"Młoda opiekunka naszego synka zajęła się wszystkim. Moim mężem też...!"
Iwonka była zachwycona moim mężem
Fot. 123RF

"Młoda opiekunka naszego synka zajęła się wszystkim. Moim mężem też...!"

"Przyjęliśmy pod swój dach moją młodziutką kuzynkę ze wsi, by zajęła się naszym małym synkiem. Iwonka była niesłychanie pracowita. Kiedy Wiktorek spał, potrafiła szybko ogarnąć mieszkanie i zrobić obiad. Myślałam, że taka opiekunka to prawdziwy skarb. Do czasu, aż któregoś dnia wróciłam wcześniej do domu..."  Aldona, 32 lata

Kończył mi się właśnie urlop macierzyński i miałam wrócić do pracy. Szukałam opiekunki do dziecka.
– Po co macie brać kogoś obcego? Iwonka szuka w Warszawie mieszkania i pracy, chce studiować zaocznie. Będzie dla was jak znalazł! – poradziła moja mama. I tak zrobiliśmy.

Taka opiekunka to prawdziwy skarb – myślałam

Przyjęliśmy pod swój dach moją młodziutką kuzynkę ze wsi, z biednej wielodzietnej rodziny.
– Ach, tak się cieszę, kochani! – wołała uradowana, wnosząc swoje walizki. – Jaki fajny bobas! – szczebiotała do Wiktorka. – Bawiłam trójkę rodzeństwa. Bardzo lubię dzieci, a one mnie! – śmiała się.
Miała rację. Wiktorek szybko przyzwyczaił się do nowej opiekunki. Iwona miała na niego wprost cudowny wpływ. Choć był dzieckiem marudnym i płaczliwym, u niej na rękach od razu się uspokajał. W nocy wstawała do niego, nosiła, gdy płakał. Ja nie mogłam – rano musiałam być wypoczęta w pracy. „Taka opiekunka to prawdziwy skarb!”, myślałam. Dziewczyna była niesłychanie pracowita. W dzień, kiedy Wiktorek spał, potrafiła szybko ogarnąć mieszkanie i zrobić obiad. Wracając ze spacerów z dzieckiem, robiła zakupy.

Mogłam poświęcić się swojej pracy

To był czas, gdy musiałam intensywnie pracować i dokształcać się. Dzięki pomocy Iwonki mogłam swobodnie poświęcić się robieniu kariery. Na szczęście Marek miał stałe godziny pracy i mógł wracać wcześniej do domu. Przejmował wtedy opiekę nad synkiem, aby Iwonka mogła się uczyć czy gdzieś sobie wyjść.
– Niesamowita jest ta dziewczyna – zachwycał się mąż. – I, co ważne, niewiele kosztuje – uśmiechnęłam się.
Gdy dostałam w końcu upragniony awans i podwyżkę, zabrałam Iwonkę w nagrodę na zakupy do galerii handlowej.
– Wybierz sobie, co chcesz, należy ci się – powiedziałam.
– Fajnie masz, możesz robić zakupy w drogich sklepach! – wzdychała. – W ogóle masz superżycie, dobrą pracę, zarobki, no i zaradnego, przystojnego męża, też bym tak kiedyś chciała! – rozmarzyła się.
– Skończ studia, a reszta sama się ułoży – radziłam. – Albo już teraz zacznij szukać bogatego faceta – zażartowałam.

Liczyłam na romantyczny tydzień sam na sam z mężem

Gdy zaczęły się ferie zimowe, Iwonka pojechała na dwa tygodnie na wieś do rodziców. Wiktorka na ten czas zawiozłam do swojej mamy.
– Nareszcie sami! – szepnęłam Markowi do ucha i zaczęłam namiętnie całować go po szyi.
– Kochanie, daj spokój – odsunął się. – Zmęczony jestem. Żeby poprawić mu nastrój, zrobiłam na kolację spaghetti, otworzyłam wino. Dłubał widelcem w talerzu, chyba niespecjalnie mu smakowało.
– Pamiętasz, jak Iwonka zrobiła kiedyś taki makaron zapiekany… z czym to było? Takie dziwne, ale naprawdę pyszne! – rozmarzył się nagle.
– Nie pamiętam – burknęłam. Zrobiło mi się przykro. Romantyczny nastrój prysł. Ani tego wieczoru, ani kolejnego mąż nie miał ochoty ani na pieszczoty, ani na rozmowy. Tłumaczył się przemęczeniem. Miał w pracy ciężki okres.
– Kochanie, wyprasujesz mi koszulę? – spytał rano.
– Nie zdążę – denerwowałam się. – Muszę jeszcze się pomalować i uczesać. Sam nie umiesz?
– Nie umiem! – patrzył na mnie zdziwiony.
– Przecież nigdy nie prasowałam ci koszul? – rzuciłam.
– Iwonka mi prasuje!
– Nawet koszule ci prasuje? Kiedy ona ma na wszystko czas? – westchnęłam.
– Daj tę koszulę! – skrzywiłam się.
– Rękawy są wygniecione – biadolił, gdy skończyłam prasować.
– Założysz marynarkę, nie będzie widać. Muszę spadać.
– Ale Iwonka…
– Nie chcę już słyszeć, co Iwonka. Pa – pocałowałam go w policzek i wyszłam do pracy.

