"Zastanawiałam się, co robi moja dawna przyjaciółka, że ma tyle pieniędzy. Wkrótce to odkryłam..."
Moja przyjaciółka z dzieciństwa wyglądała... jakby nie wychodziła z salonów piękności!
Fot. 123RF

"Zastanawiałam się, co robi moja dawna przyjaciółka, że ma tyle pieniędzy. Wkrótce to odkryłam..."

'Marlenę spotkałam przypadkiem, po ładnych paru latach od skończenia szkoły. Nie poznałam jej, bo wyglądała jak milion dolarów. Kiedy niespodziewanie zaczął o nią wypytywać mój wujek, byłam w szoku. Co się tu wyrabiało...?!" Kasia, 24 lata

Marleny nie widziałam z dziesięć lat. Tuż po skończeniu gimnazjum zniknęła z mojego życia tak nagle, że nawet się zastanawiałam, czy kiedykolwiek jeszcze ją zobaczę.

Była moją „psiapsiółką” 

Wszędzie chodziłyśmy razem, wspólnie zaliczałyśmy randki z chłopakami z klasy, pierwsze papierosy, dyskoteki szkolne. Potem Marlena nagle przepadła. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że zaraz po rozdaniu świadectw wyjechała z mamą do Niemiec. Jej mama dostała tam pracę, podobno wyszła za mąż. Nasz kontakt się urwał. Nie miałam pojęcia, co się z nią działo przez te wszystkie lata. Skończyłam liceum, potem szkołę kosmetyczną. Znalazłam pracę. Miałam chłopaka, z którym planowałam ślub. I właśnie wtedy, pewnego dnia spotkałam dawną przyjaciółkę na ulicy.
– Kasia?! – pierwsze, co usłyszałam, to jej głos. Spojrzałam na obcą kobietę przede mną i wtedy ją poznałam. Wyglądała całkiem inaczej! Tylko oczy miała jak kiedyś...
– Marlenka? – rzuciłam w jej stronę ostrożnie. – To ty?
– No jasne, że ja! Nie poznajesz najlepszej przyjaciółki? – ryknęła i natychmiast porwała mnie w objęcia.

Marlena wyglądała zjawiskowo!

Byłam zszokowana. Co prawda pracowałam w gabinecie kosmetycznym i niejedno już widziałam, ale moja przyjaciółka z dzieciństwa wyglądała... jakby nie wychodziła z salonów piękności! Włosy platynowe, skóra opalona, zęby prościutkie i białe, rzęsy doklejone, usta wypełnione, makijaż permanentny! Do tego figura pierwsza klasa. Poczułam się przy niej jak kopciuszek.
– Co u ciebie? Jak żyjesz? – Oderwała się ode mnie i spojrzała z uśmiechem.
– Cóż... – zaczęłam i wzruszyłam ramionami. – Jakoś leci. Za mąż niedługo wychodzę.
– Za mąż? No proszę! Znam tego szczęśliwca? – uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
– Słuchaj, może umówisz się ze mną na pogaduchy? Bo teraz trochę się spieszę. Daj mi swój numer, to zadzwonię! – powiedziała i już wyjęła swoją komórkę, żeby spisać do mnie kontakt. Nie brała pod uwagę, że mogę odmówić. Zadzwoniła po kilku dniach, umówiłyśmy się w mieście. Czułam się trochę niepewnie. W końcu nie widziałyśmy się wiele lat. Pewnie każda z nas bardzo się od tamtego czasu zmieniła. Ale byłam też ciekawa, co u niej. Jak ułożyła sobie życie? Gdzie mieszkała, jak sobie radziła?

Zastanawiałam się, co robi i jak zarabia?

