"Nie zamierzałam się z nikim wiązać, dlatego wolałam związki z facetami, którzy mają swoje życie. Dzięki temu ja czułam się wolna i mogłam skupić się na samych przyjemnościach. To mi odpowiadało, ale wszystko zepsuł Szymon..." Justyna, 27 lat
Nigdy nie chciałam żyć tak jak moja matka, która zaraz po studiach wyszła za mąż, nigdy nie pracowała w swoim zawodzie i całe życie wpatrzona była w mojego ojca, który od rana do nocy siedział w firmie. A on i tak ją zostawił, gdy tylko zrobiłam maturę.
Ja po studiach postanowiłam skupić się na karierze i trochę pożyć. Miłość kojarzyła mi się raczej z poświęceniem i komplikacjami, dlatego wolałam się nie angażować.
Wolałam bezpieczne romanse i do tego samego namawiałam moją przyjaciółkę Ewelinę, gdy tylko udało jej się wyplątać ze znajomości z namolnym chłopakiem.
– Mam nadzieję, że Darek nie będzie mnie już nękał telefonami – Ewelina odetchnęła z ulgą zaraz po tym, jak zerwała z nim esemesem. – Był dla mnie jak koszmar. Z tymi swoimi ckliwymy tekstami, kwiatuszkami, spojrzeniami w oczy... Brr! A ja przecież chciałam się tylko przyjemnie spędzać czas.
– Do rozrywek tacy się nie nadają – skrzywiłam się.
– Skąd wiesz? – zainteresowała się.
– Bo też przez to przeszłam. Teraz, gdy mam ochotę się zabawić, poluję na żonatego – wyjaśniłam.
– No co ty?! I nie przeszkadza ci, że on kocha inną? – zdziwiła się.
– Ewelina, zlituj się! – jęknęłam. – Przecież miłość to jest właśnie to, czego chcemy uniknąć!
– Też prawda – zgodziła się.
– Zalet takich związków nie sposób wyliczyć – westchnęłam. – A największą jest ta, że zazwyczaj szybko się kończą. Skruszeni mężowie wracają po przygodzie do żonek. A dopóki trwają, jest namiętnie, z dreszczykiem i bezpiecznie – wyliczyłam.
A wtedy właśnie na moją komórkę nadeszła wiadomość. Przeczytałam ją z wypiekami na twarzy.
– Dzisiaj nie będę spała w domu – poinformowałam przyjaciółkę. – Mam randkę.
– Z żonatym? – spytała.
– Jak najbardziej. I na dodatek bogatym – uściśliłam. – Zabiera mnie do najdroższego hotelu w mieście.
– Matko, jak ja ci zazdroszczę – szepnęła.
– I masz czego – pokiwałam głową, a potem zniknęłam w swoim pokoju, żeby się przygotować. Już o ósmej byłam w hotelu.
Szymon czekał na mnie w pokoju. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, rzucił się na mnie wygłodniały. Jego dłonie szybko znalazły się pod sukienką i pięły się coraz wyżej.
– Jesteś po prostu boska, Justynko – szeptał, pieszcząc mnie delikatnie.
Niedługo potem byliśmy już całkiem nadzy. To ja pociągnęłam Szymona na łóżko i odwróciłam się plecami do niego. Kochaliśmy się namiętnie, tak jak lubię. W końcu krzyknęłam cichutko, a wkrótce potem on znieruchomiał. Było mi dobrze...
Potem z karty hotelowej restauracji wybraliśmy dania na kolację. Objadaliśmy się nimi, nie wychodząc z łóżka. Karmiliśmy się przysmakami nawzajem i śmialiśmy do rozpuku. Niczego do szczęścia mi nie brakowało.
– Moja żona zaczyna podejrzewać, że się z kimś spotykam – stwierdził w pewnym momencie Szymon. – Chcesz, żebyśmy przestali się widywać? – domyśliłam się.
– Nie. Skąd – zaprzeczył spokojnie.
– Myślę o czymś innym.
– O czym? – spytałam lekko.
– Chcę się z nią rozwieść – powiedział mocno. – Dość mam piekła, jakim jest życie z tą kobietą. Gdy pomyślę, jak dobrze byłoby mi z tobą... Przerwał swoje wywody chyba tylko dlatego, że ja się zakrztusiłam małą kanapeczką z kawiorem. Co on, do cholery, bredził!
