"Tamtego dnia miałam chwilę słabości. Niestety, matka Darka była jej świadkiem. Od tej pory kobieta trzyma mnie w garści..." Ewa, 32 lata
Tuż po siódmej rano przyszedł SMS od teściowej. „Wpadnij do mnie przed pracą, mam sprawę” – napisała. Wstałam od razu. Wiedziałam, że matka Darka nie należy do cierpliwych osób.
– Co się dzieje? – zapytałam, kiedy otworzyła mi drzwi.
– Mam sprawę. Wejdź, napijemy się dobrej kawy i pogadamy – zaprosiła mnie.
Kawa rzeczywiście była świetna.
– Znajomy przywiózł ją aż z Peru – pochwaliła się teściowa.
– Za pół godziny muszę być w pracy, więc przejdźmy do rzeczy – powiedziałam.
– Nie zajmę ci dużo czasu. Chodzi o przyszłą sobotę. Chcę urządzić przyjęcie, ale wiesz, jak nie znoszę tych wszystkich organizacyjnych spraw. Będzie 9 osób. Myślałam o zarezerwowaniu sali w jakiejś dobrej restauracji gdzieś w centrum, najlepiej w okolicach ogrodu botanicznego. Po obiedzie zaproszę znajomych na koncert. W każdym razie nie mam do tego głowy. Doszłam więc do wniosku, że ty się tym zajmiesz – matka męża podała mi listę gości.
– W przyszłą sobotę wyjeżdżam i... – zawiesiłam znacząco głos.
– Przecież i tak musisz załatwić to wcześniej – weszła mi w słowo.
– Zadzwoń, kiedy wybierzesz restaurację. I zorganizuj to przyjęcie tak, jak dla własnej matki. W przeciwnym wypadku możemy się pogniewać... – powiedziała z groźbą w głosie.
– Jasne. To wszystko? – zapytałam.
– W zasadzie tak. Chociaż nie, jest jeszcze jedna sprawa. Chciałam zapisać się na kurs rysunku, ale marnie u mnie z kasą. Dorzucisz cztery stówki? – zapytała niewinnie.
– Znowu?! – wyrwało mi się.
Miesiąc wcześniej zażyczyła sobie perfum i butów, a teraz to?! Nie zarabiam aż tyle, żeby...
– Nie bądź sknerą, moja droga. Przecież wiesz, że powinnaś żyć ze mną w zgodzie – syknęła teściowa. – Cztery stówki plus ta nowa, czarna kopertówka. Zawsze chciałam mieć takie cudeńko. To jak będzie? – rzuciła.
– Torebkę dostałam od Darka – zaczęłam protestować.
– Och, na pewno się nie zorientuje. Sama wiesz, jacy są mężczyźni – machnęła ręką. – To jak? Umowa stoi?
– Skoro mama tak mówi...
– No i jakoś się dogadałyśmy. To tyle, możesz jechać. Acha, zapomniałabym! Odbierz dzisiaj z pralni moje ubrania. Zaraz dam ci pokwitowanie, tylko gdzie ja je schowałam? – teściowa przeczesywała kuchenne szuflady, a ja walczyłam z chęcią sięgnięcia po nóż i...
„Chryste Panie, co też mi chodzi po głowie?!”, wzdrygnęłam się w duchu.
– Pralnia jest na Fabrycznej?! Przecież to na drugim końcu miasta! Czy mama nie może czyścić rzeczy gdzieś bliżej?! – fuknęłam.
– To chyba nie problem? – teściowa złośliwie się uśmiechnęła i ruszyła w stronę drzwi. – Idź już, muszę wziąć prysznic.
Kiedy wyszłam, miałam ochotę krzyczeć. Nie zdążyłam jeszcze dojść do samochodu, gdy matka męża wysłała mi kolejnego SMS-a. „Zapomniałabym... Zrób mi dziś jakieś większe zakupy. Trochę warzyw, słodycze i schab na pieczeń – zresztą sama wiesz. I kup wszystko w delikatesach. Nie znoszę żarcia z tanich marketów” – przeczytałam. – I znowu za wszystko zapłacę – mruknęłam pod nosem, wsiadając do auta. W samochodzie się rozpłakałam. Teściowa wymagała coraz więcej, a ja zaczynałam się zastanawiać, czy ta gra jest warta świeczki. Może powinnam o wszystkim opowiedzieć Darkowi i zakończyć tę farsę? Ile jeszcze będę na usługach tej kobiety tylko dlatego, że od ponad dwóch lat ma na mnie haka? „Tyle kłamstw...”, pomyślałam, a wszystko przez jedną chwilę słabości...
