć o sprawie ze zdjęciami, wybraliśmy się na kilka dni w góry. Zamieszkaliśmy w schronisku „Samotnia”. Popołudniami wylegiwaliśmy się na tarasie, ciesząc się, że nikt nas tu nie zna, wieczorami zaś paliliśmy ognisko, piekliśmy kiełbaski i piliśmy piwo. Powoli zaczynałam odzyskiwać dobry humor.
Pewnego dnia, gdy włóczyliśmy się po górach, poczułam, że robi mi się niedobrze. Prawdopodobnie czymś się zatrułam. Po powrocie do schroniska wypiłam herbatkę ziołową i położyłam się do łóżka. Mimo to Piotrek postanowił wieczorem rozpalić ognisko. W nocy obudził mnie jakiś hałas. Byłam pewna, że to Piotr tłucze się po nocy. Po chwili usłyszałam jego głos.
– Wejdź, bo to trochę potrwa. Nigdzie nie mogę znaleźć tych cholernych fajek... „Znowu jakiś podejrzany koleżka. Czy to się nigdy nie skończy?”, pomyślałam zaniepokojona. Leżałam cicho, modląc się, aby nocny gość jak najszybciej stąd zniknął.
– Oo, a kto tu leży? – wybełkotał przybysz.
– To moja babka. Nie obudź jej – mamrotał pijany Piotrek. – Jest naprawdę piękna!
– Nie wierzę, pokaż – zachichotał gość. Piotrek zerwał ze mnie prześcieradło. Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i z całej siły uderzyłam Piotrka. Był tak zamroczony, że zatoczył się pod ścianę i runął jak długi na ziemię. Wyprosiłam nieznajomego i w środku nocy zaczęłam pakować walizki. Porannym pociągiem wróciłam do domu.
Siedzę teraz przy oknie i zastanawiam się, dlaczego mężczyzna, którego pragnę, jest aż tak lekkomyślny. Piotr dwa razy zranił moją dumę, ale ja wciąż nie mogę się zdecydować na zerwanie zaręczyn. Kocham go, wiem jednak, że nie potrafiłabym mu już zaufać. Poza tym nie chcę być traktowana jak piękna, pozbawiona uczuć lalka, którą można pokazywać kumplom od kieliszka.