Przyszła wypachniona i odstawiona jak na imprezę. Nie było faceta, który by się za nią nie obejrzał na ulicy. Usiadłyśmy w kawiarni i zamówiłyśmy kawę.
– No to opowiadaj! Jak minęło ci te dziesięć lat! – zaczęła.
– U mnie spokojnie i po bożemu – odparłam.
– To raczej ty mów! Wyglądasz jak milion dolarów! – dodałam.
Zaczęła więc opowiadać. Jak było jej trudno na początku przystosować się do życia w Niemczech. Jak bardzo nie lubiła swojego niemieckiego ojczyma i jak szybko, gdy tylko osiągnęła pełnoletność, wyniosła się z domu i zaczęła na siebie zarabiać. Przez te wszystkie lata chodziła do kilku szkół, ale żadnej nie skończyła. Jedynym plusem było to, że nauczyła się języka.
To co tam robiłaś? Jak zarabiałaś? – dopytywałam, bo ani razu nie powiedziała, w jakim charakterze pracowała.
– Wiesz, na początku sprzątałam... A potem różnie... Brałam to, na czym dało się dobrze zarobić. Teraz nie narzekam – westchnęła.
– No widzę. Musisz mieć sporo kasy, żeby tak wyglądać! – postanowiłam nie naciskać. Będzie chciała, to sama mi kiedyś powie, co robi.
– A na długo przyjechałaś do Polski?
– Jeszcze nie wiem – odpowiedziała szybko i zaciągnęła się cienkim papierosem. – Zobaczymy, jak mi tu pójdzie...

Marlena i mój wujek...

Zaczęłyśmy się spotykać co jakiś czas. Marlena wpadała do mnie do gabinetu na paznokcie, regularnie robiła sobie jakiś zabieg. Rozmawiałyśmy o tym i owym. Zwłaszcza o przeszłości. W pewnym momencie jednak zaskoczyła mnie pytaniem.
– Pamiętam twojego wujka... Dalej taki przystojny? – zagadnęła ni stąd, ni zowąd.
– Mirek? – zadziwiłam się.
– A tak! Trochę się postarzał, ale za to świetnie mu się wiedzie. Firmę rozkręcił i zarabia krocie. Jest najbogatszy w miasteczku!
– No coś ty? – Aż podniosła się z wrażenia z fotela. – Kto by pomyślał – dodała.
– No, ale szczęśliwie żonaty i dzieciaty – roześmiałam się.
– No tak... – westchnęła Marlenka. Od tamtej rozmowy zaczęła się pojawiać w moim domu. Częściej dzwonić. A potem nagle zniknęła mi z pola widzenia. Przestała się odzywać. Byłam zaskoczona tym zachowaniem. Zwłaszcza że któregoś dnia zadzwonił do mnie wujek Mirek.
– Hej, Kasiu! – zaczął. Nigdy wcześniej do mnie nie dzwonił, więc mocno się zdziwiłam. – Przepraszam, że ci przeszkadzam. Ale mam takie pytanie...
– Cześć, nie przeszkadzasz. Słucham?
– Marlena. Mówi ci to coś? To twoja znajoma albo przyjaciółka? – spytał, a mnie zatkało z wrażenia.
– Noo tak... Spotkałyśmy się po latach. Wróciła z Niemiec. A co? – zaczęłam się tłumaczyć. Było mi głupio. Czułam, że dzieje się za moimi plecami coś, na co pośrednio miałam jakiś wpływ.
– Kasiu. To rozmowa nie na telefon. Możemy się spotkać? – wyszeptał tymczasem do słuchawki mój wujek. – O której kończysz pracę? Podjadę i pogadamy, zgoda?

Co tu się wyrabiało?