Myślałam, że spędzimy cudowny tydzień, ale było okropnie

Marek wciąż był jakiś nieobecny i nadąsany, ja zmęczona, bo po pracy musiałam jeszcze sprzątać i gotować.
– Też byś mógł czasem ruszyć tyłek – denerwowałam się na męża.
– Nie potrafię gotować, co mam poradzić?
– To chociaż poodkurzaj!
Odkurzał, ale patrzył na mnie wilkiem.
– Niech już ta Iwonka lepiej wróci – mówiłam pod koniec naszego „romantycznego” tygodnia. Ale gdy wróciła i przywieźliśmy z powrotem Wiktorka, jakoś nie mogłam odnaleźć się w tym domowym rwetesie i rozgardiaszu. Ucieszyłam się, gdy firma wysłała mnie na trzy dni na targi handlowe do Berlina. „Mała rozłąka dobrze nam zrobi. Marek zatęskni za mną i wróci dawna namiętność”, pomyślałam. Po powrocie z Berlina stwierdziłam, że atmosfera w domu jest jakaś ciężka. Niby nic się nie zmieniło, ale Iwona i Marek unikali mego wzroku i rozmów.
– Chyba nie macie do mnie żalu, że zostawiłam wam dom na głowie? Wiem, że Iwonka miała jakiś egzamin poprawkowy na uczelni, ale te targi były dla mnie naprawdę ważne – tłumaczyłam mężowi.
– Wiem, kochanie. I tak cały dom jest na głowie Iwonki, więc przecież nic się nie stało.

W końcu odkryłam, co się dzieje w moim domu

Co tak naprawdę znaczyły te słowa, zrozumiałam dopiero kilka tygodni później. Zapomniałam wtedy ważnych dokumentów do pracy, musiałam wrócić do domu. Weszłam cicho, bo to była pora, gdy Wiktorek jeszcze spał. Usłyszałam jakieś chichoty z pokoju Iwony. „Czy to możliwe, aby zabawiała się z jakimś kolegą w naszym mieszkaniu?”, pomyślałam z niedowierzaniem. Wzięłam dokumenty i zastanawiałam się, czy iść nagadać jej już teraz, czy dopiero po pracy.
Zrobimy to jeszcze raz? – usłyszałam męski głos i zamarłam. To był głos Marka. Otworzyłam drzwi do pokoju i zobaczyłam ich nagich na łóżku. Wyszłam bez słowa do kuchni i zapaliłam papierosa. Po chwili przyszedł Marek. Miałam ochotę rzucić w niego czymś ciężkim, ale nie chciałam obudzić Wiktorka.
– W sumie i tak chcieliśmy ci powiedzieć – powiedział spokojnie.
– Co?! Niech ta szmata się stąd wynosi – wycedziłam przez zęby. – Zniszczyła wszystko… – złapałam się za głowę i zaczęłam szlochać.
– Ona? To ty zniszczyłaś! – patrzył na mnie ze złością. – Karierowiczka! Pamiętasz, kiedy ostatnio przytulałaś własnego syna? – pytał. – Egoistka! Tak zarzuciłaś dziewczynę robotą, że nie miała czasu się uczyć! Znalazłaś sobie darmową pomoc. To przez ciebie Iwonka oblała egzaminy!

Zaczęłam wyć z rozpaczy

– Może za mało o was dbałam, rzeczywiście. Ale czy to jest powód, żeby zrobić… żeby mi zrobić… – z nerwów nie mogłam mówić, cała się trzęsłam. – Żeby takie coś?
– Kocham ją – usłyszałam.
– Och! – schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam wyć z rozpaczy jak zwierzę. Cały świat mi się zawalił. Czym sobie na to zasłużyłam? – Wynoście się oboje do diabła! – wrzasnęłam w końcu.
Jeszcze chwilę łudziłam się, że Marek będzie mnie błagał o przebaczenie, że wyrzucimy ją i wszystko będzie jak dawniej. Niestety, wyszli oboje. Wkrótce po tym Marek złożył pozew o rozwód bez orzekania o winie. Śmieszne! Wina była ewidentnie jego. Zdradził mnie, wiedziałam, że bez trudu wygram sprawę w sądzie. Zostałam sama z Wiktorem. Mały poszedł do żłobka, ja zmieniłam pracę tak, by poświęcać mu więcej czasu. W końcu sąd dał nam rozwód. Oczywiście przyznał rację mi, winą za rozpad pożycia obarczając Marka. Do dziś jednak dręczy mnie pytanie, czy gdybym postępowała inaczej, bardziej dbała o dom, dziś wciąż bylibyśmy razem? 

 

Czytaj więcej