"Było mi głupio i przykro, gdy zrywałem z Natalią, ale naprawdę zupełnie nie pasowaliśmy do siebie. Nie chciałem jej robić nadziei. Łudziłem się, że szybko o sobie zapomnimy. Niestety, kiedy pewnego dnia zobaczyłem rozbitą szybę w moim samochodzie, już wiedziałem, że łatwo nie będzie. Za wyłamaną wycieraczką tkwiła kartka, na której napisała: TAK SAMO ZŁAMAŁEŚ MOJE SERCE..." Natalia dopiero się rozkręcała...!"
Patrzyła na mnie, mrużąc oczy. Nic nie mówiła. Czułem się podle i niezręcznie, ale uznałem, że lepiej zerwać teraz, gdy sprawy nie zaszły jeszcze za daleko. Nie pasowaliśmy do siebie kompletnie. Ona lubiła czerń, ja intensywne kolory, ona chciała chodzić do teatru, ja do kina, ona lubiła muzykę poważną, ja ostrego rocka... Ją śmieszyły inne żarty. To nie miało sensu, zrozumiałem to po miesiącu randek. Miałem nadzieję, że ona też zrozumie.
– Okej, jasne – powiedziała w końcu. – W sumie też mi się tak zdawało, że nie do końca jesteśmy dla siebie stworzeni – dodała, a ja poczułem ulgę.
– No właśnie – rzuciłem szybko. – To co, nie masz żalu?
Zaśmiała się perliście.
– Ja? Co ty, nie żartuj– machnęła ręką.
Rozstaliśmy się więc w zgodzie. Tak przynajmniej sądziłem...
W sobotę poszedłem na imprezę do przyjaciół. Była tam też Natalia. Przywitałem się z nią, ale resztę wieczoru spędziłem, rozmawiając z kumplami. Ona jednak jakoś tak dziwnie lawirowała blisko mnie... Gdzie się nie obróciłem, zaraz tam była.
– Zatańczymy? – spytała w pewnym momencie, stając tuż przede mną.
Zatkało mnie.
– Hm, może trochę później, właśnie... właśnie... Miałem się napić – rzuciłem desperacko.
Potem ruszyłem w kierunku stolika z napojami. Ona szła za mną chwiejnym krokiem. Gdy zacząłem nalewać sobie drinka, uśmiechnęła się, a potem... wylała na mnie prawie cały kieliszek wina.
– Cholera! – zawołałem wściekły.
– Masz za swoje, draniu! – krzyknęła.
Wytarłem koszulkę i postanowiłem się nie przejmować. Upiła się, i tyle. A jednak gadając ze znajomymi, ciągle zastanawiałem się, co jej odbiło. Trochę mnie wytrąciła z równowagi, ale potem wytłumaczyłem sobie, że minie kilka dni i Natalia zapomni o wszystkim, ja też. Każde z nas ułoży sobie życie.
W poniedziałek rano trochę zaspałem. Nie zjadłem śniadania, umyłem się tylko szybko, ubrałem i wybiegłem przed blok. Wyjąłem kluczyki z kieszeni i wsiadłem do auta. A potem zaraz wyskoczyłem z niego, rzucając przekleństwami. Przednia szyba była zbita. Za wyłamaną wycieraczką tkwiła jakaś kartka. Czerwoną szminką ktoś nabazgrał na niej: TAK SAMO ZŁAMAŁEŚ MOJE SERCE.
Wezwałem policję, ale gliniarze tylko śmiali się pod nosem.
– Jakaś wielbicielka ma do pana pretensje, co? – zapytał jeden z nich.
– Nawet wiem, która – wycedziłem. Powiedziałem, kogo podejrzewam.
– Sprawdzimy – pokiwali głowami.
Oczywiście, jak się później dowiedziałem, Natalia wyparła się wszystkiego. Twierdziła, że spała całą noc i nigdzie nie wychodziła.
– A odciski palców? Mogą być na wycieraczce albo na tej kartce... – zacząłem.
– Panie, co pan, z choinki się urwał? To nie film sensacyjny. Trzeba brać kasę z ubezpieczalni, i tyle – stwierdził. – Tej pani nic nie udowodnimy.
Zastanawiałem się, czy nie pogadać poważnie z Natalią, ale potem pomyślałem, że to ją tylko niepotrzebnie rozdrażni, że może znowu coś wywinie. „Poczekam, trochę czasu minie, złość jej przejdzie”, uznałem.
Niestety, było coraz gorzej. Któregoś popołudnia wracałem z zakupów. Wszedłem na moje piętro i...zamarłem. Cała ściana obok moich drzwi była popisana. Ktoś napisał na niej sprayem: DRAŃ I OSZUST. Cholera jasna, ta dziewczyna była chyba nienormalna! Nie miałem pojęcia, co robić. Nagle z mieszkania naprzeciwko wychylił się starszy facet, mój sąsiad.
– No i widzi pan, widzi? –zaczął ze zdenerwowaniem. – Jak to się gówniażeria bawi?
– Myśli pan, że to jakieś dzieciaki? – zdziwiłem się.
– No a kto inny? – facet pokręcił głową.
„No cóż”, pomyślałem. „Może faktycznie ja jestem jakiś przewrażliwiony”. Dowodów przeciwko Natalii nie miałem... Wreszcie wytłumaczyłem sobie, że przesadzam, że te wszystkie dziwne zdarzenia to tylko zbiegi okoliczności „Chłopie, weź się w garść”, powiedziałem do siebie pewnego dnia. Zająłem się pracą, bo akurat w firmie był gorący okres. Tego dnia mieliśmy kilka spotkań z kontrahentami, wszystkie odbywały się w kawiarni nieopodal naszej firmy – wiadomo, nieformalna atmosfera sprzyja negocjacjom. Rozmawiałem właśnie z klientką, namawiając ją, by podpisała długoterminową umowę, gdy ktoś stanął obok naszego stolika.
– A więc to tak – usłyszałem znajomy głos i... zamarłem.
– Znalazłeś sobie następną ofiarę? A może to dla niej mnie rzuciłeś, co? – syczała Natalia.
Klientka patrzyła na mnie zdezorientowana, a ja nie miałem pojęcia, co robić.
– Natalia, uspokój się, proszę cię, mamy ważne spotkanie i... – zacząłem, starając się załagodzić sytuację. Nie udało się. Nim zdążyłem się zorientować, Natalia chwyciła moją klientkę za włosy.
– Ty zdziro! – wrzasnęła. –Myślisz, że mi go odbierzesz?! Nie pozwolę! – krzyczała, szarpiąc tę nieszczęsną kobietę za grzywkę.
Siedziałem jak wmurowany. Po prostu nie byłem w stanie się ruszyć.
– On jest mój, mój! – darła się Natalia, ale barmanowi udało się ją obezwładnić.
Policja przyjechała po kwadransie. Spisali zeznania świadków, zanotowali też skargę mojej klientki. Natalia, nie panując nad sobą, wykrzyczała im w twarz, że rozbiła mi szybę w aucie, bo na to zasłużyłem, i z ochotą zrobi to jeszcze raz. Myślałem, że dostanie zakaz zbliżania się do mnie, ale okazało się, że to nie takie łatwe. Była poważnie chora i przede wszystkim musiała się leczyć. Mam nadzieję, że już sięnie spotkamy. Do dziś, gdy uświadomię sobie, że spotykałem się z kobietą z problemami psychicznymi, mam dreszcze... Pewnie dlatego jakoś nie myślę o randkach. Na razie chyba damsobie spokój z dziewczynami...