Miałam prawdziwy mętlik w głowie. Byłam w szoku. Co tu się wyrabiało? Czyżby informacją, że wujek Mirek jest bogaty, ściągnęłam na niego jakieś problemy? I co Marlena miała do tego? Gdy zobaczyłam wujka, aż się przestraszyłam. Był zdenerwowany, jak nie on. Zazwyczaj tryskał humorem i był duszą towarzystwa. Tym razem jednak miał zapadnięte i podkrążone oczy i wcale się nie uśmiechał.
– Chciałbym cię prosić o zachowanie dyskrecji, dobrze? – zaznaczył na wstępie. Pokiwałam głową przerażona.
– Spotkałem twoją koleżankę przypadkiem. Chyba. Chwilę porozmawialiśmy. Bardzo mnie kokietowała – westchnął.
– Spytała, czy dałbym się jej zaprosić na drinka, bo jest zainteresowana założeniem firmy w podobnej branży do mojej i chciała o tym porozmawiać. Zgodziłem się. Powołała się na ciebie. A poza tym... – przerwał na chwilę – chyba lekko uległem jej urokowi. Zatrzymał się i spojrzał na mnie uważnie.
– Żeby było jasne. Nic się między nami nie wydarzyło. Ona mogłaby być moją córką... Ale – zawiesił na chwilę głos i zaczął pocierać nerwowo skronie – spotkałem się z nią. A ona to chyba źle odebrała. Chciała mnie za wszelką cenę poderwać. A gdy zignorowałem jej próby, zaczęła mi grozić. Że oskarży mnie przed moimi najbliższymi o próby zaciągnięcia jej do łóżka...

A więc to szantażystka?

Teraz ja się zatrzymałam. Nie mogłam pojąć, o czym mój wujek mówi! O Marlenie? Mojej przyjaciółce z dzieciństwa?
– Teraz mnie szantażuje. Ciągle wydzwania, śle groźby, zostawia mi liściki za wycieraczką auta. Chce, żebym jej zapłacił za milczenie... Wyobrażasz sobie? – wujek Mirek pokręcił głową i zaszkliły mu się oczy. Boże! Czy to się działo naprawdę?
– Nie wiem już, co robić... Boję się, że ona naprawdę może narobić głupot. A ja nie mam czasu i ochoty na takie akcje... Złapałam go za rękę.
– Wujku, nie mam z nią i z tym, co ona wyprawia nic wspólnego, wierzysz mi? – spytałam. Pokiwał głową i zagryzł usta.
– Ale muszę coś zrobić. Ona chyba oszalała! Obiecałam wujkowi, że coś wymyślę.
Odszedł nieco uspokojony, choć widziałam, że jest udręczony jak nigdy dotąd. Szłam do domu tak skołowana, że nie umiałam zebrać myśli. W głowie nie mogłam sobie ułożyć, że moja przyjaciółka mogłaby zrobić coś podobnego! Myślałam, że ją znam. A tu coś takiego? Prawie całą noc nie spałam. Nad ranem wymyśliłam, że jedynym sposobem na Marlenę będzie konfrontacja. Poproszę wujka, żeby się z nią umówił. Będę obserwowała spotkanie z ukrycia. Jednocześnie wujek Mirek będzie nagrywał ich rozmowę. Wkroczę, gdy będą się rozchodzić. Zaszantażujemy ją nagraniem.

Została pokonana swoją własna bronią

Wiedziałam, że to, co zamierzaliśmy, było okropne. Ale pomyślałam, ze trzeba walczyć z szantażystką jej własną bronią. Inaczej Marlena się nie odczepi. Już się domyślałam, że nie jest nowicjuszką i robi to nie pierwszy raz. Stąd pewnie miała pieniądze. Z romansów ze starszymi od siebie, żonatymi bogaczami. A potem z szantażowania ich zrobiła sobie niezłe źródło zarobków. Dlatego musiała tak obsesyjnie o siebie dbać. Żeby im rozum na jej widok odbierało.
Wujek Mirek przystał na mój plan. Poszło gładko. Nie mogę zapomnieć miny Marleny, gdy podeszłam i odtworzyłam nagranie całej rozmowy. Była tak zaskoczona, że nawet się nie odezwała. Wiedziała, że tym razem przegrała.
– Jeśli choć raz spróbujesz się do nas odezwać, to nagranie trafi na policję. Będziesz miała kłopoty – powiedziałam jej na koniec. Spojrzała na mnie przeciągle i z nienawiścią. Potem zabrała swoje rzeczy i odeszła. Nigdy więcej jej nie spotkałam. Podobno wyjechała. Oby na zawsze!

Czytaj więcej