"Podniecało mnie, kiedy Krzysztof okłamywał swoją żoną. Dzisiaj nie mogę o niej zapomnieć..."
Fot. 123RF

"Podniecało mnie, kiedy Krzysztof okłamywał swoją żoną. Dzisiaj nie mogę o niej zapomnieć..."

"Lubiłam ryzyko, więc zaczęłam romansować ze starszym facetem Nasz ekscytujący związek trwałby jeszcze jakiś czas, gdybym któregoś dnia nie spotkała żony mojego kochanka..." Marzena, 26 lat

Zaledwie weszliśmy do pokoju hotelowego, a Krzysztof pchnął mnie lekko na łóżko i zaczął całować.
– Tak bardzo za tobą tęskniłem... – mruczał.
– I ja za tobą – szepnęłam, rozpinając już pasek jego spodni.
– Ile mamy czasu?
– Trzy godziny – odpowiedział.
– Czyli nie musimy się spieszyć – stwierdziłam. Ale zaraz potem rozdzwoniła się komórka Krzysztofa. Nie przerywając pieszczot, sięgnął do kieszeni marynarki.
– To ona! – nagle odsunął się ode mnie.
– Nie odbieraj! – poprosiłam nadąsana.
– Muszę – powiedział niecierpliwie.
– Jak sobie chcesz – wzruszyłam ramionami, a potem usiadłam za nim okrakiem i podczas gdy on tłumaczył się żonie, ja sięgnęłam do jego rozporka...
– Aaa – wymsknęło mu się pełne zadowolenia westchnięcie.
– Proszę? Nie, po prostu ziewnąłem – wyjaśniał żonie, a ja zakryłam ręką usta, żeby nie roześmiać się na głos.

Bardzo mi się ta zabawa podobała!

– Tak, strasznie jestem zmęczony. Ale muszę jeszcze posiedzieć w biurze... – kłamał, co podniecało mnie coraz bardziej. I gdy tylko skończył rozmowę, przeniosłam się do przodu. Usiadłam na jego kolanach, a potem zaczęłam płynnymi ruchami opadać na jego biodra.
– Jesteś bardzo niedobra! – karcił mnie Krzysztof zdławionym głosem. – Bardzo...
– Ale taka ci się właśnie podobam, prawda? – pytałam zaczepnie.
– Bardzo! – westchnął, zaciskając swoje dłonie na moich pośladkach. To oznaczało, że jest już blisko osiągnięcia rozkoszy. Wtedy podniosłam się i szepnęłam:
– To w takim razie cierp... – Marzenko, nie rób mi tego! Nie teraz!
– Tak? Przed chwilą prosiłam cię o to samo. „Nie teraz!”, pamiętasz? – drażniłam się z nim. – Ale ty mnie nie posłuchałeś, więc... – nie dokończyłam, bo zerwał się z łóżka, chwycił mnie w pół i rzucił na pościel tak, że opadłam na brzuch. Położył się na mnie, przytrzymywał mi ramiona... Lubiłam, gdy tracił kontrolę nad sobą. O to przecież w całej tej sytuacji chodziło...
– Zostały nam ponad dwie godziny – powiedziałam, gdy po chwili opadł na mnie całym ciężarem. – Co robimy?
– Odpoczywamy? – zaproponował.
– Nie – cmoknęłam, kręcąc głową. – Nie po to opłaciliśmy całą hotelową dobę... Na początku się bronił. Ale gdy tylko o niego odpowiednio zadbałam, wróciła mu energia. Kochaliśmy się powoli i długo. I tym razem to ja zakosztowałam największej przyjemności.
Potem leżeliśmy w łóżku, planując nasze kolejne spotkanie.
– Może wyrwiesz się z biura? – pytałam. – Albo wpadnę do ciebie przebrana za dostarczyciela pizzy i zrobimy to w twoim gabinecie?
– Nie byłabyś do tego zdolna! – odparł.
– Nie? – spytałam zadziornie. – To się jeszcze okaże – powiedziałam.