To była pierwsza sobota maja. Darek pojechał na szkolenie, więc szukałam sobie jakiegoś zajęcia, żeby zabić czas. Zamiatałam chodnik przed domem, kiedy przejeżdżające ulicą bmw zatrzymało się przy naszej furtce. Z auta wysiadł mój eks – facet, z którym spotykałam się przez całe studia.
– Ewa?! Nie wierzę! – ucieszył się. – Mieszkasz tutaj? Co za zbieg okoliczności!
– Maciek? Nic się nie zmieniłeś – powiedziałam, zresztą zgodnie z prawdą.
– Wpadłem obejrzeć lokal na gabinet. Zaraz za rogiem jest parter do wynajęcia. A co u ciebie? Pracujesz w zawodzie? – zapytał.
– Nie do końca. Jestem przedstawicielką medyczną – powiedziałam.
– O, szkoda. Byłem pewien, że zostaniesz świetną lekarką – skomplementował mnie.
– Tak wyszło. Ale nie narzekam. Wejdziesz? Zrobię kawy – zaproponowałam.
– Jasne, chętnie –ucieszył się. Po chwili piliśmy kawę w moim salonie. A później wzięło nas na zwierzenia. On opowiedział mi o swoim niedawnym rozwodzie, ja o kłótni z mężem.
– Jesteśmy trzy lata po ślubie, a ja czasem mam ochotę wystawić mu walizki za drzwi. To chyba nie jest normalne? –zapytałam.
– A kochasz go? – spytał Maciek.
– Kocham, w tym sęk. Gdybym nie kochała, już szukałabym adwokata – roześmiałam się.
– Hmm, w sumie szkoda, bo gdybyś go nie kochała, moglibyśmy...– Maciej zawiesił głos i położył rękę na moim kolanie.
– Przestań – rzuciłam, ale kiedy nachylił się i pocałował mnie w usta, już nie protestowałam. Dałam się ponieść chwili... Zdzierając z siebie ubrania i zasypując się pocałunkami, opadliśmy na sofę. Teściowa nie mogła sobie wybrać lepszego momentu na niezapowiedzianą wizytę. Otworzyła frontowe drzwi kluczem, który kiedyś pochopnie dorobił jej Darek, i przyłapała mnie z... ręką w rozporku obcego faceta.
Byłam w takim szoku, że wybuchłam histerycznym śmiechem. Maciej zmył się w parę sekund – w rozchełstanej koszuli i rozpiętych dżinsach.
– Nie może mama powiedzieć Darkowi! To był błąd, zresztą pierwszy raz, odkąd wyszłam za mąż i... Nie może mama... – jąkałam się.
– Mogę i o wszystkim mu powiem! Chyba, że załatwimy to inaczej – zawahała się i usiadła na sofie, na której przed momentem miętosiłam się z moim byłym.
– Mamo... Zrobię wszystko, o co tylko mama poprosi! Wiem, że różnie między nami bywa, ale naprawdę kocham Darka...
– Wszystko? – teściowa uśmiechnęła się zagadkowo i wygodniej umościła się na sofie. – Może masz rację i powinnyśmy się dogadać jak kobieta z kobietą. A kobiety mają swoje tajemnice, prawda?...
Milczałam. Teściowa rozejrzała się po salonie, jakby szukała ukrytego za firanką kolejnego gacha. W końcu nachyliła się w moją stronę i powiedziała, że właściwie jest coś, co mogłabym dla niej zrobić.
– Chciałabym kupić nowy samochód. Problem w tym, że nie bardzo mnie stać na model, jaki wpadł mi w oko. Ale przy odrobinie finansowego wsparcia... – znacząco zawiesiła głos.
– Ile mama potrzebuje? – spytałam zimno.
„Niby kochająca mamusia, a postanowiła przehandlować szczęście syna za parę tysięcy”, pomyślałam z dezaprobatą.
– Ile?! Nie mam tyle! – krzyknęłam, gdy wymieniła kwotę.
– To pożycz. Masz większą zdolność kredytową niż ja – rzuciła lodowatym tonem.
I tak to się właśnie zaczęło...
Od tamtej pory każdego dnia obiecuję sobie, że powiem Darkowi, że omal go nie zdradziłam i skończę z tym szantażem, ale świetnie wiem, że nie znajdę w sobie tyle odwagi. Za bardzo kocham męża, żeby ryzykować.