– Szymon, nie podejmuj pochopnych decyzji – bąknęłam, podnosząc się z łóżka. Zaczynałam się naprawdę bać.
– Justyna? Co ty robisz?– zdziwił się.
– Nagle coś mi się przypomniało – stwierdziłam, wkładając na siebie sukienkę.
– Wychodzisz?! – zawołał z rozpaczą.
– Niestety, przykro mi, Szymon, ale to naprawdę ważna sprawa – wyrzuciłam z siebie jednym tchem. – Ale podwieźć cię gdzieś?! Może uda się nam to szybko załatwić i wrócimy? Justyna, wytłumacz mi, o co chodzi! – błagał.
– Nie mogę – pokręciłam głową. – Trzymaj się. Pa! – cmoknęłam go delikatnie w policzek i wybiegłam z pokoju.
Po drodze do domu kupiłam butelkę dobrego wina. Postawiłam je na stole przed zdziwioną Eweliną. – Zerwał z tobą? – spytała.
– Wręcz przeciwnie – pokręciłam głową. – Chyba się zakochał.
– O cholera! – jęknęła. – I to jasna... – westchnęłam, rozlewając wino do kieliszków. Przez cały weekend Szymon słał do mnie esemesy i dzwonił. Wypytywał, czy wszystko ze mną w porządku, czy się na niego obraziłam, czy coś zrobił źle. Zachowywał się jak zakochany szczeniak. Byłam coraz bardziej przygnębiona. Bo przecież ja do niego nic nie czułam!
Na szczęście w poniedziałek humor mi się nieco poprawił. Szefowa poprosiła mnie do swojego gabinetu i dała do zrozumienia, że jeśli będę się starać tak jak do tej pory, to otrzymam awans.
– Pan Artur odchodzi we wrześniu i ktoś będzie musiał zająć jego miejsce. Na razie myślę o tobie – uśmiechnęła się.
– Dziękuję – odparłam radośnie. Artur był kierownikiem działu. Zarabiał dwa razy więcej niż ja, miał własny gabinet i służbowe auto. O czymś takim miałam śmiałość tylko marzyć!
W przypływie dobrego humoru zgodziłam się spotkać z Szymonem. Ostatni raz, by mu wszystko wytłumaczyć. Zaszyliśmy się w samym kąciku słabo uczęszczanego lokalu. Niestety, Szymon wiedział, co zrobić, bym się zapomniała. Najpierw napoił mnie szampanem, a potem zaczął pieścić pod stołem. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Aż nagle usłyszałam pełen furii syk:
– Tego się nie spodziewałam! Podniosłam głowę. Zobaczyłam, że po przeciwnej stronie stołu stoi moja szefowa.
– Pani dyrektor! – powiedziałam, doprowadzając się do porządku.
– Izabela? Co ty tutaj robisz?! – jęknął z kolei Szymon.
Przestałam rozumieć, co się dzieje. Patrzyłam się to na szefową, to na Szymona.
– Wiedziałam, że z kimś się spotykasz. Śledziłam cię, przyznaję. Chciałam ci tylko powiedzieć, że do mojego domu masz nie wracać – oświadczyła.
– A z tobą – spojrzała na mnie – porozmawiam sobie jutro! Po czym odwróciła się na pięcie i wyszła. – To była twoja żona?! – spytałam Szymona.
– Niestety... – pokiwał głową. A ja ukryłam twarz w dłoniach i się rozpłakałam.
Bo to był najokrutniejszy zbieg okoliczności, jaki mnie spotkał w całym moim życiu. Nie chciało mi się wierzyć, że jeszcze niedawno użyłam określenia „bezpieczny”, mówiąc o moim romansie. Bo Szymon nadal mnie gnębi telefonami. Ja oczywiście nie dostałam awansu, wyleciałam z pracy miesiąc później. Obecnie chodzę po firmach i błagam, żeby dano mi jakąkolwiek posadę, ale wszędzie raczej redukują niż zatrudniają. Poza tym żona Szymona już zadbała, żeby zepsuć mi opinię w branży. Nie mam pojęcia, jak ja z tego wszystkiego wybrnę. Wiem tylko, że nigdy więcej nie zwiążę się z żonatym facetem. Ani dla zabawy, ani z miłości.