Nasz związek przypominał mi film

I już nazajutrz wchodziłam do jego firmy w czerwonej bluzie i w czapeczce z daszkiem oraz z pizzą kupioną na wynos.
– I co? Zdziwiony? – powiedziałam triumfująco, dokładnie zamykając za sobą drzwi. Potem podeszłam do jego biurka, zdjęłam czapeczkę i oswobodziłam włosy, które spłynęły po moich ramionach.
– Zaczniemy od deseru? – spytałam. Dwa razy nie trzeba było mu tego powtarzać. Posadził mnie na biurku i wślizgnął się między moje nogi. Krzysztof poruszał się we mnie szybko, nie odrywając przy tym swoich ust od moich. Najwyraźniej bardzo mu smakowałam... Potem szybciutko zapiął spodnie, przygładził włosy i marynarkę. Patrzyłam na niego z uśmiechem i zajadałam pizzę. On się bał, żeby nikt go nie przyłapał. A ja sobie myślałam, że to dopiero byłoby piękne! Bo w ogóle cały ten związek mnie fascynował. Krzyś był piętnaście lat ode mnie starszy. Miał rodzinę, pieniądze i pozycję zawodową. A jednak powtarzał, że to właśnie ja daję mu szczęście. I to dla mnie tak ryzykował. Ja z kolei lubiłam przygody. A teraz byłam po raz pierwszy kochanką żonatego faceta. To przypominało film. Czekałam na jego telefon, na to, kiedy uda mu się wyrwać od żony. A potem leciałam na spotkanie z nim głodna jego, głodna seksu, głodna tego podniecającego uczucia, że robię coś niedobrego.

Nie miałam zamiaru rozbijać jego małżeństwa

Obowiązywało mnie też milczenie. Dlatego o moim romansie powiedziałam tylko przyjaciółce.
– Chyba oszalałaś! – wykrzyknęła.
– Przesadzasz – stwierdziłam. – I nawet nie wiesz, jakie to jest wspaniałe.
– Że chodzisz do łóżka z żonatym facetem?
– To najlepsza przygoda w moim życiu!
– Nie pojmuję tego – westchnęła. – Możesz zdobyć każdego faceta. Po co ci ktoś, kto ma rodzinę? Chcesz rozbić to małżeństwo?! Zastanów się! – prosiła.
– Niczego nie chcę rozbijać! – broniłam się. – Czy żądam, by kogoś dla mnie zostawił? Nie! A jak przyjdzie czas, to każde z nas wróci do normalnego życia.

Niedługo potem zaczęły się dziać dziwne rzeczy

Głuche telefony w nocy. Później ten SMS z komórki Krzysia na moją. „Co robisz?”, pytał w nim. Odpisałam, że leżę i marzę, żeby on leżał ze mną. Albo lepiej na mnie. Wkrótce dowiedziałam się, że tego dnia żadnej wiadomości mi nie wysłał ani żadnej ode mnie nie dostał.
– To ona! Chyba coś podejrzewa! – wpadł w panikę. – Musimy z tym skończyć!
– Dobrze. Od jutra? – spytałam filuternie i zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli. Oczywiście skapitulował... Ale kiedyś, gdy wyszłam z firmy, w której pracowałam, zobaczyłam stojącą przed drzwiami kobietę. Może na kogoś czekała, ale patrzyła na mnie takim wzrokiem, że dziwnie mi się zrobiło. Następnego dnia stała tam znowu. I gdy tylko mnie zobaczyła, wyszła mi naprzeciw.
– Pani nazywa się Marzena? – spytała.
– Tak. A o co chodzi? – zdziwiłam się.
– O mojego męża – szepnęła. – Pani jest jego kochanką – powiedziała to takim tonem, że nagle wyraz „kochanka” wydał mi się obrzydliwy.
– Nie rozumiem... – próbowałam kłamać.
– Błagam panią, niech pani da mu spokój – prosiła, patrząc na mnie załzawionymi oczami. – Niech mi go pani nie zabiera! I moim dzieciom. O! – sięgnęła do torebki. – To są ich zdjęcia. To nasza córka, Klaudia. A to syn Kuba... – Wiem, jestem żałosna – szeptała. – Ale ja tak go kocham...
– A ja się spieszę. Przepraszam – wyrzuciłam z siebie jednym tchem i uciekłam.

Skrzywdziłam ją

Dopiero w domu dotarło do mnie, co zrobiłam, przeżywając „najwspanialszą przygodę swojego życia”. Skrzywdziłam tę kobietę i jej dzieci. Doprowadziłam do tego, że przyszła do mnie, by żebrać o miłość męża. A ja? Ja przecież tylko się bawiłam... Nigdy więcej nie spotkałam się z Krzysztofem. Nigdy więcej nie spotkałam się z żonatym mężczyzną. Nigdy więcej też nie przestałam myśleć o tamtej kobiecie... 

 

Czytaj więcej